Rozdział dwudziesty

183 16 1
                                    

Następnego dnia, Anne postanowiła opuścić lekcje obrony przed czarną magią. Po opinii na temat nowej nauczycielki od bliźniaków, najchętniej odpuściłaby sobie ten przedmiot całkowicie. Gdy jej grupa siedziała na zajęciach z Umbridge, ona po cichu przemykała do pokoju wspólnego Gryffindoru. Zatrzymała się pod portretem.
- Mimbulus mimbletonia - powiedziała i Gruba Dama wpuściła ją do środka. Na kanapie siedzieli bliźniacy i Lee wraz z Angeliną, Alicją i Katie. - Hej wam - rzuciła niepewnie.
- O, mój elf przybył. Nie pomyliłaś hasła? - zażartował.
- W porównaniu do ciebie nie mam sklerozy - wystawiła w jego stronę język.
- Nie moja wina, że u ciebie są jakieś zagadki upośledzone - oburzył się. Angelina i Alicja objęły delikatnie młodszą Krukonkę na powitanie, a Katie zbyła ją machnięciem dłoni. Fred również ją przytulił w ramach powitania, Lee przybił jej piątkę, a George pocałował ją w czoło.
- Jesteście tacy uroczy - rozwodziła się Alicja.
- Bez przesady. Gdybyś spędzała z nimi tyle czasu, to pomimo miłości do nich byś ich zabiła - stwierdził, po czym dostał od pary poduszkami w twarz. - Zasłużyłem - zaśmiał się.

Katie wstała i już po chwili teatralnie runęła na podłogę.
- Ała! Na Merlina, moja noga! George, pomóż mi! - błagała.
- "Na Merlina, moja noga!". Nie przesadzaj, Katie. Widać, że kręcisz nogą bardziej niż Potter ręką bez kości - rzuciła poirytowana Anne. Jordan na wszelki wypadek wstał i chciał pomóc przyjaciółce, ale ta odepchnęła go i podniosła się z ziemi.
- Skąd wiedziałaś? - szepnął młodszy z bliźniaków do młodej Black.
- Jak możesz - zaszlochała. - Co ja ci takiego zrobiłam - napłynęły jej do oczu łzy. - że twierdzisz, iż nie rozpoznam słabej gry aktorskiej? - odparła ze śmiechem ocierając wymuszone łzy.
- Elfie, wiesz jak mnie wystraszyłaś? - powiedział ze strachem.
- Dobre to było, młoda - roześmiał się czarnoskóry chłopak, nachylając się, by przybić młodszej dziewczynie żółwika.
- Czemu nie jesteś na lekcji, dzieciaku? - spytała Bell.
- Umbridge - odparła Annie, a bliźniacy się zaśmiali.
- Elf by dostał szlaban jakby się tam tylko pojawił. Dobrze, że nie poszła. Szlabany u niej to masakra - George na tę myśl otrzepał się.
- To babsko ogólnie jest okropne - zaśmiała się Angelina.
- Wygląda jakby do farby wpadła - stwierdził Fred.

Pomimo obelg ze strony Katie, Anne spędziła całkiem miło dwie godziny. Do pokoju weszła Ginny z Richardem. Annie zostawiła znajomych i pobiegła wyściskać przyjaciół.
- Czemu cię nie było na obronie? - spytała Weasley.
- Bo wolę nie słuchać różowej prukwy i nie umrzeć z nudów niż na odwrót - odparła.
- Nie, ty po prostu wolisz uniknąć szlabanu, a to babsko daje je za wszystko - rzucił Rick.
- Ja chcę już zdać sumy i wywalać z tej szkoły - jęknęła.
- Młoda, bo się rozmyślę! - krzyknął George z fotela.
- Nie rozmyślisz, bo zbyt stęskniony będziesz by mnie wywalić - cmoknęła w powietrzu w jego stronę.
- Czekaj... Co? Nie... Co? - spytał Hughes, niczego nie rozumiejąc. - Annie... i George? Black i Weasley? - dodał.
- Ta - odparła Anne, a rudowłosy chłopak zbliżył się do nich i oparł o fotel, na którym siedziała Angelina.
- Od kiedy? - spytał podekscytowany.
- Miesiąc, pięć dni i dwie godziny - odparł z zadziornym uśmiechem siedemnastoletni Gryfon.
- W tym związku to on jest tym od dat, ja wiem jedynie że od sierpnia - zaśmiała się Ann.
- Ja myślę, a ty pięknie wyglądasz - odrzekł.
- Nie tak prędko Romeo. Nie byłabym taka pewna tego myślenia - zażartowała Ginevra.
- Gratulacje, stary - rzucił szczęśliwy Rickey, podchodząc do brata jego rudej przyjaciółki, po czym uścisnęli swoje dłonie. - Ale skrzywdź mi grzdyla a skończysz jak po starciu z wilkołakiem.
- Spoko, Rick, elfowi przy mnie nic nie grozi, daję słowo - odpowiedział młodszy z bliźniaków.
- O mnie mówiłeś to samo - dodała kąśliwie Bell.
- Katie ile razy mam ci powtarzać, że to przeszłość? Znajdź kogoś lepszego dla siebie - wyjaśnił George.
- Gin, pożyczysz mi notatki z obrony? Oddam ci je na kolacji - poprosiła Anne.
- Pewnie! - odrzekła i podała przyjaciółce notes.
- Wielkie dzięki, ruda. Chimero, ja już będę leciała, muszę to nadrobić - stwierdziła szatynka przytulając chłopaka na pożegnanie.
- Jasne, tylko pamiętaj o przepisaniu, a nie, że będą ploteczki z Luną i Mani - pocałował ją delikatnie w czoło.
- W co ty wierzysz - zaśmiała się.
- W twoją silną wolę - również się roześmiał. - Leć już, mniej czasu ci to zajmie - dodał, popychając ją lekko w kierunku drzwi.
- Tylko grzecznie mi tu! - krzyknęła przy portrecie, pomachała na pożegnanie reszcie i opuściła pokój Gryfonów.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz