Dom Zbłonkańców

By PuddingDeana

18.4K 1.8K 4.3K

Castiel, młody mężczyzna po studiach przeprowadza się do Lebanon, gdzie zostaje zatrudniony jako nowy opieku... More

Bohaterowie
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Zatrzymaj się
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI.
Rozdział LII
Rozdział LIII.
Rozdział LIV.
Zakończenie

Rozdział XLV

257 27 301
By PuddingDeana

Hallo, witam serdecznie!

Rozdział niesprawdzony, ponieważ ledwie, co się wyrobiłam. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt dużo błędów. Oczywiście jak tylko dostanę sprawdzoną wersję to i tutaj się ona ukarze. A teraz bez zbędnego przedłużania, życzę wam miłego czytania.

— Co? Jak to, nie jesteśmy tutaj sami? — Dean już sam nie wiedział, czy Castiel w tym momencie brzmiał bardziej na zdenerwowanego, zirytowanego czy może zwyczajnie tym wszystkim zmęczonego. 

— Posłuchaj — westchnął.— Chyba przyszła pora, żebym ci to wszystko wyjaśnił. Proszę tylko, żebyś dał mi powiedzieć wszystko i nie przerywał... 

Castiel zmarszczył brwi i nic nie mówiąc, dał Winchesterowi znak ręką, by ten kontynuował. Dean wiedział, że teraz musi wyłożyć wszystkie karty na stół, nie było odwrotu. Wszystko to, co miało stać się dalej, zależało tylko od reakcji bruneta. 

— Odkąd zamieszkałem z tobą wiele się zmieniło, jeśli chodzi o to, co dzieje się w mojej głowie. Te wszystkie głosy, które słyszałem w szpitalu, zniknęły. — Przetarł spocone dłonie o spodenki. — I pomimo tego, jak zachowywałem się przez pierwsze dni, czułem, że jest inaczej. Zacząłem nawet myśleć, że może rzeczywiście jestem chory i wszyscy mieli, co do mnie rację. Tyle, że później pojawiła się ona. — Przerwał na moment, aby wziąć głęboki wdech, to było trudniejsze, niż mógł sobie wyobrazić. — Na samym początku nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieję, gdy próbowała się ze mną skontaktować. Nie wiem, czy pamiętasz noc tuż po akcji z Johnem. — Nie mógł dłużej w odniesieniu do mężczyzny używać słowa „tata" lub „ojciec". — Znalazłeś mnie wtedy w kuchni to była chwila. Zaledwie chwilę wcześniej widziałem ją, rozmawiałem z nią. Powiedziała mi czego potrzebuje, żeby móc odejść w spokoju. Obiecałem pomóc. 

— Czekaj, o kim ty do cholery mówisz, Dean? — Castiel nie był pewien czy na tym koniec, naprawdę nie chciał chłopakowi przerywać. Miał w głowie jednak kilkanaście pytań na raz, ponieważ wciąż nie wiele z tego rozumiał. — Ona to jakaś nadnaturalna istota? 

— Tak... — odpowiedział nie pewnie. — Jest duchem, utknęła tutaj. A to nie jest dobre dla duchów, ponieważ z czasem tracą nad sobą kontrolę. Zatracają się, są wściekłe, bo nikt ich nie zauważa, nie jest w stanie im pomóc. W końcu wypełnia je chęć zemsty i mogą stać się naprawdę niebezpieczne. 

Brunet z uwagą przysłuchiwał się słowom Winchestera. Wątpił, aby chłopak był w stanie wymyślić coś takiego na poczekaniu. Jego wiedza na ten temat wydawała się całkiem spora, jednak musiał pamiętać o przeszłości Deana. Ojciec blondyna mógł nauczyć go tego wszystkiego, powiedzieć mu rzeczy, których ten ściśle się trzymał. Brzmiało to wiarygodnie, ale niezbyt realnie, a zwłaszcza dla Castiela, który nigdy nie wierzył w tego typu rzeczy. Mężczyzna zawsze powtarzał, że uwierzy w coś dopiero w momencie, gdy zobaczyłam to na własne oczy. 

Dean widząc wyraz twarzy niebieskookiego domyślał się, że ten jest niezbyt przekonany, co do jego słów. Dlatego postanowił opowiedzieć mu także o spotkaniu z czarnoskórą kobietą. Mogło to polepszyć lub pogorszyć sytuację, ale miał dość kłamstw. Chęć wyrzucenia z siebie wszystkich myśli, które do tej pory trzymał w sobie była zbyt silna. 

— Jest jeszcze coś — westchnął i spojrzał w stronę okna przez, które w oddali można było dostrzec zarys lasu. — Po naszej kłótni. Wtedy, gdy uciekłem. Nie wiedziałem, co robię ani gdzie biegnę, ale koniec końców trafiłem do lasu. — Wzrok Castiela także powędrował w kierunku lasu. Oczywiście, że pamiętał ten dzień i na myśl o nim, wciąż przyspieszyło mu serce. Nigdy nie zapomni tego, jak bardzo bał się o Winchestera, a tym bardziej nie będzie w stanie wybaczyć sobie tego jak idiotycznie się zachował. — Spotkałem tam kobietę, myślę, że nie był to przypadek. Ona wiedziała, kim jestem i co potrafię. 

Missouri

— Missouri, jest taka jak ja. — To imię pojawiło się w jego głowie zupełnie znikąd. Nie przypomniał sobie, żeby kobieta mu się przedstawiła, ale widocznie wiedziała, że nie musi tego robić. — Jest medium, mieszka w lesie od wielu lat. Powiedziała, że ludzi takich jak my jest więcej. Niektórzy po prostu się tacy rodzą, inni się uczą, ponieważ ich rodzinna zajmuje się tym od pokoleń. Nie jestem chory, nigdy nie byłem. Mam dar, widzę duchy. Mogę z nimi rozmawiać, moim zadaniem jest pomóc zamknąć im sprawy, których nie zdążyli ukończyć za życia. 

Castiel jeszcze przez jakiś czas wpatrywał się w okno, tak samo jak Dean. Żaden z nich nie potrafił spojrzeć w oczy temu drugiemu. Dean czuł jak jego spocone ręce zaczynają trząść się ze stresu. Każda sekunda przyprawiała go o mdłości, miał dość czekania w ciszy, dlatego po kilku minutach szepnął:

— Proszę, Cas. Powiedz coś, cokolwiek. 

— Nie wiem, co mam powiedzieć, Dean. — Brunet w zamyśleniu pokręcił głową, jeszcze chwilę temu wydawało mu się, że przez jego głowę, co sekundę przepływa nowa myśl czy pytanie. Teraz miał wrażenie, że to wszytko wyparowało. — Nawet nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Wydawało mi się, że mamy to za sobą.

— Co mamy za sobą?! — uniósł się Dean. — Duchy, wampiry, całe to bycie łowcą? Kurwa, Castiel właśnie powiedziałem ci kim jestem, co widzę. Może i nie jestem łowcą, może mój ojciec mnie wykorzystał, ale nie jestem chory!

— Czy ty siebie słyszysz? Czytałem całą twoją dokumentację medyczną, myślisz, że tak po prostu jestem w stanie uwierzyć w to, co mówisz! — Castiel zerwał się ze swojego miejsca, nie mógł dłużej spokojnie siedzieć koło Deana. Winchester czując ruch automatycznie odwrócił wzrok od okna. Patrzył jak mężczyzna szarpiąc się za włosy chodzi po pokoju w tą i z powrotem. — Chciałbym móc ci uwierzyć, ale jak mam to zrobić bez konkretnego dowodu?

— Mogę to udowodnić — słowa wypłynęły z ust blondyna za nim ten zdążył się nad nimi dobrze zastanowić. 

Castiel stanął w miejscu i z pustym wyrazem twarzy spojrzał na Deana. Winchester wziął wdech i podniósł się z łóżka, by następnie wolnym krokiem podejść do bruneta. 

— Jak? — Jedno pytanie. Tylko tyle Castiel był w stanie z siebie wydusić.

Dean obejrzał się za siebie, zatrzymując wzrok na obrazie, który jeszcze ponad miesiąc temu miał ochotę spalić. Teraz nie byłby w stanie tego zrobić, nawet jeśli ten wciąż był dla niego brzydki i upiorny. Chłopak czuł, że jest to jedna z tych rzeczy, które zajmowały specjalne miejsce w sercu zmarłej kobiety.

— Ta kobieta, nie może odejść z twojego powodu. Ty jesteś jej niedokończoną sprawą. — Mówiąc to Dean wreszcie spojrzał w te niebieskie oczy, jednak jedyne, co w nich zobaczył to całkowite zagubienie.

— Co? — zapytał zirytowany. — Dean do cholery przejdź do rzeczy, powiedz to, co masz powiedzieć.

— Twoja mama — odpowiedział na jednym wdechu. — Duch tej kobiety. To twoja mama, Cas. Rebecca.

To była zaledwie sekunda. Najpierw padło te kilka słów, a później Dean cofnął się o krok dotykając dłonią piekącego policzka. Czerwień pokryła piegowatą skórę. Castiel natomiast zmrożony stał w miejscu z uniesioną ręką, to co zrobił dotarło do niego wtedy, gdy było już za późno.  Chciał przeprosić, ale nie był w stanie nic powiedzieć, nie mógł się ruszyć. Nigdy nie poznał swojej mamy, te słowa nie powinny tak na niego wpłynąć, a jednak poczuł, jak ogarnia go złość. Jakby Dean wykorzystał jedyną słabość mężczyzny, którą ten się z nim podzielił. 

— Wiedziałem, że mi nie uwierzysz — powiedział Dean głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji. — Przepraszam, że uraziłem cię mówiąc prawdę. Przepraszam, że chciałem jej pomóc i przekazać ci to, czego nigdy nie mogła powiedzieć.

— Przestań! — krzyknął starszy i nie chcąc więcej słyszeć tego, co mówi Dean odwrócił się na pięcie w stronę drzwi. Złapał za klamkę i szarpnął ją z całej siły. Stare drewniane drzwi ani drgnęły, zdezorientowany mężczyzna szarpnął klamką jeszcze raz, ale nic to nie dało. Spojrzał na zamek, w którym powinien znajdować się staromodny klucz. Powinien, ale go tam nie było. — Oddaj klucz, Dean. To nie jest śmieszne — warknął.

— Jaki klucz? Nie mam żadnego klucza — burknął z dłonią nadal przyciśniętą do policzka. 

— To kto go ma, co? Nieistniejący duch mojej matki!

Tego było za wiele. Castiel chciał dowodu, więc tym razem duch jego mamy postanowił zaingerować. Upiorny obraz oprawiony w dębową ramę przeleciał między nim a Dean, roztrzaskując się przy tym o równoległą ścianę. 

— O kurwa — przeklnął Winchester, spoglądając najpierw na obraz a później na idącą w ich stronę poszarzałą postać. Jej twarz nie wyglądała już tak przyjaźnie, jak niecały miesiąc wcześniej. Jasna suknia znacznie poszarzała, włosy, które wcześniej wydawały się falować, błyszczeć, teraz opadły. Duch kobiety był na krawędzi. Winchester miał tylko nadzieję, że nie jest za późno. Słowa Castiela były okrutne, kobieta mogła i być tylko zagubioną duszą, ale wciąż była jego matką. 

Dean otrząsnął się, zwracając całą swoją uwagę na mężczyznę przyciśniętego plecami do drzwi. Jego oczy rozwarte były w wyraźnym szoku. Winchester nawet nie potrafił sobie wyobrazić, co Castiel musiał w tym momencie czuć, oprócz tego, że wyglądał na całkowicie przerażonego. 

— Cas — zaczął, próbują dotrzeć jakoś do starszego. — Cas, musisz mnie posłuchać, musisz się skupić. 

Teraz liczyło się tylko to, by Castiel uwierzył, żeby spełnił ostatnią wolę swojej matki. Z resztą mogli poradzić sobie później. W innym wypadku później mogłoby nie nadejść. 

— Co się dzieję? — wydukał drżącym głosem, po raz pierwszy w życiu bał się tak bardzo. Nie wiedza, brak zrozumienia to jest to co często najbardziej przeraża ludzi. Myśl o tym, że nie wiemy, co będzie dalej, co się z nami stanie. Zawsze napawa nas pewnego rodzaju strachem, uczucie to ma różne odsłony. Lęk przed tym co nieznane znacznie różni się od wszelkiego rodzaju obaw, do których przyzwyczaja nas codzienne życie. 

— Cas, patrz na mnie, okay? — Dean czuł się dziwnie z tym, że to on musi być tym, który trzyma ich obu w ryzach. Od tak dawna wszyscy traktowali go jak kogoś niestabilnego, aż sam zaczynał się tak czuć, jednak teraz mógł udowodnić nie tylko sobie, ale i komuś kogo kochał, że jest inaczej. — Patrz tylko na mnie, dobra?

Brunet kiwnął głową i wykorzystując całą swoją siłę woli, utkwił spojrzenie w chłopaku przed sobą, nawet nie zdając sobie sprawy, że stoi tam też ciemnowłosa kobieta.

— Rebecco, przyszedł czas, żeby to wszystko zakończyć. — Kobieta pokiwała głową i bardzo powolnym ruchem obróciła się w stronę swojego syna. Winchester spojrzał na jej przygarbione plecy a później powrócił wzrokiem niebieskich oczu. — Jestem tutaj, żeby ci pomóc pamiętasz, prawda? Jest coś co chciałaś przekazać Castielowi, on też tu jest i jest gotowy. Prawda, Cas? — Ostanie dwa słowa skierował do bruneta, wymuszając przy tym delikatny uśmiech. — Jesteś gotowy?

— T-tak — wyszeptał.

Powtarzaj za mną Dean.

Trzeszczący niczym stare radio głos, rozbrzmiał w głowie Winchestera. Dean przełknął ślinę, która nagromadziła się w jego ustach i powiedział:

— Twoja mama prosi mnie, żebym powtórzył wszystko, co ona powie — poinformował Casa, po czym przymknął oczy i czekał, aż jego umysł wypełni się przyprawiającymi go o ból głowy słowami. — Synu, przepraszam — powtórzył, przykładając palce do skroni. Po raz pierwszy przy kontakcie z nią to bolało, tak bardzo. — Gdybym mogła, nigdy nie pozwoliłabym im cię zabrać. Jednak mieli rację, byłam zbyt słaba, żeby móc samotnie cię wychować, dlatego to było... to było najlepsze rozwiązanie. — Musiał przerwać na moment, czując jak szybko ulatuje z niego energia. — Kiedy wiedziałam, że nie zostało mi dużo czasu, czułam, że muszę cię odnaleźć. Niestety, w życiu rzadko coś idzie tak, jak zaplanujemy to z góry na dół. Właściwie to nigdy się tak nie zdarza. Dlatego przepraszam, wiem, że ten dom to jedyna rzecz, która ci po mnie została i on nie wynagrodzi ci ani jednej chwili, którą moglibyśmy spędzić razem, ale chcę żebyś wiedział. Jedyne, czego zawsze chciałam to twojego szczęścia, jesteś moim jedynym dzieckiem, Castiel. — Winchester podparł się o mały stolik, który stał zaledwie stopę od niego. — Nie dam dłużej rady Rebecco, proszę pospiesz się. — Szepnął ta, że brunet stojący po drugiej stronie pokoju, nie był w stanie tego usłyszeć. 

Jeszcze dwa słowa

Głos w jego głowie, nabrał melodyjności. 

Kiedy Dean te dwa słowa pojawiły się w jego głowie, zacisnął usta w cienką kreskę. Wiedział, że musi je powiedzieć, że to jest to czego od samego początku pragnęła kobieta, jednak było to trudniejsze niż myślał. 

— Dean? 

Zmartwiony głos niebieskookiego był ostatnią rzeczą jaką usłyszał za nim na dobre zacisnął oczy i powiedział:

— Kocham cię.

Continue Reading

You'll Also Like

57.4K 4.5K 37
Gdzie Michael umiera, a Luke pragnie śmierci. okładka: queenolix
3.7K 205 23
Dylan O'Brien jako syn prezydenta. Thomas Brodie-Sangster, pianista przeróżnych stylów muzycznych wykonywanych na fortepianie w narodowej filharmonii...
10.9K 941 4
W życiu każdego ucznia nareszcie nadchodzi ten dzień. Studniówka. Emocje towarzyszące przy niej mogą dużo namieszać. Tak było w jednym z wyspowych li...
3.2K 440 6
Drogi Blue, chciałbym zaprosić Cię na naszą pierwszą randkę. Twój, Simon ~ Akcja jest bardziej kontynuacją filmu niż książki, ~ Zawiera spoilery...