Słusznie zauważono, że dwóch bliźniaków = dwa prezenty.
🎁🎁
~
Callie stała tam jak słup soli. Jej naturalnie blada skóra pojaśniała jeszcze bardzej, a ona sama słyszała w uszach tylko przyspieszone bicie serca.
No to koniec.
- O, hej, Ann... Jak się tam czujesz? Już okej? - spytała długowłosa w tragicznej próbie zmiany tematu.
- Callie? - powtórzyła się okularnica, tak, jakby jej nie usłyszała.
Podeszła do przyjaciółki tak, by stać tuż naprzeciw niej i spytała ze szczerym zdziwieniem:
- Ty... Rozmawiałaś z Weasleyem?
Szatynka przyłożyła palce do swojej skroni, starając się coś wymyślić. Przecież nie zaprzeczy, to by tylko pogorszyło jej sytuację, zresztą ona na pewno ją widziała...Najlepiej było po prostu się przyznać.
- Tak, rozmawiałam - odparła Callie, westchnąwszy głęboko. - Ale to nie jest tak, jak myślisz - dodała prędko, próbując wyobrazić sobie, jak się wytłumaczy.
- To dlatego tak znikałaś? - spytała nadal oszołomiona Ann.
Callie wzięła głęboki wdech i spojrzała na podłogę.
- Tak - odpowiedziała, nadal starając się wymyślić na to jakieś wytłumaczenie.
Ann przestąpiła nerwowo z nogi na nogę.
- Czyli ty... Jesteś z którymś z nich?
- Co? Nie! - zawołała od razu Callie. - Ja z Weasleyem? Pff! Rodzice by mnie zabili ze szczególnym okrucieństwem - dodała, śmiejąc się nerwowo i wiedząc, że wcale nie brzmiała wiarygodnie, choć mówiła prawdę.
- To o co chodzi? Przecież ty... Ty ich nienawidzisz.
Callie przejechała dłonią przez swoje włosy z frustracji. A gdyby tak... Nadal twierdziła? Słowa okularnicy obudziły w niej nagły przypływ kreatywności. Szatynka nienawidziła się za to, że znowu będzie udawać, ale nie miała wyboru - musiała skłamać.
Dlatego Callie przyjęła swoją surową ślizgońską minę i założyła ręce, prostując się, przez co jeszcze bardziej górowała nad Ann swoim wzrostem.
- Oczywiście, że ich nienawidzę - powiedziała zniżonym głosem, a te słowa parzyły jej podniebienie - ale mam do nich sprawę, dlatego udaję miłą i wspaniałą, by mi z tym pomogli.
- To dlaczego nam nie powiedziałaś? - dociekała Ann, a Callie widziała, że przyjaciółka nadal nie jest przekonana.
- Możemy pogadać o tym gdzie indziej? Chodźmy stąd - mruknęła w odpowiedzi i zaczęła powoli iść z nią w kierunku lochów.
W tamtym momencie Callie liczyła już tylko na dwie rzeczy: swój ślizgoński spryt i naiwność Ann. Choć zdawało się jej, że już znalazła dobre wyjście, i tak serce biło jej jak szalone.
- Nie powiedziałam wam, bo muszę być przed nimi wiarygodna, udawać, że się boję waszej reakcji, nie? - mówiła cicho Callie, gdy obie Ślizgonki schodziły po schodach. - Poza tym, wiesz, jaka jest Melanie...
- Taa... - przyznała Ann, patrząc sobie pod nogi. - Pewnie zaczęłaby odkażać powietrze wokół ciebie, gdyby się dowiedziała, że się do nich zbliżasz...
- No właśnie! - powiedziała Callie nieco zbyt entuzjastycznie, na czym się złapała i dodała już nieco spokojniej: - Jakby tego było mało, jest jeszcze Draco, a on by na pewno nie uwierzył w moje wytłumeczenie. I gdyby moi rodzice się dowiedzieli... - tu szatynka wymownie przejechała sobie palcem po szyi.
Ann spojrzała na nią niepewnie, gdy były już kilkanaście metrów przed kamienną ścianą, która była wejściem do pokoju wspólnego. Dziewczyna poprawiła swoje okulary i westchnęła.
- No dobrze, ale...Co ty od nich chcesz? Co oni ci takiego dają?
Radość.
- Um...Powiem ci z czasem. Nie chcę zapeszać, sama rozumiesz - odparła Callie, nadal się modląc, że Ann to wszystko kupi.
Znalazły się tuż przed kamienną ścianą i wyższa z nich wypowiedziała hasło (Bazyliszek), przez co wejście się otworzyło. Milczenie okularnicy nieco zabijało Callie od środka, ale gdy weszły do pokoju, ta w końcu jej odpowiedziała:
- Wierzę ci, Callie. Bo jeśli jest, jak mówisz... To to wiele wyjaśnia.
- Naprawdę? - spytała kompletnie zaskoczona szatynka, czując się, jakby coś ciężkiego zdjęto jej z ramion. - Znaczy, no tak, bo to wszystko prawda. Tylko nie mów o tym Mel ani Elli, okej? Sama rozumiesz...
