21

4.2K 216 138
                                    

Wychodząc z sali Snape'a po zajęciach wpadłam na Johny'ego.

- Siemaneczko, Johny!

- O! Siemka, stary! - zbiliśmy piony. - Świetnie się składa, że na siebie wpadliśmy. Potrzebuję Twojej rady. - pokręcił z niezadowoleniem głową.

- Jakaś panna nie chce się poddać Twojemu urokowi? - zapytałam, unosząc jedną brew.

- Tak, dokładnie... - podrapał się po brodzie. - Ta maniura wydaje się twardą sztuką, ale nie chce o tym tu gadać... to Krukonka i to z naszego rocznika, więc zaraz mam z nią eliksiry. Nie chcę, żeby coś usłyszała...

- Sie wie. - poklepałam go po ramieniu. - Pewnie, że Ci pomogę.

- No to co, wpadniesz do mnie wieczorem? Wiem, że masz stosunkowo daleko, ale myślę, że dasz radę. - zaśmiał się. Nie byłam mu dłużna. Wiadomo przecież, że zarówno Ślizgoni jak i Puchoni mają swoje pokoje wspólne w podziemiach. - Hasło to: miło Cię widzieć. - teraz to ja pierwsza się zaśmiałam.

- Serio, Load?! Zajebiste hasło, hahaha.

- Wiadomo. Sztosik, mordo. Do wieczora. - kiwnął nonszalancko głową na pożegnanie. Machnęłam na niego ręką, wciąż śmiejąc się z pomysłowości prefektów Hufflepuffu.

***

- Gdzie lecisz? - zapytała mnie Ana, która właśnie odwiedzała nas z Bay, kiedy zobaczyła jak wstaję ze swojego łóżka i zaczynam ubierać tenisówki.

- Wybaczcie, kochane, miło się z Wami plotkuje... - popatrzyłam wymownie na Evę. - Ale już rano umówiłam się Johnym, że go odwiedzę.

- A to o tym z nim gadałaś przed naszymi eliksirami. - odezwała się ponownie Ana.

- Pozdrów go. - zakrzyknęła Shawn. - Od kilku dobrych dni z nim nie gadałam.

- Ode mnie też. - powiedziały równocześnie Bay i Durst. - spojrzałam na Natalie, oczywiście spostrzegła to.

- Wisi mi to, ale jak już chcesz mu coś ode mnie przekazywać, to powiedz mu, że ma się szykować na porażkę drużyny swojego domu w sobotę. - powiedziała, a ja westchnęłam.

- Jak sobie chcesz. Trzymka, laski. - wzięłam jeszcze Mikiego na ręce i wyszłam z dormitorium.

- Gdzie to o tej porze się wybieramy, młoda damo? - zapytał mnie ktoś tuż po tym jak opuściłam pokój wspólny Ślizgonów. Obróciłam się w stronę mówcy. No tak, to ten zapchlony Percy Weasley, a któżby inny, cudownie.

- Nie Twój zakichany interes. - odpowiedziałam oschle.

- Proszę zwracać się z szacunkiem do prefekta naczelnego. - powiedział obrażonym tonem, jednocześnie pusząc się niczym paw.

- Nie musisz na każdym kroku przypominać ludziom kim jesteś, widzimy tę durną plakietkę na Twojej szacie. - odpyskowałam i już chciałam ruszyć dalej, omijając go, ale złapał mnie za łokieć. Miki syknął.

- Nie tak prędko, nie pozwolę się tak traktować! - rzekł już nieco ostrzej.

- Chcesz skończyć jak Twój brat, Weasley? Nie, to się odwal. - puścił mnie. Zrobiłam trzy kroki w przód, zostawiając go oszołomionego, po czym przystanęłam. Spojrzałam na zegarek, który dostałam od dziadka (od tamtego czasu zawsze go noszę na lewym nadgarstku). - Cisza nocna dla trzeciego rocznika zaczyna się dopiero za dwie minuty, cymbale. - i poszłam dalej.

- Minus piętnaście punktów za bezczelność! - zawołał na odchodne. Pokazałam mu środkowy palec przez ramię, nie miałam już sił komentować tego przebrzydłego buca.

Heavy // with Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz