Rozdział dwudziesty trzeci

175 19 2
                                    

- Możemy porozmawiać? - spytała Anne wchodząc do sypialni ojca.
- Moody zgodził się na unieważnienie sprawy, coś jeszcze? - rzucił Syriusz.
- Jeśli tak się masz do sprawy to nie - odparła.
- No chodź - polecił i jego córka usiadła na łóżku. - O co chodzi? - zapytał.
- Najpierw najważniejsze - zaczęła. - Mama... - na samo to słowo miała w oczach łzy. - chciała żebym ci przekazała, że cię kocha.
- Ja również ją kochałem i kocham, Annie. Nie uważaj mnie za potwora. Rozstaliśmy się, bo za dużo się kłóciliśmy - wyjaśnił.
- Wiem. A z tych mniej ważnych, ale ważnych spraw. Dlaczego nie akceptujesz George'a? Nie uznaję wymówki "bo jest za stary" - stwierdziła.
- Córeczko, sprawa jest dość... Że tak powiem... Prosta. Nie chcę pozwolić na to by ktoś ranił ciebie tak jak ja przez te wszystkie lata raniłem twoją mamę - odrzekł.
- Tato, jestem przy nim bezpieczna - stwierdziła.
- Niech ci będzie. Wiesz, że zawsze będziesz moją małą księżniczką, nie mogę uwierzyć, że dorastasz - powiedział gładząc córkę po włosach.
- Rozumiem, tato - odparła z uśmiechem.
- Ja tam nie wchodzę boję się go - usłyszeli zza drzwi.
- Serio, stary? Przyszłego teścia? - zaśmiał się drugi głos. Ann od razu rozpoznała, że należą one do bliźniaków. - Dobra, ja pójdę - westchnął Fred i zapukał do drzwi.
- Właź, Fred - roześmiała się nastolatka. - Ty George też - dodała.
- Spokojnie, George, nie zabiję cię - uśmiechnął się Syriusz.

Parę dni później już wracali do Hogwartu. Annie była przygotowana na imprezę urodzinową, którą bliźniacy szykowali dla niej razem z Destiny. Nie czuła, że to cokolwiek zmieni, ale George chciał by dobrze spędziła ten czas. Nie wiedziała co konkretnie chcą zrobić, ale była pewna, że będzie to coś głupiego.
- Gin, co planuje twój brat? - spytała z nadzieją, że rozkojarzona przyjaciółka zdradzi jej tajemnicę.
- Powiem ci jedynie, że będzie grubo - uśmiechnęła się.
- Przecież mi się nie oświadczy - roześmiała się Ann.
- Krążkiem cebulowym - zawtórowała jej ruda.
- Ty, to by było dobre - dołączyła do nich Imani.
- Z wami jest serio coś nie tak - pokręcił głową Richard.

Gdy podróż dobiegła końca, opuścili pociąg i ruszyli w stronę powozów. Ann zobaczyła duże, czarne, wychudzone zwierzęta podobne do koni, ale posiadające skrzydła.
- One zawsze tu były? - spytała zdezorientowana.
- Co? - zapytała Ginevra.
- Testrale? Tak, ale wiele osób ich nie widzi - powiedział Rick.
- Ty je widzisz? - rzuciła Mani.
- Owszem - odparł.
- Dlaczego wcześniej ich nie zauważyłam? - zamyśliła się Anne.
- To proste. Te zwierzęta ukazują się nam dopiero gdy zobaczymy czyjąś śmierć. Ty widziałaś jak zmarła twoja mama, a ja jak zginął współpracownik mojego taty. Luna też je widzi - stwierdził, a blondynka kiwnęła potwierdzająco głową. Annie wzruszyła ramionami i razem z przyjaciółmi wsiadła do powozu.

W Wielkiej Sali młoda Black przeniosła się razem z Imani i Luną do stołu Gryfonów. Za bardzo nie ufała Bell by zostawić ją samą z Weasleyem, w dodatku siedzących tak blisko siebie. Nie należała do osób zazdrosnych, bardziej do samolubnych i egoistycznych. Wcisnęła się między Gryfona a Gryfonkę i chłopak ją objął.
- Co tam, elfie? - spytał.
- Nic ciekawego - odparła, opierając głowę na jego ramieniu.
- Dziecinka się stęskniła - rzuciła Katie.
- George, po uczcie widzimy się tam gdzie zawsze? - zapytała Black.
- W moim dormitorium czy w jednym z naszych miejsc? - uśmiechnął się Weasley.
- Ty wybierz - odwzajemniła uśmiech.
- Wbijaj do nas, Ann - odpowiedział za brata Fred.
- No problemo - roześmiała się.
- Mogę z wami? - Katie posłała im zalotne spojrzenie.
- Katie, takie wpraszanie się jest niekulturalne - wtrąciła Angelina.
- No właśnie, Katie - zaczął George.
- Nie ładnie to się tak wpieprzać - dodał Fred.
- Jesteście chorzy - zaśmiała się Alicja.
- Leczcie się - rzuciła Imani.
- Przeginacie - posłał im całusa w powietrzu starszy z bliźniaków.
- Bądźcie milsi. Na pewno nie miała złych intencji - próbowała załagodzić sytuację Anne.
- Oprócz prób odbicia ci chłopaka, wtrącanie się w wasze rozmowy, udawanie sierotki by zwrócić na siebie uwagę George'a. Nie, nie miała złych intencji - stwierdziła Ginny nabijając ziemniaka na widelec.
- Bardzo śmieszne - żachnęła się Katie i wstała od stołu idąc w stronę wyjścia.
- Jak spieprzyć rozmowę poradnik od rodzeństwa Weasley - rzuciła ze śmiechem Anne i ruszyła za Bell.

Złapała ją w sali wejściowej. Chwyciła ją za nadgarstek i odwróciła w swoją stronę. Katie popatrzyła na nią z wyrzutem. Z jej twarzy szło wyczytać, że czuje odrazę w kierunku młodej Krukonki.
- Czego chcesz, Black? - zapytała.
- Słuchaj, wiem, że się nie lubimy i lubić się nie będziemy, ale wiem, że chłopcy i Ginny przesadzili. Nadal nie wiem co ja ci takiego zrobiłam, że mną gardzisz, ale w sumie średnio mnie to obchodzi - wyjaśniła młodsza z dziewczyn.
- Nie gardzę tobą. Nie szanuję cię i nie toleruję. Jak dla mnie mogłabyś nie istnieć. Jakim cudem George wybrał jakiegoś dzieciaka zamiast mnie? Starałam się o niego tyle czasu, a on i tak woli ciebie. Ty go tylko wykorzystujesz - była wściekła.
- Po czym to wnioskujesz? - spytała ze stoickim spokojem Anne.
- Zanim z nim byłaś znali cię jako córkę zdrajczyni. Teraz jesteś Ann Black, przyjaciółka bliźniaków Weasley i dziewczyna jednego z nich. Robisz to dla rozgłosu - rzuciła Gryfonka.
- Wow, rozgryzłaś mnie. Wcale nie jest tak, że ja także mam uczucia i mogłam coś poczuć do chłopaka, który ci się podoba. Gratuluję sprytu, panno genialna - powiedziała.
- To ciekawe co na to George - uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ty jesteś albo głupia, albo głucha - odparła Black i usłyszała jak otwierają się drzwi od Wielkiej Sali.
- Idziemy elfie? - spytał młodszy z bliźniaków, a piętnastolatka przytaknęła.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WDove le storie prendono vita. Scoprilo ora