Truth or dare 》✦ Taekook

By chiattae

102K 11.8K 4.1K

Opowiadanie o dwójce przyjaciół, którzy docierali do siebie powoli, drogą okalaną nieszczęściem, łzami oraz b... More

▪prolog▪
▪1▪
▪2▪
▪3▪
▪4▪
▪5▪
▪6▪
▪7▪
▪8▪
▪9▪
▪10▪
•12•
•13•
•14•
•15•
16
•17•
•18•
•19•
• 20 •
•21•
• 22•
•23•
•24•
•25• cd.
•26•
27*
| epilog |•28•

▪11▪

3.4K 445 138
By chiattae

*▪*

Zatrzymał się, dostarczając płucom solidną dawkę powietrza, którego jak na ten moment  desperacko mu brakowało.  Zmęczył się poszukiwaniem młodszego, co robił już drugą godzinę. Nie mógł uwierzyć, że ten od tak porzucił wszystko i odszedł bez słowa. To nie było do niego podobne ani w małym stopniu. Coś z tyłu głowy podpowiadało mu, że nagłemu odejściu Jeona przysłużyła się jedna osoba, a konkretnie sama Yeri.

Ale hola, hola.

Nie możliwością byłoby, aby sama maczała w tym palce. Ktoś ewidentnie jej w tym pomógł, lecz jaki miał w tym interes, by pozbyć się chłopaka?

Od początku był przeciwny zabraniu na wyjazd dziewczyny. Logiczne dla niego było, że męskie grono w swoim towarzystwie będzie o niebo przyjemniejsze niż przy kontakcie z wścibskimi dziewczynami. Dziewczynami, które swym ciągłym narzekaniami zatruwałyby im tylko głowę, nie mówiąc już o marudzeniu na temat komarów, niekomfortowego łożyska oraz błota, którego było pełno.

Zawrócił, by przypadkiem nie zgubić się w ogromnym lesie, zwłaszcza że było już późno. Westchnął przyciągle, przysiadając na pniu odrębanego drzewa, kiedy dotarł na miejsce. Wszyscy skupili się na jego osobie, pragnąc się czegoś dowiedzieć odnośnie poszukiwań.

— Wiedziałem, że tak będzie. Cholera, widziałem. Brawo Jeon, przedstawienie udało ci się znakomicie  — klasnął w dłonie, śmiechając się szyderczo z samego siebie i swojej naiwności. Sądził, że ten wyjazd będzie okazją dla spędzenia czasu we dwójkę, odpoczęcia od całego miejskiego chaosu, obowiązków. Nie ukrywał, iż było mu niezmiernie przykro, że ten od tak zniknął i nie dał po sobie żadnego śladu. Nie sądził, żeby został porwany, nic z tych rzeczy, jako że ciągle trzymali się w dużej grupie, wobec czego raczej ktoś zauważyłby coś niepokojącego.

— Opanuj się, Tae. Jestem pewien, że wróci — odparł Baekhyun, klepiąc wyższego po ramieniu pokrzepiająco, starając się nieco go uspokoić. Jemu również ciężko było uwierzyć w tak nagłe odejście, dlatego też podchodził do tego dosyć sceptycznie.

— Zostaw mnie. Wszyscy mnie zostawcie — warknął nieprzyjemnie, strącając z siebie dłoń szatyna, który momentalnie ją zabrał. Kopnął z całej siły w gałąź, która napatoczyła mu się pod nogami, po czym zaszył się w namiocie.

—  Pójdę do niego — rzuciła obojętnie blondynka, zmierzając w kierunku swego chłopaka. Wyglądała na niezbyt przejętą całym zajściem, dosłownie jakby było jej wszystko jedno co dzieje się z chłopakiem.

— Wy też sądzicie, że on tak sobie bez powodu odszedł? — zapytał z niedowierzaniem Jung, rozglądając się po grupie przyjaciół, którzy posłali między sobą sugestywne spojrzenia. Żaden nie był na tyle śmiały, aby odezwać się na ten temat.

— Hoseok, daj spokój. Odszedł to odszedł, tyle, niepotrzebnie dramatyzujesz. Pewnie wrócił do domu, padła mu komórka i da nam znać — odparł Yoongi, zasiadając obok zmartwionego czarnowłosego, który pokręcił głową z politowaniem na słowa przyjaciela, które wydawały mu się być absurdalne.

— Wy wszyscy w to wierzycie, ale ja wam udowodnię! Mam dosyć, że nikt tu nie traktuje go na poważnie. A jeżeli mu się coś stało albo co najgorsze stanie?  — podniósł ton głosu, zrywając się z miejsca. Wizja, że blondynowi mogła stać się krzywda, sprawiała że po jego ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz i niepohamowana chęć zemsty.

Świadomość ta dodawała mu siły, by uparcie szukać. Był zbyt zdeterminowany, aby się poddać jak inni.

- Przecież to jest tak nierealne. Przysłuchajcie się, co wy w ogóle wygadujecie? Tak, wczoraj było dobrze, a rankiem uznał, że jednak odechciało mu się, sam wyszedł z lasu, przeszedł duży kawałek, aby znaleźć przystanek i pojechał? A co najlepsze, nie dał znać nikomu, zrywając się o świcie, żeby nie zostać zauważonym? I po co niby?

