XVIII. Dlaczego mam walczyć?

18 3 0
                                    

— Stary, można być złym i ja to rozumiem, ale żeby, cholera, znikać tak bez ostrzeżenia, to już nie łapię! Jej nigdzie nie ma! Znowu! — Darłem się, chodząc w kółko po rynku, w chwili przerwy od szukania Przybłędy. Przetrząsnęliśmy w ciągu dwóch ostatnich godzin praktycznie każde miejsce w którym mogła być, a jej właśnie ani śladu. Na dodatek na Tęczowym Moście dopadła nas Red i na swój sposób pomagała nam szukać, chociaż z góry zapowiedziałem, że nie czuję zimnej, cierpkiej magii Przybłędy... Nigdzie. Jakby wyparowała. W zamian za to dopadło mnie uczucie, że ktoś mnie obserwuje, tylko nie potrafiłem sprecyzować kto. W uszach cały czas mi szumiało, Mistgun mnie rozpraszał robiąc te swoje głupie uwagi, martwiłem się trochę, ale tylko trochę, o Przybłędę, gdzie ją wywiało i co zamierzała, i w kółko oglądałem się przez ramię, czy też jakiś łowca nagród nie zechce uciąć mi łba.

Obraziła się i poszła w cholerę. No właśnie. A ja, głupi, nie raczyłem jej zatrzymać... Nawet gdybym, to i tak by się nie zatrzymała. Ta baba nigdy mnie nie słucha! I teraz zniknęła, jakby chciała mnie za to ukarać. Co ja jej takiego zrobiłem? Poza tym, że zachowałem się jak ostatni frajer... No, to chyba wystarczyło. Ale gdzie ona teraz jest?

Potarłem dłonią kark i poszukałem natchnienia w rynkowej fontannie, ale tryskająca wesoło woda wprawiła mnie w gorszy nastrój.

— Słuchaj, dla ciebie to trochę niebezpieczne, jak będziesz się kręcił po nocy. Lepiej, jak wrócisz do gildii albo do domu, a my...

— Mistgun, wszyscy wiemy, że Laxus nie przestanie szukać Nainy dopóki jej nie znajdzie, albo nie stanie mu się coś złego — oponowała Red, lekceważąco wzruszając ramionami, jakby to wszystko wcale jej nie obchodziło. Ta, mhm, to po co przylazła?


— Lenora?! — głos dziewczyny odbił się echem w ciemności jaskini a cichy szelest poruszającego się zwierzęcia, wyłaniającego się z ciszy, zadudnił o skałę, ginąc wśród wiatru. Najpierw pojawiła się głowa z zakrzywionymi rogami, pokryta ciemnozielonymi łuskami. Z pyska zaglądały dwa olbrzymie kły po obu stronach, a z nozdrzy kłębił się dym, rozpływający w powietrzu. Ogromne, szmaragdowe ślepia patrzyły uważnie na ziemię, a gdy postawiła pierwszy krok, uczyniła w niej głęboki na metr krater, zagarniając szponami, ząbkowanymi po wewnętrznej stronie, kępy trawy i glebę. Zieleń przechodząca w czerń mieniła się w mdławym świetle wieczoru, gdy bestia zginała łuskowatą szyję w dół, nie odpowiadając na wołanie. — No? I co? — Naina była w wyjątkowo paskudnym humorze, siadła na głazie obok smoka i patrzyła, jak Lenora występuje z jaskini, pokazując światu potęgę i piękno pradawnych istot.

Wzdłuż kręgosłupa biegły kolce, mające swój koniec na zielonym ogonie, złożone, skórzaste skrzydła rozpostarła na chwilę, prostując kości, a szum i wiatr przeraziły okoliczne ptactwo. Majestatycznie postąpiła do przodu, prezentując idealnie wyciosane mięśnie oraz morderczy arsenał broni. Mruknęła przeciągle, a w jej gardzieli zawrzał grzmot, co było bardziej westchnieniem niż groźnym warknięciem, po czym łypnęła prawym okiem na podopieczną i kota, przesłaniając narząd wpierw mętną błoną, a dopiero później powieką.

— Wydajesz się być rozjątrzona, małpie dziecko. Czy mogę mniemać, że Gromowładny ponownie wprawił cię w pasję? — głęboki głos zagrzmiał, niosąc się wśród drzew, i miało się wrażenie, ze dobiega z każdej strony świata. Smok mówił powoli, jakby ważył każde słowo.

— To debil jest, wiesz?!

— Fairy Tail jest złe, tak, tak. Mówią, że Naina specjalnie ukradła. — Majnu postanowił włączyć się do konwersacji, wyjaśniając pokrótce sytuację, używając Aeromagii, wzbił się w powietrze i znalazł tuż przy oku Lenory.

Fairy Tail - historia Laxusa GromowładnegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz