Dom Zbłonkańców

By PuddingDeana

18.4K 1.8K 4.3K

Castiel, młody mężczyzna po studiach przeprowadza się do Lebanon, gdzie zostaje zatrudniony jako nowy opieku... More

Bohaterowie
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Zatrzymaj się
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział LI.
Rozdział LII
Rozdział LIII.
Rozdział LIV.
Zakończenie

Rozdział L

220 18 87
By PuddingDeana

Krajobraz znajdujący się za oknem srebrnego SUV-a Castiela, przemykał zbyt szybko. Mijane przez nich drzewa, praktycznie się rozmazywały, mimo to blondyn nie potrafił oderwać od nich wzroku. Wiedział, że ten dzień nadejdzie prędzej czy później. Niestety czas nie współgrał, a nawet pędził nieubłaganie przed siebie, nie dając młodemu Winchesterowi ani chwili na zatrzymanie się i po myślenie, co dalej? Co powinien teraz zrobić? Jakie kroki podjąć?

Wydawało mu się jakby do domu ciemnowłosego opiekuna trafił zaledwie kilka dni temu. A jednak minęło kilka miesięcy, czas przeznaczony na odbudowę szpitala zleciał w oka mgnieniu.

Dean nie chciał tam wracać. Gotów był zrobić dosłownie wszystko, a przynajmniej taka myśl przeszła mu przez głowę. Wszystko. To dość duże słowo, ponieważ nie tylko nie da się tego zrobić, ale także istnieją rzeczy, których zrobienia byśmy się nie dopuścili. Prawie wszystko, brzmi lepiej, prawda? Mniej zobowiązująco.

— Możemy się na chwilę zatrzymać? — zapytał zielonooki, zdławionym głosem.

Z ust Castiela wydobyło się westchnienie. Dean mógł sobie wyobrazić jak w innym przypadku dotyka palcami skroni, aby je rozmasować. Niczym przepracowany, zmęczony człowiek marzący tylko o tym, by w spokoju usiąść w wygodnym fotelu. Winchester wiedział, że obecna sytuacja dla Castiela także ani trochę nie jest łatwa.

— Zatrzymywaliśmy się już dwa razy — przypomniał brunet, zerkając kątem oka na młodszego chłopaka. — Wiesz przecież, że to nic nie zmieni i tak czy tak, będziesz musiał tam wrócić. — Dodał, dopiero po chwili orientując się jak obojętnie to zabrzmiało. Nie chciał, aby tak było, ale nie potrafił już powiedzieć nic więcej. Wiedział jednak, że nie odpuść, dopóki nie znajdzie sposoby na wyciągnięcie blondyna ze szpitala.

Dean na powrót oparł głowę o lekko drżącą szybę.

— Nie chcę tam wracać — mruknął bardziej do siebie, pozwalając by samotna łza spłynęła po jego piegowatym policzku.

Castiel mocniej zacisnął palce na kierownicy, on także tego nie chciał, ale musiał być silny. Musiał być silny dla nich obu. Dean do niego wróci, choćby miał go porwać. Nie pozwoli, żeby ten znów musiał się męczyć przez to jak jest postrzegany. Ocali go, wyciągnie z tego piekła, które Winchester musiał przeżywać.


***

— No nareszcie.

Ramiona mężczyzny opadły z wyraźną ulgą. Zakrył rękawem szarego swetra zegarek i podniósł się z czarnego, skórzanego fotela. Od dobrych czterdziestu minut, co chwilę zerkał przez okno. Starszy z braci Winchester był ostatnim podopiecznym, którego oczekiwali.
Miał wiele obaw, chciał nawet wysłać Charlie, by ta pomogła Castielowi z przetransportowaniem Deana do ośrodka. Jednak o dziwo jego pracownik zapewnił go, że da sobie radę sam. Chuck rozumiał, że Novak opiekował się blondynem przez tak długi czas i mogło mu się wydawać, że będzie miał wszystko pod kontrolą, ale on miał na temat tego chłopaka inne zdanie.

Od samego początku wiedział, że Dean Winchester jest nieprzewidywalny i zarazem inteligentny. Tyle czasu zajęło mu sprowadzanie tego chłopaka na odpowiednią drogę, więc nie mógł odpuścić. Ani tym bardziej pozwolić by jakiś smarkacz, który ledwo ukończył szkołę zaprzepaścił to wszystko.

Państwo Campbell wpłacali na jego konto, co miesiąc odpowiednią sumę. Mieli tylko jednen warunek. I on tego warunku będzie się trzymał za wszelką cenę. Nie był ślepy ani głupi, domyślił się, że Castiel od dłuższego czasu kręcił coś w mailach, które wysyłał mu dwa razy w tygodniu. Dlatego obmyślił plan, który wdrążyć miał właśnie tego późnego popołudnia.


Doktor Chuck opuścił swój odnowiony gabinet, w jego krok wyczuć można było pewnego rodzaju lekkość. Delikatnie przestępował z nogi na nogę, jakby zaraz miał zacząć tańczyć.

— Oho — uśmiechnął się słysząc, brzęczący dźwięk domofonu. Przybrał na twarz ten sam wyraz, którym zawsze obdarzał swoich pacjentów oraz pracowników i ruszył po schodach w dół.

Zatrzymał się na ostatnim schodku akurat w momencie, gdy Castiel i Dean przekroczyli próg ganku.

— Witam was moi mili, jak droga? Coś stanęło wam na przeszkodzie? Jak samopoczucie? — zalał ich falą pytań.

Starszy odstawił granatową torbę na podłogę i wymuszając przyjazny uśmiech powiedział:

— Tak, mieliśmy drobne problemy z samochodem, ale na szczęście wszystko się udało. — wymyślił naprędce. — Przepraszamy za spóźnienie, prawda Dean? — wyraźnie zaakcentował imię młodszego, by zwrócić jego uwagę.

Winchester w odpowiedzi jedyne obojętnie wzruszył ramionami. Nawet nie słuchał o co Chuck pytał, domyślił się jedynie, że Castiel chciał, aby przyznał mu rację. Tylko po co? Dla niego nic już nie miało sensu, nie wyrwie się stąd. Znów będzie traktowany jak wariat, karmiony lekami, będzie musiał chodzić na terapię, które nie mają żadnego sensu, ponieważ Chuck za nic mu nie uwierzy. Podejrzewał, że nawet gdyby poparł go sam brunet to i tak nic by to nie zmieniło.

— Gdzie teraz jest mój pokój? — zapytał od niechcenia, nawet nie podnosząc wzroku z czarno białych kafelek. — A to co wielka szachownica, będziecie nas zbijać jak pionki? — pochylił się i podniósł z podłogi swoją torbę.

— Zabawne, widzę, że humor Ci dopisuje. — Odparł starszy mężczyzna, próbując zachować swój profesjonalny uśmiech. — Charlie! — krzyknął.

Blondyn słysząc to leniwie uniósł prawy kącik ust, jakby coś się w nim odrodziło. Może i przegrał bitwę, ale to wcale nie oznacza, że przegrał również i walkę.

— Szach mat, Chuck — szepnął tak, że usłyszeć mógł go jedynie stojący obok niebieskooki. — Szach mat.

Castiel zmrużył oczy, niezbyt rozumiał słowa Deana. Wydawało mu się, że ten się poddał, a jednak teraz miał wrażenie, że w Winchestera wstąpiła jakaś siła. Wziął wdech i położył dłoń na ramieniu blondyna.

— Daj spokój, nie będzie aż tak źle. — ścisnął delikatnie jego ramię. — Wszyscy chcemy dla Ciebie jak najlepiej. — Castiel miał nadzieję, że jego słowa zabrzmiały wystarczającą wiarygodnie. Nie wiedział w co Dean ma zamiar grać, ale nie zostawi go. Razem dadzą radę.

— Już jestem! - krzyknęła rudowłosa kobieta. — Miałam mały problem z... — nie dokończyła, podnosząc wzrok na dwójkę przybyłych. — Dean! Cas! — uradowana, rzuciła się by ich wyściskać.

Chuck przewrócił jedynie oczami, wiele razy rozmawiał ze swoją pracownicą na temat "naskakiwania na ludzi", a tym bardziej na pacjentów.

— Zaprowadź Deana do jego nowego pokoju. — Powiedział, gdy kobieta już się z nimi przywitała. — Ja muszę porozmawiać z Castielem, chciałbym jakoś wynagrodzić mu ostatnie kilka miesięcy.


— Usiądź — wskazał na krzesło, a sam zajął miejsce po drugiej stronie biurka. — Tak jak już mówiłem, chciałabym Cię jakoś wynagrodzić. Domyślam się, że stała opieka nad Deanem nie należała do ... najłatwiejszych.


Castiel zmarszczył brwi, miał złe przeczucia. Od samego początku jak tylko Chuck powiedział, że chce z nim rozmawiać w jego głowie zapaliła się czerwona lampka.

— Nie było aż tak źle — machnął ręką. — To moja praca, a poza tym Dean jest naprawdę dobrym chłopakiem. Po mimo kilku ekscesów było naprawdę dobrze, z resztą sam pan wie. Zdawałem przecież relacje w mailach, myślę, że mieszkanie u mnie pozwoliło mu się nieco otworzyć i wyciszyć.

— Naprawdę cieszę się, że tak myślisz. — Przerwał mu doktor. — Jednak pracuje z Deanem od kilku lat, te kilka miesiącu prawdopodobnie było spokojnie, ponieważ miał takie etap. Ludzie tacy jak Dean często tak mają, jednak to może zmienić się z dnia na dzień. — Przesunął się bliżej biurka i położył ręce na jego blacie, układając je w tak zwaną piramidkę. — Uwierz mi za nim zdiagnozowałem Deana, myślałem, że jest dla niego nadzieja na normalne życie, ale prawda jest taka, że on nigdy nie będzie mógł żyć tak jak ty czy ja.

— Ale... — zaczął Castiel, nie mógł tego słuchać. Teraz, gdy znał prawdę o zdolnościach Winchestera, nie potrafił wytrzymać, gdy Chuck mówił te wszystkie brednie.

— Przykro mi, Castiel. — Spuścił delikatnie głowę, po czym szybko ją podniósł. — W każdym razie nie po to Cię tutaj poprosiłem. — Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. — Mam dla Ciebie ofertę wręcz nie do odrzucenia. W ramach odszkodowania dostaliśmy ofertę dodatkowego szkolenia dla jednego z pracowników ośrodka. To ogromne wyróżnienie i myślę, że ty zasługujesz na nie najbardziej za pracę jakiej się podjąłeś w tym trudnym dla nas wszystkich czasie.

— Dodatkowe szkolenie?

— Tak, dam Ci tydzień wolnego. To także Ci się należy, oczywiście o nic się nie martw wszystko inne opłacone jest z góry. — Puścił brunetowi oczko i sięgnął po teczkę leżąca po prawej stronie biurka. — Proszę bardzo, tutaj masz wszystko rozpisane i za nic nie przyjmę odmowy.



Continue Reading

You'll Also Like

10.9K 941 4
W życiu każdego ucznia nareszcie nadchodzi ten dzień. Studniówka. Emocje towarzyszące przy niej mogą dużo namieszać. Tak było w jednym z wyspowych li...
14.2K 1K 34
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
85.2K 3K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
280K 12.1K 26
Harry to rozpieszczony dzieciak, który ma wszystko to, co najlepsze. Louis to skromny i trochę naiwny chłopak z początku nie przepadający za nowo poz...