Rozdział jedenasty

218 23 6
                                    

Pół roku minęło jak z bicza strzelił. Po balu, George i Anne zaczęli się dogadywać o wiele lepiej. Dziewczyna zaczęła rozważać nawet przygarnięcie bliźniaków do swojej grupy, ale bała się reakcji kuzynki i przyjaciół. Mimo to, całą jedenastoosobową "paczką" wybrali się na stadion, gdzie miało się odbyć ostatnie zadanie turnieju trójmagicznego.
- Wyglądacie jakby na was Gryffindor się zhaftował - zaśmiała się Anne wraz z Ginny.
- Ale pamiętaj Annie, że my dzisiaj użyliśmy szczotki do włosów - George wbił jej palce w bok.
- Byś nie zapuścił takiego mopa na łbie to nie musiałbyś używać szczotki - uderzyła go lekko w tył głowy.
- Zajmować miejsca, bachornia - rzucił Fred, gdy weszli na trybuny. Młodszy z bliźniaków zagrodził przejście młodszej Black.
- Седнете на дупето си (czyt. Sednete na dupeto si(pl. Usiądź na tyłku)) - rzuciła.
- Po mojemu możesz? - spytał ze śmiechem.
- Usiądź żeż na tej rzyci i daj człowiekowi przejść - pchnęła go lekko w czym pomógł jej Fred.
- Dobrze, dziecko drogie, nie krzycz - zaśmiał się.
- Jak ci pewnego pięknego dnia przywalę to już się nie podniesiesz - warknęła czternastolatka.
- Dobra, nie słodźcie sobie tam tylko siadajcie - rzuciła zirytowana Destiny.
- Dostaniesz kopa w tą swoją chudą dupę, krowo - wystawiła język w stronę starszej kuzynki. Była zmuszona usiąść między bliźniakami.

Gdy wszyscy uczestnicy weszli do labiryntu, nie pozostało im nic innego jak czekanie.

Marilyn właśnie wróciła z pracy, gdy zastała przed domem kufry jej, jej męża oraz ich "córek", w których były pozostałości ich rzeczy. Koło przedmiotów stał małżonek kobiety. Dopiero po chwili żona Blacka zauważyła płonący dom. Razem zaczęli rzucać zaklęcie "aquamenti", ale nie za wiele o dało. Dom doszczętnie spłonął, a Prima usiadła na krawężniku zatapiając twarz w dłoniach. Syriusz podszedł do niej i objął ją od tyłu.
- Zostaw mnie - odepchnęła go ramieniem.
- Przepraszam. To wszystko moja wina - odparł.
- Jak to się stało? Coś ty znowu narobił? - spytała.
- Chciałem zrobić nam kolację. Wiedziałem, że będziesz zmęczona po pracy. Teraz musimy się przeprowadzić - zrobił minę zbitego psa.
- Gdzie my pójdziemy? - załkała.
- Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy wam to będzie odpowiadało - podrapał się nerwowo po szyi.
- Jaki? - spojrzała na niego załzawionymi oczyma.
-  Grimmauld Place - powiedział niepewnie.
- Twoja matka nas tam nie zaakceptuje - rzuciła.
- Bardziej jej obraz i nie musimy go odsłaniać. W dodatku ty i Annie jesteście czystej krwi. Gorzej by było z Des. Matka wiedziała, że to dziecko z mugolakiem - wyjaśnił.
- Można spróbować - rzuciła zrezygnowana i chwyciła swój kufer oraz kufer nastolatek. Syriusz złapał za swoje rzeczy oraz zacisnął rękę na nadgarstku swojej żony, po czym przenieśli się do rodzinnego domu Blacka.

Zjawili się. Wszyscy zaczęli zbiegać z trybun w stronę zwycięzcy, a właściwie zwycięzców.  Jednakże ich triumf nie trwał długo już po chwili na ziemi zobaczyli martwe ciało Cedrika. Anne odruchowo wbiła twarz w tors George'a, który nie odstępował jej na krok. Nie chciała patrzeć na nieżywego Puchona. Został pospiesznie zabrany, a Harry poszedł z Moodym.
- Anne, dlaczego tak zareagowałaś? - spytał niepewnie Weasley.
- Tata kilka lat temu powiedział mi żeby nie oglądać martwych ciał. Zwłoki to nie obraz. Urażamy tym duchy zmarłych, a raczej nie chcę by Diggory zmienił się w Jęczącą Martę - odparła, a rudowłosy mimowolnie się zaśmiał.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WWhere stories live. Discover now