Truth or dare 》✦ Taekook

By chiattae

102K 11.8K 4.1K

Opowiadanie o dwójce przyjaciół, którzy docierali do siebie powoli, drogą okalaną nieszczęściem, łzami oraz b... More

▪1▪
▪2▪
▪3▪
▪4▪
▪5▪
▪6▪
▪7▪
▪8▪
▪9▪
▪10▪
▪11▪
•12•
•13•
•14•
•15•
16
•17•
•18•
•19•
• 20 •
•21•
• 22•
•23•
•24•
•25• cd.
•26•
27*
| epilog |•28•

▪prolog▪

12.2K 790 283
By chiattae

✦ 

Spoglądał rozmarzonym wzrokiem na posturę przyjaciela obejmującego władczo swoją czarnowłosą piękność w pasie, a mowa tu o jego nowo nabytej dziewczynie. Wyglądał na bardzo szczęśliwego, co mógł wywnioskować z szerokiego uśmiechu wymalowanego na jego spokojnej twarzy, który nie schodził mu z ust ani na moment. Wyglądał wtedy tak cudownie. Ze szczęściem zdecydowanie było mu do twarzy.

Jungkook uwielbiał wręcz te drobne zmarszczki, kiedy jego ukochany śmiał się. Wyglądał wtedy tak uroczo, że serce młodego od razu niekontrolowanie przyspieszało pracę. Sam nie mógł powstrzymać się od delikatnego uniesienia kącików ust ku górze, gdyż pozytywna emocja, która wypełniała towarzysza odbijała się również na jego samopoczuciu. Starał się, naprawdę bardzo się starał również wyglądać na zadowolonego i szczęśliwego wakacyjnym wyjazdem do lasu wraz z paczką przyjaciół, jednak jego entuzjazm minął z momentem, gdy jego obiekt westchnień oznajmił, iż towarzyszyć im będzie jego nowa zdobycz, którą jak na złość nie był on. Planowali wyjazd od bardzo dawna. Wszyscy nie mogli doczekać się tego dnia, z niecierpliwością czekając na niego, niczym na cud.

Pragnął od wielu miesięcy zostać zauważonym przez starszego, kupić odrobinkę jego uwagi, jednak on zawieszał wzrok na każdym, lecz akurat nie na nim. Bolało go, że Kim widział w nim jedynie brata, najlepszego przyjaciela, a nie kogoś, kogo mógłby obdarzyć tym pięknym uczuciem, które najwidoczniej nie było dla wiecznie poszukującego miłości chłopaczka. Przecież dawał mu jasne sygnały, tak bardzo jawne, ostentacyjnie się zachowywał, więc dlaczego nadal nic nie zauważył? Może źle je odbierał? A może zwyczajnie nie dopuszczał do siebie wieści, że jego ukochany braciszek może być w nim zakochany, że kiedykolwiek mógłby spoglądać na niego w ten charakterystyczny, specjalny sposób.

— Kookie, źle się czujesz? — zapytał przejęty Hoseok, obserwując bacznie poczynania młodszego oraz jego mimikę. Od kilkunastu minut nie robił nic innego, niż wlepianie wzroku w profil bruneta. Wielu wiedziało o tym, że najmłodszy z ekipy nie widzi w Taehyungu tylko przyjaciela, a kogoś więcej, lecz nikt nie był w stanie pomóc nieszczęśliwie zakochanemu Jeonowi. Wezwany szybko otrząsnął się z chwilowego zamyślenia, po czym spojrzał na swojego przyjaciela, uśmiechając się blado. Jung jako pierwszy odkrył jego skrywaną tajemnicę i od tego momentu starał się wspierać go najbardziej jak tylko umiał.

Jego również bolała świadomość, że jego przyjaciel chodzi wiecznie przygnębiony, a na jego sercu ciąży kamień, którego starał się zdjąć, odciążyć go, aczkolwiek nadaremnie. Wyobrażał sobie, jak ten musiał niemiłosiernie cierpieć w nieodwzajemnionej, jednostronnej miłości. A miłość jest niczym trucizna, rujnuje od środka i doszczętnie wyniszcza, jeśli nie jest dobrze spełniona, a wiedział to, gdyż czuł coś bardzo podobnego do chłopaka, lecz o tym fakcie nie wiedział już zupełnie nikt.

