Rozdział pięćdziesiąty

74 14 1
                                    

Państwo Nott żyli spokojnie wraz z duchami w przytulnym domu. Pomimo spokoju jaki panował wewnątrz, bali się tego co na zewnątrz. Świadomość, że niedługo może zginąć tak wiele osób, tak wiele bliskich, była nie do zniesienia. Ten dzień nadszedł w niebywale szybkim tempie. 

Był trzeci maja. Siedzieli jak na szpilkach, bali się, że w każdej chwili może ktoś wparować i namawiać ich do walki. Na szczęście się tak nie stało. W okno znajdujące się w kuchni zaraz obok lodówki zapukała sowa. Ann niechętnie wstała z fotela i na trzęsących się nogach poszła odebrać list. Dał sowie krakersa i otworzyła kopertę. To co przeczytała zwaliło ją z nóg.

Teodor pospiesznie podbiegł do swojej żony i pomógł jej wstać. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa. W oczach nagromadziły się łzy, a dłonie całe chodziły. Posadził ją na kanapie i usiadł obok niej, po czym oplótł swoje palce wokół jej.
- Co się stało? - spytał spokojnie.
- O-oni nie żyją, Teo. Już koniec wojny, ale oni zginęli - dała upust emocjom.
- Kto nie żyje? - pobladł. Bał się o swojego ojca.
- Nie wiem, McGonagall prosi żeby któreś z nas się jak najszybciej zjawiło. Co jeśli Tony... albo Draco... - nie dane jej było dokończyć.
- Uspokój się. Zostań z Mariem, a ja zobaczę co się stało, dobrze? Obiecuję, że wrócę cały - powiedział, a ona nerwowo przytaknęła.
- Teo, błagam, uważaj na siebie - poprosiła, ale on zdążył już wyjść za dom.

Wylądował na peronie koło szkoły. Jedyne co zobaczył to zgliszcza zamku. Pobiegł tam ile sił w nogach i zobaczył idącą w jego stronę Davis.
- Tracey, co się stało?
- Co ty tu robisz? Powinieneś być teraz w domu ze swoją żoną i synem.
- McGonagall kazała się zjawić mi albo Ance - odparł.
- Znajdziesz ją w Wielkiej Sali - poinformowała. - Tylko Teo, nie wiem czy chcesz na to patrzeć.
- Dzięki Trace - stwierdził przerażony i pognał do pomieszczenia.

Oniemiał. Te wszystkie ciała. Osoby bliskie jego żonie. Odeszły. Podszedł do nauczycielki transmutacji, która rozmawiała ze szkolną pielęgniarką.
- Pani profesor, o co chodzi? - spytał.
- Nott, w końcu. Zginęło kilku waszych bliskich - powiedziała przygnębiona.
- A mianowicie?
- Remus i Nimfadora Lupin, James Potter, Ivy Hughes, Harvey Garza, Fred Weasley, Daphne Greengrass, a także twój ojciec.
- Gdzie on jest? I gdzie jest Daphne? - dopytywał, a Pomfrey ruszyła w ich kierunku.

Leżeli obok siebie. Gdy ojciec Notta był na wolności, Grengrass często ich odwiedziała, a Anthony traktował ją jak córkę, której nigdy nie miał. Oboje wyglądali tak niewinnie. Platynowe włosy osiemnastolatki leżały rozłożone jakby leżała na swoim łóżku tuż przed zaśnięciem. Miała zamknięte oczy. Było to prawdopodobnie dzieło Astorii. Mężczyzna natomiast leżał z również opuszczonymi powiekami, ale w porównaniu do blondynki, na jego twarzy widniał delikatny uśmiech. Był gotowy na śmierć na polu walki. Cieszyło go że zginął w taki sposób, a nie jako więzień Azkabanu. Teo uśmiechnął się przez łzy. Zajrzał do kieszeni spodni swojego ojca, z której wystawał kawałek pergaminu. Rozłożył go i przeczytał po cichu:
- Zawsze będę was kochał, uściskaj ode mnie Maria i Annie/Teo. Wasz, Anthony.

Przytulił martwe ciało ojca i przyjaciółki na odchodne. Poppy pokazała mu pozostałych i opuścił resztki budynku. Teraz czekało na niego najgorsze. Powiedzenie o wszystkim Ann.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