XXXIII. Chleba i igrzysk

18 1 0
                                    

Minęło sześć miesięcy od przewrotu na Wschodzie, w wyniku którego Al-Kariba zmieniła się w ruinę. Regularnie docierały raporty o poprawie sytuacji na pustyni; ludzie próbowali się podnieść po tylu latach katorgi, choć niedługo po powrocie do Magnolii usłyszeliśmy o masowych samobójstwach.

Naina przesiadywała w swoim mieszkaniu razem z Mistem – domyślałem się, że dyskutowali o Jellalu, i o niczym innym nie chciała słyszeć. Wydawało mi się, że grzebiąc prochy Maliki na pustyni otaczającej Gebherę, zostawiła część siebie. Natykałem się na zmiany, dla innych ciężkie do zauważenia, w jej zachowaniu, lecz nie drążyłem. Nie szukała mojego towarzystwa, a ja korzystałem z rangi S i uciekłem na misje. Gdy wracałem, jeśli była w gildii, witała mnie słabym uśmiechem i wychodziła, prowadząc z sobą Graya i Natsu, nie mających odwagi nawet na siebie krzywo spojrzeć.

Red uparcie milczała i przez pewien czas unikała Przybłędy, siedząc w towarzystwie Bickslowa i Freeda.

Dziadyga próbował indagować każdego po kolei, ale ledwie odpowiadaliśmy. Spędził w Erze długi tydzień spowiadając się z każdego naszego czynu i o ile wcześniej poczuwał się do winy, kajał się i przepraszał, to tym razem otwarcie się postawił. Zarzucił Radzie ślepotę, ignorancję i zaniedbywanie obowiązków.

Z początku zagrożono naszej trójce wyrokiem dożywoniego więzienia – przyznaję, bałem się. Rozwalenie jakiegoś budynku czy nawet ulicy, to jedno, ale sprawa w Radzie to coś zupełnie innego i w tamtej konkretnej chwili jakoś zapomniałem o lekceważącym stosunku do wszystkiego. Po powołaniu świadków i użyciu na nas serum prawdy sprawa się wyjaśniła – nie mogli tylko uwierzyć w nałożone przekleństwo i zapewnili nas, że odnajdą Rahula by wymierzyć mu „należną sprawiedliwość".

Ani przez chwilę w to nie wierzyłem.

Co do Jellala, wszyscy byliśmy w pogotowiu i zapewniliśmy o tym Mistguna. Działając w terenie, szukaliśmy informacji, uznając, że wyprawy większą grupą są niebezpieczniejsze. Po przewrocie na pustyni zrobiłem się bardziej rozpoznawalny i o wiele łatwiej przychodziło mi wypytywanie ludzi, wpadających często w przerażenie. Nie podobały mi się ich reakcje – zbytnia służalczość automatycznie pozbawiała szacunku, na dodatek zauważyłem, że chcieli się mnie pozbyć i odczuwałem dokładnie to samo.

Kolejne mniejsze miasteczka zamknęły się przed gildią, nie wspominając, że do Atheneum dostaliśmy dożywotni zakaz wstępu. Nie służyło to gildii, coraz mniejsza ilość ogłoszeń sprawiała, że kończyły się pieniądze, dziadek zachodził w głowę co zrobić i zdawało się, że nawet mądrzy przyjaciele w Radzie nie byli w stanie dać mu wskazówek.

Magowie zrobili się kłótliwi, coraz częściej narzekali i patrzyli wrogo na siebie nawzajem. Któregoś razu usłyszałem, jak Laki mruknęła do Wakaby, że to wina „potworów" – nietrudno było się domyślić, o kogo chodziło. Gdy powiedziałem o tym Red, zrobiła się purpurowa na twarzy i bez zająknięcia wywarczała soczystą wiązankę.

— Oni zawsze będą ją obwiniać — dodała na koniec, patrząc zimno na ludzi kręcących się piętro niżej. Splotła dłonie na piersiach i przyglądała się magom przez chwilę w taki sposób, że mimowolnie przeszedł mnie dreszcz.

— Ją? Mówisz o Przybłędzie? — uściśliłem i poszukałem w tłumie Mista. Byłem z nim umówiony na trening i wyglądałem go niecierpliwie.

— W niektórych kwestiach mają rację — powiedziała wprost, nie odwracając wzroku do tamtych. — Ale tym razem mylą się. Nie było ich tam.

— Ciebie też nie — zauważyłem, choć nie chciałem być złośliwy. Red kiwnęła głową i spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem, którego nie mogłem rozszyfrować.

Fairy Tail - historia Laxusa GromowładnegoWhere stories live. Discover now