39.

280 25 6
                                    

Przewruciłam się na  bok patrząc na kroplówkę. Nikt na mnie nie czekał co sprawiło mi lekki zawód. Było już rano więc mogłam się domyśli o  naradzie na temat tego co się stało. Usiadłam odczepiając się od kroplówki. Ubrałam buty stojące przy łóżku. Spojrzałam na siebie miałam zakrwawione ubrania a na brzuchu miałam bandaż.

-"Panno Gold "

Obruciłam się widząc cichego brata.

-"Jestem zschariasz przyniosłem leki "

-Wybacz za zmarnowanie twojego czasu, mówiłam im żeby nie wzywali cichych braci bo sama wyzdrowieje - Wyjaśniłam

-"Obudziłaś się za szybko jak na Twoje obrażenia" - Zaczął zdziwiony

-Moim ojcem jest razjel anioł który dał nocnym łowcą życie, nie pozwolił by mi umrzeć, czuwa nade mną-Kontynuowałam

-"Masz bardzo odporny organizm rana zaczęła się goić w nocy gdy przyszedł najstarszy syn laiwchódów"

-Rany zawsze się goją przepraszam ale muszę pokazać im, że żyje - Dodałam

-"Konsul chciała twoje wyniki" - Wyjaśnił

-Nie zezwalam na przekazywanie moich wyników zdrowia to jej ludzie chcieli mnie zabić, przepraszam zachariaszu ale muszę już iść

-"Do zobaczenia panno Gold"

Wyszłam, że szpitala kierując się na ulicę i nic. Łowcy patrzyli na mnie zaskoczeni. Olałam ich przyśpieszając kroku. Na placu ktoś pociągnął mnie do zaułka.

-Zabiłaś mojego brata! - Krzyknął

-To on chciał zabić mnie z resztą jak większość nocnych łowców - Prychnęłam

Ten przyłożył mi do gardła nóż.

-Podobno anioły nie krwawią - Zaczął uśmiechnięty

-Proszę mnie zostawić - Warknęłam

-Nie dajesz mi wyboru - Wyleciałam z zaułka jak torpeda waląc o pobliski budynek.

Padłam na ziemię podniosłam się widząc idącego w moim kierunku mężczyznę. Uniosłam rękę w górze a z niej wyleciał promień światła oświetlający idris.

Zabrałam rękę patrząc na faceta około trzydziestki.

-Zostaw mnie! - Warknęłam

Ten rzucił we mnie nożem wyciągnęłam go rzucając go do fontanny. Czułam wściekłość, rozwinęłam skrzydła cała promieniując niebiańskim światłem.

-Nie zadziera się z córką anioła dzięki któremu jesteś nocnym łowcą -Ten rzucił się na mnie biegiem machnęłam ręką a ten wylądował na ścianie.

-Rose? - Obruciłam się patrząc na Aleca - Uspokój się weź głęboki wdech
-Schowałam skrzydła a światłość zniknęła

-Panuje nad sobą, ale ewidentnie konsul chce się mnie pozbyć - Wyjaśniłam

-To nie ona, tamci łowcy mieli znak kręgu - Wyjaśnił

Zabrakło mi słów przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. To pewnie oni chcieli uwolnić Valentaian a Jonathan znalazł pretekst żeby ich zabić. To nie dla mnie zabił tylko dla siebie. To znaczy, że konsul może coś grozić.

-Rose słyszysz? - Spytał zdenerwowany Alec

-Tak, to znaczy nie muszę porozmawiać z Magnus'em - Zaczęłam

-A on w czym ci niby pomoże? - Dopytał

-Pilnuj się lepiej - Ten złapał mnie za ramię - Coś jeszcze?

-Opanuj się - Spojrzałam w stronę łowcy

-On uciekł przez ciebie - Ten podążył wzrokiem za mną

-Znajdą go - Wyjaśnił

Bez słowa ruszyłam do posiadłości Lightwood'ów trzaskając za sobą drzwiami.

-Alec co z Rose?! - Krzyknął Max z jadalni

Weszłam szybko po schodach nie chce żeby mały miał traumę. Po tym jak mnie zobaczy całą we krwi zamknęłam się w pokoju. Zabrałam jakieś ciuchy z szafy i poszłam pod prysznic. Szybko się przebrałam schodząc na duł do kuchni. Zaparzyłam sobie kawę idąc z nią do jadalni. Byli tam wszyscy oprócz Alec'a.

-Rose-Powiedziała zaskoczona marisa wstając.

-Tak? - Mówiąc to usiadłam obok Max'a ten rzucił się na mnie obejmójąc.

Widziałam strach w oczach Roberta młody się do mnie uśmiechnął.

-Cisi bracia mówili, że umrzesz - Zaczął mały

-Max miałeś iść poćwiczyć- Powiedział surowo jego ojciec młody zniknął z jadalni. -Jakim cudem ty jeszcze żyjesz? - Zaczął Robert - Oberwałaś za mocno powinnaś siedzieć w szpitalu co najmniej miesiąc jak nie więcej

-Jestem aniołem leczę się szybciej z resztą pewnie nie chodzi ci o to, że żyje - Prychnęłam

-Rose - Powiedziała z wyrzutami żona Roberta

-Jak to możliwe? - Kontynował Robert

-Jestem coraz silniejsza pracuje nad sobą - Wyjaśniłam

-Daj jej spokój! - W Mojej obronie stanął Jace

-Nie tym tonem - Warknął Robert

Do jadalni wpadł Alec.

-Jest Rose? - Spytał dostrzegając mnie

-Jestem żyje już wam głowy nie zawracam. - Zabrałam kawę idąc do siebie

Usiadłam przy biurku pisząc co się stało. Tak aby nikt oprócz Magnusa nie mugł tego odszyfrować. Po godzinie zamknęłam dziennik. Chowając go w tajnej skrytce za biurkiem. Przysuniełam  biurko przeglądając się w lustrze.

KOLEJNY ROZDZIAŁ ZA 8 GWIAZDEK🌟 PROSZĘ O NAPISANIE JAKIE DŁUGIE CHCIELIBYŚCIE ROZDZIAŁY ❤️( Ten ma 685 słów)

Nocna ŁowczyniWhere stories live. Discover now