XXXII. Zbiera się na burzę

16 2 0
                                    

Robiło się duszno.

Słuchaliśmy krótkiej historii o tym, jak Malika dobrowolnie poszła do aresztu, jak przedtem zamordowała wysłanników Rahula i jak pomagał jej w tym Ace.

Siedziałem na niskim zydlu, obserwowany przez pozostałych, nie mogąc opędzić się od natrętnych myśli, że to wszystko nie działo się naprawdę. Szczerze mówiąc, nie mogło, bo jak wytłumaczyć spokój Nainy i Mista w momencie, w którym dowiadywaliśmy się o śmierci kogoś nam znanego? Ja ledwo się powstrzymywałem, żeby nie ryknąć, by się brali w garść i szli na pałac, ale równie dobrze mogłem sobie porzucać grochem o ścianę.

Mistgun stał w kącie, ukryty w cieniu, jakby pierwsze promienie słońca go parzyły, i z założonymi rękami słuchał starca. Nie widziałem żadnych emocji, jakbyśmy wcale nie cofnęli się spod Acte w poszukiwaniu jego brata – stał spokojnie i wiedziałem, że w duchu rozważał różne opcje, jakie wynikały z zaistniałej sytuacji. O Nainie można było powiedzieć to samo, może jedynie jeszcze to, że ten jej spokój był podszyty śmiechem. Wyglądało, że dobrze się bawiła słuchając o morderstwie Maliki i zacząłem ją podejrzewać o chorobę psychiczną.

— To niemożliwe — ucięła w końcu, zapijając ohydnie słodkim czajem. — Mówimy o Malice, najpotężniejszej Smoczej Zabójczyni. Nawet jeśli pojawił się ktoś z Rady, to nie mógł być bóg Ishvalu. Co miałby tutaj robić? Patrzeć, jak książę wytępia swoich ludzi?

— Bogowie Ishvalu nie należą do Rady — zwróciłem przytomnie uwagę, a Naina jakby na to czekała; odwróciła się do mnie z tryumfalnym uśmiechem na twarzy.

— No właśnie! Majnu sam słyszał, jak stary Yajima mówił o Radzie — podkreśliła, wstając z zydla i przechadzając się po pokoju. — A Serena nie należy do Rady, tylko do Dziesiątki. Oni się przecież w ogóle nie mieszają w sprawy... No... Tutejsze.

— Nawet brzmiałoby to logicznie — przyznałem, bo rzeczywiście nie znajdywałem motywu dla najsilniejszego maga na kontynencie, któryby tłumaczył jego obecność w Mahat-Dżahsz. Ponad to mogłem uwierzyć, że w Radzie siedzi banda skorumpowanych sukinsynów, ale Święta Dziesiątka to byli wspaniali magowie – nie siedzieliby bezczynnie wiedząc, co wyprawiał Rahul. — Sam rozumiesz, starszy, morderstwo Maliki to byłoby wyzwanie, i w ogóle nam się to nie łączy z Sereną. Ale nie zmienia to faktu, że skoro tu jesteśmy, to ją odbijemy, bo pewnie siedzi gdzieś i płacze w poduszkę — pozwoliłem sobie na głupi żart, bo Naina zbyt nerwowo krążyła po pokoju. Zawsze zachowywałem się trochę głupio, gdy widziałem u niej ten rodzaj rozstroju.

Od momentu, w którym mieszkańcy ciasnego, obskurnego domu, niemal wkopanego w piach, przestali mi się kłaniać, pojąłem co miała na myśli Naina. Kiedy opowiadała o zabobonnym ludzie Wschodu nie sądziłem, że byli w takim stopniu oddani wierze. Za każdym razem, gdy się odzywałem, truchleli i wymawiali coś jak „Czcigodny". Nie, żeby mi się to nie podobało, ale zaczynało być irytujące. Poza tym mamrotali modlitwy, gdy temat dotyczył śmierci, i rzucali mi tak błagalne spojrzenia, że w końcu nie wytrzymałem i zapytałem, o co chodzi.

— Tyś Indra, bóstwo nieba i piorunów — wyjaśnił krótko starzec, jakby to miało mi dać pełną odpowiedź, a gdy pokiwałem głową, bardziej skołowany niż przedtem... Ta banda czubków rzuciła się przede mną na twarze!

— Hej, dajcie spokój! Jaki ze mnie Indra... Do cholery, wstawajcie! Nie chcę żadnych mo...

— Laxus — Naina znieruchomiała i zmrużyła powieki. Popatrzyłem na nią trochę zrezygnowany, bo nie wiedziałem, jak zmusić tych ludzi do wstania, a trochę mając nadzieję, że ona powie coś, co odwróci ich uwagę i będę mógł spokojnie zwiać. — To jest najlepszy pomysł, o jakim słyszałam.

Fairy Tail - historia Laxusa GromowładnegoWhere stories live. Discover now