Rozdział 17 "Nie wiedziałam, że jesteś moim ojcem..."

6 2 0
                                    

Ubrałam się szybko, we wcześniej przygotowane ubrania, które zostały w łazience i zeszłam do salonu, gdzie czekał na mnie Ethan, który z nudów podrzucał kluczę do samochodu.

– Jedziemy? – Zapytałam wkładając białe trampki. 

– Tak. – Odparł i ruszył do drzwi przodem. 

Chłopak wyjechał samochodem z podjazdu, a ja w tym czasie włożyłam mój ulubiony płaszcz w kratę, który sięgał mi w pół łydki. Mimo, że mieszkałam na wschodnim wybrzeżu Stanów w Hanford bywało zimno. 

Wsiadłam na miejsce pasażera, gdy Ethan zatrzymał samochód przy chodniku, zatrzasnęłam drzwi, a chłopak momentalnie ruszył z miejsca. Postanowiłam włączyć radio, ponieważ w samochodzie było niezwykle cicho, zawsze jadąc do szkoły, czy do Mawar z Loydem, któreś z nas włączało radio, jazda bez muzyki wydawała się smutna, zresztą radio zakłócało mi dźwięk silnika, którego nie lubiłam słuchać. 

Gdy popłynęły pierwsze nuty Video Games, zdziwiłam się nieco, gdyż nie takiej muzyki spodziewałam się po Ethanie. Chłopak jednak nie odezwał się ani słowem, wystukiwał tylko rytm na kierownicy, co świadczyło o tym, że musi znać tę piosenkę. 

Kilka melodia później Parker zaparkował pod szpitalem. Oboje wysiedliśmy, a następnie skierowaliśmy do głównego wejścia. Przy recepcji podobnie jak Loyd, powiedziałam, że jestem umówiona z Ernestem O’Kelly, więc pielęgniarka skierowała nas, ku odpowiedniemu korytarzowi. 

– Witaj Ether! – Przywitał się brat Loyda, gdy weszłam do jego gabinetu. Ethan pozostał na zewnątrz, gdzie ponownie zaczął się bawić swoim telefonem.

– Miło cię widzieć, Erneście. – Odparłam, gdy usiadłam naprzeciwko niego.

– Jak goiła się rana?– Zapytał, wyjmując kartę z szuflady.

  – Jest dobrze, przestała już nawet doskwierać. – Oznajmiłam, przypominając sobie jak Ethan całował ją dzisiejszego poranka. – Powiedz proszę, że zdejmiesz mi dziś te szwy.

– Zdejmij golf i usiądź na kozetce, zaraz to ocenie. – Polecił, a ja posłusznie zrobiłam to o co mnie prosił.

Ernest dokładnie przyjrzał się miejscu po postrzale, w międzyczasie pytając mnie czy na pewno jest w porządku. Po krótkim wywiadzie, uznał, że śmiało może zdjąć dziś szwy, jednak przedłuży mi zwolnienie z wf-u o dwa dodatkowe dni, na wszelki wypadek, gdyby postanowiła się jednak otworzyć od zbytniego wysiłku. 

Ernest podał mi znieczulenie i zabrał się za zdejmowanie, tych małych, przeklętych, czarnych nitek, które nie wyglądały za przyjemnie. 

– A teraz przyznaj się Ether, kto zostawił ci te piękne ślady na kręgosłupie? –  Zapytał z głupkowatym uśmiechem, który O'Kelly’owie mieli chyba w genach, ponieważ Loyd śmiał się identycznie, jak jego starszy brat. 

– Nie wiem o czym mówisz. – Mruknąłam, wkładając golf ponownie, gdy lekarz skończył opatrywać mi ranę.

– Jasne. – Prychnął – A Parker, na korytarzu to przypadek?

– Nie wiedziałam, że jesteś moim ojcem, muszę porozmawiać z matką. – Zaśmiałam się, kończąc temat. Nie chciałam roztrząsać mojej relacji z Ethanem, a szczególnie robić tego z bratem Loyda, który był niby moim chłopakiem. – Dzięki za wszystko,a teraz podaj mi numer konta, żeby nie było, ostatnio dostałam “wypłatę”. – Zrobiłam cudzysłów palcami. – Więc chętnie ci przeleje, należne środki.

– Daj mi swój numer, to prześle ci później SMS-em. – Powiedział niechętnie, podał mi swoją komórkę, a ja wpisałam mu numer, a następnie podpisałam numer moim imieniem i nazwiskiem. 

– Do zobaczenia w innych okolicznościach. – Uśmiechnęłam się, oddając urządzenie właścicielowi.

– Cześć Ether! – Odparł, po czym skinął głową na pożegnanie. 

Opuściłam gabinet, a na korytarzu zastałam Ethana rozmawiającego przez telefon. Pokazał mi palcem, bym chwilowo milczała, więc tak też zrobiłam.

