Rozdział 9 "...tylko mnie w to nie mieszaj."

7 1 0
                                    




Wszyscy, a przynajmniej w mojej opinii, wszyscy ludzie mają swój znienawidzony dzień tygodnia. W moim przypadku zawsze była to środa, jednak po intensywnym weekendzie z ręką na sercu mogę powiedzieć, że miejsce środy zajął poniedziałek.

Po strzelaninie w Mawar Bar spędziłam z Loydem całą niedzielę, na przemian oglądając seriale i śpiąc na kanapie. Do trzeciej w nocy oglądaliśmy The Order, który naprawdę nas wciągnął, dlatego w poniedziałek rano obudziłam się jak na kacu.

Leżałam na końcu kanapy i o mały włos, z niej nie spadłam. Loyd rozłożył się na drugiej, chłopak spał wtulony w mój koc, który podczas naszego serialu przyniosłam z innymi poduszkami i narzutami.

Przeciągnęłam się i sięgnęłam ręka po telefon, by sprawdzić godzinę. Wyświetlacz mnie oślepił, więc zmrużyłam oczy, by cokolwiek zobaczyć. Zobaczyłam, że jest godzina dziesiąta i po chwili pożałowałam, że wysunęłam pasek powiadomień. Miałam kilkanaście nieodebranych połączeń i SMS-ów od Eliota. Westchnęła ciężko, po czym odpisałam mu, że zaspałam i pojawię się niedługo w szkole.

– Dzień Dobry. – Mruknął zaspany Loyd, a po chwili zaczął ziewać.

– Musimy się zbierać do szkoły. – Powiedziałam, podnosząc się do siadu.

– Ether, daj spokój, odpuśćmy dziś. – Odparł i zakrył szczelniej kocem.

– Napisałam Eliotowi, że będę za chwilę, jeśli pożyczysz mi auto, możesz zostać, a ja pojadę i wrócę o drugiej, urwę się z wf, skoro i tak mam zwolnienie. – Oznajmiłam, wstając z kanapy.

Wciąż byłam wczorajszych ubraniach, na co lekko się skrzywiłam, gdyż na golfie zostało trochę zaschniętej krwi. Koniecznie potrzebowałam prysznica.

– A twoi rodzice? – Zapytał.

– Nie wracają jeszcze w tym tygodniu. – Odpowiedziałam, w międzyczasie podnosząc poduszki z podłogi.

– Dobra, łap klucze, tylko nie zmasakruj go bardziej.– Rzucił w moją stronę pękiem kluczy, który pewnie chwyciłam.

– Idę się ogarnąć czy coś. – Oznajmiłam i ruszyłam do wyjścia z salonu, by udać się pod prysznic w mojej łazience.

– Fakt, wyglądasz koszmarnie. – Zaśmiał się głośno, przez co przystanęłam i wystawiłam mu środkowego palca, po czym z dumnie uniesioną głową opuściłam pomieszczenie.

Mijając lustro w przedpokoju, uznałam, że faktycznie nie wyglądałam najlepiej, a wręcz tak jak mówił Loyd -koszmarnie. Skrzywiłam się na ten widok i przyspieszyłam kroku.

Gdy znalazłam się w swojej łazience, zdjęłam z siebie brudne ubranie, i wrzuciłam je do kosza na pranie, z wyjątkiem golfu, który rzuciłam na podłogę z zamiarem wyrzucenia go do śmieci, następnie zabezpieczyłam ranę po postrzale, by nie dostała się do niej woda.

Pod strumieniem chłodnej wody, szybko doszłam do siebie, umyłam głowę, ponieważ włosy były niesamowicie splątane i po chwili wyszłam, owijając się ręcznikiem. Włożyłam wcześniej przygotowaną bieliznę i wysuszyłam włosy, po czym umyłam zęby. Spojrzałam na mój tatuaż, który nie był już owinięty folią i według instrukcji Rebecci posmarowałam go kremem, który mi dała.

Kilka minut później byłam już ubrana w jasnobrązową bluzę wkładaną przez głowę i jeansy, a także miałam lekki makijaż, by ukryć sińce pod oczami.

Zabrałam wszystkie niezbędne rzeczy i ruszyłam do wyjścia. Stojąc w przedpokoju, gdy wkładałam pierwsze lepsze buty, pożegnałam się z Loydem i wyszłam w kierunku jego samochodu, który zostawił wczoraj, na moim podjeździe.

Dark Shadowsحيث تعيش القصص. اكتشف الآن