0. Kiedy skończę z Oracion Seis

178 5 0
                                    


Za oknem lało jak z cebra. To już czwarty wieczór takiej pogody z rzędu i nie zapowiadało się na zmianę. Siedziałem jak zwykle na drugim piętrze w gildii, z głową wspartą na ręce, znudzonym wyrazem twarzy, zupełnie głuchy na jąkania Red. Czy ona zawsze musi paplać od rzeczy? I dlaczego ona właściwie jest na tym piętrze? Ach, tak, w tym roku zdała test na maga klasy „S", nie wiem, jakim cudem. W budynku, na pierwszym poziomie, jak zwykle kręciło się pełno ludzi. Mira nie wyrabiała z realizowaniem zamówień, a Natsu i ten ekshibicjonista Gray znów rzucili się do siebie z pięściami. Mają szczęście, że nie było nikogo, kto mógłby ich zatrzymać. Gdyby Mistgun był na miejscu, to może dałby się namówić na pojedynek, ale ten palant jak zwykle gdzieś polazł... Wkurzające. 

I jeszcze „ona"! Głupia, chamska, zołzowata baba, która zniknęła cholerne cztery dni temu z zamiarem wykonania misji w Shirotsume. Cztery parszywe dni temu! Parsknąłem zniecierpliwiony i spojrzałem po raz setny tego wieczoru na drzwi wejściowe. Nic, kompletnie nic. Dalej zamknięte, a w ciągu ostatniej godziny nikt ich nawet nie uchylił. Jak tylko wróci, osobiście ją spiorę.

– E? Co mówiłaś? – Postanowiłem wreszcie uciąć gadanie Red, która wlepiała we mnie maślane spojrzenie piwnych oczu. Nie była brzydka, ot, czerwone włosy, jasna skóra, zgrabne ciało z odpowiednimi kształtami i całkiem miła dla oka twarz, która właśnie pokryła się czerwienią. Zawsze tak reagowała na mnie, dziwne.– N–nic wa–żnego. – I jeszcze się jąkała. Nie lubiłem jąkających się dziewczyn, to pewnie dlatego wolałem rozmawiać z „nią". „Ona" nie miała oporów, żeby mi przyłożyć, nawrzeszczeć lub szarpnąć za ucho jak jakiegoś dzieciaka, choć mieliśmy już po siedemnaście lat, a ja przewyższałem „ją" o głowę.


Wzruszyłem ramionami i nic nie powiedziałem. Tak, to był problem Red, nigdy nie byłem dla niej miły. Opryskliwy, nieuprzejmy, momentami chamski – tak, za co nie raz oberwałem od „niej", ale nie potrafiłem zmienić swojego zachowania, choć naprawdę próbowałem. Tak to już chyba jest na świecie. Moim największym problemem była teraz ta arogancka idiotka. 

Dziewczyna, z którą przyjaźniłem się od czterech lat, a która od początku na mnie leciała, dlatego Red jej nie lubi. Za długo była w tym Shirotsume, mógłbym nawet uwierzyć, że zaszyła się w jakimś bunkrze, bo była strasznym tchórzem i panicznie bała się burzy, która trwała już czwarty dzień. Tylko gdzie ona była? Zadanie, które wzięła, nie wymagało jakichś większych umiejętności, poza tym ta uparta dziewucha była najsilniejszą, jaką znam (jeszcze nikt nie podbił mi oka z efektem utrzymującym się dwa pieprzone tygodnie, poza nią). Niech tylko tu wróci... Postanowiłem parę godzin temu, że przeproszę ją za swoje zachowanie (wcale nie uważałem, żebym zachował się źle, ale musiałem to zrobić dla zasady. Z drugiej strony faktycznie głupio się odszczekałem), a „ona" nie wraca?

– Wiesz, Lax... – Usłyszałem przytłumiony głos Red i spojrzałem na nią ostro. Zmieszała się i natychmiast poprawiła – Laxus, ona... hmm... n–na pewno wróci. – Absolutnie nikt nie miał prawa zwracać się do mnie, zdrabniając moje imię, poza „nią". Red zdarzyło się już kilka razy o tym zapomnieć, ale moje natychmiastowe reakcje ograniczyły to do minimum.– W ogóle o tym nie myślę – skłamałem gładko ze świadomością, że to kupi. Ale ona podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się lekko, jakby wiedziała coś, o czym ja nie wiedziałem.– Zawsze masz ten uśmiech, gdy o niej myślisz. A teraz wyraźnie się martwisz, bo zrobiłeś poważną minę, jakby twoja twarz... Och... Ojej, przepraszam... Ja... Nie chciałam cię urazić, Laxus... – Znów się zaczerwieniła i zamilkła, nie wiedząc, że jej słowa bardzo mnie zainteresowały.– Jaki uśmiech? – zapytałem grobowym tonem i wyprostowałem się. Dziewczyna automatycznie skuliła się na ławce przede mną i wbiła wzrok w stół. A może w kubek... Nie wnikałem.– No... Taki... Inny – tłumaczyła pokrętnie, a ja patrzyłem na nią coraz bardziej natarczywie, domagając się sensownej odpowiedzi.– Co. To. Znaczy. Inny – wycedziłem zza zaciśniętych zębów. Red przełknęła ślinę i podniosła nieśmiało głowę. Oho, to chyba jakiś przełom.– Jakbyś... był szczęśliwy – rzuciła smutno, a ja zdębiałem. Szczęśliwy? Ja? Myśląc o „niej"? To chyba żart!

Fairy Tail - historia Laxusa GromowładnegoWhere stories live. Discover now