– Tak tato, to ja byłem w twoim domu, bo jakieś prawo do tego mam. – Powiedział do słuchawki, a na jego twarzy z każdą sekundą pojawiała się jeszcze większa wściekłość. – To dobrze, że wiesz, muszę kończyć, cześć. – mruknął wściekle i włożył telefon do kieszeni kurtki.

– Podwieziesz mnie pod siedzibę, zgarnę w końcu auto? – Zapytałam, lekko zmieszana, przez to, że byłam świadkiem rozmowy Ethana i jego ojca, która w żadnym stopniu nie wydawała się przyjemna.

Zresztą opowiadał mi, że jego relacje z ojcem były trudne, więc czego mogłam się Spodziewać? Kocham cię na koniec rozmowy? 

– Tak, nie ma problemu. – Odparł i nie czekając na mnie ruszył do wyjścia. 

Westchnęłam ciężko i podążyłam za nim, mając nadzieję, że relacja, którą zbudowaliśmy, nie licząc tego, że przespaliśmy się ze sobą, bo to raczej był jednorazowy wyskok, nie runie teraz jak domek z kart. Nie chciałam wracać do etapu, gdzie chłopak mnie nie tolerował, choćbym miała sprzedać duszę diabłu, co chyba zrobiłam wczoraj w jego sypialni i dziś w mojej łazience.

– Jeśli nie masz ochoty jechać, skoczę komunikacją.  – Oznajmiłam, wsiadając do pojazdu.

– Podwiozę cię, nie zwracaj na mnie uwagi, rozmowy z ojcem wyprowadzają mnie z równowagi. – Odparł, po czym odpalił silnik.

Po wyjściu ze szpitala, chciałam porozmawiać z chłopakiem, o tym co wydarzyło się wczorajszego wieczoru, postanowiłam jednak odłożyć to na później, ponieważ nie chciałam dolać oliwy do ognia. Przemilczałam, więc większą część drogi, a gdy Ethan zatrzymał się pod siedzibą pożegnałam się z nim i ruszyłam do samochodu, od którego kluczyki na szczęście postanowiłam zabrać rano. 

Gdy złapałam za klamkę i miałam otworzyć drzwi, silne ręce mnie przed tym powstrzymały. Ethan objął mnie mocno w talii i gwałtownie wbił mi się w usta. Szybko oddałam pocałunek, działając instynktownie. Zarzuciłam ręce na szyję chłopaka, a on bardziej przycisnął mnie do samochodu, zabierając przestrzeń między nami. 

– Jeszcze porozmawiamy o tym co zaszło, ale nie dziś. – Szepnął i odszedł, zostawiając mnie zdezorientowaną, na podjeździe pod siedzibą Dark Shadows.

Westchnęłam ciężko, wsiadłam do mojego audi i ruszyłam z miejsca w kierunku domu. W mojej głowie przewijało się tysiące myśli, więc cieszyłam, się na myśl, że rodziców nie powinno być jeszcze w domu, ponieważ potrzebowałam chwili, by zastanowić się nad ostatnimi dudziestocztwroma godzinami, które zmąciły mi umysł myślami o Ethanie Parkerze. Czułam do tego chłopaka wiele skrajnych emocji, jednak w ostatnich godzinach było to głównie pożądanie, które odbierało mi resztki rozsądku. 

Nie chciałam myśleć o nim więcej, jak o przelotnym romansie, jednak coś powodowało, że nie mogłam przestać czuć jego ust na swoich. 

W tamtym momencie pomóc mi mogła tylko jedna osoba, jednak nie byłam zbytnio przekonana do tego pomysłu. 

Postanowiłam jednak zaryzykować i gdy tylko stanęłam na podjeździe, wybrałam numer Eliota, choć nie wiedziałam, czy chłopak odbierze, po tym jak mój pseudo związek z Loydem, stał tematem numer jeden. Mój przyjaciel nadal uważał, że nie powinnam zadawać się z Loydem i jego paczką, ponieważ nie jest to dobre towarzystwo. Nie wiedział on jednak, że od jakiegoś czasu, siedziałam głęboko w tym wszystkim jak ci, którzy mieli sprowadzić mnie na złą drogę. 

Po kilku sygnałach usłyszałam znajomy głos w słuchawce. 

– Halo, Ether? Coś się stało? – Zapytał chłopak. 

– Co powiesz na pizze, najlepiej jeszcze dziś? – Zaproponowałam, wiedząc, że Eliot zrozumie, że chcę z nim porozmawiać, ponieważ słowo "pizza", działało jak tajny szyfr. Gdy któreś z nas miało problem zawsze pytało, czy drugie zechcę pójść na pizze. 

– W Poppies Kitchen, za piętnaście minut. – Powiedział i przerwał połączenie, a ja ponownie odpaliłam silnik, zastanawiając się jak nie narazić Eliota, a zarazem opowiedzieć mu co u mnie się ostatnio dzieje. 

Ethanie Parkerze, skomplikowałeś mi życie… 

Dark ShadowsWhere stories live. Discover now