Rozdział 34 Stypendium

4 0 0
                                    

– I tak skończyła się piękna bajka. – Mruknęłam, leżąc wtulona w bok Loyda w jego sypialni.

Od mojego rozstania z Ethanem minęło kilka dni, jednak dopiero dziś opowiedziałam co się wydarzyło w San Francisco mojemu najlepszemu przyjacielowi. Loyd nie oceniał mojego zachowania, wspierał mnie w dojściu do siebie po zakończeniu tego mimo że krótkiego, ważnego dla mnie związku.

– Muszę zając się wyprowadzką. – Westchnęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. – Muszę porozmawiać z tatą, ma znajomych w LA.

– Pamiętaj, że z miłą chęcią zostanę twoim współlokatorem. – Powiedział O'Kelly, przeglądając coś w telefonie. – O kurwa! – Krzyknął nagle.

Spojrzałam na niego zdziwiona, ten jednak jak głupi szczerzy się do telefonu.

– Loyd! Nie przeklinaj! Przynajmniej jak ja słyszę! – Krzyknęła z dołu jego mama Monica.

– Mamo! Chodź tu! – Polecił wciąż podekscytowany. Spoglądałam na niego pytająco ten jednak milczał, nie odrywając wzroku od ekranu.

Pani O'Kelly stanęła w drzwiach sypialni syna z zdezorientowaną miną. Wzruszyłam ramionami na znak, że nie wiem o co chodzi.

– Dobra to ważne, słuchajcie. – Zaczął chłopak. – "Chcielibyśmy poinformować, że Pana wniosek został ponownie rozpatrzony przez naszą uczelnię, co poskutkowało przyznaniu Panu stypendium naukowego z kierunków ścisłych. Serdecznie Gratulujemy."

– O matko Loyd, to cudowna wiadomość! – Oznajmiłam, obejmując chłopaka.

– Jestem z ciebie dumna, skarbie. – Powiedziała pani O'Kelly, wycierając łzy z oczu, po chwili podeszła do syna i objęła go w mocnym matczynym uścisku.

– Pani O'Kelly przymknie pani oko gdy dziś za to wypijemy? – Zapytałam, spoglądając na kobietę.

– Przymknę oko, a nawet chętnie wypije za to z wami. – Zaśmiała się. – Chodźcie mam jakieś wino na dole. – Powiedziała, kierując się ku schodom w dół.

Ruszyliśmy więc za nią jak posłuszne baranki. Jeśli mama Loyda coś postanowi, to lepiej zrobić to o co ona prosi. Nikt nie chciałby się znaleźć na czarnej liście tej kobiety.

– Proszę bardzo, moje ulubione czerwone wino, które pijałam z twoim ojcem... – Westchnęła spoglądając na syna. Rozlała trunek do kieliszków, po czym wspólnie się nimi stuknęliśmy.

– Nie wierzę że będę studiować w LA i to jeszcze mając stypendium. – Oznajmił Loyd.

Nasze wspólne świętowanie przeciągało się z godziny na godzinę, więc gdy za oknem zaczęło robić się ciemno, doszłam do wniosku, że muszę w jakiś sposób dostać się do domu. Nie mogłam jednak jechać samochodem, ponieważ chciałam jeszcze pożyć, więc musiałam złapać autobus, który zawiózłby mnie na moją ulicę.

– Choć, pójdziemy razem. – Mruknął Loyd, chwiejąc się lekko na nogach. Włożyliśmy kurtki, ponieważ powietrze wieczorem z każdym kolejnym dniem robiło się chłodniejsze.

Loyd zabrał z domu jeszcze resztki wina, zostawiając mamę drzemiącą na kanapie. Zamknął dom, po czym ruszył wraz ze mną w kierunku przystanku.

– Odprowadzę cię pod drzwi, żeby Pan tata Ether, nie musiał się martwić. – Powiedział plątając się w swojej wypowiedzi. Szumiało nam w głowach, świat wirował, jednak wciąż byliśmy w szampańskich nastrojach.

–Daj łyka. – Powiedziałam, wskazując na butelkę.

– Eeee, tu już nic nie zostało, ja ro chce wypić. – Powiedział, po czym wypił resztki wina z butelki.

Dark ShadowsKde žijí příběhy. Začni objevovat