Siedziba The Crips, a właściwie jeden z ich magazynów był dziwnie pusty, co nas zaniepokoiło. Jeden z informatorów Bena oznajmił, że krzyk dziewczyny słyszał właśnie w tym budynku. Działaliśmy jednak zgodnie z planem i po kilku chwilach znalazłam się w środku budynku w towarzystwie Loyda. Kilka kroków za nami podążali Ethan i Angelina Connor , którzy osłaniali tyły. Ben i Peter uznali, że nasza czwórka najlepiej strzela z młodych, więc my pójdziemy odbić Rachel, a inni członkowie odciągnął Cripsów.
Jak najciszej przemierzaliśmy korytarze magazynu, kierując się do wejścia B-23, za którym w pomieszczeniu, miała być przetrzymywana Rachel.
Gdy odnaleźliśmy odpowiedni numer, Angelina sprawdziła zegarek, ponieważ dopiero trzydzieści minut od wejścia, mogliśmy przejść dalej. Czas się zgadzał, więc ruszyliśmy w kierunku ogromnych, metalowych drzwi z numerem B-23.
– Stać! – Krzyknął ktoś za nami i wystrzelił w górę.
– Nie radzę się wam odwracać, rzucie broń i na kolana. – Odezwał się inny głos, posłusznie, więc wykonaliśmy polecenie, jednak kątem oka zauważyłam jak Angelina, kilka coś na swoim smartwatchu.
– Ręce za siebie!– Krzyknęła kobieta, po czym poczułam na nadgarstkach sznur. Byliśmy w czarnej dupie, a informator Bena, najwidoczniej był zdrajcą. Skupiłam całą uwagę, by zachować unormowany oddech, co na szczęście jak na razie mi się udawało.
Członkowie The Crips zaprowadzili nas do ciemnego pomieszczenia, w którym mieliśmy pozostać, dopóki nie zjawi się ich przywódca. Westchnęłam ciężko i osunęłam się po ścianie, na podłogę. Wszechogarniająca ciemność powodowała, że praktycznie nic nie widziałam. Krzyknęłam przerażona, gdy moja noga natrafiła na coś na podłodze.
– Loyd, tu ktoś leży. – Szepnęłam w stronę O'Kelly'ego, ponieważ znajdował się najbliżej. Chłopak podszedł bliżej mnie, usiadł na podłodze tyłem do wskazanego przeze mnie miejsca i zaczął rękami dotykać podłogi przed sobą.
– To chyba..Rachel. – Odparł zaskoczony. Angelina szybko podeszła do leżącej dziewczyny i sprawdziła puls.
– Żyje? – Zapytał Ethan, na co ta potwierdziła. – Jak ją poznałeś?– Zwrócił się do Loyda.
– Rachel ma bliznę ,między dwoma palcami prawej ręki. – Oznajmił, odsuwając się od nieprzytomnej przyjaciółki.
– Przynajmniej wiemy, że żyję, tylko nie wiadomo jak długo, my pożyjemy – mruknęłam, po czym ciężko westchnęłam.
Nie wiedziałam ile minęło czasu od zamknięcia nas w tej pseudo celi, gdy do środka weszła średniego wzrostu szatynka, włączając światło, przez co zamknęłam oczy, które były przyzwyczajone do ciemności.
– Witam kochanych Shadows!– Prychnęła, wyjmując z kieszeni scyzoryk – Jak wiecie, albo i nie, jestem Sandra i właśnie wtargnęliście na terytorium mojego gangu. – Uśmiechnęła się sztucznie, mierząc nas wrogim spojrzeniem. Przełknęłam rosnącą gulę w gardle.
– To nie nasza wina, że porwaliście Rachel. – Odparł Ethan, na co kobieta uderzyła go łokciem w tył głowy, przez co ten osunął się na ziemię.
– Milcz!– Krzyknęła. – To kto pójdzie na pierwszy ogień? Może ty. – Skierowała swój długi czerwony paznokieć, w moją stronę, przez co poczułam nieprzyjemny dreszcz na kręgosłupie, oraz ogarniający każdą moją kończynę strach.
– Zostaw ją, weź mnie. – Powiedział Ethan, trzymając się za tył głowy. Dziwne ciepło rozlało się w moim środku, po słowach chłopaka.
– Powiedziałam zamilcz! – kopnęła go, przez co się skulił, gdyż obcas kobiety wbił się lekko między jego żebra. – W takim wypadku pójdziecie oboje, a ty. – Powiedziała w kierunku Loyda .– Nawet nie waż się odzywać, że pójdziesz za nią, bo zaboli to dziewczynę. – Uśmiechnęła się przebiegle i szarpnęła mnie za włosy bym wstała.
YOU ARE READING
Dark Shadows
Teen Fiction"Każde życie jest klepsydrą, kiedy piasek się przesypie, człowiek staje się cieniem, ciemnym lub jasnym, ale to już inna kwestia..." Ether Anderson, mimo tego że do najbiedniejszych nie należała, na co dzień nie wyróżniała się tłumu. Wszystko uległo...