Rozdział 31

709 23 0
                                    

***

Sehzade Mustafa postanowił wraz ze swoim haremem wyjechać wcześniej do Amasyi niż planował. Mahidevran Sultan wraz z dziećmi i służbą miała pojechać od razu do prowincji. Podczas drogi powrotnej, Mustafa postanowił zatrzymać się na noc na polanie

- Jutro z samego rana wyjedziemy. Jeśli wszystko pójdzie bez problemów, dojedziemy do Amasyi pod wieczór.- oznajmił Mustafa, podczas gdy Aysen Mihrisah siadała powoli na posłaniu, by nie zrobić krzywdy dziecku, które rozwijało się pod jej sercem

- Mustafa, co się dzieje? Martwię się.- stwierdziła zmartwiona kobieta patrząc na ukochanego, który siedział przy swoim stanowisku pracy

- Nic się nie dzieje.- odpowiedział zaraz

- Jesteś uparty.- stwierdziła pod nosem.- Mustafa, nie poddawaj się łatwo. Walcz. Walcz za siebie, za swoje dzieci, za swoją matkę, za mnie i naszą przyszłość. Za przyszłość naszych dzieci, której pragniemy, by była bez rozlewu krwi.- prosiła

- Wiem.- potwierdził książę wzdychając.- Połóż się już. Jesteś zmęczona.- polecił

- A ty się nie kładziesz?- zapytała zaskoczona

- Jeszcze chwilę popracuję.- odpowiedział sprawdzając dokumenty

- Nie kładź się późno.- poprosiła, po czym położyła się i nie wiadomo nawet kiedy, zasnęła czując się bezpiecznie mając przy sobie Mustafę. Niedługo potem książę położył się obok kobiety i kładąc dłoń na jej brzuchu, zasnął mając blisko siebie miecz. Oboje nie zdawali sobie jednak sprawy tego, że przez ten cały czas byli obserwowani

Ze snu Mustafę i Aysen Mihrisah zbudził krzyk Yahiya Bey, który poinformował ich, że ktoś jest w lesie - wróg. Nie tracąc czasu szybko ubrali się, po czym Mustafa złapał dziewczynę za dłoń i oboje wyszli z namiotu, który był otoczony przez strażników

- Zabierzcie sułtankę do powozu.- polecił Mustafa

- Nie proszę. Nie zostawiaj mnie.- prosiła błagalnie, a książę objął ją. Wszyscy czekali na atak, który nie nastąpił.- Książę...- zaczęła stając przed nim, jednak wtedy poczuła ból w plecach, a potem nastała ciemność

- Mihrisah!- krzyknął łapiąc kobietę i chroniąc przed upadkiem.- Wezwijcie medyka!- krzyknął spanikowany starając się ją obudzić. Szybko zabrał ją z powrotem do namiotu, gdzie medyk zajął się nią jak należy

***

Mustafa patrzył jak strażnicy niosą martwe ciało mężczyzny, który odpowiada za strzał skierowany do niego, a ostatecznie dostała Aysen Mihrisah

- Zabiliście go?- zapytał zły książe

- Nie książę. Ktoś inny to zrobił, a potem uciekł.- odpowiedział Yahiya

- Powiedział coś?- zapytał

- Powiedział imię. Kupiec Kasim Efendi z Amasyi.- odpowiedział.- Co z sułtanką?- zapytał zaraz

- Nie wiem.- odpowiedział niespokojnie, po czym wszedł do namiotu, gdzie medyk kończył opatrywać jego ukochaną.- Co z nią?- zapytał

- Strzała ominęła serce, będzie żyła. W tej chwili jest jednak osłabiona.- odpowiedział medyk.- Niestety, dziecko nie przeżyło. Moje kondolencje.- dopowiedział zaraz, a Mustafa przymknął oczy, by zatrzymać złość, która w nim narastała. Pragnął tego dziecka, jak każdego innego

- Chłopiec, czy dziewczynka?- zapytał 

- Chłopiec, książę.- odpowiedział krótko, po czym pokłonił i odszedł. Mustafa podszedł bliżej kobiety i kucnął przy niej odgarniając jej włosy z twarzy. Była nieprzytomna i leżała na boku, a obok leżało małe zawiniątko, które zawinięte było w biały materiał. Jego syn, Nienarodzony syn, który miał otrzymać imię po bracie, gdy się urodzi. Teraz go stracił

- Przygotujcie powóz. Wracamy do Amasyi.- polecił ostrożnie podnosząc dziewczynę z posłania i wychodząc z namiotu.- Yahiya, pojadę powozem. Medyk będzie z nami. Dopilnuj, by nikt nas ponownie nie zaatakował.- polecił poważnie

- Oczywiście książę.- potwierdził kłaniając się

***

Parę dni później, nikt nie otrząsnął się po tym, co się stało. Najbardziej jednak Aysen Mihrisah Sultan, która gdy tylko się obudziła i dowiedziała, że jej dziecko zmarło - oszalała z rozpaczy. Nie opuszczała swojej komnaty, całymi dniami płacząc w poduszkę za dzieckiem. Mustafa, który równie mocno to przeżywał, nie odstępował jej na krok

- To Hurrem i Rustem, prawda?- zapytała któregoś wieczoru po długim milczeniu.- Ona musi za to zapłacić, Mustafa. Zabiła nasze dziecko, naszego syna. Niewinne dziecko, które nie wróci.- szeptała, a po policzkach spłynęły łzy

- Zapłaci za to Mihrisah, obiecuję ci to.- powiedział poważnie Mustafa dotykając jej dłoni

- Dziękuję Bogu, że dzieci z nami nie było. Nie chcę nawet myśleć, co bym zrobiła, gdyby któreś z nich podzieliło los swojego zmarłego brata.- szepnęła zapłakana

- Mihrisah, mój świetle. Nie pozwolę, by naszym dzieciom stała się krzywda. Póki żyję, będę ich chronił. Ciebie będę chronił. Nie pozwolę was już więcej tknąć.- powiedział poważnie, po czym ją przytulił. Ich czynność została jednak przerwana przez pukanie do drzwi.- Wejść!- zawołał odsuwając się. Do komnaty weszła Hanzade, która ruszyła w stronę swoich rodziców.- Hanzade, czemu nie śpisz?- zapytał Mustafa podnosząc ją i sadzając na łóżku obok matki

- Nie ma już brata.- powiedziała smutno.- Nie ma go. Nie masz brzuszka. Gdzie on jest? Czemu go tu nie ma? Czemu nie przyszedł?- pytała niewinnie

- Tam gdzie jest twój brat, jest teraz szczęśliwy. Musiał odejść, choć tego nie chciał.- odpowiedziała całując ją w głowę

- Będę jeszcze miała młodszego brata lub siostrę?- zapytała patrząc tym razem na ojca

- Oczywiście, córeczko.- potwierdził Mustafa

AYSEN MIHRISAH | Wspaniałe Stulecie | |ZAKOŃCZONE |Where stories live. Discover now