Rozdział trzydziesty siódmy

99 12 4
                                    

Przerwa świąteczna minęła w zaskakującym tempie. Mimo wszystko Anne cały czas żyła w strachu. Co jeśli George zacząłby ją nękać?

Razem z Nottem znaleźli się na peronie 9 i 3/4. Od razu podbiegła do nich Pansy, która wyściskała ich na przywitanie.
- A czy to nie ty twierdziłaś coś w stylu "fuj, jak można się przytulać"? - wypomniał jej Blaise.
- Zamknij się, stęskniłam się za nimi - rzuciła Ślizgonka.
- Ty flądro, a za mną nie? - oburzył się Zabini.
- Ciebie mam po dziurki w nosie od samego patrzenia na ciebie - wystawiła w jego stronę język, a on pokazał jej środkowy palec.
- Chodźcie już, nie chce mi się znosić tych wszystkich krzywych spojrzeń, bo przecież NA GACIE MERLINA ANN BLACK ZDRADZA WEASLEYA ZE ŚLIZGONAMI - wrzasnął poirytowany Draco, a wszyscy spojrzeli w ich stronę.
- No i co się drzesz idioto, patrzą na nas jeszcze dziwniej niż zanim gębę rozdarłeś, nadpobudliwy jakiś jesteś? - spytała Ann.
- Posłuchaj mnie! - piętnastolatka poczuła szarpnięcie za tył kurtki. Odwróciła się i zobaczyła wściekłą Ginny.
- Hej Gin! - rzuciła, ale już po chwili pożałowała tych słów. Poczuła jedynie jak zapiekł ją policzek.
- Ruda ty chora jakaś jesteś? - oburzył się Malfoy.
- Zamknij się! Rozumiem Anne, że do cholery serce nie sługa, rozumiem, że mój brat jest debilem, ale zraniłaś go, więc zapamiętaj to sobie, nie zbliżaj się do mojej rodziny, bo pożałujesz - zagroziła i odeszła bez żadnych wyjaśnień.
- Jej się styki przepaliły czy co? - spytał rozkojarzony Blaise.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami Black.
- Ty zraniłaś Weasleya? Ty Weasleya? - Teodor zrobił się czerwony z wściekłości. - Jak dorwę tę wiewiórę to ona pożałuje - był gotowy pobiec za rudowłosą, ale Krukonka go powstrzymała.
- Daj spokój, są rodziną, to wiadome, że będą się bronić za wszelką cenę - powiedziała.
- Chwila. To gdzie ty mieszkałaś na święta jak nie u Weasleya?
- To tobie się Zabini styki przepaliły, a nie Rudej - zakpił Dracon.
- Mieszkała z Teo - wywróciła oczami Pansy, a czarnoskóry Ślizgon posłał im dwuznaczne spojrzenie.
- Czyli... Jesteście razem? - zapytał z nadzieją Blaise.
- Przyjmijmy, że ja jestem jej Piotrusiem, a ona moją Wendy - zaśmiał się szatyn.
- Że kim? - zdziwił się blondyn.
- To już nasza tajemnica - roześmiała się Annie.

Miała tak wielką nadzieję, że to już będzie koniec jej męki. Dni mijały spokojnie, aż w końcu nadszedł ten najbardziej przez nią znienawidzony. Jej urodziny. Wszystko było dobrze. Do czasu.

Kończyła się czesać by udać się na spotkanie z Teodorem. Podejrzewała co planują jej przyjaciele, ale gdy to ON poprosił ją o ubranie sukienki zgodziła się bez wahania. Do jej okna zapukała sowa. Otworzyła i wzięła kopertę. Przeczytała list parę razy i nie wierzyła w to co widzi. Postanowiła zabrać korespondencję ze sobą i pokazać ją Ślizgonom.

Opuściła Pokój Wspólny, a przed kołatką stał już Nott. Pocałował szesnastolatkę w czoło na powitanie i ruszyli razem w stronę lochów.
- Co się stało? - spytał, a ona podała mu kawałek pergaminu.

Droga A.
Przepraszam za to jak się rozstaliśmy. Dzisiaj są twoje urodziny, a ja nie mogę ci towarzyszyć, ale mogę dać ci prezent. Wyjdź za mnie, Ann. Nie pozwolę byś już kiedykolwiek była sama.
Kocham Cię, George.

- Czy on ci wysłał pierścionek zaręczynowy po tym jak rzucił w ciebie butelką ognistej i kieliszkami? - zapytał zniesmaczony.
- Owszem. Nie odpisałam mu nawet. W końcu miałam się odczepić od tej rodziny - akurat gdy to mówiła minęła się z Ginny, Imani i Rickiem.
- Ej, Weasley! - krzyknął za rudowłosą Teodor.
- Czego Nott? - warknęła, a chłopak wziął list i pierścionek od Anne, po czym podał go Gryfonce.
- Annie miała się nie zbliżać do twojej rodziny, ale to twoja rodzina zbliża się do niej. Przekaż braciszkowi, że ja jako jej Piotruś Pan następnym razem nie będę się ograniczał i skończy w gardle krokodyla jak Kapitan Hak - zasalutował jej dwoma palcami na odchodne, objął Black ramieniem i odeszli do lochów.
- Wiesz, że nie musiałeś? - zaśmiała się.
- Musiałem. Zmarnował swoją szansę, więc niech nie próbuje innym jej zniszczyć - oburzył się.

Usłyszeli szloch. Osoba ewidentnie chciała to ukryć, ale musiało stać się coś poważnego. Odnaleźli pospiesznie tego kogoś i ujrzeli Destiny.
- Des? - zdziwiła się Anne.
- Hej Anne - zająknęła się, otarła łzy i zasłoniła lekko twarz włosami.
- Destiny, co masz na policzku? - zagadnął Nott.
- Nic takiego. Gdzie idziecie? - spytała łamiącym głosem.
- Nie zmieniaj tematu. Co to za siniak? - powiedziała młodsza Black zakładając jej pasmo za ucho.
- Annie, tęsknię za tobą - bratanica Syriusza przytuliła córkę Marilyn. - Nie będziesz na mnie zła?
- Za co? - poczerwieniała na twarzy, a Teo złapał ją za nadgarstek by jej nie poniosło.
- Zabijesz mnie - wyjąkała.
- Przecież chyba nie jesteś w ciąży - rzuciła.
-

Niespodzianka? - stwierdziła niepewnie, a Ann się odsunęła.
- Żartujesz? - wytrzeszczyła oczy.
- Nie - Puchonka znowu się popłakała.
- A skąd ten siniak? - zapytał Teodor.
- Mario się wkurzył - pociągnęła nosem.
- Zabiję go - wyrwała rękę z dłoni Notta i pognała w stronę Pokoju Wspólnego Slytherinu.
- To miały być najlepsze urodziny w jej życiu, a co jest? Chujnia jest - rzekł poirytowany Ślizgon i pobiegł za przyjaciółką.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WWhere stories live. Discover now