35

3.7K 156 46
                                    

- No i co, Simon? Kiedy masz eliminacje? Zaraz po nas, co nie? A w ogóle to mnie okłamałeś, już kilka razy widziałam tego całego Rogera Daviesa... Więc nie mógł skończyć szkoły rok temu. - "obrzuciłam" Krukona swoim potokiem słów, kiedy ten w spokoju jadł śniadanie przy swoim stole. Długowłosy nie odpowiedział od razu. Na spokojnie przeżuł to, co miał w buzi, przełknął i dopiero wtedy pozwolił sobie na obrócenie głowy w moją stronę.

- Witaj, Mayu - zaczął powoli i spokojnie. - Zgadza się, Krukoni mają eliminację do drużyny tuż po Ślizgonach. I prawda, okłamałem Cię... chociaż ja wolałbym określenie, że poprzez moją pomyłkę wprowadziłem Cię w błąd - uśmiechnął się do mnie delikatnie, co odwzajemniłam. - Usłyszałem wtedy, że Roger nie może być już przyszłym roku kapitanem, więc wziąłem za pewniak, że chodzi o to, że skończył szkołę, lecz jak dowiedziałem się tuż po powrocie do Hogwratu, chodziło o coś innego - Tu przerwał swoja wypowiedź, aby wpakować sobie do ust kolejną porcję owsianki. Przewróciłam oczami i chrząknęłam znacząco, aby się pospieszył. - Okazało się, że słowa "Davies nie może być kapitanem w przyszłym roku", znaczyły nie co innego jak to, że sam profesor Flitwick, załamany wynikami pod pieczą Rogera, wyrzucił chłopaka z pozycji kapitana... w ogóle z drużyny - powiedział, uśmiechając się krzywo. - Nie spodziewałem się takiej interwencji po opiekunie swojego domu, ale kto by tam wiedział co kryje się pod tym metr dwadzieścia wzrostu... Usiądziesz? - zapytał, kiedy nie odeszłam, gdy on ponownie zajął się swoim śniadaniem. Przytaknęłam i zajęłam miejsce po jego lewej. - Coś Cię trapi? - spytał mnie po dłużej chwili ciszy i przypatrywania się mi.

- To oczywiste, ale nie są to raczej rzeczy niecierpiące zwłoki. - Odparłam, chwytając z misy stojącej na stole gruszkę. "Czas na gruszkę" pomyślałam automatycznie, zawsze tak mówiłyśmy z Dominique... chyba trochę tęsknię za tą uroczą blondynką. Nawet po tym jak zrobiła mojemu bratu taką scenę przy wszystkich.

- Wszytko w porządku? - zapytał z szczerą troską w głosie, kiedy wpatrywałam się w owoc z największą uwagą. - Chodzi o słowa Johny'ego? - nie odpowiedziałam, tylko zmarszczyłam pytająco brwi. - No wiesz, ta Wasza kłótnia z zeszłego tygodnia...

- Ach, no tak... nie. Uważam, że tę sprawę akurat najlepiej przeczekać.

- I słusznie. - poparł moją decyzje, po czym uniósł jedną nogę na ławę i podciągnął tęczową skarpetkę. Nie umiałam powstrzymać parsknięcia. Długowłosy brunet zmarszczył nos, słysząc moją reakcję. - O co chodzi?

- Przecież to jest cudowne. To, że na ogół jesteś taki spokojny, rozważny, trzeźwo myślący, a cały czas nosisz te swoje kolorowe skarpetki - zaśmiałam się. - To pokazuje to Twoje ukryte szaleństwo. - puściłam do niego oczko i w tym momencie do sali wszedł Draco, wyglądał wyjątkowo dobrze: ubrany na sportowo (bo i tak niedługo po śniadaniu mieliśmy mieć eliminacje), z włosami ułożonymi w artystycznym nieładzie i z tym swoim kpiącym uśmieszkiem na twarzy skierowanym do reszty świata... Zmieszałam się, przegryzłam wargę i automatycznie złapałam za krzyżyk wiszący mi na szyi. Zanim zdążyłam jakkolwiek skomentować w myślach swoje dziwne zachowanie, Simon mnie w tym wyprzedził.

- Jak możesz tak szybko zmieniać swoje zachowanie - powiedział rozbawionym głosem. - Masz wahanie nastrojów? O nie! Masz te dni, prawda? - zapytał zakłopotany.

- Co? - w pierwszej sekundzie nie miałam pojęcia o czym Dave mówi, ale szybko się otrząsnęłam. Okres/miesiączka/odwiedziny/te dni/... czyli krótko mówiąc, katorga. - A nawet jeśli, to co? - zapytałam trochę zbyt ostro. No i tu miał swoją odpowiedź... Olaboga, ten aspekt bycia dziewczyną nigdy nie zostanie przeze mnie zaakceptowany. - Przepraszam. - burknęłam, po czym błyskawicznie wstałam i szybkim krokiem opuściłam Wielką Salę.

Heavy // with Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz