Rozdział trzynasty

230 24 10
                                    

- Weasley, mógłbyś mnie nie szturchać? - warknęła Anne, w stronę George'a.
- Wybacz, zrzędo, ale również chciałbym skorzystać z kuchni - wywrócił oczami.
- Ale mógłbyś poczekać pięć minut - pchnęła go biodrem i postawiła czajnik na gazie.
- Jak twoja rodzina z tobą wytrzymuje? - spytał żartobliwie.
- Sama się zastanawiam - zaśmiała się.
- Gdybyś była moją żoną wsypałbym ci truciznę do kawy - przepchnął ją i do kubka z herbatą dodał dwie łyżki cukru.
- Gdybyś był moim mężem, wypiłabym ją - pchnęła go z powrotem i dołożyła jeszcze jedną łyżkę.
- George, zostaw ją, okres ma! - rzuciła Marilyn wchodząc do pomieszczenia.
- Nie musisz tego ogłaszać wszem i wobec - odparła zrezygnowana Ann.
- Och skarbie, to normalne - zaśmiała się matka czternastolatki. Podskoczyła słysząc za sobą pyknięcie, spowodowane przez deportującego się Stworka. - Stworek, ty cholero! Durny skrzat! - zaklęła, a George i Annie wybuchnęli śmiechem. - Dobra, zostawię was już. Idę pomóc Molly z salonem - puściła im oczko i wyszła z pomieszczenia.
- Twoja mama to wspaniała kobieta -  stwierdził.
- Już wiesz po kim to mam - wystawiła w jego stronę język i zaczęła uciekać. Chłopak złapał ją za plecy i wziął na ręce.

Dziewczyna biła pięśćmi w tors chłopaka ze śmiechem, próbując się wydostać. Gdy czajnik zaczął piszczeć, George podszedł z przyjaciółką swojej siostry, by zalała herbatę. Odłożyła przedmiot i powrócili do sprzeczania się.
- Anka no, nie bij mnie! - zaśmiał się.
- No to mnie puść - próbowała go ugryźć, ale bez skutku.
- Mowy nie ma - zmierzwił jej włosy.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale kuchnia to nie miejsce do takich rzeczy - rzuciła poirytowana Destiny.
- Des! - krzyknęła zawstydzona Anne. - Puść mnie, George - zmusiła się na powagę.
- Destiny, nie robiliśmy nic złego, nie wiem skąd twoje skojarzenia, zbereźnico - odparł siedemnastolatek.
- Ja tylko mówię co widzę - wzruszyła ramionami.
- Idź przekonywać Stworka, by matki nie straszył, bo nam na zawał padnie - powiedziała uszczypliwie czternastolatka.
- Ten skrzat jest upośledzony jakiś - stwierdziła i ruszyła szukać stworzenia.

Nastolatkowie poszli do jadalni, w której była Ginny z Fredem. Usiedli koło nich i wymienili się wesołymi spojrzeniami.
- Gdzie byliście? - spytała podejrzliwie Ginevra.
- Robiłam herbatę, a George do mnie dołączył - rzuciła Anne, a George jeszcze bardziej się uśmiechnął.
Najmłodsza z rodzeństwa Weasley wiedziała, że między jej przyjaciółką, a starszym bratem rodzi się mocne uczucie.

Wieczorem, po spotkaniu Zakonu, Weasleyowie i młode Black zeszli na kolacje. W jadalni siedzieli już rodzice piątki nastolatków, a także Gia i James, Remus oraz Imani, a także Hughesowie z Richardem.
- Mani? Rick? Wy też jesteście w Zakonie? - spytała zdziwiona Anne.
- Jesteśmy wtajemniczeni, ale nie jesteśmy członkami - odparł Rickey.
Wszyscy zajęli swoje miejsca. Annie i George co jakiś czas wymieniali się spojrzeniami, co nie uszło uwadze młodej Weasley i starszej Black. Dziewczęta wierzyły z całego serca w związek tej dwójki.
- James, nie mówiliście chyba o niczym Harry'emu - zaczęła Marilyn.
- Oszalałaś, Prima? Wiem jak dbać o własnego syna - odparł lekko oburzony.
- Nie mówię, że nie - wzruszyła ramionami.
- Marilyn, pamiętajmy o tym, że to ty przez dwanaście lat nie utrzymywałaś kontaktu z własną córką - burknął Syriusz, a na tę uwagę Bułgarce zaszkliły się oczy. Wszyscy byli w szoku.
- Как смееш? Знаете, че не по моя вина! (czyt. Kak smeesh? Znaete, che ne po moya vina! (pl. Jak śmiesz? Wiesz, że to nie moja wina!)) - z jej oczu poszły łzy. Odsunęła od siebie talerz i wyszła z pomieszczenia.
- Честито татко. Започнете да мислите (czyt. Chestito tatko. Zapochnete da mislite (pl. Gratulacje tato. Zacznij myśleć)) - powiedziała Anne i wybiegła za matką.

Wbiegła do sypialni swoich rodziców. Marilyn leżała z twarzą w poduszce i cicho szlochała. Ann usiadła na łóżku i przytuliła się do pleców swojej rodzicielki.
- Майка? (czyt. Majka? (pl. Mamo?)) - zaczęła.
- Да, Аnne? (czyt. Da, Anne? (pl. Tak, Anne?)) - spytała.
- Обичам те толкова много (czyt. Obicham te tolkova mnogo (pl. Bardzo cię kocham)) - odparła.
- Наистина, дъщеря? (czyt. Naistina, dushterya? (pl. Naprawdę, córko?)) - spojrzała na nią.
- Да (czyt. Da (pl. Tak)) - odrzekła.
- И аз те обичам (czyt. I az te obicham (pl. Też cię kocham)) - uśmiechnęła się przez łzy i podniosła się by objąć córkę.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WWhere stories live. Discover now