26

3.6K 190 136
                                    

W tym roku święta były cudowne! Całe w takim rodzinnym, ciepłym klimacie. Warto wspomnieć o dwóch prezentach, które mi się szczególnie spodobały. Rodzice sprezentowali mi nowiutkie glany "czternastki", są genialne: głęboka czarne, z blaszką w środku, wzmacniającymi śrubami w podeszwach i z ciemnozielonymi sznurówkami, które są idealnym slitherinskim akcencikem. Po prostu bomba! A różdżka w nich "siedzi" jak ulał - nie przekręca się, nie wystaje, tak jak to zdarzało się w poprzednich, krótszych, które już maksymalnie wynosiłam. Ten drugi specyficzny (jak dla mnie) prezent dostałam od siostry - zestaw podstawowych kosmetyków do makijażu. Na początku nie byłam jakoś specjalnie nimi zachwycona i powiedziałam jej, że raczej tego nie potrzebuję, nie czuje się i nie jestem brzydka, na co ona się zaśmiała i odparła, że to tylko podkreśla urodę. Potem pokazała mi co i jak, i ostatecznie, Martha sprawiła, że zmieniłam zdanie. Makijaż faktycznie fajnie podkreśla to co trzeba. Przekonałam się, że warto w ten sposób o siebie "zadbać". Byłam wdzięczna siostrze, że chce wydobyć ze mnie trochę kobiecości, bo przecież jak wiadomo - lubię się podobać facetom. A co do tematu facetów, udało mi się spotkać z Shawnem dwa dni po Bożym Narodzeniu. Podobała mu się moja zmiana "na twarzy"? Nie wiem jak to nazwać, ale to potwierdziło, że warto wstać te dwadzieścia minut wcześniej i się umalować.

***

- Marthe? - zawołałam siostrę ze swojego pokoju. - Mogłabyś mi pomóc znaleźć odpowiednie ciuchy na Sylwka?

- Czy ja słyszę: ciuchy, Maya?! W takim razie już lecę. - odkrzyknęła mi siostra z łazienki na piętrze. - A więc? - zapytała, kiedy tylko przekroczyła próg mojego pokoju.

- Muszę wyglądać bosko. Znaczy zawsze już tak wyglądam, ale wiesz... To impreza, znaczna większość ludzi będzie ode mnie starsza, idę z Shawnem... Rozumiesz, prawda? Muszę się pokazać. - Martha uśmiechnęła się iście szatańsko.

- W takim razie nie ma sensu przeszukiwać Twojej garderoby. - powiedziała.

- Proszę? To co, idziemy do Twojej? Nie rozumiem...

- Nie, Mayka! Lecimy na zakupy!!!

***

- Wyglądasz olśniewająco! - wzdychał z zachwytu. - Mówiłem Ci to już, kochanie?

- Tak, Shawn, powtarzasz to bez przerwy przez całą drogę... - odpowiedziałam lekko zirytowana. Zgadzałam się z nim, wyglądałam nietypowo (jak na siebie), ale jednocześnie bosko. Złota sukienka z krótkim rękawkiem sięgała mi do połowy uda, do tego czarne botki na obcasie. Nie zabrakło również "imprezowego" makijażu - mocno podkreślonych rzęs, cienkich kresek, złotego cienia do powiek, rozświetlacza i bordowej, matowej szminki. Oczywiście, z siostrą dobrałyśmy również czarno-złote dodatki. Dodatkowo, włosy lekko falowanymi kaskadami opadały mi na ramiona i plecy. Na wierzch narzuciłam tylko ciemnoszary płaszczyk.
Ale niestety chłopak robił się monotonny, więc jego uwagi zaczęły mnie denerwować. - Możemy już wejść? Sterczymy pod drzwiami dobre pięć minut...

- Zaraz. Tylko jeszcze jedna rzecz. - powiedział, biorąc moją twarz w obie dłonie i unosząc ją tak, abym mogła spojrzeć mu prosto w oczy. - Kocham Cię, Maya. - Co?! Nie, nie, nie! Zrobiłam wielkie oczy, nie wiedziałam co powiedzieć. - Tak, złotko, zakochałem się w Tobie!

- Shawn, ja... - jąkałam się, byłam w szoku. Tak, ta niezłomna Maya Trevelyn była w szoku, nie wiedziała co robić!

- Też mnie kochasz, prawda? Powiedz to, proszę. - chłopak wręcz błagał. Nie, nie dam się zapędzić w kozi róg. Nie będę kłamać tylko po to, aby komuś nie było smutno czy przykro, to nie byłoby w moim stylu. Oszukiwałabym siebie i jego. Podwójna klęska.

Heavy // with Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz