Dom Zbłonkańców

By PuddingDeana

18.4K 1.8K 4.3K

Castiel, młody mężczyzna po studiach przeprowadza się do Lebanon, gdzie zostaje zatrudniony jako nowy opieku... More

Bohaterowie
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Zatrzymaj się
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI.
Rozdział LII
Rozdział LIII.
Rozdział LIV.
Zakończenie

Rozdział XXVI

302 34 70
By PuddingDeana

Pierwsze co dotarło do Castiela po przebudzeniu to natarczywe walenie w drzwi. Chciał się podnieść, ale Dean trzymał się go jak koala drzewa. Nawet nie wiedział jak to się stało, że spali pod jedną kołdrą. — Dean, czekaj. — powiedział, pomału się podnosząc.

Winchester uniósł głowę i ziewnął. — Co się dzieję? — zapytał zaspany, odsuwając się od bruneta.

— Ktoś puka, muszę sprawdzić o co chodzi. — zerwał się z łóżka i praktyczne wybiegł z pokoju. Po drodze starał się chociaż trochę ogarnąć swoje włosy, które jak zauważył przechodząc koło lustra, nie wyglądały najlepiej.
Nie sprawdzając przez wizjer, kto czai się za drzwiami, przekręcił łucznik i otworzył drzwi.

— W końcu! — krzyknęła rudowłosa kobieta. — Ile można się do ciebie dobijać?

— Charlie? Co ty tutaj? — zapytał zdezorientowany.

— Chuck mnie poprosił, żebym sprawdziła czy wszystko jest w porządku. Zadzwonił do mnie rano, że czekał aż mu odpiszesz, ale się nie odzywałeś. Chciał tu sam przyjechać, ale miał nagłe wezwanie do Meg. — Rozgadała się a Castiel stał w wejściu i ledwie cokolwiek do niego docierało.

— Kto to? — zapytał, stający w przejściu z salonu do przedpokoju Dean.

— Charlie — odpowiedział i przetarł oczy dłonią. — Może pogadamy w środku jeśli masz czas, szczerze to niewiele zrozumiałem. Obudziłaś nas.

Rudowłosa popatrzyła podejrzliwie na bruneta i weszła do domu. — Hej Dean. — Przywitała się. Winchester tak samo jak Castiel miał roztrzepane włosy i wyglądał na zaspanego. Luźne dresy i stara koszulka z logiem jakiego rockowego zespołu zwisła z jego szczupłych ramion.

— Hej — powiedział i od razu przeniósł wzrok na Casa. — Zrobiłem coś?

— Co? Nie. Chodźmy do kuchni potrzebuję kawy — mruknął. — Tam pogadamy tylko wolniej.

Charlie kiwnęła jedynie głową i poszła za brunetem do kuchni. Dean wzruszył ramionami i nie wiedząc, co że sobą zrobić także udał się do kuchni.

— Siadaj. Kawy, herbaty? — zapytał Castiel, podchodząc do ekspresu.

— Kawa. Nie zdążyłam rano wypić od siódmej użerałam się z Chuckiem. — mruknęła, siadając na jednym z czterech krzeseł przy stole.

— Mogę też? — zapytał Dean. Nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś pozwolił mu wypić kawę.

— Nie — pozostał dwójka odpowiedziała równocześnie. Winchester i tak zazwyczaj był pobudzony bardziej niż inni, nikt nie miał zamiaru sprawdzać, ile energii miałby po dodatkowej porcji kofeiny. — Masz to. — Castiel chwycił jabłko z koszyka na owoce i rzucił je chłopakowi.

Dean złapał je i przyjrzał mu się zdezorientowany. — To owoc.

— Brawo, chcesz dyplom? — zapytał Castiel, wsypując po dwie łyżeczki do kubków.

— Wal się. — Prychnął Dean, odłożył jabłko na blat i podszedł do lodówki.

Charlie za to przyglądała im się w szoku. Dean zachowywał się jak nie on. Jakiś czas temu zareagował by agresją, zmuszając tym samym opiekunowie do podania mu silnych środków uspokajających. Kiedyś byle co potrafiło wyprowadzić go z równowagi. Kobieta zaczęła się zastanowić, co wywołało taką zmianę w chłopaku. Pożar czy Castiel?

— Zapomniałem, ile słodzisz? — Castiel wyrwał ją z zamyślenia.

— Oh dwie łyżeczki. — odpowiedziała.

— Się robi. — Po chwili dwa parujące kubki stały na stole. Brunet usiadł na przeciwko niej i pociągnął dużego łyka napoju bogów. — No dobra, teraz jestem cię wysłuchać.

— A no tak jasne. — Także wzięła łyka po czym zaczęła od samego początku. — Wczoraj była dość silna burza. — Mówiąc to spojrzała na Deana, który ze skupieniem wbijał jajka na patelnię. Castiel przeniósł na niego wzrok, chrząkąc. Winchester jednak nie zwrócił na nich uwagi, zbyt zajęty przygotowaniem śniadania. — Tak, Chuck pisał do wszystkich rodziców. Niektórzy pacjenci źle reagują na burze. Wszyscy odpisali dzisiaj rano, oprócz ciebie. Musieliśmy się upewnić, że wszystko gra. — Castiel zastanawiał się czy Winchester serio nie zwracał na nich uwagi, czy po prostu udawał, że nic nie słyszy.

— Chwila moment, to która jest w ogóle godzina?

Charlie wyciągnęła telefon z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. — W pół do dwunastej. Chuck napisał do ciebie o siódmej, czekaliśmy do dziesiątej. Nie odpisywałeś, więc chciał do ciebie jechać, ale wtedy zadzwonili rodzice Meg.

— Cholera — przeklnął. — Dean miał problem z zaśnięciem. Poszliśmy spać dość późno.

— Yhm. — Mruknęła rudowłosa, uśmiechając się w tajemniczy sposób i popatrzyła na Deana, który stojąc na palcach próbował wyciągnąć talerze z szafki. — Co tam wymyśliłeś?

— Jajecznicę — stęknął, wyciągając trzy talerze. — Mam nadzieję, że zjesz z nami.

— Pewnie. — uśmiechnęła się a później spojrzała na Castiela i zapytała szeptem. — Coś ty z nim zrobił?

Brunet jedynie wzruszył ramionami i zakrył uśmiech kubkiem z kawą. Sam był pozytywnie zaskoczony, zachowaniem Dean. Pierwsze, co przyszło mu do głowy to, że chłopak próbuje w taki sposób mu podziękować. Chociaż po zastanowieniu się bardziej prawdopodobne było, że chciał udowodnić Charlie jak dobry jest. Cóż w końcu pierwsze, co to zapytał, czy coś zrobił.

— Dziękuję za wszystko. Kawa jak i jajecznica były przepyszne — zaśmiała się. — Ale muszę się już zbierać. Za piętnaście minut będzie mój autobus.

— Jeśli chcesz możemy cię podwieźć. — Zaproponował Cas. — I tak musimy jechać na zakupy.

— O super.

— W takim razie daj nam kilka minut. — powiedział Castiel i machnął głową w kierunku Deana. Chłopak wstał ze swojego miejsca i razem z brunetem wyszedł z kuchni.

Kiedy byli już przed drzwiami do pokoju Castiela, ten przystanął i chwycił Winchestera za ramię. Dean zdezorientowany spojrzał na niego. — Dobrze się spisałeś.

— Dziękuję. — Dean spuścił oczy, delikatnie się rumieniąc. Na palcach jednej ręki mógł policzyć, ile razy ktoś powiedział mu jakoś komplement. Nie był do tego przyzwyczajony, a wręcz przeciwnie czuł się z tym dziwnie.

Castiel widząc reakcję chłopak, uśmiechnął się. Następnie spojrzał w stronę salonu. Charlie wciąż musiała siedzieć w kuchni, postanowił, więc zaryzykować. Chwycił podbródek Deana i szybko cmoknął go w policzek. — Ubierz się ciepło. — puścił mu oczko i zniknął za drzwiami pokoju.

Dean podniósł rękę i przyłożył opuszki palców do zaczerwienionego policzka. Castiel naprawdę był z niego dumny. Uśmiechnął się szeroko i rzucił się biegiem do pokoju. Taki mały gest, sprawił, że Dean poczuł się dla kogoś ważny. Musiał być dobry, chciał być dobry. Nie zawiedzie Castiela, będzie się starał.

Podszedł do szafki, w której trzymał wszystkie swoje ubrania. Oczywiście nie było ich zbyt dużo, ponieważ Dean nie mógł tak jak normalny chłopak w jego wieku wyjść i zrobić zakupów. Ta myśl sprawiła, że poczuł się źle. Czasami nie potrafił panować nad emocjami, wiedział, że był zepsuty. Tylko dlaczego to wszystko musiało być takie trudne. Zrezygnowany usiadł na podłodze. Jeszcze kilka sekund temu był naprawdę szczęśliwy a teraz czuję smutek przez głupie ubrania. A co jeśli Cas pomyśli, że to przez niego Dean jest smutny? Musi wziąć się w garść.

Wyciągnął z szafki czystą bieliznę, skarpetki, czarne spodnie i niebieską koszulę w kratę, którą po chwili zamienił na bordową bluzę z kapturem. Miał ubrać się ciepło. Niestety jego złamana ręka nieco mu wszystko utrudniało. W dodatku był praworęczny a do dyspozycji miał tylko lewą. Przez co teraz stał na środku pokoju i próbował przewrócił bliżej na dobrą stronę.

— Gotowy? — usłyszał za drzwi krzyk Castiela.

— Prawie — odkrzyknął, gdy bluza wypadła mu z rąk. — Kurwa. — Warknął.

— Mogę wejść?

— Ta — odpowiedział, schylając się po bluzę.

Castiel wszedł do pokoju i zobaczył go stojącego na środku pomieszczenia. — Pomóc ci? — zapytał, podchodząc do Winchestera od tyłu.

Dean odwrócił się w jego kierunku i za nim zdążył odpowiedzieć, Cas wyciągnął mu bluzę z rąk i jednym ruchem przewrócił ją z lewej na prawą stronę. — Proszę.

— Dzięki. — odpowiedział Dean, jednak za nim ją na siebie narzucił, brunet złapał go za ramię.

— Co to? — uniósł rękę i dotknął tatuażu w kształcie pięcioramiennej gwiazdy, otoczonej płomieniem. Dean patrzył jak palce bruneta dotykają jego skóry pokrytej tuszem.

— Tatuaż. Ojciec kazał zrobić go mi i Sammy'emu. — wytłumaczył, wciąż nie odrywając w środku od ręki Castiela, która zjechała na sporą bliznę, znajdującą się na jego prawym żebrze.

— Dlaczego? — zapytał Castiel, gwałtownie odrywając rękę od skóry Deana.

— Co dlaczego?

— Dlaczego ojciec kazał zrobić wam tatuaż? — w niebieskich oczach można było dostrzec cień złości, wymieszanej z czymś czego Winchester nie byk w stanie zrozumieć.

— Mówił, że to będzie nas chroniło przed opętaniem. — Nie chcąc by Castiel dłużej na niego patrzył, narzucił na siebie bluzę. Tylko ta nieszczęsna ręką mu się o oczywiście zaplątała.

— Daj. — Cas pomógł mu włożyć rękę do rękawa.

— Nie rozmawiajmy o tym. — Dean uśmiechnął się sztucznie. — Chodźmy. Charlie wciąż na nas czeka.

Castiel pokiwał jedynie głową i razem wyszli z pokoju. Rudowłosa przeniosła się do salonu i patrzyła przez okno na ogródek znajdujący się za domem.

— Jesteśmy. — Zakomunikował Castiel, gdy obaj weszli do salonu.

— Długo wam to zajęło. Już miałam wysyłać ekipę ratunkową. — zaśmiała się.

— Bardzo śmieszne. — Burknął Dean, mijając kobietę i stając przy drzwiach wyjściowych. — Idziecie czy mam wysłać ekipę ratunkową? — odgryzł się.

Charlie pokręciło głową. Musiała przyznać sama przed sobą, że brakowało jej Deana. I nie tylko jego, brakowało jej wszystkich mieszkańców Domu Zbłonkańców.
Wszyscy razem zapakowali się do srebrnego Suv-a, Castiela. Charlie poprosiła, żeby wysadzili ją przed samym wjazdem do centrum miasta. Castiel chciał ją podwieźć pod dom, ale kobieta miała coś jeszcze do załatwienia. Przypomniała tylko, żeby Castiel po powrocie do domu, odezwał się do Chucka. Oczywiście ona czekając na nich dała mu znać, że wszystko jest pod kontrolą i nie musi się martwić.

Dwadzieścia minut później Castiel zaparkował przed centrum handlowym. Wolał zakupy w małych sklepach, ale musiał kupić jeszcze kilka innych rzeczy. — Dobra jesteśmy. — oznajmił, wyciągając kluczyki ze stacyjki.

— Awesome. — mruknął Dean. Odpiął pasy i otworzyl drzwi. Stresował się i to cholernie. Co jeśli ludzie będą na niego dziwnie patrzeć? Albo jeśli zrobi coś dziwnego.

Castiel zamknął samochód i obszedł go stając obok Deana. — Hej, coś nie tak?

— Nie wiem. — odpowiedział Dean. — Po prostu chodźmy. — zrobił krok, kiedy nagle poczuł jak Castiel łapie go za dłoń.

— Pamiętaj, że jestem z tobą.


Continue Reading

You'll Also Like

235K 8.4K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
17.9K 1.5K 17
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
3.8K 205 23
Dylan O'Brien jako syn prezydenta. Thomas Brodie-Sangster, pianista przeróżnych stylów muzycznych wykonywanych na fortepianie w narodowej filharmonii...
1.2M 139K 132
; wszystko zaczęło się od jednej, głupiej wiadomości. © luke-hemings, 2016