Don't you dare die ~ Levi Ack...

By PaniDemonolog

127K 6.4K 3.8K

Jakim cudem tak niezdarna i zakręcona kadetka przeszła szkolenie i stanęła w szeregach Korpusu Zwiadowców? Ni... More

Tak jest, Panie Kapralu!
Pierwszy Krok
Taniec Mioteł
Początki
Kolejny dzień z życia ofermy
To przez pomyłkę...
Girl Power
Śmiać się, czy płakać?
Morbus
Mowa jest srebrem...
Alkohol to twój najlepszy wróg
Non, Je ne regrette rien
Zdecyduj się wreszcie, smarku.
Ja powalę Ciebie, czy ty powalisz mnie?
Ty jesteś moją nagrodą
Jak walczyć, to tylko z najlepszymi
Niech mnie pan ukarze, kapralu
KISS KISS FALL IN LOVE
Pocałuj mnie, idiotko
Nie umiem w rozmowy o uczuciach...
Dualizm
Wszystko albo nic. W moim przypadku zazwyczaj to drugie.
Specjalna Opieka Medyczna
O czekoladzie, kokardce i kilku niedopowiedzeniach
Jak poznałam Panią Pułkownik
Wpadanie w kłopoty to specjalność naszego zakładu
Wyjaśnijmy coś sobie...
Kiedy flashbacki wejdą za mocno
Zemsta Doskonała
W każdym związku zachodzą kłótnie
Totalnie nie mam pomysłu, jak śmiesznie nazwać ten rozdział
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci bije tego pierwszego
[A.N.]
Dziady część pierwsza
Dziady część ostatnia
Obiad u mamusi
Ojoj, przyłapanko
Nadszedł Dzień Próby cz.1
Nadszedł Dzień Próby cz.2
Nadszedł Dzień Próby cz.3
Long live the Macedonia
Za dużo emocji, za mało słów, by je opisać
Wyścig ze śmiercią... w pewnym sensie.
Kiedy jeszcze byłam kadetką...
Początek końca
A gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać za mury?
Moment, na który wszyscy czekali
Le fin.

Kłamstwo ma długie nogi, pod warunkiem, że jesteś dobrym kłamcą

2.6K 137 35
By PaniDemonolog

- Mmm... Levi... - mamrotałam przez sen, wtulając twarz w miękką powierzchnię. Ściskałam w rękach coś ciepłego i przytulnego, chyba kołdrę. Mój umysł był już w półśnie, przygotowując się do wybudzenia, by zacząć nowy dzień. Jak raz bym się wyspała. Gdyby nie...

- Co, Korinna? - ten zobojętniały ton głosu, który tak często miałam okazję słyszeć, niespodziewanie zagrzmiał tuż obok mojego ucha. Chwila, że jak?! Automatycznie otworzyłam oczy, przechylając łeb do góry z zaskoczenia. Ta moja wyimaginowana kołdra oraz poduszka okazały się być kapralem we własnej osobie. No tak, co ze mnie za idiotka. Przecież wczoraj wieczorem leżeliśmy tak w ciszy, zatem prawdopodobnie zasnęliśmy w tej dziwnej pozycji. Moje ręce zakleszczone były wokół jego bioder, a głowa spoczywała na jego brzuchu. Niewiele myśląc, uwolniłam go z objęć i przekładając się na plecy, przetarłam zaspane powieki. Nie chciałam jeszcze wstawać, więc zarzuciłam ręce nad głowę, starając się kontynuować moją drzemkę. Na moje nieszczęście, Ackerman miał nieco inne plany na dzisiaj.

- Nie zasypiaj mi tu z powrotem. - rozkazał, łapiąc mocno moje nadgarstki i podciągając mnie do pozycji siedzącej. Nie mając ochoty zmierzyć się z nowym dniem, niezdarnie opadłam na jego ramię, mrucząc niezadowolona. Brunet westchnął, po czym zaczął klepać mnie po twarzy wierzchem dłoni, aby mnie dobudzić.

- Jeszcze pięć minut, proszę... - marudziłam, kręcąc łbem niezadowolona.

- Jeśli zaraz nie wstaniesz, sam Cię rozbiorę i wrzucę do bali z wodą. Tego chcesz? - oznajmił ciemnowłosy, biorąc mnie pod ramię, aby obronić mnie przed bliskim spotkaniem z podłogą. Natychmiast wstałam z łóżka i zaczęłam dopinać z powrotem guziki w mojej koszuli. Podeszłam do lustra, poprawiając moje zupełnie potargane włosy. Wychodząc stąd musiałam sprawiać wrażenie ogarniętej i gotowej na trening. A przynajmniej choć trochę mniej zbałamuconej. Tymczasem byłam jeszcze w proszku, musiałam koniecznie umyć się, przebrać, uczesać... Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Naburmuszyłam się, z podirytowaniem wzdychając do mojego sponiewieranego wizerunku. Mojemu przełożonemu jednak nie wydawało się to zbytnio przeszkadzać. Powolnym krokiem podszedł do mnie, stając za mną i zakładając swoje ramiona dookoła mojej talii. Zachichotałam cicho, starając się poukładać zszarganą fryzurę.

- To nie będzie konieczne, sir, dam sobie ra...

- Levi. - przerwał mi brunet, kładąc palec na moich ustach - Nie sir, tylko Levi. Powtórz.

- Levi... - odparłam z uśmiechem, składając ledwo widoczny pocałunek na jego palcu wskazującym, przyłożonym do moich warg. Na facjatę mężczyzny wkroczył wyraz zadowolenia, który wpatrywał się w nasze wspólne odbicie w lustrze.


Na śniadaniu stawiłam się o kilka minut spóźniona, czyli typowa zagrywka w stylu Korinny Arquette. Zawsze coś trzeba schrzanić. Usiadłam na swoim miejscu i w milczeniu rozpoczęłam konsumpcję posiłku. Przy czwartej łyżce owsianki, do moich uszu dotarł głośny dźwięk uderzenia metalu o metal. Zapowietrzyłam się i zerknęłam znad talerza, lekko przestraszona.

- Powiesz w końcu, o co chodzi, Kori? Robisz nam ciche dni, czy jak? To jakaś kara? - zapytała zdenerwowanym tonem Ymir, ściskając w ręce swoją łyżkę. Podejrzewałam, iż ten głośny odgłos był zasługą uderzenia nią w talerz przez rozwścieczoną dziewczynę.

- Nie, nie, to nie tak... - wydukałam, drapiąc się niezręcznie w tył głowy. Zaczęłam się zastanawiać nad jakimś adekwatnym oraz sensownym wyjaśnieniem mojego zachowania, lecz nic nie przychodziło mi na myśl. Czemu musiałam być takim słabym kłamcą? Po minach przyjaciółek wiedziałam, że widzą, iż coś ukrywam, choć jeszcze nawet nie otworzyłam gęby. No po prostu wspaniale, tylko tak trzymać.

- A jak? - domagała się odpowiedzi Sasha, lecz jej ton był chłodny i zdystansowany jak nigdy. Momentalnie poczułam się jeszcze gorzej, jakbym miała zwymiotować. Było mi niesamowicie żal, że zawiodłam zwłaszcza ją. Była w końcu pierwszą osobą tutaj, która okazała mi życzliwość, która rozmawiała ze mną normalnie, a nawet zaoferowała mi pomoc. Tymczasem jej mina była pełna złości i zawodu, co było ogromnym kontrastem dla jej zazwyczaj pogodnej, radosnej natury. Mój czerep nagle stał się niesamowicie ciężki, z trudem byłam go w stanie utrzymać prosto na szyi. Nie miałam na to siły. Na wypytywanie, na przesłuchiwanie. Chciałam im powiedzieć, ale... Co jak on... Zerknęłam na kaprala, posyłając mu błagalne spojrzenie. Głowę miał opartą o wierzch dłoni, a łokieć kładł na stole. W palcach trzymał filiżankę z herbatą. Wpatrywał się we mnie niezwykle intensywnie, co było dla mnie sygnałem, że podsłuchiwał wszystko, o czym mówiłyśmy. Głośno przełknęłam ślinę, co wychwyciła wzrokiem Mikasa. Znikąd ratunku. Mój poziom stresu podnosił się z każdym uderzeniem mojego serca, które to coraz bardziej zwiększały swoją częstotliwość. Jest jakiś szybki sposób, aby wymazać się z tego świata? Jak szło zaklęcie na niewidzialność? Można jeszcze cofnąć swoje narodziny, skoro nikt mnie nie pytał o zdanie, czy chcę się zmagać z tym wszystkim? Bo ja naprawdę bardzo nie chcę. Pięć par oczu, świdrujących mnie na wylot. Rosnąca presja. Co mam powiedzieć?!

- Ja... No bo... Wtedy po pijaku... Wstyd mi za to, jak się zachowywałam... I teraz ciężko mi tak normalnie z wami rozmawiać... - wybełkotałam na poczekaniu, mając nadzieję, że dziewczyny to kupią. Przez chwilę gapiły się na mnie jak na ułomną, by w końcu ryknąć śmiechem na całą stołówkę.

- Naprawdę, Koriś? Tym się tak zamartwiasz? Wszystkie zachowywałyśmy się jak oszołomy, wyluzuj! - zakrzyknęła Sasha, zakładając ramię dookoła mojej szyi i drugą ręką tarmosząc moje włosy. No pięknie, znowu będę je musiała dziś układać. Mimo tego, zaśmiałam się, ściskając przyjacielsko jej łokieć.

- Nie masz się czym przejmować, co stało się w pokoju, zostaje w pokoju. - dodała od siebie Christa, posyłając mi promienny uśmiech. Ulga wymalowała się także na twarzy Ymir, która wreszcie przestała maltretować w pięści biedną łyżkę i przewróciła oczami niczym matka na niesforne dziecko. Tak oto udało mi się wybrnąć z kłopotów, używając prawdopodobnie najgłupszej wymówki w moim życiu. Jakim cudem się na to nabrały? Nie mam pojęcia. Ale liczy się to, że podziałało, a moja dupa jest ocalona. Kapral z uniesionymi brwiami wziął łyk swojej herbaty i wrócił do jedzenia swojego posiłku, pokazawszy mi wcześniej dyskretnie znad stołu podniesiony kciuk. Odetchnęłam z ulgą. W tym całym emocjonalnym amoku umknął mi jednak jeden, maleńki szczegół, jakim było ekstremalnie sceptyczne spojrzenie Mikasy...

Po wyjściu z kantyny, razem z innymi zaczęłam kierować się na plac, aby rozpocząć musztrę. Szłam całkiem z tyłu, jako ostatnia. A przynajmniej tak mi się wydawało.

- Czemu skłamałaś, Korinna? - usłyszałam za sobą głos szatynki, w momencie, gdy zamierzałam wyjść przez drzwi. Odwróciłam się do niej z walącym sercem. Cholera. Ona wie.

- Nie wiem, o czym mówisz. - oświadczyłam z niewinną minką, na którą dziewczyna jednak nie dała się złapać. Westchnęłam zrezygnowana, patrząc jej prosto w oczy - Mikasa, przepraszam. Nie mogę Ci powiedzieć. Mogłabym mieć przez to kłopoty i...

- Wiem. - odparła czarnowłosa, przerywając mi w pół zdania - Już od dawna wiedziałam, że Ackerman się w tobie podkochuje. Ty w nim też, więc to oczywiste, co próbujesz ukryć. Tylko, że przed nami nie musisz. Jesteś przemiłą osobą, Korinna, ale musisz grać z nami fair, jeśli mamy być przyjaciółkami.

Spuściłam głowę, skruszona. Miała rację. To nie było w porządku. Tylko, że dalej się boję... Nie chcę, żeby nas rozdzielono... Nie przeżyłabym...

- Mikasa... Przepraszam... Ja tak bym chciała, ale nie mogę... Jeśli dowództwo się dowie... - wyjąkałam, łapiąc się za ramiona, aby opanować zaniepokojone drżenie. Nie bałam się tak od czasów, kiedy na porządku dziennym było dostawanie po gębie od szefa za choćby najmniejszy błąd. Mojemu wybawieniu pospieszył mój ulubiony głos, który dochodził tuż zza moich pleców, wymawiając zdanie, które natychmiastowo wlało niesamowitą ulgę w moje wnętrze:

- Jeśli im ufasz, powiedz im, Korinna.


Hej, po raz pierwszy piszę tutaj notkę od autorki. Proszę się do tego za bardzo nie przyzwyczajać ;)

Bardzo dziękuję wszystkim czytelnikom, dopiero zaczęłam tu coś tworzyć i czuję się naprawdę szczęśliwa, kiedy głosujecie na to opowiadanie oraz piszecie miłe komentarze. To dużo dla mnie znaczy. Piszę mi się tu naprawdę wyjątkowo dobrze i pozwala mi to trochę się uzewnętrznić oraz wyciszyć. Zastanawiam się jednak, czy wolelibyście widzieć więcej tej opiekuńczej strony Leviego, czy wolicie jego mroczną odsłonę? Chciałabym nadmienić, iż bez względu na to, obie te cechy będą się pojawiać, ponieważ uważam kaprala za niezwykle skomplikowanego człowieka, o bardzo nieprzeciętnej naturze ;) Pytam, ponieważ sama mam rozterki, których scen powinnam umieszczać więcej. Byłabym bardzo wdzięczna za każdą wskazówkę i mam nadzieję, że spodobają wam się kolejne rozdziały.

Do zobaczenia i au revoir!

P.S. Jeśli ktoś cringuje nad nazwami rozdziałów, to nie przejmujcie się, ja również :D

Continue Reading

You'll Also Like

67.1K 3.5K 22
anime, manga - Haikyuu!! parringi - [postać] x Reader zamówienia - zamknięte gatunek - one-shoty, romans, komedia, dramat, sportowe, slice of...
24.7K 1.3K 32
Izuku zaczyna trzecią klasę. Wszystko jest tak jak dawniej. No prawie. Do klasy deku dochodzi nowa dziewczyna. Co będzie dalej? Tego dowiecie się w m...
23.9K 1.3K 24
Ludzie przyzwyczaili się do życia za murami jednak nie wszyscy się z tym pogodzili. [T/I] już jako mała dziewczynka, po stracie rodziców, postanowił...
13.1K 615 46
Keta Rengoku, młodsza siostra Kyojurou, czyli Hashiry Płomienia i Muzan Kibutsuji.