16. Nietypowe okoliczności

70 3 0
                                    

Jimin niemal od razu rozpoznał w nim pierworodnego króla, który teraz ewidentne dokądś się śpieszył, albo przed kimś uciekał.

Czarnowłosy westchnął, wyczuwając zbliżające się kłopoty. Najchętniej po prostu by się odwrócił i odszedł jednak, gdy już miał to zrobić dostrzegł wpatrujące się w niego brązowe oczy księcia, który najwyraźniej już go rozpoznał. Przeklął na siebie w duchu za swoją głupotę i podbiegł do niego.

-Co tu robisz?- spytał wrogo. O ile dobrze pamiętał to książę miał zakaz na jakiekolwiek wychodzenie, a to że tu był wskazywało, że po raz kolejny złamał zasady.

-Nie teraz. Muszę stąd wiać.- warknął podenerwowany i spojrzał za siebie. W jednaj z alejek dało się słyszeć hałas wywoływany przez kilka par butów.

-Mówisz i masz.- westchnął, złapał go za rękę i wepchnął do jednej z alejek.- Schowaj się i siedź cicho.- nakazał wpychając go za jeden z koszy. Wrócił szybko na chodnik przed apteką i rozejrzał się. A gdyby tak sobie teraz poszedł i zostawił ten problem komuś innemu? Ta perspektywa go kusiła jednak gdyby król się dowiedział, że jeden z artystów pograł sobie z jego synem to z pewnością nie skończyłoby się tylko na zwolnieniu.

-Hej ty.- zagadnął go jakiś mężczyzna. Jimin niechętnie na niego spojrzał.

-Do mnie mówisz?- spytał niezadowolony. Kilku innych mężczyzn stojących za nim spojrzało po sobie.

-Może grzeczniej.- zaproponował brunet. Było widać, że nie miał najlepszego nastroju, podobnie jak reszta jego towarzyszy.

-Grzeczniej?- oburzył się czarnowłosy. -No błagam. Najpierw jakiś zakapturzony typ, a teraz wy.- warknął. Jeśli chodziło o aktorstwo to wśród wszystkich znanych mu osób tylko Tae potrafił go prześcignąć.

-Zakapturzony? Widziałeś tu takiego?- zaciekawiony zmienił nieco ton na milszy.

-A jak miałem nie widzieć? Bezczelnie na mnie wpadł i zamiast przeprosić zaczął zwyczajnie wiać.- skrzyżował ręce na piersi.

-A w która stronę?

-O tam.- pokazał drogę wiodącą do portu. -Chyba gdzieś mu się spieszyło, bo nawet zdążył się kilka razy potknąć.- prychnął z odrazą, czym wywołał uśmiech na twarzy nieznajomego.

-Oj z pewnością. Dzięki młody za pomoc.- ruszył przodem, a reszta za nim.

Jimin patrzył za nimi jeszcze przez chwilę, a w końcu prychnął rozbawiony.

-No co za zgraja. Dać się tak łatwo nabrać.- odwrócił się na pięcie i wszedł w zaułek, w którym jeszcze przed chwilą kazał czekać księciu. -Jesteś tu jeszcze?- położył ręce na biodrach i rozejrzał się niezadowolony. To był jego wolny dzień i miał nadzieję, że w końcu odpocznie od rodziny królewskiej, a tu nagle coś takiego.

-Poszli?- wyjrzał zza jednego z koszy, a gdy upewnił się, że Jimin jest sam, wstał i otrzepała się. -No to ja już będę się zbierał.

-Nie tak szybko.- warknął niższy, zastawiając mu drogę. -Chyba należą mi się wyjaśnienia skoro nastawiłem za ciebie karku.

-Nikt cię nie prosił.- zauważył białowłosy.

-Och czyżby? Czyli mam ich zawołać z powrotem? No dobra.- odwrócił się i już miał iść tam gdzie oni, ale mocny chwyt na jego ręce mu to uniemożliwił.

-Ani się waż. To nie jest zabawa.- powiedział zły.

-Ah tak? Ja tam się bawię świetnie.- uśmiechnął się wrednie, a Yoongi westchnął i puścił jego nadgarstek.

-No dobra powiem ci, ale najpierw się stąd wynośmy.- rozejrzał się niespokojnie.

-Znasz może to miasto?- spytał Jimin, wpadając na pomysł.

-Oczywiście. Wychowałem się tu.

-Świetnie. Pomożesz mi znaleźć aptekę.- ucieszył się, zmieniając w ten sposób swoją postawę o sto osiemdziesiąt stopni. Zdzwiony książę spojrzał na niego.

-Pomogę znaleźć co?

...

-Czyli to byli jej bracia? No nieźle się bawisz po za pałacem.- prychnął rozbawiony.

-Omal nie zginąłem.- uznał czym tylko wywołał śmiech u młodszego. -Co w tym śmiesznego?

-To, że gdybym wiedział wcześniej o tym co zrobiłeś, to od razu bym cię im wydał.- odparł poważniejąc, czym zaniepokoił Mina.

-Co? A niby dlaczego?

-Bo jak zrobisz jej dziecko to będzie ono miało przerąbane do końca życia i to tylko przez to, że chciało ci się przelecieć zamożną kobietę. Idiota.- odparł zły. Zdecydowanie za dobrze wiedział jak to się kończyło.

-Ja tylko z nią rozmawiałem.- wykłócał się. -Nie wiedziałem, że jest żonata.

-Ta. A obrączka na paluszku to tylko ozdoba.- prychnął.

-Czemu, aż tak bardzo cię to złości?- zdziwił się.

-Nie twoja sprawa wasza wysokość.

-A to teraz wasza wysokość? Myślałem, że jestem idiotą.

-Jedno nie wyklucza drugiego.- uśmiechnął się niewinnie.

-Nikt mnie nie traktuje poważnie.- mruknął marudnie i jakby z nutką żalu.

-Może nie zasłużyłeś. Pomyślałeś, że swoimi czynami możesz pokazywać innym jak mają cię traktować?

-Co masz na myśli?- zdziwił się, wciąż badawczo na niego patrząc.

-Nie powinieneś być teraz w zamku? O ile dobrze pamiętam to dzieci króla mają zakaz na wychodzenie.- zerknął na starszego, a ten odwrócił wzrok.

-Um. Powiedzmy, ze musiałem wyjść, by sobie trochę odpocząć.

-A nie, by wyrywać panienki?- uniósł brew. Zdecydowanie nie pasowało mu to marne tłumaczenie.

-Nie dzisiaj. Miałem w planach zwykły spacer dopóki tamci się nie napatoczyli.

-I ani trochę nie widzisz w tym swojej winy?- spytał. Naprawdę nie rozumiał jak w takiej sytuacji książę może nie okazywać skruchy.

-Mojej? A niby gdzie?- przystanął z nim przed jedną z aptek.

-Już mówiłem. Podrywałeś zamożną kobietę. To wystarczający powód byś musiał czuć się winny.- spojrzał mu w oczy. -Nie powinieneś się zabawiać czyimś kosztem, nawet jeśli jesteś księciem. Postąpiłeś iście egoistycznie.

-Zawsze jesteś taki wygadany?- mruknął niezadowolony z uwagi młodszego mężczyzny. Od dziecka nie cierpiał jak mu zwracano uwagę na błędy z których doskonale zdawał sobie sprawę. -Wiesz, że możesz za to skończyć w więzieniu?

-A to teraz mi grozisz?- oburzył się. -No ładnie się odwdzięczasz za uratowanie życia, nie ma co. Tylko pytanie czy tylko ja bym w nim skończył. Jak już mówiłem...- przeczesał palcami swoje czarne włosy i spojrzał w brązowe oczy morderczym wzrokiem.- Nie powinno tu księcia być.- syknął i odwrócił się by po chwili zniknąć w aptece. Nigdy nie mógł powstrzymać języka gdy ktoś mu groził, a i teraz nie był zwyczajnie w stanie. I mimo iż zdawał sobie sprawę z możliwych konsekwencji, czuł dziwną satysfakcję, że mógł nagadać samemu księciu na którego właśnie znalazł odpowiedniego haka.

UpadekWhere stories live. Discover now