- Nie powiem - zapewniła ją przyjaciółka. - Tylko nie zdziw się, jeśli one to same odkryją...
- Jasne - odparła Callie, już nieco uspokojona. - Chociaż to i tak durny pomysł, nie? Ja i Weasleyowie? To kretyni. Poza tym, oni są zdrajcami krwi, a ze świecą szukać rodziny tak czystej, jak moja. Zresztą, to Gryfoni. To się w ogóle ze sobą nie klei.
Gdy szatynka powiedziała to na głos, zdała sobie sprawę, że właśnie tak widzieli to jej rodzice... A ona kompletnie tego nie rozumiała.
- No tak, bezsens, wiem - powiedziała Ann nieco nieprzekonana, gdy obie wchodziły do ich dormitorium.
W środku znajdowały się Ella i Melanie, które siedziały obok siebie na łóżku i z ekscytacją (oraz bardzo głośno) o czymś dyskutowały; nawet nie zauważyły, że ich współlokatorki pojawiły się w pomieszczeniu. Callie zrozumiała, że w celu wiarygodnego wypadnięcia przed Ann musiała teraz zachowywać się tak, jak niegdyś zawsze.
- A wy co, klub dyskusyjny dla niedosłyszących? - powiedziała długowłosa, zakładając ręce. Obie dziewczyny zwróciły głowy w jej stronę.
- Cal jak zwykle w formie - Melanie przewróciła oczami. - O, Ann, jak żywa!
Okularnica po prostu podeszła do swojego łóżka w celu wyciągnięcia spod niego swojego kufra, mrucząc coś o tym, że musi iść do łazienki i się przebrać.
- Co jest takiego niesamowicie ciekawego, że drzecie się na pół zamku? - zapytała Callie, siadając naprzeciwko przyjaciółek.
- Zastanawiamy się, jak złapać gdzieś Kruma i z nim się jakoś bliżej poznać, wiesz, o co chodzi - wyjaśniła Melanie, znacząco poruszając brwiami.
- Główka pracuje - dodała Ella - nie chcemy się na niego rzucać jak te wszystkie dziewczyny od nas, bo takich ma pewnie tysiąc na dzień. Musimy wymyślić coś lepszego.
- Wow, błyskotliwe - powiedziała Callie z udawaną admiracją, kiwając głową, podczas gdy tak naprawdę była zażenowana tym wszystkim.
- Mówiąc o błyskotliwości - odezwała się Melanie, gdy Ann podeszła do drzwi, po czym opuściła dormitorium - słyszałaś o tym, co zrobili przed chwilą ci idioci Weasleyowie?
Callie nieświadomie wbiła sobie paznokcie we własne ramię. Tak bardzo nie chciała już o nich mówić nic złego, ale nie, oczywiście, że Melanie musiała zacząć ten temat.
- Masz na myśli - tu odchrząknęła - to z Czarą? To tak, byłam tam. Zakładam, że użyli Eliksiru Postarzającego - dodała, starając się nie zdradzić nutki przerażenia w jej głosie.
- Chrzanić eliksir, ale czy oni naprawdę myśleli, że ze swoimi ptasimi móżdżkami mogliby reprezentować Hogwart? - prychnęła Melanie.
Są mądrzejsi niż ty.
- Puchoni cały czas gadają o Diggorym, już lepszy on, przynajmniej jest przystojny - dodała Ella takim tonem, jakby ta ostatnia cecha decydowała o wszystkim.
- Mnie już naprawdę obojętnie, kogo wybiorą - powiedziała zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami.
- Ella! - krzyknęła nagle Melanie, spoglądając na zegarek na swojej szafce nocnej. - To już ta godzina, ten chłopak mówił wczoraj, że cały Durmstrang ma być teraz w szkole. Idziemy! - tu pociągnęła blondynkę za rękę, zmuszając ją do wstania.
- Idziesz z nami, Cal? - spytała Ella, na co szatynka pokręciła głową.
- Nie, chcę trochę poczytać.
- Nie gadaj, Ella, bo nam zmiotą Kruma sprzed nosa! Chodź już! - wrzasnęła brunetka i prędko wyprowadziła przyjaciółkę z dormitorium.
Gdy tylko drzwi się za nimi zatrzasnęły, Callie poczuła na sobie ciężar kłamstw, które sprzedała swoim przyjaciółkom i natychmiast się załamała. Miała już przestać, miała już nie być tym potworem, za którego ją wszyscy uważali, a jednak znowu brnęła w to zło... Według niej było to kompletnie chore, że musiała wymyślać niestworzone rzeczy i robić wielkie zagmatwanie, by po prostu... Być szczęśliwą. Nienawidziła się za to wszystko, co powiedziała, ale z drugiej strony nie widziała innego wyjścia.
Położyła się na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Chciała wziąć się w garść, nie miała zamiaru znowu płakać przez to wszystko, choć naprawdę jej się na to zbierało.
To jest przecież jakiś cyrk. Fred nie miał racji. Nie będzie dobrze.
-
Zapraszam wszystkich na Misz Masz, bo dałam ważne ogłoszenie.