Korpo || Yuri on ice

By Inpu_chan

375K 31.7K 17K

Yuri Katsuki jest młodym i dobrze rokującym absolwentem wyższej uczelni. Pod wpływem przeczucia i chęci pozna... More

1. Rozmowa kwalifikacyjna
2. Kawa to podstawa
3. Umowa STOI
4. Patrz jak leziesz kretynie!
5. Koszmar
6. Wyłaź stamtąd
7. Gwałć albo..... ?
8. No, to właśnie jest mój szef
9. Nie będziesz dyktował mi warunków
10. Dym z papierosa
11. Wypadki chodzą po ludziach
12. Jest piękna...prawda?
13. Niespodziewany gość
14. Wprowadziłem go w świat łatwej przyjemności
15. A wszystko zaczęło się od niego
16. Zdeptane uczucia
17. Pokaż mi jak zapomnieć
18. Kazachstańska sprawiedliwość
19. Gorzej być... może?
20. Nie chcę być sam
21. Ja, ty i wanna pełna wody
22. Svieta to suka
23. Znalazłem coś, co należy do ciebie
24. Nie spieprz tego, panie Nikiforov
25. Romantyczna kolacja przy świecach
26. To mój pracownik, mój i tylko mój
27. Bezwstydny zachwyt
28. Zostawiłem firmę w rękach wariatki
29. Skutki palenia papierosów
30. Nawet się nie pożegnasz?
31. Osobliwe fetysze twojego szefa
32. Plany urlopowe
33. Słodkie powroty
34. I co ja mam z tobą zrobić?
35. Witaj w domu Yuri
36. Nic nie dzieje się przypadkiem
37. Dwa poranki na różnych kontynentach
38. Kobiety - gatunek drapieżny
39. Zasłużyłeś na moje zaufanie
40. Polecenie służbowe
41. Życie i jego niespodzianki
42. Czek na nazwisko Nikiforov
43. Nie pożądaj doradcy biznesowego bliźniego swego
44. Miłosna brutalność
Życzenia Świąteczne
46. Deklaracja wojny
Ogłaszam stan klęski żywiołowej (xD)
47. Misja dywersja
48. Cisza przed burzą
49. Stolik dla dwojga
50. Światełko w tunelu
51. Gra w otwarte karty
52. Gdy ludziom puszczają nerwy
53. Rozwiane złudzenia
54. Czy wyglądam, jakbym żartował?
55. Rzeczy (nie)zmienne
Posłowie
Ogłoszenia

45. Siewca złych wieści

4.2K 331 116
By Inpu_chan

Z ich mieszkaniem ostatnio po prostu tak było, że goście odwiedzali je kiedy ani Victor, ani Yuri nie mieli na to najmniejszej ochoty. Apogeum odwiedzin odbywało się albo do dwunastej rano, albo po dwunastej w nocy. Nikt nie potrafił przyjść w normalnych godzinach, jak na przyzwoitych obywateli Rosji przystało.

Dzisiejszy poranny gość okazał się jednak bardziej kulturalny niż chociażby destrukcyjna Viena. Nawet zdecydował się użyć dzwonka do drzwi, ale i tak nie wzbudził tym chociażby w Nikiforovie pozytywnych emocji. Miał po dziurki w nosie tych wszystkich odwiedzających ich apartament ludzi, który nie wnosili w jego poranek niczego innego poza nerwami i hałasem.

Bo gdy jego ukochany Japończyk paradował w jego pobliżu jedynie w opinających dupę bokserkach, nie miał ochoty pokazywać tego cudu reszcie świata. Musiał przecież mieć coś, czego inni nie byli w stanie podziwiać. A ze względu na swoje otoczenie raczej marnie mu to wychodziło. Katsuki nawet w jednej czwartej nie podzielał jego planów, garnąc się do otwierania drzwi zdecydowanie zbyt chętnie. To nie to, że posądzał go o celowość takich działań, po prostu czasem bywał lekko zazdrosny i nic na to nie mógł poradzić. A sytuacji wcale nie poprawiał fakt, że czasu na poranne lenistwo zostało im niewiele. Wreszcie nadeszła pora, w której to zmuszeni byli wrócić do pracy, czy tego chcieli, czy nie.

Akcje Victora na giełdzie ostatnio nieco spadły, a to był wystarczający powód do tego, by w podskokach zapieprzać za swoje korporacyjne biurko. Żeby wrócić do formy potrzebował odrobinę skupienia i nieustającej harówy, a mógł się tego podjąć jedynie, gdy Yuriego nie było w pobliżu. Nietrudno było zgadnąć, że brunet był po prostu zbyt rozpraszający i w biurze własnego szefa robił zazwyczaj istny bałagan, zwłaszcza pakując się z zadkiem na meble, na które nie powinien. Remedium na to było tylko jedno - zakaz wstępu. Oczywiście wymierzony bezpośrednio w Katsukiego, który niejednokrotnie potrafił się z tego powodu mocno obruszyć. Japończyk po prostu nie cierpiał, kiedy ktoś mu czegoś zabraniał, a już zwłaszcza gdy to coś sprawiało mu przyjemność, a jej brak z kolei rozdrażnienie. Zazwyczaj po czymś takim szedł dokuczać Sviecie, tak dla czystego odprężenia. Tyle tylko, że tej baby już w firmie nie było, a on nie miał pomysłu, kogo uczynić nowym obiektem wrednych docinek. Nikt nie był godzien, bo i mało kto miał odwagę mu się odgryźć.

Już na samą myśl o tym wszystkim był bezsensownie naburmuszony od samego rana i błagające spojrzenia Victora typu ,,Nie pokazuj tyłka sąsiadce/sąsiadowi" ani trochę na niego nie działały. Do drzwi doskoczył już po drugim dzwonku, łapiąc za klamkę bez nawet najmniejszego zastanowienia.

Zaciekawiony, nie kryjąc swojej intencji, uważnie zmierzył stojącego przed nim mężczyznę wzrokiem od samych stóp, aż po miłą dla oka twarz - tak bardzo podobną do tej należącej do Victora. Ich spojrzenia bardzo szybko się ze sobą spotkały - oba tak samo badawcze i rozkojarzone. Osobiście się nie znali, ale zbyt wiele o sobie nawzajem wiedzieli, żeby nie zorientować się, z kim mają do czynienia. Zdali sobie z tego sprawę niemal jednocześnie, natychmiastowo tracąc zainteresowanie wszystkim innym.

Aleks zapomniał, po co tu przyszedł, a Yuri posłał w niepamięć obecność Victora. Fascynacja nowo poznaną osobą była na tyle silna, że nie potrafili zamienić ze sobą słowa. Po prostu tak stali, mierząc się przyjaznymi spojrzeniami. Pomiędzy nimi pojawiło się to coś, co można było nazwać nitką czystej sympatii. Na szczęście z romansem mało to miało wspólnego, choć kuzyn Victora przez swoje podobieństwo prawdopodobnie mógł mieć nieco większe szanse w zainteresowaniu w ten sposób Katsukiego niż inny postronny mężczyzna. Tyle, że nikt z obecnej tam trójki mężczyzn kompletnie się tym nie martwił. Każdy grał fair ze sobą i własnymi uczuciami. Nie wspominając już o tym, że Victor Nikiforov był na tyle terytorialnym zwierzęciem, że na ciele Katsukiego zostawił niezły szczeniacki burdel. Alex patrząc na to miał ochotę sprawdzić, czy Japończyk przypadkiem nie ma na tyłku tatuażu brzmiącego mniej więcej: ,,Wyłączna własność Victora Nikiforova" .

Gdyby znalazł coś takiego, ani trochę by się nie zdziwił. Nikiforov junior przykładał dużą wagę do pojęcia własności prywatnej i każda rzecz, która do niego należała, nie była dotykana przez osobę postronną bez jego zgody. Nawet biedny Makkachin wiecznie złakniony pieszczot i zbyt długich jak na gust każdego spacerów, nie mógł cieszyć się takimi przyjemnościami z rąk chociażby Vieny. Wystarczyło, że raz podpadła swojemu bratu podczas zabawy z jego ukochanym psiakiem i straciła możliwość wyprowadzania go na przechadzki czy czochrania po łebku. Szczerze mówiąc i Alex był takiego zakazu bliski, w zasadzie nawet niejednego. Tylko, że on buntował się przeciwko wszystkiemu, co się tylko dało. Zasady były dla niego jedynie utrapieniem - i to właśnie na łamaniu ich zbudował swą przyszłość. Niczego nie żałował, a już na pewno nie porzucenia hierarchicznych relacji panujących w rodzinie jego kuzynostwa.

- Alex, słonko, powiedz mi, proszę, czemu zawdzięczam twoją wizytę? Lepiej, żeby to było coś ważnego, bo oglądanie twojego rozpromienionego uśmiechu z samego rana jest gorsze od skrzeku Vieny - mruknął, klepiąc Yuriego w ramie, aby przypomnieć mu, że w końcu wypadałoby wpuścić gościa za próg. Nie to, że jakoś bardzo tego chciał. Jak dla niego za przychodzenie do kogoś bez zapowiedzi mężczyzna powinien jedynie pocałować klamkę. Z Alexem był jednak jeden kluczowy problem - on nie robił tego bez powodu. Zjawiał się osobiście okrutnie rzadko i z najwyższej konieczności. W rodzinie ludzie traktowali go jako siewcę wieści, niestety w większości tych złych.

Nikiforov czuł się zatem dość niekomfortowo i jak najszybciej chciał dowiedzieć się z czym przyjdzie mu się tym razem zmierzyć. Jednak tylko on miał ochotę przejść do konkretów. Pozostała dwójka słuchała go połowicznie, oddając się zwykłym głupotom. Co prawda obaj posłusznie usunęli swoje rytualne zapoznanie z progu do nieco bardziej odpowiedniego salonu, ale nie wydawali się zainteresowani niczym innym poza sobą.

Aleksey wydawał się niezdrowo wręcz zamyślony, ale ani trochę poważny. Szczerzył zęby w głupawym uśmieszku, nieudolnie udając, że wcale nie prowadzi wewnętrznej kontemplacji na temat świetności tyłka pewnego Azjaty. I to wcale nie jego wina, że zahaczył myślowo o taką przyziemną kwestię. To po prostu rzucało się w oczy, czy tego chciał, czy nie - w obliczu czegoś tak estetycznego ludzkie oko traciło jakiekolwiek skrupuły. A Katsuki czuł na sobie to spojrzenie równie mimowolnie. Instynkt, ot co! Na szczęście nie musiał traktować tej sytuacji w specjalny sposób. Nie było mu wcale głupio czy niezręcznie. Ten wzrok wcale nie był taki, na jaki wyglądał. Mężczyzna po prostu dobrze się przy tym bawił, zwłaszcza gdy kątem oka widział poirytowanie swojego krewnego.

- Dobra, przyznaję, miałeś rację, ma lepszy tyłek od mojej ex - chlapnął, próbując uczynić ze swojej wypowiedzi stwierdzenie na poziomie eksperckim. Tym razem był śmiertelnie poważny, do tego stopnia, że Victor przez chwilę nie był pewien, o czym ten właściwie mówi. Wspomnienia dziwnej dyskusji odbytej po kilku(nastu) kieliszkach wódki przecięła jego umysł równie niespodziewanie i nieprzyjemnie jak powiew grudniowego powietrza. Teraz to on się uśmiechnął - nie mogło być inaczej, skoro nareszcie wyszedł z tej słownej potyczki zwycięską ręką. Stracił przecież całą okrągłą godzinę na tłumaczeniu własnemu kuzynowi, dlaczego pośladki jego kochanka są wprost piorunująco świetne. A wtedy ten i tak mu nie wierzył, twierdząc, że zwyczajnie przesadza. Widocznie w niektóre rzeczy trudno uwierzyć na słowo i tylko naoczny dowód jest w stanie coś takiego potwierdzić.

