- Dzień dobry robaczki! - Krzyknęła otwierając drzwi sypialni na oścież. - Piękny dzień aby zacząć go od uśmiechu i czegoś dobrego!

Alex zerwała się z łóżka zgarniając włosy z twarzy. - Co ty się tak drzesz? Obudziłaś mi dziecko.

- Witaj Amanda. Miło cię widzieć... - Tęczowowłosa uniosła głowę i powiedziała sama do siebie piskliwym głosem. - Tak powinnaś zacząć. Poza tym... Widzę, że zamieniłaś kawałek pachnącej szmaty na coś żywego. - Dodała wskazując głową na starannie złożoną bluzę leżącą na fotelu.

- Amanda! - Mel podniosła się do pozycji siedzącej przecierając rączką oczy.

- Dzień dobry śpioszku. Co to za wylegiwanie się o tak późnej porze? Ktoś tu chyba długo buszował w nocy, co? - Dziewczyna podeszła do łóżka i przytuliła dziewczynkę.

- Nie buszowałam. Byłam grzeczna. - Mel mocno objęła ją za szyję. - Ładnie pachniesz.

- Ja zawsze ładnie pachnę mały smrodku. - Amanda zaśmiała się. - Przyznaj się co zrobiłaś Alex, że tak długo spała?

- Nic. Czytała mi, zasnęłam i teraz widzę ciebie. - Mel wzruszyła ramionami.

- Czemu mam wrażenie, że zasnęłaś dopiero rano?

- Nie wiem czemu masz takie wrażenie. Nie pytaj mnie o takie rzeczy. - Alex podeszła do Mel i podniosła ją z łóżka. - Chodź maluchu. Zabiorę cię do pokoju, czas się ubrać skoro leżakowanie już się nam skończyło.

- Jak się ogarniecie zapraszam do kuchni. Przywiozłyśmy z Doris smakowitości na śniadanie.

- Doris też jest? - Dziewczynka odwróciła się w stronę Amandy gdy Alex ruszyła z nią w kierunku korytarza.

- No pewnie! Podejrzewam, że karmi psy, bo ktoś to przecież zrobić musi.

- Nie głodzę ich. Suche mają zawsze w misce.

- Ty sama jesteś sucha. - Amanda prychnęła wychodząc za nimi.

Gdy weszła do kuchni, Doris majstrowała coś przy ekspresie, więc objęła ją i pocałowała w kark. - Ta wiedźma chyba niewiele spała. Wygląda jakby zarwała nockę.

- Pewnego dnia wszystko wróci do normy, nie martw się kochanie. Postaw kubki na stole.

Po kilku minutach Alex weszła do kuchni razem z Mel.

- No mała, nieźle wymiatasz na tej swojej ulepszonej nóżce. - Amanda oparła się o blat. - Jeszcze trochę i będziemy mogły się ścigać.

- Byle nie po schodach. - Odpowiedziała dziewczynka podchodząc do stołu. - Na nich mam jeszcze czasem problem.

- Amanda, masz tak słabą kondycję, że i tak byś przegrała. - Jej przyjaciółka usiadła obok Mel i chwyciła kubek. - Dzięki za kawę Doris.

- Skąd wiesz, że to nie ja ci ją zrobiłam?

- Nie ma za co, Alex. - Odpowiedziała rudowłosa.

- Widzisz? Stąd wiem.

- Dobra... - Amanda machnęła ręką. - Czas na śniadanie. Jest weekend, w weekend można wszystko więc dziś same słodkie szaleństwo na talerzu. Mamy pączki, rogaliki z dżemem i czekoladą i jakieś dziwne ciastka z kremem.

- Ale super! - Mel podskoczyła na krześle i chwyciła rogalika zaraz po tym jak Amanda postawiła jedzenie na stole.

- No czarnuchu, chcę widzieć jak się zajadasz.

Alex uniosła brew. - Chyba żartujesz. Widziałaś, żebym jadła takie śniadania?

- Ja nie widzę, żebyś jadła jakiekolwiek śniadania. - Amanda skrzyżowała ręce na piersi. - Skrzacie powiedz mi, Alex jadła z tobą wczoraj cokolwiek?

Wpuść mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz