48.

200 17 1
                                    

Weszłam na salę kierując się do worka treningowego. Jednak ten był zajęty, podeszłam do drugiego. Waląc w niego, nigdy nie byłam silna fizycznie ale byłam zdenerwowana i musiałam jakiś odreagować.

Skupiłam się na ciosach za bardzo, znowu przedziurawiłam worek. Czując ból w ręku zacisnęłam zęby. Podchodząc do szafki z bronią, obok były zapasowe stele. Wyciągnęłam jedną z nich rysując sobie Iratzel. Po czym chciałam wrócić do walenia w worek ale przeszkodził mi czarnowłosy.

-Iratzel jeszcze nie zadziałał z resztą ten worek już się do niczego nie nadaje-Wyjaśnił przyglądając się workowi.

-To co mam ze sobą zrobić?-Spytałam marszcząc brwi

-Możesz zrobić ze mną trening - Zaśmiałam się kręcąc głową - No co?

-Skopie ci tyłek Lightwood-Ten się uśmiechnął

-Zobaczymy

Wzięliśmy miecze stając na przeciwko siebie. Walczyliśmy ponad dwie godziny, do puli na salę nie wszedł Jace.

-Alec izzy przyniosła kolacje-Ten się obrucił wykorzystałam sytuację zabierając mu miecz.

-Wygrałam- Krzyknęłam zadowolona

-To nie fer-Mruknął rozbawiony

-Fer nie byłeś skupiony poćwicz koncentrację -Mówiąc to odłożyłam miecze a Jace spojrzał na worek.

-Rozumiem, że byłeś wkurzony ale żeby rozwalić worek? - Alec spojrzał na worek po czym na  mnie.

-To  akurat ja-Mruknęłam wzruszając ramionami

-Słyszałem o jutrzejszej  radzie wszyscy pełnoletni mają się zjawić - Zaczoł Jace

-Ty też jedziesz - Ten spojrzał na mnie niezrozumiale - Konsul chciała z tobą porozmawiać przed radą. Z resztą nie tylko łowcy tam będą, podziemni też będą negociować przymierze podziemia. - Wyjaśniłam

-A ty skąd to wiesz? - Spytał Alec

-Dowiedziałam się o zebraniu to poszłam twoja babcia akurat nie była tym zaskoczona - Spojrzałam na Jace'a - Z resztą musiałam z nią obgadać plan który wam przedstawiłam

-Tym razem zniknęłaś bo byłaś na radzie?-Dopytał niedowierzając Alec

-Byłam sprawdzić co u Simona potem natknęłam się na Raphael'a. Dowiedziałam się o zebraniu magnus stwierdził żebym nie szła bo wpakuje się w kłopoty....

-A ty i tak poszłaś - Dokończył za mnie  Alec

-Znacie mnie przecież nie mógł bym siedzieć i czekać na informacje z drugiej ręki-Wyjaśniłam

-Och cała Rose - Zaczął prześmiewczo Jace  - Idziecie w końcu? - Spytał

-Muszę się przebrać - Powiedziałam w ty samym mimęcie co Alec

Jace na nas zerknął wychodząc z sali. Poszłam w jego ślady kierując się do pokoju. Szłam chwilę z Alec'kiem później się rozdzieliliśmy. Poszłam do siebie wziąść prysznic. Przebrałam się w dżinsy i biały tiszert. Po czym wyszłam z pokoju wpadając na Sebastiana.

-Aniołku nie widziałem cie od rana-Zaczął z wyrzutem

-Musiałam załatwić kilka spraw potem poszłam poćwiczyć a ty co robiłeś?-Spytałam ciekawa

-Rozmawiałem z ojcem mamy nie całe dwa tygodnie do wyjazdu-Odparł a ja posmutniałam to tak mało czasu z Alec'kiem, Jace'm, Izzy,....

-Chce zostać trochę dłużej chociaż te dwa dni po wojnie potem do ciebie dołączę-Zaproponowałam

-Jak chcesz-Odparł całując mnie w czubek nosa na co się zdziwiłam

-Od kiedy jesteś taki spokojny?-Spytałam podejrzliwie

-Ufam ci aniołku- mówiąc to cmoknął mnie w usta

-Idziemy do kuchni? Reszta już tam jest-Zaproponowałam uśmiechnięta

-Idę coś załatwić wróce za godzinę- Wyjaśnił

-Skoro musisz - powiedziałam uśmiechając się do niego

-Wróce w całym kawałku nie martw się,-Mówiąc to obioł mnie ramieniem

-Wiem diable - Chłopak uśmiechnął się szerzej

Złapał moją rękę, zeszliśmy na duł on poszedł do drzwi a ja ruszyłam do kuchni.

Tylko ja mogę wpływać na jego poczynania. Chyba naprawdę mnie kocha.

Weszłam do kuchni patrząc na Izzy siedziała przy wyspie i  jedząc chińszczyzna. Usiadłam obok niej biorąc swój kartonik z makaronem.

MARATON 3/3

Nocna ŁowczyniWhere stories live. Discover now