XII. Zniszczenie dumy

18 3 0
                                    

- Zabiła go twoja kurwa! - Wrzask i huk tłuczonego szkła odbił się echem od cienkich ścian, powleczonych złocistym brokatem. Ręcznie malowany klosz wylądował na posadzce, roztrzaskując się w drobny mak, ubarwiając podłogę milionem błyszczących kawałeczków, mieniących się niczym diamenty, u stóp starszej kobiety, której niewzruszony wyraz twarzy zaczął denerwować Hamzę. 

Mężczyzna miotał się po pokoju reprezentacyjnym jednego z najlepszych burdeli w Al-Karibie, mając przed sobą kierowniczkę i bardzo wpływową kobietę, ubliżał i groził, lecz niczego nie osiągnął.

-Powtarzam, panie, nie widziałam tu twojego podwładnego. - Spod gęstej zasłony czarnych rzęs błysnęły kocie, zielone oczy ze złotymi obwódkami. Hamza z sykiem podszedł do kobiety, a dwaj jego ludzie przyglądali się temu obojętnie, czekając na dalszy rozwój wypadków. Nawet jeśli ta stara łgała, to robiła to tak idealnie, jak potrafią tylko na Wschodzie.

-A ja uważam, że był! I wyszedł z jedną z twoich dziwek, która go zabiła! - wrzasnął ponownie, czym przestraszył kilka dziewcząt siedzących na schodach na piętro. Był wściekły, ciemne oczy miotały błyskawice i drżały mu dłonie, gdy powstrzymywał się, by nie wymierzyć tej starej kurwie zbawiennego lania i oduczyć ją kłamstw! Oczywiście, że Sanjin tu był! I został zamordowany!

-Jaką korzyść miałabym ze śmierci klienta? - zapytała praktycznie kurtyzana, przedstawiająca się jako Alia.

-Interesy przede wszystkim, co? - zasyczał wściekle Hamza i zmrużył powieki - Dobrze, jeśli powiesz mi, kto to był, zapłacę ci tyle, że będziesz mogła zamknąć ten swój burdel i...

-Nigdy nie zarobisz tyle pieniędzy - przerwała mu kobieta, cedząc słowa dobitnie - Nie było tu nikogo z twoich ludzi, wiedziałabym o tym. A żadna z moich dziewcząt nie posunęłaby się do morderstwa. Jeśli to wszystko, to odejdź, panie, i zostaw nas w spokoju. - Mimo uprzejmego tonu, wszyscy obecni wyczuli groźbę. Dwóch ludzi Hamzy nie stanowiłoby problemu dla ochrony, którą dysponowała Alia, a która była gotowa zabić w imię interesów pracodawczyni. Zresztą aktualnie na Wschodzie każdy robił tak, jak było mu wygodnie, wszelkie ośrodki sprawiedliwości zostały dawno pogrzebane wraz ze zmarłym starym księciem. Wiedzieli o tym i on, i ona.

-Jeśli cokolwiek sobie przypomnisz, wiesz, gdzie mnie znaleźć. - Z tymi słowami mężczyzna wyszedł, a za nim dwaj postawni gwardziści w książęcych barwach. Alia spojrzała za nimi i ściągnęła brwi w zamyśleniu. Poszło łatwiej, niż się spodziewała, mimo, że ten stary dureń nie uwierzył. No, nie był głupcem, inaczej nie doszedłby do takiej fortuny, a jego podejrzenia mogą być problemem dla jej zakładu. Tylko że o tym pomyśli później, najważniejsze, że Dżahsz dostała swoje informacje i podjęła stosowne działania.Gromowładne dziecko z Magnolii, kto by pomyślał?



Czułem się o wiele lepiej, odkąd Polyushka, choć niechętnie, zaaplikowała mi wywar przyspieszający gojenie, i tego popołudnia zamierzałem trochę potrenować, mając gdzieś ostrzeżenia Pierwszego Medycznego Doradcy Fairy Tail. Leniłem się przez ostatni tydzień i miałem poczucie straconego czasu. Lada chwila dziadek mógł ogłosić egzamin, a ja byłem w takim stanie, że pewnie nie przeszedłbym nawet eliminacji! Zadrapania prawie całkiem się zagoiły, ręce miały się dobrze, tylko od czasu do czasu męczyły mnie płuca, coś mi w nich świszczało i chwilami zapierało mi dech, ale dzielnie z tym walczyłem. Ubrałem się powoli, ostrożnie, uważając, by się za bardzo nie schylać, ani forsować. I ja chciałem trenować? Ludzie...

W każdym razie zgarnąłem zużyte bandaże i zszedłem na dół, pozbyłem się ich ładnym rzutem za trzy do kosza, założyłem słuchawki, ręce w kieszenie, no i poszedłem na wzgórze za gildię. Słońce cudownie prażyło, aż się chciało żyć, a barwny tłum był przyjemną odmianą od samotności w pokoju. Zaczynało mnie trochę wkurzać to, że cały czas się z dziadkiem mijaliśmy. Tylko czasem, wieczorami, była okazja żeby chwilę pogadać, mimo że od mojego głupiego, tak, głupiego, wybryku, dziadyga zrobił się trochę taki... no, ja wiem? Odległy? Trzymał mnie trochę na dystans, mało mówił i przeważnie cały czas o czymś rozmyślał. Podejrzewałem, że zastanawia się, w jaki sposób mnie ukarać, tak dla przykładu. Mógł też myśleć o tragedii na Galunie, choć wolałem wykluczyć taką opcję. Cholera, koszmary, które śniłem nocami, jeżyły mi włoski na karku za dnia, mimo światła i ludzi dookoła. Sądziłem, że się z tego wyleczyłem, ale... chyba po prostu nie potrafiłem sobie dać z tym rady sam. To bez sensu! Może gdyby ojciec był ze mną, mógłby mi to wyjaśnić... znaczy, mógłby sprawić że... no, że co, Laxus?

Fairy Tail - historia Laxusa GromowładnegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz