Korpo || Yuri on ice

By Inpu_chan

375K 31.7K 17K

Yuri Katsuki jest młodym i dobrze rokującym absolwentem wyższej uczelni. Pod wpływem przeczucia i chęci pozna... More

1. Rozmowa kwalifikacyjna
2. Kawa to podstawa
3. Umowa STOI
4. Patrz jak leziesz kretynie!
5. Koszmar
6. Wyłaź stamtąd
7. Gwałć albo..... ?
8. No, to właśnie jest mój szef
9. Nie będziesz dyktował mi warunków
10. Dym z papierosa
11. Wypadki chodzą po ludziach
12. Jest piękna...prawda?
13. Niespodziewany gość
14. Wprowadziłem go w świat łatwej przyjemności
15. A wszystko zaczęło się od niego
16. Zdeptane uczucia
17. Pokaż mi jak zapomnieć
18. Kazachstańska sprawiedliwość
19. Gorzej być... może?
20. Nie chcę być sam
21. Ja, ty i wanna pełna wody
22. Svieta to suka
23. Znalazłem coś, co należy do ciebie
24. Nie spieprz tego, panie Nikiforov
25. Romantyczna kolacja przy świecach
26. To mój pracownik, mój i tylko mój
27. Bezwstydny zachwyt
28. Zostawiłem firmę w rękach wariatki
29. Skutki palenia papierosów
30. Nawet się nie pożegnasz?
31. Osobliwe fetysze twojego szefa
32. Plany urlopowe
33. Słodkie powroty
35. Witaj w domu Yuri
36. Nic nie dzieje się przypadkiem
37. Dwa poranki na różnych kontynentach
38. Kobiety - gatunek drapieżny
39. Zasłużyłeś na moje zaufanie
40. Polecenie służbowe
41. Życie i jego niespodzianki
42. Czek na nazwisko Nikiforov
43. Nie pożądaj doradcy biznesowego bliźniego swego
44. Miłosna brutalność
Życzenia Świąteczne
45. Siewca złych wieści
46. Deklaracja wojny
Ogłaszam stan klęski żywiołowej (xD)
47. Misja dywersja
48. Cisza przed burzą
49. Stolik dla dwojga
50. Światełko w tunelu
51. Gra w otwarte karty
52. Gdy ludziom puszczają nerwy
53. Rozwiane złudzenia
54. Czy wyglądam, jakbym żartował?
55. Rzeczy (nie)zmienne
Posłowie
Ogłoszenia

34. I co ja mam z tobą zrobić?

5.3K 458 133
By Inpu_chan

Victor opierał się obiema rękami o blat własnego biurka, dudniąc w nerwowym geście opuszkami palców o twarde drewno. Jego wyraz twarzy był wyjątkowo posępny, a spojrzenie burzowych tęczówek nie kryło nic więcej poza przenikliwym chłodem.
Czekał na swoją sekretarkę, pełen obaw i trosk o siedzącego za nim Yuriego. Nikt przecież nie powiedział, że krzywda, którą rzekomo wyrządziła mu kobieta, już zdołała mu zaszkodzić. Pokłosie jej działań mogło ujawnić się z opóźnieniem, czemu Nikiforov chciał w porę zapobiec. Na samą myśl o jej złych intencjach, zagryzał mocniej zęby ze złości. Ufał jej. Pracowała u jego boku tyle lat, a mimo to zrobiła coś, co ewidentnie mu się nie podobało.

Ciche pukanie do drzwi wyrwało go ze swoistego transu, w którym się pogrążył.

- Wejdź - rozkazał, nawet nie próbując pozbyć się specyficznej szorstkości w głosie. Wcale nie miał na to ochoty, a już zwłaszcza gdy tylko ją zobaczył. Wyraźnie wystraszoną i przygarbioną. Svieta wiedziała, dlaczego została wezwana. Już jedno spojrzenie bystrych oczu na stojącą nieopodal Vienę pozbawiło ją wszelkich złudzeń.

Nadszedł ten dzień, w którym jej szef dowie się o jej występku i ukarze ją adekwatnie do popełnionego czynu. Gdzieś tam, w głębi duszy, tego chciała, poczucie winy dręczyło ją już od dłuższego czasu. Pragnęła się go pozbyć, ale kochała z całego serca swoją posadę, nawet jeśli była wyjątkowo zwykła i pospolita. Sekretarka nie była szczytem jej marzeń, ale blondynka była realistką i wiedziała, że na nic innego jej nie stać. Nie była błyskotliwa i pomysłowa, a co za tym idzie - biegła w interesach, jak chociażby Katsuki. Na pozycję chociażby doradcy finansowego nie miała co liczyć i dawno już zdołała się z tym pogodzić.

- Wzywał mnie pan? - Szepnęła niepewnie, nawet nie podnosząc wzroku ze swoich beżowych szpilek. Sytuacja nie wyglądała dobrze, nie dla niej. Zgrywanie głupiej było ostatnią rzeczą, na którą powinna się w tym momencie zdobyć, a jednak to zrobiła.

- Przejdźmy do konkretów. Doszły mnie słuchy o pewnym incydencie z twoim udziałem, żądam wyjaśnień - fuknął, niemal z góry zakładając jej winę. Bo przecież gdyby nie miała niczego na sumieniu, nie zachowywałaby się w ten sposób. Jej wycofana postawa i zaniepokojony, tak bardzo do niej niepodobny, wyraz twarzy mówiły same za siebie. Była winna. Tylko tak właściwie czego?

Sam Katsuki piekielnie był tego ciekaw, więc z dziką fascynacją, śledził przebieg ich rozmowy. Jego uważny wzrok studiował z uporem maniaka całą jej sylwetkę i każde niekontrolowane drgnięcie jej ciała. Widać było, że sekretarka toczy ze sobą wewnętrzny spór o to, czy przyznać się do popełnionego czynu. Wahała się, przestępując z nogi na nogę, co mocno szarpało nerwy i tak już poirytowanego Nikiforova. Katastrofa wisiała w powietrzu, zupełnie jak samoloty Aeroflotu, które miały skłonność do spektakularnych upadków z dużych wysokości. W jednym i drugim wypadku sprawa była równie wybuchowa. I im dłużej Svieta zwleka, tym bardziej pogarszała i tak już zły stan rzeczy.

- Nie sądzisz, że jesteś mi to winna? - Mruknął Katsuki, unosząc w znaczącym geście brwi. Właśnie podjął się próby zażegnania kryzysu. Próbował ratować to, czego gniew Victora jeszcze nie dotknął. I miał w tym swoją słuszność.

Blondynka, słysząc jego głos, uniosła niepewnie podbródek, obdarzając go smutnym spojrzeniem. Miał rację, była mu to winna, i to nie podlegało żadnej dyskusji. Postąpiła źle, złamała narzucone jej odgórnie zasady, zarówno te czysto moralne jak i te określone przez pracodawcę. Już wtedy popełniła zawodowe seppuku, myśląc, że gra jedynie w rosyjską ruletkę. Choć życie przypomniało czasem hazard, nie mogło się z nim równać pod względem okrucieństwa. W życiu można stracić coś więcej niż tylko pieniądze, ale były pewne podobieństwa. Gdy jedna osoba rozbijała bank, druga traciła wszystko. Fortuna była zgubna i potrafiła odwrócić się od każdego, nie obfitując w kompromisy.

Svieta odetchnęła głęboko, próbując choć w najmniejszym stopniu przygotować się na konsekwencje swoich wyborów. Niczego przecież nie mogła być pewna, a zwłaszcza reakcji swojego szefa. Nieświadoma głębokiej więzi, która łączyła go z pokrzywdzonym doradcą, bagatelizowała w duchu jego gniew, znacznie go umniejszając. Był to kolejny błąd, który popełniła.

- Ja... ujawniłam dane osobowe pana Katsukiego osobie spoza firmy - wyznała dość chaotycznie na jednym tchu. Powiedziała to, w końcu się odważyła. Bała się konsekwencji, ale jednocześnie odczuwała nie mniejszą ulgę. Zrzuciła pewien ciężar ze swoich barków. Jednak przypływ chwilowego spokoju pojawił się tak szybko, jak i znikł. Wystarczyło, aby kobieta spojrzała nieśmiało na swojego szefa. Rozczarowanie i zawód w jego oczach niemal odebrały jej oddech, a było to zaledwie preludium jego burzliwych emocji. Nie znał przecież jeszcze szczegółów, choć powoli zaczynał się ich domyślać. Rozwiązanie problemu, który zastanawiał zarówno jego jak i Yuriego, właśnie miało zostać podane im na tacy.

- Komu? Jakie konkretnie? - Zapytał, z całych sił próbując nie podnieść głosu. Nie chciał przecież na nią krzyczeć, póki nie upewni się co do swoich racji w stu procentach.
Yuri już nie potrzebował jednak potwierdzenia. Był tego niemal pewien. Dużo czasu głowił się nad tym, jak pieprzony Philip Fisher znalazł jego mieszkanie. Nie była to kwestia przypadku, nie przypuszczał też aby był śledzony. Już od początku wiedział, że osoba trzecia musiała mieć z tym coś wspólnego. Sviety jednak nie podejrzewał, nawet na to nie wpadł, a z perspektywy czasu było to nader oczywiste.

Przecież jeszcze niedawno mocno go nie lubiła, robiła wszystko, aby utrzeć mu nosa. O ile on ograniczał się w ich małym konflikcie jedynie do gier słownych i obscenicznych igraszek, o tyle ona postanowiła zatracić wszelkie hamulce i granice. Pojechała po bandzie, sprowadzając mu do mieszkania niebezpiecznego sadystę. Miała kobieta rozmach, nie ma co.

- Adres, panu Fisherowi - szepnęła. Prawda była prawdą i właśnie ujrzała światło dzienne. Z tego punktu nie było już odwrotu. Żadne kłamstwo i próba usprawiedliwia się, nie wchodziła w grę. Niezależnie od jej motywów przewinienie pozostawało przewinieniem, a gniew Victora był gniewem Victora. Mężczyzna niemal jęknął, słysząc te słowa, wolał się mylić, nie musieć nikogo karać. A jednak, kolejna osoba sobie na to zasłużyła. Kolejna osoba ośmieliła się skrzywdzić człowieka, którego kochał. Zły i mocno rozgoryczony uderzył pięścią w stół, wywołując tym ogólne poruszenie wśród osób przebywających w pomieszczeniu. Nikiforov znów stracił nad sobą panowanie, zresztą jak zawsze, jeśli chodziło o Yuriego.

- Nie muszę ci chyba mówić, co to oznacza? Popełniłaś dwa karygodne błędy. Złamałaś moje polecenie służbowe, ale co ważniejsze, przyczyniłaś się do krzywdy człowieka, którego kocham. Nie będę tego tolerował w swojej firmie. Dostaniesz wypowiedzenie w ciągu dwóch tygodni - wycedził, nawet nie podnosząc na nią wzroku. Zawiodła go, tak cholernie go zawiodła. Przez dziesięć lat pracy u jego boku, nie zrobiła niczego niewłaściwego, aż do teraz. Zdążył się do niej przyzwyczaić, do jej paskudnej kawy, irytujących dekoltów i durnych zalotnych słówek. Wszystko to, czego z początku nie tolerował, stało się niemal jego codziennością. Czasem był tym zmęczony, lecz niezliczoną ilość razy witał jej wady z uśmiechem. To wszystko było jednak nieważne w obliczu Yuriego Katsukiego - centrum jego świata i życia.

- Ja rozumiem.... I przepraszam... Panie Katsuki... naprawdę mi przykro - jej głos był słaby i niewyraźny, słowa drżały w jej ustach jak liść targany podmuchem jesiennego wiatru. Trzęsła się, usilnie powstrzymując uporczywe łzy, szklące jej urodziwe, jasnobłękitne tęczówki. Spodziewała się tego, więc dlaczego czuła się tak źle?

Po prostu żałowała. Szczerze, prosto z serca, które wyrywało się w stronę Japończyka.

Katsuki westchnął, kręcąc z politowaniem głową. Jego dobroczynność i nieistniejąca mściwość dawały o sobie znać. Był gotów jej wszystko wybaczyć niemal od zaraz. Jego zdaniem Victor zachował się zbyt impulsywnie, a przynajmniej na tyle, żeby napędzić jej niezłego stracha. Chłopak oczywiście nie zamierzał podważyć decyzji swojego partnera o zwolnieniu sekretarki. Widział w tym pewną słuszność. Po prostu cała ta otoczka gniewu i grozy była tutaj całkowicie zbędna. Svieta ze stresu mogła im tutaj zejść na zawał. Była przecież delikatną kobietą z milionem niepokojących myśli. Działała nieskładnie, pod wpływem uczuć, które zmieniały się jak w kalejdoskopie.

- Przyjmuję przeprosiny i nie chowam urazy. Ale zawaliłaś sprawę... Komu ja teraz będę dogryzał? - Parsknął z lekkim rozbawieniem, chcąc nieco rozluźnić atmosferę. Udało mu się zarówno w przypadku kobiety, jak i Nikiforova. Oczywiście nie w takim samym stopniu, ale można było zaliczyć to do niewątpliwego sukcesu. Jego szef był teraz jedynie lekko podirytowany, a to już nie stanowiło takiego problemu. Sprawa więc wyglądała na zakończoną.

Była jednak jeszcze jedna rzecz - Viena, o której każdy zapomniał, kompletnie nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi.

***
Pośpiech - najgorszy wynalazek ludzkości. Wprawiał ludzi w stan umiarkowanego stresu, oddziaływając na sukcesywnie zmniejszającą się precyzję. Poziom skupienia zmniejszał się wprost proporcjonalnie do umykającego wraz z ruchem wskazówek czasu. Skutki były wielorakie, począwszy od zawieruszonej szczoteczki do zębów, a kończąc na niedopitej kawie. A wszystko to w imię jednego wyjazdu. Było w tym jednak jedno poważne ,,ale". Nie była to przecież sytuacja zwyczajowa, mająca miejsce za każdym razem. Coś musiało tu pójść nie tak, a najlepiej wiedział o tym sam Victor - chroniczny sklerotyk już za młodu obcujący z pewnym uroczym Niemcem. Alzheimer odwiedzał go nagminnie, czy to w dzień czy w nocy. Był z nim blisko i w prawie każdej sytuacji. Tym razem również się pojawił, kradnąc z jego umysłu pamięć o godzinie bardzo ważnego lotu. Taka sytuacja nie wróżyła niczego dobrego, zwłaszcza że wpędziła Yuriego w stan poważnej irytacji. Nie miał czasu na najważniejsze rutynowe czynności, których potrzebował jak tlenu.

Chodził więc naburmuszony, łypiąc groźnie na Rosjanina spode łba. Całe szczęście, że pomyślał o tym, aby już wczoraj odstawić Brina w jego tymczasowe miejsce pobytu. Gdyby miał teraz, tuż przed odprawą, na którą byli praktycznie spóźnieni, jechać samochodem do Yurio przez pół miasta, to wyskoczyłby z frustracji przez okno. A tylko nastolatek miał tyle oleju w głowie aby zająć się jego pupilem. Nawet Viena, która została zoobligowana do doglądania ich apartamentu, nie była odpowiednia. Ręki do zwierząt, tak samo, jak i do dzieci, nie posiadała. O jednych i drugich potrafiła po prostu zapomnieć. Widocznie w familii Nikiforov sklerozę przekazywało się w genach.

- Ja nadal nie mogę uwierzyć, że zapomniałeś nawet o czymś takim! - Warknął Katsuki, gdy jego partner trzeci raz z rzędu wpadł na niego podczas szaleńczego biegu pomiędzy łazienką a sypialnią. Nawet teraz nie potrafił wszystkiego pozbierać w miarę sprawnie do kupy. Miotał się pomiędzy pomieszczeniami, niemal za każdym razem odkrywając rażący brak jakiegoś ważnego dla niego przedmiotu. Jego walizka pękała w szwach, a jej zawartość wciąż nie została skompletowana. Wokół trwał istny Armagedon, który doprowadzał Katsukiego do szału.

Nie dość, że obsuw w czasie przysparzał mu stresu, to na karku miał jeszcze jedną, niemniej ważną sprawę. Planował zrobić to na spokojnie, korzystając z tego, że Victor zwykł często wstawać później niż on sam. Zbędna publika w postaci Rosjanina tylko go rozpraszała. A przecież musiał w końcu poinformować swoją rodzinę, że po pięciu długich latach postanowił do nich zawitać.

Przepraszający wzrok własnego partnera wcale mu w tym wszystkim nie pomagał. Co z tego, że żałował? Przewinienie było przewinieniem i nic nie mogło tego zmienić.

- Ohhh nic już lepiej nie mów i idź złapać taksówkę - burknął na sekundę przed tym, jak Nikiforov zdołał wydusić z siebie kolejne rzewne przeprosiny. Swoje winy mógł naprawić tylko i wyłącznie poprzez działanie. Był na szczęście tego świadom i bez zbędnego ociągania, zostawił własną walizkę w rękach Yuriego, samemu maszerując w stronę drzwi wyjściowych. Gdyby spróbował w jakikolwiek sposób się sprzeciwić, nie dożyłby dnia kolejnego.

Brunet westchnął z ulgą, gdy tylko platynowa czupryna zniknęła z pola jego widzenia. Liczył na to, że uda mu się go pozbyć i się nie przeliczył. Wiedział jednak, że i w tym wypadku czasu posiadał jak na lekarstwo. Odszukał więc pośpiesznie w kieszeni swojego smartphona, odblokowując ekran. Potem jeszcze kilka kliknięć dzieliło go od książki adresowej i odpowiedniego numeru. Nie przyszło mu to jednak tak łatwo, jak można by było się tego spodziewać. Zawahał się dość poważnie. Od niemal pięciu lat kontakt z rodziną posiadał znikomy, co skutkowało paskudnym poczuciem winy. Oznajmienie im tak po prostu, że już za kilkanaście godzin zawita u ich progów, przyprawiało go o paskudne ciarki.

A co, jak go nienawidzą?
Co, jeśli wiedzą, jak żył przez cały ten czas?

Nigdy sam im o tym nie mówił. Philipa i to, co się z nim wiązało, traktował jak swoją największą tajemnicę. Nie chciał ich też zamartwiać własnymi problemami, stąd ta powściągliwość i brak wizyt w rodzinnym domu.

- Nie ma mowy, nie dam rady - jęknął, rzucając telefonem na oślep przed siebie. Kolejne biedne urządzenie dokonało brutalnie własnego żywota, a on postanowił pozostawić wszystko w rękach opatrzności boskiej, w którą, ściślej mówiąc, nie wierzył.

●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:

Rozdział odrobinę później niż zwykle bo mi się zachorzyło i korzystając z przywileju, śpię sobie dłużej. W przyszłym tygodniu pewnie znów będzie skoro świt (niestety xD)

A ilość gwiazdek pod poprzednim rozdziałem wprost wymiotła. Poczułam od was mega wsparcie!
Dziękuję! ♡

● Wrocław i okolice -> sprawa do was. Szykuje się we Wrocławiu mini zlocik, jeśli dojdzie do skutku to się na nim pojawię. Serdecznie zapraszam w imieniu organizatorki ^^

● Dziękuję również oczywiście Odlotowy_Balkon za doprowadzenie wszystkiego do porządku ♡

Continue Reading

You'll Also Like

22.5K 1.7K 40
Felix Hayden miał wszystko, o czym mogła śnić młoda omega, jednak przez jeden błąd stracił to bezpowrotnie. Mężczyzna, którego kochał, okazał się jeg...
73.1K 3.8K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
1.1K 106 4
"Chociaż raz warto umrzeć z miłości. Chociaż raz. A to choćby po to, żeby się później chwalić znajomym, że to bywa. Że to jest. ...Umrzeć. Leżeć w cm...
234K 8.4K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...