Może i Katsuki kiedyś tam w przeszłości mógł poczuć się takową debatą odbytą poza jego udziałem urażony. Ale to kompletnie nie pokrywało się z jego teraźniejszą reakcją - dziwną reakcją. Bo tak zupełnie niepodobnie do siebie, postanowił się zarumienić. I oczywiście, że nie było to ani trochę autentyczne, nie kiedy ktoś poza Victorem chwalił jego tyłek. Miał ochotę po ludzku się zabawić kosztem niczego niespodziewającego się Alexa. Owszem, mogło mu nie wyjść, a to z racji tego, że jego ofiara mogła być dobrze poinformowana o jego zagrywkach. On po prostu wychodził z założenia, że zawsze warto spróbować, nawet pomimo poczucia rychłej klęski. To życiowe motto działało w strefie jego życia stosunkowo krótko, ale jak to tej pory była to najlepsza dewiza, jakiej uległ. Na tej właśnie zasadzie polegał jego związek, który pozwolił mu się przekonać, że jego poczucie ,,klęski" mało ma wspólnego z rzeczywistością.

- Jesteście okropni... jak możecie zakładać się o takie rzeczy?- wymamrotał, marszcząc w oburzeniu brwi. Tym razem naprawdę musiał postarać się, aby wyglądać na niezadowolonego, zwykłe aktorskie zagrywki, które uwielbiał stosować w biurze już by mu nie wystarczyły. Alexa wcale tak łatwo nie było oszukać, co nie oznaczało, że było to niemożliwe. Spojrzenie jego popielatych tęczówek momentalnie spoczęło na Japończyku, krytycznie analizując intonację jego głosu wskazującą na niezadowolenie. Próbował doszukać się czegoś nieautentycznego, czegoś, co pozwoli mu go zdemaskować w razie takiego wypadku. Był dobry w dociekaniu prawdy, w końcu taką poniekąd miał profesję. Tylko że Yuri przez praktycznie całe swoje życie uczył się udawać. Zaczęło się od uśmiechu, poprzez śmiech i pogodę ducha, kończąc na maskowaniu łez, strachu i bezsilności. Był w tym wręcz perfekcyjny, a tego spostrzegawcze oczy Rosjanina nie mogłyby pominąć. Przestał myśleć, że to żart, gdy spojrzał w te niesamowite, poddenerwowane hebanowe tęczówki. Znalazł tam "szczere" emocje jakich szukał. Szkoda tylko, że żadna z nich nie była autentyczna.

Ta mała mistyfikacja wszczęła rewolucję w jego prostym rosyjskim umyśle, sprawiając, że przestał czuć się pewnie z tym, co powiedział. Jeszcze kilka sekund temu dałby uciąć sobie rękę za to, że może sobie pozwolić na komentarz tego typu. Jednak obecnie czuł się winny i zdezorientowany do tego stopnia, że oscylował wokół pomysłu grzecznych przeprosin lub zwalenia winy na kogoś innego. Łyknął haczyk aż po same migdałki, zamykając i otwierając usta niczym ryba wyciągnięta z wody. Aktorski czar Yuriego Katsukiego smagnął go w twarz z impetem godnym niejednego soczystego klapsa. Nerwowy śmiech zwiastował reakcję alergiczną, a ręce ułożone w obronnym geście wcieliły się w rolę powikłań chorobowych. Zagrywki Japończyka były zatem skuteczniejsze i bardziej uciążliwe niż długotrwała grypa. Alex niemal natychmiast podjął próbę zażegnania kryzysu z powodów oczywistych - osoby ważne dla Victora automatycznie stawały się takie i dla niego.

Podszedł do bruneta, z gracją omijając wadzącą mu kanapę, gotów kajać się za swój niewyparzony język nawet i na podłodze. Stał się aż karykaturalnie potulny, całkowicie nieadekwatny do swojej osobowości.

- Przepraszam, nie chciałem cię urazić. To tylko taki żart, nie miałem na myśli niczego złego - mamrotał, modląc się, aby jego angielski go nie zawiódł, co było przecież całkowicie zbędne. Katuski i tak wszystko, co do słowa by zrozumiał nawet w języku rosyjskim. Swoją drogą sam "urażony" już miał z tego niezły ubaw i naprawdę zaciekle walczył z pokusą uzewnętrznienia swoich emocji. Trzymał się jednak świetnie, w spokoju cierpliwie czekając aż jego ofiara znajdzie się wystarczająco blisko, aby mógł dokończyć swój mały spektakl. Milczał zatem jak grób, marszcząc brwi i unikając go wzrokiem. Dwa kroki Alexa później wcielił resztę planu w życie.

