25

3.4K 179 54
                                    

Ostatnie lekcje przed przerwą świąteczną - dwie godziny eliksirów. Dużo osób marudzi, że zawsze muszą mieć dwie lekcje pod rząd z profesorem Snape'm. Według mnie to niedorzeczny tok myślenia, no bo jak oni sobą wyobrażają uwarzyć jakikolwiek eliksir w 60 minut (włączając w to przygotowanie składników i paplanine Severuska)?! Nie żebym była jakąś pesymistką, ale to po prostu jest niemożliwe.

- Dzisiaj będziecie pracować w mieszanych parach. - oznajmił oschłym tonem mistrz eliksirów.

- Chłopak i dziewczyna?

- Nie, panie Finnigan. - profesor ostro zaprzeczył. - Jeden uczeń ze Slytherinu i jeden uczeń z Gryffindoru. Czy to jest jasne? - cała klasa posłusznie przytaknęła. Zaraz Was dobiorę... - powiedział, chwytając listę z biurka. - Monika Vegas i Neville Longbottom, Pancy Parkinson i Seamus Finngan, Zoe Steel i Andrew Mikkelsen, Natalie Sanders i Alice Milce - na ten wybór profesora dało się słyszeć zgrzyt zębów Natalie. Wymienił jeszcze kilka nieważnych par. - Maya Trevelyn i... niech będzie... Hermiona Granger. - odetchnęłam z ulgą, że nie trafił mi się Weasley i, nie słuchając już kolejnych wyborów mistrza eliksirów, udałam się do ławki Gryfonki. Chwilę później profesor Snape odłożył listę z powrotem na biurko. - Macie niecałe dwie godziny na uwarzenie tego eliksiru. - wskazał różdżką na tablicę, na której widniał napis: Eliksir powodujący kurczenie się ludzi i zwierząt. - Bierzcie się do roboty, bo na koniec ocenie Waszą pracę i jej skutki.

- Dobra, Granger, to ja pójdę po składniki, a Ty przygotuj stanowisko, okej? - zapytałam, chwytając podręcznik i lekko uśmiechając się do dziewczyny, gdy tylko profesor skończył swoją wypowiedź.

- Dobra, ale nie musisz udawać miłej, wiem, że mnie nie lubisz, Trevelyn. I tak będę pracować, bo zależy mi na dobrej ocenie. - prychnęłam rozbawiona.

- A kto tak powiedział?

- Przecie...

- Pogadamy jak wrócę ze składnikami. Chyba nie chcesz, żeby nam czegoś zabrakło, co? - przerwałam Gryfonce i udałam się do schowka po składniki, otwierając jednocześnie podręcznik na odpowiednim rozdziale. Po trzech minutach miałam już wszystko, co było potrzebne. - Wróciłam.

- Ty obierz suszone figi, a ja zajmę się mieleniem korzonków stokrotki. Potem wspólnie pokroimy dżdżownice. - powiedziała.

- Co robisz na święta? Wracasz do domu, czy zostajesz w Hogwarcie? - zapytałam luźno, zabierając się za figi.

- Co, proszę? - Hermiona ewidentnie nie wiedziała co się dzieje.

- Spytałam, czy...

- Wiem o co pytałaś. - uniosłam wysoko brwi. Dziewczyna westchnęła. - Przepraszam, ja myślałam, że Ty na żarty z... Z tym wszystkim. - spuściła wzrok na korzonki. - No wiesz... Jesteś Ślizgonką, arystokratką. - popatrzyłam na nią z politowaniem. - Tak?

- Wiem kim jestem, Granger. Konkrety.

- No tak. Jak sama widzisz, nawet nie mówisz do mnie po imieniu, czerpałaś nielada satysfakcję, gdy miałaś szansę na potyczkę z nami w Hogsmeade i... Ogólnie lubisz gnębić innych. - to ostatnie powiedziała w bardzo szybkim tempie, a potem skuliła się jakby czekała na cios z mojej strony, czy coś.

- Dziewczyno. - zaśmiałam się. - Nic Ci przecież nie zrobię. - rozluźniła się i spojrzała na mnie zmieszanym wzrokiem. - Z wszystkim masz rację. - poczęłam wyjaśniać. - Chociaż jeśli chodzi o to, że nie zwracam się do Ciebie po imieniu, to zrozum, ale my najzwyczajniej w świecie się nie poznałyśmy w ten "oficjalny sposób". - wyciągnęłam do dziewczyny prawą dłoń. - Maya Trevelyn, miło Cię poznać. - Hermiona​ była strasznie zaskoczona, ale ostatecznie odwzajemniła gest.

Heavy // with Draco MalfoyKde žijí příběhy. Začni objevovat