Rozdział czterdziesty siódmy

65 11 1
                                    

Miesiące mijały spokojnie. Viktor starał się nie wchodzić w drogę Ann, a ona w jego. Podczas ciąży Annie ukończyła siedemnaście lat. Syn nastolatków przyszedł na świat dwudziestego siódmego lutego. Mały Mario urodził się w pełni zdrowy, a Teodor na jego widok kompletnie przepadł. Chłopiec był oczkiem w głowie swojego taty. Mimo zatracenia się w uroku swojego dziecka, Teo podziwiał swoją partnerkę. Tak wiele przeszła, ale nie poddała się. Był dumny, że jest z kimś takim jak ona. Że zawsze może jej pomóc. Być przy niej i obserwować jak płacze, śmieje się, a także jak się boi. Że to akurat z nią może wychowywać młodego Notta.

Chciał spotkać się z Pansy, Draco i Blaisem. Podzielić się z nimi swoim szczęściem. Jednakże oni byli w szkole. W Hogwarcie, do którego jemu i Anne już nie dane było wrócić. Zaczęli dorosłe życie, pełne wyrzeczeń i obowiązków.

Pożegnał się z ostatnią Black i wrócił do domu. Napisał do swojego ojca krótki list, w którym przekazał mu wszystkie informacje na temat Maria. Nie musiał długo czekać, żeby usłyszeć pukanie do drzwi i ujrzeć za nimi Anthony'ego Notta z butelką ognistej whisky. Usiedli w salonie, a na fotelu "zasiadł" duch Marilyn.
- No młody, syna już masz to teraz tylko wybudować dom i zasadzić drzewo - zaśmiała się Mary.
- To samo szpetne poczucie humoru co ponad dwadzieścia lat temu - pokręcił z niedowierzaniem głową Tony.
- Mówisz tak tylko dlatego, że Syriusz i James robili kawały głównie Ślizgonom - rzuciła uszczypliwie.
- I też dlatego, że nadal nie wiem jakim cudem poleciałaś na Blacka - wywrócił oczami.
- Takim samym cudem jak ty na Theresę - wzruszyła ramionami.
- Czyli wy się nie nienawidzicie? - uniósł brew Teodor.
- Nie. Nigdy nic nie miałem jako tako do Marilyn. Nie lubiłem jej przyjaciół, nie rozmawiałem z nią i to tyle - wyjaśnił.
- Jak Annie się czuje? - spytała Prima.
- Jak u niej byłem to mówiła, że jest dobrze, ale widziałem po niej, że była zmęczona - odparł.
- A to pewnie śpi. Pamiętam jak ty się urodziłeś. Theresa była wycieńczona a mimo to wciąż uśmiechał się na twój widok - opowiedział Anthony i nalał whisky do szklanek. - Czemu nazwaliście go Mario?
- Mario Anthony Nott - zamyśliła się Bułgarka. - Wszystko do siebie pasuje.
- Ann to perfekcjonistka. Chce nazwać córkę Marina, więc żeby wszystko do siebie pasowało syna nazwała Mario - roześmiał się i oparł plecami o kanapę.

Teo chciał żeby byli już w domu. Żeby mógł przytulić chłopca i siedemnastolatkę. Żeby poczuł ich bliskość. Żeby w końcu mógł wykonać to, co planował od kilku miesięcy.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WWhere stories live. Discover now