Podekscytowany i uradowany jak dziecko, uśmiechnął się zawadiacko, z lubością przeczesując palcami swoją skołtunioną po nocnych igraszkach czuprynę. Zrobił krok w przód, zacmokał głośno, wypinając tyłek tak, aby bez przeszkód mógł na niego spojrzeć, gdy odwróci nieznacznie głowę.

- Jak możecie zakładać się o takie rzeczy... skoro wynik jest oczywisty? Mój tyłek jest najlepszy! Wystarczy dotknąć i obejrzeć. No, Alex, śmiało! - fuknął, paraliżując Rosjanina intensywnością zachęcającego, hebanowego spojrzenia. Ach, przepiękna to była zagrywka, cudownie szokująca i paraliżująca. Kuzyn Victora pierwszy raz w swoim życiu został tak skutecznie onieśmielony; jego ciało mimowolnie postanowiło się cofnąć. Szkoda tylko, że jego receptory odpowiadające za ocenę sytuacji nie zwizualizowały sobie istniejącego za nim oparcia kanapy. W rezultacie bardzo szybko stracił grunt pod stopami, przewalając się bardzo spektakularnie na drugą stronę. Jego głowa o cal minęła się ze szklanym stolikiem tylko za sprawą jego refleksu. Złapał się podłokietnika w ostatniej chwili, choć i tak utknął w kretyńskiej pozycji z głową zwisającą w kierunku podłogi.

Wredny śmiech Nikiforova przetoczył się przez salon niczym burza, będąc gestem uznania dla poczynań Japończyka. Oczywiście, że zdawał sobie z nich sprawę już wcześniej, nie był jednak w stanie do końca przewidzieć ich przebiegu.

- Ja pierdolę... dałem się nabrać na coś takiego. A mogłem ci wierzyć, głupi siwusie, jak mnie przed tym ostrzegałeś - jęknął, upajając się własną głupotą i nieostrożnością. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak on da się tak łatwo zwieść. W końcu "pracując" w nie do końca legalnych organizacjach trzeba było mieć "to coś". Jakby nie patrzeć styczność z bronią na co dzień wymagała niejakiej roztropności, a tu jej wyraźnie zabrakło. Więc albo Alex był beznadziejny i tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności jeszcze żył, albo to Katsuki był jedną z tych osób, które bez trudu odnalazłyby się w przestępczym światku.

- Mi ciebie też miło poznać, słynny siewco złych wieści rodziny Nikiforov - Yuri postanowił mimo wszystko zdobyć się na drobny gest gentelmeństwa, tym samym powstrzymując się od niegrzecznych parsknięć. Zamiast tego zreflektował się, z łagodnym uśmiechem na ustach wyciągając w kierunku Rosjanina pomocną dłoń. Alex ujął ją bez słów, nie zaprzątając sobie głowy czymś takim jak wdzięczność. Bo to, jak nazwał go Katsuki, momentalnie uzmysłowiło mu, że nie przyszedł tu przecież bez powodu. Pośpiech i pora nie były przecież przypadkowe, lecz Alzheimer w ich rodzinie nie oszczędzał nikogo. I kiedy mężczyzna wrócił po czasie myślami tam, gdzie powrócić powinien, natychmiast spoważniał. Wracając do pionu za sprawą pomocy Japończyka, zastanawiał się, w jaki sposób powinien przekazać Victorowi tak fatalną wiadomość; chciał być choć względnie delikatny. W końcu Nikiforov miał te tragiczne dwadzieścia siedem lat, a człowiek w tym wieku zaczyna być podatny na choroby serca.

