Rozdział 22 "Dziękuję, że jesteś."

5 1 0
                                    

Gdy wczoraj wróciłam do domu wieczorem, wymusiłam uśmiech w kierunku rodziców i zamknęłam się w sypialni. Nie miałam ochoty na nic, szczególnie na szkołę, do której właśnie szłam, ponieważ wczoraj z Ethanem długo siedzieliśmy w samochodzie z dala od miasta, milcząc lub słuchając muzyki z radia, więc gdy podwiózł mnie pod siedzibę, wróciłam swoim audi prosto do domu, nie patrząc na ilość paliwa w baku.

Włączyłam na słuchawkach losową playlistę, jednak szybko tego pożałowałam, ponieważ zaczęły lecieć pierwsze nuty ulubionej piosenki Alana, "Legend" The Score. Westchnęłam ciężko, jednak postanowiłam jej nie zmieniać.

Do szkoły doszłam kilka minut przed dzwonkiem, od razu udałam się na Hiszpański, który miałam jako pierwszy.

Nim jednak doszłam do sali, zatrzymała mnie szkolna pedagog, która poprosiła mnie do swojego gabinetu.

– Usiądź Ether, musimy porozmawiać. – Powiedziała, z ciepłym uśmiechem.

– Coś się stało? – Zapytałam, siadając w fotelu. Włożyłam ręce do kieszeni bluzy, w której przyszłam, ponieważ trochę mi skostniały od panującego na zewnątrz zimna.

– Chodź o Loyda, wiemy, że Alan, jego najlepszy przyjaciel zginął w wypadku samochodowym wczorajszego ranka. – Oznajmiła kobieta, siadając naprzeciwko mnie. – Loyd, nie przyszedł dziś do szkoły, więc zadzwoniliśmy do jego matki, jednak nie odebrała telefonu. – Kontynuowała.

"A co, miała odebrać i powiedzieć, że nie wrócił do domu nie nie wie gdzie jest", pomyślałam.

– Nie wiem, proszę pani, widziałam się wczoraj z Loydem, strasznie to przeżył, zawdzięczał Alanowi, naprawdę wiele... –Westchnęłam.

Na przykład pomógł mu wyjść z dołka, gdy jego miłość, co prawda nie odwzajemniona została zamordowana przez The Crips, dodałam w głowie.

– Dobrze, widzę że też to przeżywasz, potrzebujesz może pomocy? – Zwróciła się do mnie troskliwym tonem.

Pani Suber była naprawdę ciepłą i miłą osobą, nie mogłam jej jednak powiedzieć co wydarzyło się wczoraj, więc podziękowałam jej za troskę i opuściłam gabinet.

Starałam się przeżyć ten dzień nie zwracając na siebie uwagi, jednak czułam jak wszyscy spoglądali na mnie z ciekawością. W końcu najlepszy przyjaciel, mojego chłopaka wczoraj zginął.

Gdy wybiła godzina lunchu, ucieszyłam się, bo w końcu mogłam wyjść z budynku, z dala od tych ciekawskich spojrzeń.

– Ether! Zaczekaj! – Krzyknął Ethan, podchodząc do mnie, gdy znalazłam się już na parkingu przed budynkiem szkoły.

– Wiadomo co z Loydem? – Spytałam, gdy chłopak znalazł się blisko mnie, na tyle by nikt nie mógł usłyszeć naszej rozmowy.

– Przyszedł o trzeciej, z butelką whisky, do połowy pusta, do mieszkania Ernesta i śpi u niego na kanapie. – Powiedział półszeptem.– Powiem Ci więcej, tylko chodźmy z stąd , masz późnej coś ważnego?

– Tylko geografię. – Odparłam, więc Ethan kiwnął, byśmy ruszyli do jego samochodu.

Chłopak szybko odjechał z parkingu i po chwili znaleźliśmy się pod domem ojca Ethana.

– Ojciec jest w pracy, więc porozmawiamy tu spokojnie. – Oznajmił, po czym opuścił samochód, podążyłam za nim i po kilku chwilach siedziałam w przy wyspie kuchennej, a Ethan robił herbatę.

– Byłeś rano w siedzibę? – Spytałam, gdy Parker podał mi kubek z herbatą.

– Jesteś nieciekawie, tyle powiem. – Westchnął, siadając obok mnie. – Wil i Adam, cały czas szukają zdrajcy z pomocą Petera idzie to szybciej, Samantha, stara się wywalczyć jakieś odszkodowanie, posądzając o spowodowanie "wypadku". – Zrobił cudzysłów palcami. – Sandrę, a przynajmniej jej ubezpieczyciela, skoro nie żyje, a Ben i Sierra pomagają rodzicom Alana, ogarnąć... – Przerwał mu telefon. – Tak, jestem z Ether.

Dark ShadowsWhere stories live. Discover now