Z pozoru jest to piękne uczucie, aczkolwiek wystarczy, że do środka z brudnymi butami wtargną negatywne emocje, takie jak zazdrość, złość, czy chociażby zagrożenie, wszystko, co układało się w najlepsze, szybko się niszczy. W dodatku, jeśli te uczucie musi być skrywane głęboko w sobie, to wtedy boli najbardziej i jest to fakt niezaprzeczalnie prawdziwy. Nie ma nic gorszego niż bicie się z własnymi myślami, traktowanie najbliższej swemu sercu osobę jak kogoś zwyczajnego, odpychanie od siebie marzeń i pragnień..

— Nie, jest dobrze  — odparł cicho, opatulając się aż po brodę grubym kocem. Niby siedzieli przy ognisku, jednak noc była dziś wyjątkowo mroźna jak na pierwszą połowę  sierpnia, który uchodził za ciepły miesiąc, licząc się z faktem, że było już dobre kilka minut po pierwszej, a wiatr zrywał się coraz bardziej. Noce nawet w lecie potrafiły przysporzyć o nieprzyjemne dreszcze, gęsią skórkę oraz niemały dyskomfort.

— Chcesz piwko? Rozerwij się, bo zaraz nam tu padniesz — zaśmiał się Baekhyun, łapiąc w dłonie browara, którym zaraz obdarzył szatyna, który niepewnie za niego chwycił, nie będąc co do niego do końca przekonany. Taehyung tylko spiorunował go wzrokiem, wyciągając oczekująco otwartą dłoń w stronę młodszego, patrząc na niego z powagą. Młodszy znakomicie znał ten wzrok, którym obdarowywał go kiedy coś zrobił bądź chciał sprawdzić go na dobrą drogę. Wystarczyło jedno zerknięcie ciemnych jak smoła tęczówek w jego stronę, a on niemal od razu poddawał  się urokowi hipnotyzujących oczu. Uwielbiał się w nie przyglądać, co robił bardzo często, nie ukrywając się z tym faktem. Tym razem również spojrzał na zacięty wyraz twarzy bruneta, od razu rozumiejąc o co może mu chodzić.

Naprawdę sam już nie wiedział czy zachowuje się tak ulegle w stosunku dla niego, gdyż wie, że ten robi dla niego wszystko, by wyszło mu na dobre, czy zwyczajnie dlatego, iż ma świadomość, że zwraca się do niego on, Kim Taehyung

— Nie pij tego, Jungkook, oddaj  — nakazał stanowczo, oczekując na zwrot napoju alkoholowego. Co jak co, ale nie pozwoli Jeonowi pić alkoholu, a w szczególności w jego towarzystwie. Był młodszy od pozostałych towarzyszów o dwa lata, zatem powinien słuchać się starszych, a zwłaszcza jego. Na dodatek obiecał jego matce, że będzie o niego dbał, zatem dotrzyma danej obietnicy, nie mając zamiaru jej łamać. Z resztą, on nawet nie chciał do tego dopuścić. Sam nie pił zbyt często, dbając o swoje zdrowie, dlatego też starał się wykorzystać swoją szansę. Ten młody chłopiec powierzył mu swoje bezpieczeństwo, oddając mu swoją dłoń, za którą złapał, prowadząc go przez wspólne życie jak najlepszą drogą, uważając, aby przypadkiem z niej nie zboczył. Fakt, było to tylko jedno piwo, ale skoro nigdy wcześniej nie kwapił się do sięgnięcia po puszkę, dlaczego ma robić to właśnie teraz i to za namową przyjaciela. Jeśli już miał wykazać takową inicjatywę, niech zrobi to sam, nie pod presją towarzystwa, a z chęci.

— Pozwól mi się zabawić. Jestem pełnoletni, Tae  — odparł po chwili namysłu, wzdychając przeciągle. Tak naprawdę niezbyt ciągnęło go do gorzkiego smaku chmielu na swoim języku, gdyż nie lubił posmaku goryczy, aczkolwiek nie chciał wyjść na gorszego, który jako jedyny nie popija kiełbasy alkoholem. On nie umiał sam się sprzeciwić, będąc podatny na wpływ społeczeństwa, jednakże właśnie od tego miał Taehyunga, który czuł, że chłopak nie miał ochoty pić piwa, toteż sprawa zmusiła go do jak najszybszego odzewu.

Nie musiał patrzeć na starszego, gdyż czuł jego intensywne spojrzenie na sobie. Wiedział, że z nim nie wygra, bo zawsze ulegał rozkazom Kima, czego wszyscy zebrani mieli doskonałą świadomość.

— Dla mnie jesteś nadal małym chłopcem i nie pozwolę ci pić alkoholu w tym wieku. Poza tym, o ile się nie mylę, to sam zarzekłeś, że zostaniesz abstynentem, kochany — powiedział, wyrywając puszkę z rąk zaskoczonego tym gestem Jungkooka, który chętnie oddał napój bez żadnego sprzeciwu.