- Wyrzuć to z siebie, po twojej minie i tak widzę, że to nic, co dałoby się ubrać w nieszkodliwe słowa - biznesmen bez problemu odczytał rozterki, które targały jego kuzynem. Doświadczał tego przecież od momentu, kiedy Alex, w wieku lat siedmiu, pierwszy raz przyznał mu się do tego, że zeżarł jego ulubione, a dodatkowo ostatnie ciastko. Jego mina zarówno wtedy, jak i teraz wyrażała dokładnie to samo. I nawet jeśli obecna skala problemu nijak mogła się mieć do dziecięcego obżarstwa, to nadal oddziaływała na Victora dokładnie tak samo beznadziejnie, choć nie tragicznie. Mężczyzna bowiem bał się panicznie tylko jednej rzeczy, a przecież nie mógł mieć aż takiego pecha. Nic bardziej mylnego.

- Victor... ON przyjeżdża do Moskwy - fuknął, a siwowłosy nie musiał pytać o nic więcej. Doskonale wiedział, kim była TA OSOBA, bo tylko jeden człowiek na tym powolnym świecie zasłużył sobie na tak intensywną pogardę w oczach Alexa. Tylko ten jeden człowiek potrafił sprawić, że Victor Nikiforov stawał się trupio blady i przerażony. Tylko jeden człowiek miał nad nim jakąkolwiek władzę. A był nim jego własny ojciec - Dimitrij Nikiforov.

Victor poczuł, jak jego dzisiejsze śniadanie podchodzi mu niemal do gardła. Przykry posmak żółci liznął jego przełyk, przyprawiając go o niechlujny atak kaszlu. Dobrze znane mu poczucie niepewności i rodzinnej  zależności chlasnęło go w policzek, tak siarczyście, że aż zakręciło mu się w głowie. Z przezorności oparł się dłonią o oparcie kanapy, mocno zaciskając powieki w nadziei na chwilową ulgę. Jednak coś takiego nie było w stanie go uspokoić. Bo to zdecydowanie nie była dobra wiadomość, była więcej niż tragiczna.

Zaniepokojony Yuri znalazł się przy narzeczonym niemal natychmiast, chwytając go mocno za ramię, zapewniając mu pewne oparcie. Kompletnie nie rozumiał jego reakcji i, krótko mówiąc, sam był przerażony. Nigdy nawet nie przypuszczał, że na świecie istnieje osoba, która potrafiła doprowadzić moskiewskiego rekina biznesu do tak skrajnego stanu.

●●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:

● Zacznijmy sobie dzisiaj od konkretów:

Edytorskim patronem i dobrą duszą dzisiejszego rozdziału jest przekochana tima_cos, która w pocie czoła sprawdziła moje wypociny. I tym razem to właśnie dzięki niej czytacie rozdział z samego rana ♡

● Dziś czasu antenowego zgodnie z zapowiedzią, dostał nieco więcej Alex. Szkoda mi tylko, że zobligowany został do ekhm..  gównianej roboty. Musiał w końcu uświadomić Victora, że zbliża się armagedon.

Co do imienia Nikiforova seniora to miałam mały dylemat. Próbowałam znaleźć coś oryginalnego, ale nic mi nie pasowało tak jak oklepany Dimitr. I doszłam po prostu do wniosku, że skoro charakter ojczulka będzie tak samo typowy jak w wyobrażeniach fandomu, to i imię może takie być xD

Amen

A za tydzień czeka nas ,,Deklaracja wojny"  i choć brzmi to dramatycznie, to chyba więcej będzie tu rywalizacji niż czystego dramatu.


До свидания! 

Continue Reading

You'll Also Like

85K 3K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
2.6K 339 32
30 days challenge z Hypnosis Mic, a dokładniej z shipem Jakurai x Ramuda. Począwszy od 17 sierpnia 2020 roku przez 30 dni codziennie będę dodawała kr...
5.9K 808 10
Moon Taeil jest świeżo upieczonym chirurgiem, który dopiero co rozpoczął pracę w miejskim centrum ratunkowym. Jego życie prywatne jest nudne- kręci...
56.4K 4.8K 52
🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane i Alec Lightwood mają po 16 lat. Obaj na wakacje przeprowadzają się do swojego wujostwa, którzy akurat zamieszk...