— Hoseok, do jasnej anielki. Jungkook jest również naszym przyjacielem i to, że dajemy mu wolną rękę, nie oznacza, iż nie traktujemy go na poważnie — krzyknął Jimin, łapiąc Junga za rękaw od bluzy.  — Nie posądzaj nas o takie rzeczy, bo nie wiesz jak jest - dodał z niezadowoleniem, patrząc poważnie, prosto w oczy rówieśnika, który jedynie prychnął. Nie uwierzył, że martwią się o niego. Nikt nie zmartwił się zbytnio jego zniknięciem, kiedy to dla niego była naprawdę dramatyczna sytuacja.

— Gdybyś go tak bardzo dobrze znał, wiedziałbyś, że jest między nami coś tak istotnego, że Jeon nie ruszyłby się bez tego nawet na krok. I zapewniam cię, że nie odszedł z własnej woli  — wycedził przez zaciśnięte zęby. Nie znosił, kiedy ktoś mu coś wmawiał i umorlaniał go, zwłaszcza kiedy miał rację, a w tym przypadku był pewien, iż rację ma.

—  Hoseok...-

— Nie! Ja go odnajdę i wtedy dowiem się, co było powodem jego zniknięcia. A przysięgam, jeśli moje przypuszczenia potwierdzą się, osoba ta pożałuje, że kiedykolwiek powiedziała coś złego o Jeonie Jungkooku. Bo wiem, że winowajca jest zaskakująco blisko nas.

***

— Kotek, uśmiechnij się w końcu  — szepnęła mu do ucha, udając przejętą ową sytuacją, lecz tak naprawdę wcale nie była. Wiedziała, że Jeon posiedzi w zamknięciu kilka dni, a później zostanie wypuszczony, ale wcześniej to jej zostało przydzielone najważniejsze zadanie. Musiała przez ten czas manipulować Taehyungiem, wpływając na ich relację.  Za wszelką cenę musiała namawiać go, że ten odszedł z jego powodu, a kiedy ten uwierzy na tyle mocno, żeby mieć do niego urazę, wtedy po powrocie z pewnością nie odezwie się do młodszego.

Była przekonana, że nie będzie słuchać wyjaśnień blondyna, gdyż cała ta sytuacja była wyjęta niczym z dreszczowca i ciężko było w nią uwierzyć. Szczególnie ciężko byłoby przyswoić, że to ona stała za jego porwaniem. Miała dobre alibi, w końcu była ciągle przy innych, rankiem była widziana przez wszystkich, zatem zupełnie nie martwiła się o konsekwencje swoich postępowań.
 
— Byłem jego błędem? Naprawdę tak powiedział? — odparł załamany, zagryzając wargę aż do krwi, co było odruchem nerwowym, niekontrolowanym. W oczach pojawiły mu się pierwsze łzy żalu, które zawzięcie próbował zatrzymać, by nie odnalazły ujścia i wpłynęły na jego rozgrzane od złości policzki. Jak ten mógł tak powiedzieć i  w ogóle pomyśleć? Przecież znali się tak długo, tyle razem przeszli, a mimo to ten potraktował go jak najzwyklejszsgo śmiecia.

— Przykro mi - odparła, przytulając się do boku Kima. — Ja bym cię nigdy nie zostawiła. Mój biedak, jak można tak sobie odejść, kiedy ty martwisz się o niego. Jestem przekonana, że nie mówił ci dlatego, bo wiedział, że zaczniesz go zatrzymywać i nie puścisz go samego  — oznajmiła, łapiąc jego twarz w dłonie, głaszcząc opuszkami palców uspokajająco. Chłopak spojrzał w jej ciemne tęczówki, szukając w nich podpowiedzi, szczerości, lecz w nich widoczna była taka pewność, iż zaczynał sam wierzyć, że to co mówi jest szczere.

— On nie był wart twej przyjaźni. Nie potrafił o nią zawalczyć ani jej pielęgnować. To zwykły dzieciak, który jeszcze niezbyt jest stabilny w relacjach— rzekła spokojnym tonem,  składając na jego wargach krótkie muśnięcie.

— Jak ja się cieszę, że cię mam. Co ja bym teraz bez ciebie zrobił...? Proszę, nie zostawiaj mnie już nigdy, chociaż ty  — odrzekł błagalnym głosem, tym samym zmuszając się na słaby, wymuszony  uśmiech. Dziewczyna uśmiechnęła się dumnie, będąc zadowolona, że udało jej się zmanipulować chłopaka, co było na jej korzyść.

— Nigdy, kochanie — zapewniła z powagą. Nie sądziła, że plan jej ojca odniesie takie powodzenie i zarazem taki efekt, lecz jak widać nie doceniła jego możliwości oraz pomysłowości.

— Czy ty też uważasz, że przesadzam?