Po co on się martwi? Dlaczego ciągle robi mu nadzieję? Nie może dać mu spokoju i zająć się swoją ukochaną dziewczyną?
Kim wciąż nie miał pojęcia, że takimi troskliwymi czynami, słodkimi epitetami, jakimi go darzył co jakiś czas, sprawia, że jego serce bije znacznie szybciej niż powinno, szalejąc coraz bardziej na jego punkcie. Rozkochiwał go każdego, następnego dnia, każdym gestem. Czuł, że wpada w chciwe sidła okrutnej miłości, która wbijała swoje ostrza prosto w jego mięsień pompujący krew.

Minęła kolejna godzina. Atmosfera  nieco się polepszyła, gdy dziewczyna bruneta postanowiła pójść spać do swego namiotu. Jungkook poczuł od razu ulgę która ogarnęła jego ciało, a cały stres uciekł w niepamięć, jakby zdjęty poprzez wpływ mocniejszego podmuchu wiatru. Przyjemniej teraz nie musiał patrzeć na dwójkę wielce zakochanych, którzy ciągle obdarowywali się czułościami,  tym samym udając, że wszystko jest w najlepszym porządku. A nie było.

—  Jezus, ale jestem już nieźle wstawiony — wybełkotał niewyraźnie pijany Jin, obserwujący gwiazdy i niebo, które wyjątkowo dziwacznie, w jego mniemaniu, kręciło się, sprawiając, za odczuwał satysfakcję danym widokiem.

Ciekawe dlaczego?

Taehyung spojrzał zadowolony na Jeona, który siedział skulony sam, w dużej odległości od pozostałych. Jego wyraz twarzy zmienił się na łagodniejszy, a dłoń, którą wystawił w stronę chłopaka, zwróciła jego uwagę na siebie.

— Ej, mały, chodź tu do nas — odrzekł z ogromem czułości, Jeon szybciutko przysunął się troszkę bliżej, łapiąc za jego dłoń, jednak nadal pozostał w bezpiecznym dystansie od czarnowłosego, co bardzo mu się nie spodobało. Nie lubił zachowywać tak dużych odległości od swojego ulubieńca. Ubóstwiał rozkoszować się dotykiem jego małych dłoni, czuć drobne ciało, które wtulało się w te jego, byleby tylko poczuć bijącego od niego ciepło oraz czuć te bijące od niego, które otulało jego zmarznięte przez niską temperaturę ciało.

— No błagam cię, chodź do mnie — zaśmiał się, przyciągając za rękaw mniejsze ciałko, obejmując go szczelnie, by nie zmarzł i nie mógł się tak łatwo wydostać z jego uścisku. Już wcześniej zdążył zauważyć, że powstała między nimi dziwna bariera, której zupełnie nie rozumiał. Jakim cudem powstała?

—  No przecież jestem — mruknął cichutko, udając, że nie zauważył tego dużego dystansu między nimi. Czuł, że narzuca się, obawiał się stać ciężarem, którego ten nie będzie miał zamiaru dłużej dźwigać na swoich barkach. Nie wiedział jednak, że Taehyung potrzebował go mieć obok, jak najbliżej siebie. Kochał opiekować się młodszym od siebie chłopaczkiem, pomagać mu, uczyć tego, czego jeszcze nie zdołał się nauczyć. Niby między nimi nie było takiej różnicy wiekowej, lecz ten czuł, że ma mu tyle do przekazania, pokazania.

— Kiedyś byłeś większym pieszczochem, a teraz w ogóle się do mnie nie tulisz, unikając mnie nonstop  — oznajmił, wpatrując się z góry w bladą twarzyczkę przyjaciela, który podniósł głowę w górę, przez co starszy miał idealny widok na jego czekoladowe tęczówki, w których błysnął blask odbijany przez światło księżyca. Mieniły się jak dwa, unikatowe diamenty, które zostały wydobyte z ciemnej kopalni. Miały taką wartość...

— Ale teraz masz dziewczynę i nie wypada — rozkoszował się chwilą przyjemności, kiedy długie palce bruneta zwinnie zaczęły przeczesywać jego gęste włosy, pachnące jeszcze szamponem o zapachu wanilii, czyli ulubionym zapachem Kim Taehyunga. Zapachem, który był uwielbiany już od najmłodszych lat, lecz kiedy poznał Jungkooka, zaczął kojarzyć mu się głównie z jego delikataną osobą, dlatego też zaczął pożądać go jeszcze mocniej.

Jak on to uwielbiał, a zwłaszcza, gdy robił to właśnie on.

—  Przestań. Naprawdę chodzi o Yeri? Dla mnie zawsze będziesz małym braciszkiem i nie zmieni to żadna kobieta —  Jungkook na te słowa tylko uniósł delikatnie kąciki ust ku górze, starając się ukryć grymas smutku, który wtargnął na jego bladą twarz. Może jemu to nie przeszkadzało, ale Jeonowi bardzo.

Nie chciał czuć się jak piąte koło u wozu, ale równie mocno nie chciał odsunąć się od niego, trzymać na pewien dystans. Ciało partnera było niczym magnes, który przyciągał go do siebie z niewyobrażalną siłą, której nie mógł się oprzeć.

— Chcę spać, pójdę już — orzekł, wyrywając się z upragnionego uścisku, który dawał mu jednocześnie tyle przyjemności jak i bólu, którego na dziś miał dość. Nie miał nastroju na spędzenie czasu z towarzyszami, kiedy jego tęskne serce wolało chłopaka, który zdawał się być głuchy na jego znaki.

— Odprowadzę cię  — powiedział Hoseok, zrywając się z miejsca, o mały włos nie potykając o gałąź leżącą pod jego butami. Postanowił, że musi spędzić z nim trochę czasu, gdyż przeczuwał dlaczego postanowił już iść spać. Ewidentnie starał się unikać ich towarzystwie, najchętniej pozostając samym ze sobą oraz swymi optymistycznymi myślami, które swoją złudną fałszywością dawały mu nadzieję. Były to piękne kłamstwa, którymi się karmił każdego dnia, nie widząc w tym nic złego. Łudził się. Liczył, za każdy kolejny dzień przyniesie ze sobą coś dobrego, że los odwróci kartę, dając mu tą szczęśliwą, która odmieni jego życie.

— Nie, usiądź, ja się tym zajmę — odparł szybko Taehyung, łapiąc młodszego w pasie, by nie uciekł mu za szybko z objęć, tak jak zrobił to chwilę wcześniej.

— Nie musisz, Hobi mnie odprowadzi - starał się odsunąć go od siebie, lecz ten włożył w uścisk zbyt dużą siłę i chęci, co przyczyniło się, że nie dał rady.

—  Ej, jeśli mówię, że ja, to się mnie słuchaj — podniósł głos, podążaj z mniejszym pod namiot. Jung tylko pokiwał głową, zasiadając obok Jina, starając się go wybudzić że snu. Pieprzony alkoholik.

— Hyung, poradziłbym sobie sam — westchnął, kątem oka zerkając na rozluźnionego Kima, który bacznie mu się przyglądał. Młodszy uwielbiał, kiedy ten patrzył na niego w ten sposób. Wtedy zapominał o tym, co go otacza, udając, że jest w innym świecie, razem z nim....

— Wiem, ale ja wolę mieć pewność, że jesteś bezpieczny i mieć dowód naoczny, rozumiesz? - zapytał z szerokim uśmiechem, po czym wtulił go w siebie.

— Dobranoc  — rzucił, mając zamiar wejść do namiotu, jednak duża dłoń, zaciskająca się na jego nadgarstku mu to uniemożliwiła. Dlaczego znowu uciekał? Starał się go odsuwać na każdym kroku..
Często wspominał czas, kiedy byli ze sobą tak bsliko. Czyżby już nie chciał? Nie wyrażał zgody na bycie tuż obok...?
Co sprawiło, że zmienił nagle decyzję?

—  A przytulasek na dobranoc? — zapytał rozbawiony starszy. Jungkook odwrócił się na pięcie, wtulając w tors czarnowłosego, który ochoczo podniósł go, obkręcając się z nim wokół jego osi.

Nie pozwoli na to. Zatrzyma go.

Znowu te dziwne uczucie przyjęło kontrolę nad ciałem wraz z tym cholernie przyjemnym dotykiem. Dotykiem zarezerwowanym tylko dla niego i Yeri...

Continue Reading

You'll Also Like

65.5K 7.5K 17
☼ gdzie taehyung ma kontrakt ze śmiercią tags: au!angst!; fluff!
14.4K 1.6K 65
Po śmierci ojca naukowca Chuuya, wówczas szesnastoletni licealista spędza rok we Francji u swojego brata tylko po to by wrócić do Yokohamy Co ma pora...
5.5K 490 16
"Swego czasu miałem marzenie. Chciałem żyć spokojnie i tworzyć muzykę, którą zachwycałby się cały świat i poniekąd mi się to udawało. Jednak wszystko...
13.8K 860 48
❝ you are too young to let the world break you ❞ « fluff , angst » « top!jjk »