III

209 10 4
                                    

Szef amerykańskiego Biura Aurorów, Benedict Davids, niespokojnie stukał palcami w drewniany blat biurka. Ponad dwie godziny temu jego najmłodsza uczennica wyruszyła na samotną misję. Wydawać się mogło prostą jak wiele innych, ale pozory lubiły mylić. Charlotte Ferguson, objawienie nowego pokolenia czarodziejów, powinna uwinąć się z młodym, angielskim arystokratą znacznie szybciej. 

Kiedy londyńskie Ministerstwo poinformowało go o podejrzeniach w stosunku do Dracona Malfoy'a, nie był zaskoczony. Chociaż całe życie spędził w Stanach, to sporo nasłuchał się o tej rodzinie i jej niechlubnej sławie, jako czystokrwistych popleczników Voldemorta.

Brytyjscy urzędnicy, wbrew zasadom etyki, kontrolowali korespondencję niektórych rodzin, które w czasie wojny nie miały do końca czystego sumienia. Szczególnie upatrzyli sobie Narcyzę oraz jej syna. Nie trzeba było długo czekać, aż coś wzbudziło ich ciekawość. Młody Malfoy, który przejął rodzinną firmę, może i był bardzo ambitny, jednak równie nieostrożny. Z jego listów udało się wywnioskować, że planuje współpracę z Rogerem Brookstone'm, amerykańskim potentatem sproszkowanych piór feniksów, bardzo rzadkiego i kosztownego składnika eliksirów. Transakcja  wydawała się żyłą złota, gdyby nie jeden szczegół. Ktoś taki jak Roger Brookstone nigdy nie istniał.

Nasuwały się dwa rozwiązania: albo ktoś chciał oszukać Dracona, albo to czarodziej, świadom fałszywej tożsamości korespondenta, z premedytacją wchodził w szemrany interes.

Z przechwyconej przez brytyjskich aurorów wiadomości wynikało, że w ostatni piątek sierpnia Malfoy miał się spotkać z rzeczonym sprzedawcą równo o dwudziestej pierwszej trzydzieści w Ragtime. Amerykańskie biuro zadziałało szybko.

Niezwłocznie po uzyskaniu tejże informacji, Charlotte dostała opasłą teczkę dotyczącą byłego śmierciożercy. W ciągu kilku dni musiała zapoznać się z nią od deski do deski. Zatem nie tracąc czasu, wzięła się do pracy, zarywając przy tym niejedną noc. Na środowym spotkaniu przedstawiła autorską taktykę uzyskania informacji od brytyjskiego czarodzieja. Według lektury, Draco po wojnie skupił się na dwóch kwestiach: odbudowaniu utraconej fortuny i kobietach. Z magicznych fotografii załączonych do akt, wywnioskowała, że co weekend opuszczał londyński klub nocny Devil's eye z inną chętną paniusią. Blondynki, brunetki, rude — to nie miało znaczenia. W istocie chodziło tylko o to, aby były piękne, zwykle skąpo odziane z horrendalnie wysokimi obcasami i mocnym wieczorowym makijażem. Postanowiła na jeden wieczór przeobrazić się w jedną z nich. Uzyskać możliwie jak najwięcej informacji, za pomocą eliksiru uśpić, przeszukać, a potem zostawić w hotelowym pokoju. 

Davidsowi od początku ten plan nie przypadł do gustu, ale braki kadrowe i naciski młodej aurorki spowodowały, że w końcu dał za wygraną. Chwilę po północy, siedząc sam w gabinecie, zaczął żałować podjętej decyzji. Godzinę wcześniej wysłał jednego ze swoich do Ragtime, ale Ferguson dawno już nie było. Według barmana, wyszła w niewiadomym kierunku z kimś, kto według opisu idealnie pasował na angielskiego czarodzieja.  Gdzie też, do cholery, podziewała się Charlotte Ferguson?

***

Lotta stała w bezruchu, wgapiając się w tryumfującego  czarodzieja. Miał dobry powód, gdyż rozpracował jej przykrywkę w zaledwie kilka godzin.

Aurorem została stosunkowo niedawno, jednak ze względu na jej umiejętności wszyscy pokładali w niej spore nadzieje, a ona nie chciała nikogo zawieść.

Od kiedy brytyjskie ministerstwo wychwyciło korespondencję młodego Malfoy'a z amerykańskim czarodziejskim półświatkiem, zarywała dni i noce, aby przygotować się do tej misji. Cel był prosty: uwieść arystokratę, uśpić jego czujność, upoić eliksirem i przeszukać mieszkanie. Plan realizował się sam. Wystarczyło włożyć najkrótszą sukienkę, pomalować się mocniej niż zwykle i robić do niego maślane oczy. W grubej teczce dotyczącej Dracona Malfoy'a zabrakło jednak informacji o jego ponadprzeciętnym sprycie i umiejętności dedukcji. Popełniła tylko jeden mały błąd, przez który zdemaskowała siebie i cały Magiczny Kongres. Bała się, że odsuną ją od sprawy, a w najgorszym przypadku zdegradują na najniższe stanowisko. Wzdrygnęła się na samą myśl, jednak musiała przyjąć swoją porażkę. Ach, jakże nie cierpiała przegrywać.

Chicago nigdy nie śpi - Draco MalfoyWhere stories live. Discover now