I. Wnuk Tytana

113 4 0
                                    

– Cześć. Wiesz może, gdzie jest gildia Fairy Tail? – Wyrosła przede mną tak nagle, że nie zdążyłem się zatrzymać i zderzyliśmy się głowami. Syknąłem cicho i przyłożyłem dłoń do bolącego czoła, gapiąc się bezceremonialnie na dziewczynę przede mną. 

Była dziwnie ubrana, miała żółtą tunikę, zielone, szerokie spodnie i kolorowy szal owinięty wokół szyi, a na dłoni kilka bransoletek, które zadzwoniły cichutko, gdy skopiowała mój ruch. Przy jej nogach kręcił się mały kot z nienaturalnie dużą głową i pręgowanym, rudym futerkiem.

– Wiem, a bo co? – zapytałem podejrzliwie, wiedząc niemal na pewno, że ona nie była stąd. Jej zielone oczy zabłysły wesoło, gdy się uśmiechnęła z ulgą, i spojrzała na kota.– Widzisz, Majnu? Mówiłam – powiedziała tryumfalnie. Chwila, powiedziała do kota?– Nie wygląda na takiego, co by wiedział. – Cichutki, piskliwy głosik z dołu sprawił, że oniemiałem. Nie tylko ona gada do niego, ale nawet on do niej. On! To! To nie mógł być kot, koty nie gadają!– Kim wy jesteście? – zapytałem, zwracając ich uwagę na siebie. Dziewczyna wyciągnęła rękę z bransoletkami na nadgarstku w moją stronę, a z jej twarzy nie schodził sympatyczny uśmiech, choć daleko mu było do nieśmiałych grymasów, które widywałem u innych rówieśniczek.– Nazywam się Naina, córka Lenory, miło mi cię poznać – przedstawiła się. – A to Majnu, mój kot.– I gada – zauważyłem inteligentnie, ściskając drobną dłoń. Między jej palcami przeskoczyła iskra, na co dziewczyna gwałtownie odskoczyła i wyciągnęła kończynę na całą długość. Ja uznałem to za żart, byłem użytkownikiem magii elektrycznej, ale ona chyba nie podzielała mojego humoru, bo jej twarz przybrała blady odcień.– Więc używasz błyskawic? Jak masz na imię? – Patrzyła z dziwnym błyskiem w oczach, który raczej mi się nie podobał.– Laxus Dreyar, wnuk Tytana Makarova, mistrza Fairy Tail – odparłem ze złośliwą satysfakcją, wiedząc, że się przestraszy i znów sympatycznie uśmiechnie, próbując przymilać.– No to posłuchaj, Laxusie, wnuku Tytana, jeśli jeszcze raz zrobisz taki numer, spiorę cię tak, że popamiętasz mnie do końca życia – zagroziła, wprawiając mnie tym w osłupienie. Jakaś przybłęda bezczelnie mi grozi? Żadna dziewczyna nie ma takiego prawa, nawet, jeśli jest ładna i ma gadającego kota!– No to może zakład? – zaproponowałem, uśmiechając się prowokująco. W odpowiedzi zacisnęła wargi i pokiwała głową.– Jak mnie pokonasz, pokażę ci drogę do Fairy Tail. Jak nie, to nie będziesz mogła szukać gildii przez tydzień – postawiłem warunek, będąc pewnym zwycięstwa nad tą małą.– Jeśli wygrasz, nie będę szukała gildii przez tydzień, ale jeśli ja wygram, zaniesiesz mnie do Fairy Tail na plecach, najdłuższą drogą – nakreśliła swoje zdanie. Przyjrzałem się jej krytycznie i rzuciłem:– Na lekką to mi nie wyglądasz. 


 Spurpurowiała i wyciągnęła z kieszeni tuniki czarne rękawiczki, trochę za duże jak na jej trzynastoletnie dłonie (podejrzewałem, że była w moim wieku, choć mogłem się mylić). Stojąc na ulicy Magnolii, Miasta Kwiatów, mierzyliśmy się spojrzeniami, niczym dwoje zawodowych magów, choć nigdy nie braliśmy udziału w żadnej poważnej bitwie. Ludzie mijający nas, nie zwracali uwagi na bojowe postawy dzieci, zwłaszcza, że jedno z nich było blondynem o szarych oczach, widywanym przy boku jednego z Dziesięciu Świętych Magów. Przywykłem już do szacunku, którym mieszkańcy darzyli dziadka, i odkryłem, że dzięki temu mogę robić wszystko, na co mam ochotę, bo nikt nie zwróci mi uwagi.

Byłem użytkownikiem magii Caster, wykorzystywałem własne ciało do jej tworzenia, nie potrzebowałem żadnych przedmiotów, jak chyba jej rękawiczki, i sądząc po reakcji, moja przeciwniczka najwyraźniej bała się błyskawic.


– Majnu, odsuń się – przykazała cichym głosem, zupełnie niepodobnym do poprzedniego, sympatycznego tonu. Traktowała to poważnie i świadczyło o tym płonące powietrze, otaczające ją. Po raz pierwszy w życiu widziałem coś takiego, i to sprawiło, że na moment odebrało mi mowę. 

Fairy Tail - historia Laxusa GromowładnegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz