Kumuluje energię wokół siebie, tworząc szczelny kokon? Co ona zamierza z tym zrobić? Myślałem, że coś takiego potrafią tylko dorośli magowie, ale ta przybłęda najwyraźniej była na ich poziomie. Przełknąłem ślinę i wyprostowałem się. Wygranie z nią nie będzie łatwe, ale na pewno będę się po tym czuł lepiej. Im więcej silnych przeciwników przede mną, tym większe będzie moje doświadczenie i możliwość stania się najsilniejszym magiem w Fairy Tail, silniejszym nawet niż dziadek lub Gildarts!

Poczułem charakterystyczne uczucie w żołądku, które towarzyszyło mi zawsze, gdy wychodziłem na misję z kimś dorosłym. Wydawało mi się, że jestem lekki jak piórko i ciężko oddychałem z nadmiaru emocji, nie mówiąc o trudzie, jaki włożyłem, by nie roześmiać się pełną piersią z radości. Pozwoliłem, by magia otoczyła moje dłonie, uwalniając jarzące się iskry, syczące groźnie, ostrzegawczo. Z uśmiechem satysfakcji zauważyłem, że Naina ponownie zbladła, już drugi raz, i ruszyłem w jej stronę, obiecując sobie solennie, że nie uderzę zbyt mocno, w końcu była dziewczyną. Zamachnąłem się i wyprowadziłem proste uderzenie dłonią zaciśniętą w pięść, lecz stało się coś, czego nie przewidziałem, przeciwniczka wykonała unik, nabrała wielki haust powietrza i mruknęła:– Ryk smoka przeznaczenia. – Po czym rozchyliła delikatnie usta i wypuściła pozostałe powietrze. Moje nogi oderwały się od ziemi i nim się obejrzałem, leżałem na bruku ulicy z poobijanymi kolanami, otępiały. Nie docierało do mnie, co się stało, po prostu dmuchnęła, a mną rzuciło taki kawał od niej? Spojrzałem na dziewczynkę stojącą piętnaście kroków ode mnie, na oko, i z ulgą stwierdziłem przy okazji, że nie tylko ja zostałem poturbowany, oberwał stragan kwiaciarki i szyby domu stojącego najbliżej nas. Chwila, szyby? Podniosłem się z jękiem, powoli, czując pulsowanie w nogach i oceniłem swój stan niezbyt fachowy okiem.– Chcesz jeszcze? – zapytała, zbliżając się, a ja pokiwałem głową, sam sobie przecząc. Nie miałem z nią szans, zdałem sobie z tego sprawę, bazując na opowieściach dziadka o Smoczych Zabójcach. Jednego miałem przed sobą i nie zapowiadało się, bym wyszedł z tego pojedynku bez szwanku. Z drugiej strony, sam jej to zaproponowałem, więc nie było odwrotu. Była coraz bliżej, a ja nadal nic nie robiłem, nawet nie zastanawiałem się nad atakiem. Zauważyła to i uśmiechnęła się uspokajająco, bezskutecznie próbując wymazać z mojej pamięci poprzedni poważny wyraz twarzy, który pewnie będzie nawiedzał mnie co noc.– Jeśli przyznasz się do przegranej, możemy skończyć. Zastanów się. – Zgasiła mój protest bojowym spojrzeniem. Dziadek miał rację, dziewczyny są strasznie zmienne. Nie mogłem skupić myśli na walce, cały czas się rozpraszałem, a w nogach i rękach czułem dziwny ciężar, jakby kończyny były z metalu i ciążyły niemiłosiernie. Zachwiałem się, a obraz dziewczyny, krzyczącej kwiaciarki i dwójki biegających dzieci na ulicy zaczął się rozmazywać.– Przedobrzyłaś, bardzo przedobrzyłaś – pisnęło coś obok mojego ucha.– Nie gadaj jak Lenorah, tylko... – reszta słów zniknęła. Zamknąłem oczy, resztką świadomości czując, że cała magia została mi odebrana w nieznany sposób, i straciłem przytomność.– Myślisz, że...?– No, przecież nie...! – Docierały do mnie dwa głosy, nieznane, jeden piskliwy, cieniutki, nienaturalny, a drugi na pewno należał do dziewczyny, chyba będącej w moim wieku. Ale o czym oni rozmawiali? I co się ze mną stało?Otworzyłem oczy i pierwsze, co zobaczyłem, to niebo, poznaczone barwami zachodzącego słońca, oraz para zielonych oczu wpatrujących się we mnie z takim natężeniem, że jeszcze chwila i właścicielka by oślepła. Podniosłem się z ziemi do pozycji siedzącej i z radością stwierdziłem, że jestem na tej samej ulicy w Magnolii, tyle, że nie ma wrzeszczącej straganiarki, za to jest staruszka z laską, oglądająca wybite okna.– Co się stało? – zapytałem obcej rówieśniczki, która uśmiechała się z ulgą.– Upadłeś. Chyba trochę przesadziłam, ale to miała być prawdziwa walka, prawda?– No. Co to w ogóle było? Boli mnie głowa. – Dopiero teraz dotarło do mnie nieprzyjemne uczucie pulsowania. Po chwili dołączyły też obdarte kolana, pięknie, a niedawno zagoiła mi się rana na łokciu po ostatnim pojedynku z Mistgunem.– Daj, pomogę. – Wyciągnęła w stronę mojej blond grzywki szczupłą dłoń o długich palcach i coś mruknęła, sprawiając, że jej opuszki spowiła bladozielona mgiełka, a przyjemne uczucie chłodu zniwelowało ból głowy. Teraz to już zupełnie nie wiedziałem, co myśleć, więc gapiłem się na nią z szeroko otwartymi ustami, gdy zabrała rękę i wygładzała namiętnie nieistniejące fałdy na żółtej, odrobinę zakurzonej tunice. Nie miała rękawiczek, pewnie zdjęła je wcześniej, ale nie sądziłem, że mają aż taką moc! Przybłęda z daleka jest Smoczym Zabójcą i używa Zapomnianej Magii Uzdrawiającej? Nikt mi nie uwierzy!– Atak Smoczego Zabójcy, chyba się już domyśliłeś, co? Moja mama, Lenorah, jest smokiem przeznaczenia. – Znów zobaczyłem sympatyczny uśmiech, wypełniający jej oczy i sam się uśmiechnąłem, nie wiedząc, dlaczego. Smok. Mama? Smok. Nie, mama. Ale mama – smok. Nie, to stanowczo zbyt pokręcone.– Nie zjadła cię? – wypaliłem bez namysłu i w odpowiedzi usłyszałem radosny śmiech dziewczyny, a także parsknięcie kota, który z uwagą przysłuchiwał się naszej wymianie zdań.– Niby dlaczego? Smoki nie są aż takie groźne, chyba że się spóźnisz na lekcje, to tak. A co do naszego pojedynku, chyba go przegrałeś – oświadczyła, wzruszając przepraszająco ramionami.– No, chyba tak. – zgodziłem się, zamyślając na moment.– Masz bardzo poważną minę, coś się stało? – zapytała zaniepokojona, biorąc jednocześnie kota na ręce.– Nie chciałabyś należeć do Fairy Tail? – sam się zdziwiłem słysząc swój głos, ale czułem, że ona musi być w gildii dziadka, jakby coś wewnątrz mnie kazało zrobić wszystko w tym celu. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i przez dłuższą chwilę nie wykonywała żadnego ruchu. Wstałem ostrożnie, ignorując pieczenie kolan, i przyglądałem jej się z nieśmiałym uśmiechem, czekając w napięciu na słowa Nainy. Ściągnęła brwi i przygryzła dolną wargę, a jej zielone tęczówki okolone długimi, czarnymi rzęsami wwiercały się w moją pamięć. Przeszyło mnie dziwne uczucie, jakbym znalazł dawno zgubioną rzecz, i tak mnie to zastanowiło, że z początku nie usłyszałem cichego „nie wiem, nigdy nie należałam do żadnej gildii magów".– To ja cię przedstawię! W Fairy Tail jest super, naprawdę! Wszyscy są mili, poza Mistgunem, bo on się w ogóle nie odzywa, i Red, znaczy, ona też jest miła, ale bardzo się jąka i rumieni. Macao powiedział, że ona na mnie leci. – Założyłem dłonie za głowę i wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, na co dziewczyna przewróciła oczami i westchnęła głośno.– Ciekawe, dlaczego, skoro jesteś nieuprzejmy dla dziewczyn. – W jej głosie usłyszałem przekorę, ale mimo to wydąłem wargi obrażony jej niepochlebną opinią. Wcale nie byłem nieuprzejmy, byłem... no, na pewno nie taki, za jakiego mnie miała.– Hm... Laxus? Na pewno mnie polubią? Mistgun i Red? – zapytała po chwili poważnie, ściskając mocniej kota. Opuściłem ręce i wzruszyłem ramionami. Naprawdę, dziewczyny są dziwne, raz się wesoło śmieją, a za chwilę robią obrażone miny.– No. Tak myślę. To chodź – mruknąłem i odwróciłem się, by poprowadzić ją do budynku gildii po drugiej stronie miasta, nad jeziorem.– Przegrał! Przegrał! – zapiszczało to małe, gadające coś na rękach Nainy, przywołując mnie z powrotem z rumieńcami na twarzy. Fakt, przegrałem z nią zakład, teraz czeka mnie upokorzenie na miarę publiczną, jeśli takie istniało. Dziewczyna zaśmiała się wesoło i odgarnęła brązowy lok z twarzy, dzwoniąc bransoletkami.– No dobra, to wskakuj. – Zrobiłem cierpiętniczą minę i opuściłem głowę, a dziewczyna ze wschodu zgrabnie usadowiła się na moich plecach i oplotła moją szyję ramionami, pachniała słodkawo, jak jakieś kwiaty, których nazw nie znałem i była lekka, na szczęście. Jej mały towarzysz rozłożył się na mojej głowie, opuszczając łapki na moje czoło, ale z jego mruczenia wnioskowałem, że miejsce mu odpowiadało. Z ciężkim sercem ruszyłem przed siebie, starając się nie zważać na zainteresowane spojrzenia przechodniów, w duszy czułem się upokorzony przez tę zołzę i zamierzałem się odpłacić z nawiązką, tylko jeszcze nie wiedziałem jak. Może Mistgun by mi w tym pomógł? Jego magia iluzji mogłaby ją przestraszyć na śmierć!– A macie w gildii bibliotekę? – To było najdziwniejsze pytanie, jakie słyszałem, a które natychmiast mnie wybudziło z wizji o zemście.– Jest, a bo co? – zapytałem zdziwiony, nie rozumiejąc jej zainteresowania książkami. Przecież do gildii nie chodzi się po to, by czytać, tylko by zdobywać doświadczenie, szacunek, siłę i w ogóle.– Najpierw trzeba cię nauczyć, jak się wyrażać do dziewczyn, wiesz? – stwierdziła zdegustowana.– Co ci się nie podoba? – mruknąłem.– Twój ton, co to za pytanie „a bo co"? Jak pytam, to chcę odpowiedź, i ty nie musisz znać powodu mojego pytania, jasne? – Wyłożyła groźnym głosem, od którego mimowolnie przeszły mi ciarki po plecach. Gdybym wcześniej nie oberwał, to może zignorowałbym jej kazanie, ale wiedziałem już, co potrafiła, i nie zamierzałem ryzykować kolejnymi siniakami.– Jasne, jasne – Na dodatek miałem przeczucie, że ta Naina to nie Red, którą mogłem zbyć wzruszeniem ramion albo lekceważącym gestem, i w sumie nie przeszkadzało mi to. Wieczne płaszczenie się innych dziewczyn przede mną robiło się nudne, na dodatek od żadnej nie oberwałem, nigdy, i teraz musiałem przełknąć dumę, nosząc na plecach tę przybłędę i jej kota. Nie przyznałbym się głośno, ale zaczynałem ją lubić. Magnolia była stosunkowo dużym miastem poprzecinanym wodnymi kanałami, otoczonym wzgórzami i Lasem Południowym, słynącym z pięknych Tęczowych Wiśni oraz upraw kwiatów niemal wszelkiego rodzaju. Fairy Tail było jedyną gildią, powszechnie znaną i szanowaną, choć czasami magowie wzbudzali irytację przez swoje niszczycielskie zapędy, dlatego dziadek zabronił walk na terenie miasta. Centralnym punktem jest katedra Kardia, rozległa budowla z wielkim ołtarzem i dziwnymi rzeźbami, które nigdy mi się nie podobały. Te anioły i diabły wydawały mi się przerażające i gotowe rzucić na zwiedzających w każdej chwili. Tłumaczenia dziadka, że są z kamienia i nie mają prawa ożyć, nie na wiele się zdały.Ominęliśmy ją i skierowaliśmy się prosto do gildii, której budynek już można było dostrzec. Trzypiętrowa budowla z pomarańczowymi dachówkami pyszniła się na tle błękitnego nieba, nieodmiennie wywołując uśmiech i poczucie dumy w moim trzynastoletnim sercu. Fairy Tail było wspaniałą gildią, najlepszą, najsilniejszą i miała najlepszego mistrza, mojego dziadka.Naina była wyraźnie oczarowana, bo patrzyła z rozchylonymi ustami i mocniej ścisnęła mnie za szyję, a ja uśmiechnąłem się pod nosem, ukontentowany taką reakcją.– Wielka! – wyrwało jej się, do wtóru prychnięcia kota, o którym prawie zapomniałem.– Fairy Tail znaczy ogon wróżki, wiesz? – wyjaśniłem, gdy zbliżyliśmy się do wejścia, nad którym zawieszono nazwę gildii i dwie mityczne istoty po obu stronach.– To wróżki mają ogony? – zapytała zaskoczona i zeszła wreszcie z moich pleców. Lekka, czy nie, kręgosłup zaczął protestować kilka metrów wcześniej.– Nie wiadomo. To tajemnica, przygoda, to właśnie znaczy być magiem Fairy Tail – powiedziałem konspiracyjnym szeptem i ruszyłem do drzwi, z Majnu siedzącym nadal na mojej głowie. Naina złapała mnie za ramię i ścisnęła mocno, nim jeszcze sięgnąłem do klamki. Więc to jej bojowe nastawienie z wcześniej zniknęło w obliczu nowych ludzi? Była nieśmiała? 

Fairy Tail - historia Laxusa GromowładnegoWhere stories live. Discover now