—  Oczywiście, że nie. Masz słuszną rację. Nie zadręczaj się już tak. Zostało nam mało czasu, spędźmy resztę wakacji  w dobrych humorach, a ten niech robi co chce, w końcu zrozumie co stracił i wróci, ale wtedy będzie za późno.

***

Otworzył sennie powieki, lecz przez zbyt intensywnie bijące światło momentalnie je przymknął z powrotem. Poraz kolejny ponowił próbę, co przynosiło zamierzony efekt. Syknął z bólu, chcąc złapać się za obolały tył głowy, z którego sączyła się szkarłatna krew, jednakże uniemożliwił mu ten czyn ścisk w nadgarstkach i związane sznurem ręce.

— Kontaktuj ze światem, młody — usłyszał po boku gruby głos mężczyzny, przez co odwrócił  z trudnością głowę w jego stronę. Tuż obok niego siedział na małym stołku średniego wieku mężczyzna, przyglądający mu się uważnie, oceniająco. W dłoni trzymał latarkę, a obok zaraz przy jego stopach leżała taśma i miska z jedzeniem.

— Gdzie jestem? — zapytała z chrypką w głosie, mlaskając językiem. W jego ustach panowała susza, przez co trudno było mu cokolwiek powiedzieć. — Wody, chcę wody — wyszeptał cicho, rozglądając się po pomieszczeniu w jej poszukiwaniu, ale jak i również zaciekawieniu.

— To nie koncert życzeń, kochaniutki  — zaśmiał się brunet, sięgając po butelkę wody. Odkręcił powoli zakrętkę, tym samym drocząc się z młodszym. Złapał boleśnie dwoma palcami za podbródek, odchylając gwałtownie  głowę w tył, co spowodowało paraliżujący ból, który z premedytacją był mu zadawany.

Wylał na jego twarz wodę, nie dbając zbytnio o to, czy zapokoił swe pragnienie. Młodszy rozchylił wargi, starając się przyjąć jak najwięcej cieczy. Odrzucił plastik w tył, podziwiając jak jego ofiara krztusi się cieczą, a ta spływa na podłogę, mieszając się z posoką, która wyciekała z jego rany.

— Dobra, masz tu jedzenie. Nie uwolnię cię, toteż masz mnie słuchać i dać się karmić, zrozumiano? - wyznał ostro, ostrzegawczym tonem. Chwycił za miskę z ryżem. — Otwieraj usta — nakazał, lecz Jeon nie wykonał polecenia, śmiejąc się mu perfidnie prosto w twarz.

— Nie zjem tego. Nie jestem głupi, by zjeść coś od kogoś, kto mnie związał i porwał — odpyskował, patrząc na niego z nienawiścią, jak i również nutką przerażenia porwaniem.

—  Igrasz z ogniem. Niestety muszę przedłużyć twoje cierpienie i nie mogę cię jeszcze zabić — oznajmił, odwracając jego twarz w swoją stronę. — No już, jedz to. Nie będę później słuchał okrzanów, że znaleziono cię martwego. Za zwłoki zapłacą mi o wiele mniej.

— Wal się — warknął ostro, spluwając obok, co bardzo nie spodobało się jego oprawcy. Żyłka na jego skroni wręcz zapułsowała, a ręką zaczęła swędzieć.

— Bezczelny gówniarz — skomentował, wymierzając mocny cios w policzek chłopaka. - Nie to nie. Jeszcze zatęsknisz za jedzeniem i zjesz to, choćby było już zepsute, bo nowego nie dostaniesz, bądź pewny - zapewnił, zasiadając ponownie na krzesełku na przeciw. Zmuszony został siedzieć przy nim i pilnować go, w razie gdyby ten chciał coś kombinować.

— Taehyung, pomóż mi  — wyszeptał praktycznie nie słyszalnie, wypuszczając  spod zamkniętych powiek pojedynczą łzę. Był bardzo wrażliwym i delikatnym chlopcem, a to, że był sam, zamknięty, z obcym mężczyzną, skorym do przemocy sprawiała, iż miał ochotę wybuchnąć niepohamowanym płaczem.

Wierzył  w głębi duszy, że ten go odnajdzie, lecz nigdy nawet nie pomyślałby, że jego najlepszy przyjaciel zamiast go szukać, będzie leżev  w objęciach sprawczyni jego nieszczęść. Nie przypuszczał, że został tak zmanipulowany, że zamiast miłości i tęsknoty, poczuł co niego niechęć.

//

Continue Reading

You'll Also Like

1.7K 55 24
Taehyung wyraźnie zniesmaczony wyzwaniem, jakie rzucił mu Jimin, wbrew własnej woli pobiera aplikację, w której poznaje wielu ciekawych ludzi i jedną...
3.3K 249 19
☾︎ książka została napisana przezemnie w 2019r a w grudniu 2020 stworzyłem to konto tylko po to aby ją wstawic, jest cringowa więc nie czytajcie ale...
133K 8.2K 47
ON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze...
48.4K 2.1K 38
[TŁUMACZENIE] [ZAKOŃCZONE] (rak potężny lepiej nie czytaj pls) Gdzie CEO jest surowy dla każdego kto wejdzie mu w drogę, pomijając jego asystenta dl...