Prolog

686 50 7
                                    

- To niesprawiedliwe! - krzyczał wychodząc z wielkiej sali Dracon Malfoy. Przykładny Ślizgon nie mógł pogodzić się z tym, że puchar domów wygrali Gryfoni.
- Co Draco? Poskarżysz się tatusiowi? - spytała roześmiana Krukonka, jednocześnie wskakując mu na plecy.
- Ann, to nie moja matka siedzi w Azkabanie - odparł i zrzucił dwunastolatkę
- Draco! - uniosła się czarnowłosa Puchonka.
- Cicho bądź, Destiny. Twoi starzy nie żyją, a ty, jak i nasza kochana kuzyneczka Annie przynosicie wstyd rodzinie. Nie zmienia to faktu, że pomimo zakazu od rodziców nadal będę się z wami zadawał. Właśnie. Wiecie czy ciotka wychodzi? - zapytał.
- Z tego co słyszałam to ją uniewinnili - powiedziała córka Regulusa, a córka Syriusza uśmiechnęła się na myśl, że uda jej się poznać matkę
- Draco, dlaczego nie poszedłeś ze swoją bandą? - zagadnęła szatynka bezuczuciowo. Nie chciała by młody Malfoy zobaczył jej radość. Jakby nie patrzeć to czas bez matki nauczył ją jak ukrywać co się czuje i jak trzymać to w samotności. Każdej nocy płakała, że nie ma przy niej ukochanej jej ojca. Że nie może jej przytulić i żalić się z najdrobniejszych problemów. A rano zawsze była tą samą, uśmiechniętą i wiecznie zaspaną Anne.

Wsiedli w trójkę do pociągu, ale żadne z nich nie zamierzało ze sobą siadać. Dracon dołączył do Pansy, Crabbe'a, Goyle'a, Blaise'a oraz Teodora, Destiny poszła do Harveya, Ayany oraz Maria, a najmłodsza z kuzynostwa - Ann, pognała do przedziału, który zajmowali już Ginny, Luna, Imani oraz Rickey.
- Cześć kochani! - krzyknęła dwunastolatka i usiadła na fotelu, niechlujnie kładąc kufer pod swoimi nogami.
- Hej, Anne. Czemu z nami nie szłaś? - spytał Richard.
- Nazwijmy to... spotkaniem rodzinnym. Musiałam powkurzać Draco - zaśmiała się.
- On jest tak irytujący! - Gin oparła się głową o ścianę.
- To akurat racja - odparła Ann. - Wiecie, że dzisiaj zobaczę moją mamę?
- To w Azkabanie są widzenia? - zapytała zapatrzona w sufit Luna.
- Nie. Została uniewinniona - dziewczynka była bardzo szczęśliwa. Swoją mamę zobaczy pierwszy raz od około dwunastu lat. W końcu ją pozna. Ciekawiło ją czy kobieta jest już w domu. Czy razem z ojcem szatynki piją gorącą herbatę, zajadają się ciastem, które upiekł Black i rozmawiają o niej oraz o Tiny.  Pomimo, że Destiny nie jest rodzoną siostrą Annie, a jej kuzynką, Ann obawiała się, że jej mama będzie bardziej kochała starszą Black i to z niej będzie dumna, a jej rodzona córka ją zawiedzie.  Anne nie należała do pilnych uczennic. Miała dobre oceny, ale nie przykładała się do nauki. Na lekcjach łatwo się rozpraszała. Skupiała się na nieokreślonych punktach. Z czasem wszyscy się przyzwyczaili do jej "dziwactwa", jednak na początku było to niepokojące. Najbardziej przerażały ją lekcje u Snape'a. Czuła, że mężczyzna ma jej coś za złe. Zawsze pytał tylko ją, gdy w klasie byli o wiele mądrzejsi i lepiej przygotowani uczniowie. Denerwowało ją to, że ludzie nie chcieli się z nią przyjaźnić tylko ze względu jej nazwiska. Cierpiała na tym także jej kuzynka. Ludzie nie chcieli znać prawdy, ale ciemnooka wiedziała, że jej matka nie zrobiła nic złego. Gdy szatynka pytała przyjaciół o dziwne zachowanie nauczyciela eliksirów, rok starszy Rickey tłumaczył to przekonaniem Severusa, że to matka dwunastolatki wydała swoją rudą przyjaciółkę.
- Na Merlina, Annie, to świetna wiadomość! Zasłużyłaś by ją w końcu poznać! - powiedziała Imani.
- Liczę, że my też ją poznamy - zaśmiał się Richard.
- No pewnie! Z tego co mi tata pisał to dzisiaj chyba twoi rodzice mają do mnie przyjść wieczorem. Nie wiem czy z tobą - odparła Ann.
- No oczywiście, że ze mną. Za bardzo się stęsknili, by mnie zostawić. Szczególnie ojciec. Ktoś jeszcze będzie? - spytał.
- Prawdopodobnie Harry z wujkiem Jamesem i ciocią Gią. Ima, mówił ci coś twój tata o odwiedzinach u nas?
-  Nie. Może to jakaś niespodzianka albo coś - odrzekła.
- Tata jak mi opowiadał o twojej mamie mówił, że lepszej uczennicy nigdy nie miał. Nawet mimo uderzenia od jakiegoś stworzenia chciała dokończyć  pracę - rzucił Rickey.
- Wiemy już po kim Ann jest taką twardzielką - zaśmiała się Ginny.
- Jakie macie plany na wakacje? - zadała pytanie Lovegood.
- Wyjdzie w praniu - powiedziała rudowłosa.
- Tata dostał zlecenie żeby pomóc jakiemuś ziomowi pozbyć się sfinksa, a że typ to tępak jakiś no to ojczulek stwierdził, że no wpadnie i chyba pojadę z nim - odparł Richard.
- Raczej będę spędzała czas z tatą - stwierdziła Ima.
- A ja jeszcze nie wiem - odrzekła Black.

Podróż minęła im dość szybko, choć dla dwunastoletniej, brązowookiej szatynki ciągnęła się w nieskończoność. Gdy na peronie zobaczyła swojego ojca, popędziła do niego, nie zwracając nawet uwagi na to, czy pożegnała się z przyjaciółkami czy nie. Wiedziała, że Ginny i Luna ją zrozumieją. Jej współlokatorka także nie miała matki. Różnica była taka, że mama Ann żyła.
- Chodźmy! - krzyknęła Annie, rzucając się ojcu na szyję.
- Poczekaj na Des, ślicznotko - zaśmiał się mężczyzna, przytulając córkę.
- Co na mnie? - spytała starsza Black.
- No to możemy iść - Syriusz chwycił za dłonie swoją córkę oraz bratanicę i przenieśli się przed dom, który wiele lat temu należał do wuja Syriusza, a następnie został przekazany w spadku starszemu z braci Black.

Mężczyzna nie pozwolił dziewczynkom wejść do domu. Marilyn, gdy je zobaczyła, wyszła z budynku ze łzami w oczach. Kobieta oraz dwunastolatka, niewiele myśląc, zaczęły do siebie biec, a na końcu się przytuliły. W rodzinie Black w końcu zapanował spokój.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.Wحيث تعيش القصص. اكتشف الآن