Korpo || Yuri on ice

By Inpu_chan

375K 31.7K 17K

Yuri Katsuki jest młodym i dobrze rokującym absolwentem wyższej uczelni. Pod wpływem przeczucia i chęci pozna... More

1. Rozmowa kwalifikacyjna
2. Kawa to podstawa
3. Umowa STOI
4. Patrz jak leziesz kretynie!
5. Koszmar
6. Wyłaź stamtąd
7. Gwałć albo..... ?
8. No, to właśnie jest mój szef
9. Nie będziesz dyktował mi warunków
10. Dym z papierosa
11. Wypadki chodzą po ludziach
12. Jest piękna...prawda?
13. Niespodziewany gość
14. Wprowadziłem go w świat łatwej przyjemności
15. A wszystko zaczęło się od niego
16. Zdeptane uczucia
17. Pokaż mi jak zapomnieć
18. Kazachstańska sprawiedliwość
19. Gorzej być... może?
20. Nie chcę być sam
21. Ja, ty i wanna pełna wody
22. Svieta to suka
24. Nie spieprz tego, panie Nikiforov
25. Romantyczna kolacja przy świecach
26. To mój pracownik, mój i tylko mój
27. Bezwstydny zachwyt
28. Zostawiłem firmę w rękach wariatki
29. Skutki palenia papierosów
30. Nawet się nie pożegnasz?
31. Osobliwe fetysze twojego szefa
32. Plany urlopowe
33. Słodkie powroty
34. I co ja mam z tobą zrobić?
35. Witaj w domu Yuri
36. Nic nie dzieje się przypadkiem
37. Dwa poranki na różnych kontynentach
38. Kobiety - gatunek drapieżny
39. Zasłużyłeś na moje zaufanie
40. Polecenie służbowe
41. Życie i jego niespodzianki
42. Czek na nazwisko Nikiforov
43. Nie pożądaj doradcy biznesowego bliźniego swego
44. Miłosna brutalność
Życzenia Świąteczne
45. Siewca złych wieści
46. Deklaracja wojny
Ogłaszam stan klęski żywiołowej (xD)
47. Misja dywersja
48. Cisza przed burzą
49. Stolik dla dwojga
50. Światełko w tunelu
51. Gra w otwarte karty
52. Gdy ludziom puszczają nerwy
53. Rozwiane złudzenia
54. Czy wyglądam, jakbym żartował?
55. Rzeczy (nie)zmienne
Posłowie
Ogłoszenia

23. Znalazłem coś, co należy do ciebie

6.4K 612 556
By Inpu_chan

- Brin, łasuchu, gdzie się podziała moja kanapka?! - Wyburczał
pretensjonalnie Katsuki, karcąc łagodnie chowającego się za aneksem
kuchennym psa. Samojed był na tyle duży, aby bez przeszkód móc na tylnych łapach dosięgnąć kuchennego stołu. I najwyraźniej z tej właśnie możliwości skorzystał chwilę wcześniej, w skutek czego obecnie tłamsił w pysku marny obiad Japończyka. Taka niesubordynacja nie zdarzała mu się często, lecz dziś zapach parmeńskiej szynki odebrał mu resztki samokontroli.

Yuri westchnął, z żalem spoglądając na pusty już w tym momencie talerz. Nie pozostało na nim nic poza kilkoma marnymi okruszkami. Może w normalnym biegu wydarzeń nie zwróciłby na to nawet uwagi, lecz w chwili, gdy był po pracy, a jego żołądek krzyczał wręcz, aby go zaspokoić, nic nie było takie samo.

Mężczyzna ze smętnym wyrazem twarzy ruszył w stronę lodówki, ponownie już tego dnia analizując jej zawartość. Tak jak i poprzednio, nie znalazł w niej niczego ciekawego. Łypiąc smętnie na leżący w niej kawałek sera i osamotnionego pomidora, w ostatnim akcie desperacji sięgnął po słoik malinowego dżemu. Odkręcił powoli wieczko, kierując się ze swoją zdobyczą w stronę blatu.

Jednak nie było mu dane dokończyć tej czynności. Dzwonek do drzwi nie pierwszy i nie ostatni raz spierdolił mu humor.

- No i kogo tu kurwa niesie? Jeśli to Victor, to wsadzę mu ten słoik w dupę
- wywarczał pod nosem, zostawiając domniemane narzędzie zbrodni na wyspie kuchennej. Do drzwi szedł jak na skazanie, nie sprawdził nawet, kto
postanowił go odwiedzić. Zawsze pomijał ten etap przyjmowania gości, judasz jakoś niezbyt pozytywnie mu się kojarzył. Mocno już podirytowany, szarpnął energicznie za klamkę,
otwierając przybyszowi.

- Czego? - Zapytał nazbyt uprzejmie. I wtedy właśnie przekonał się, że owy
wcześniej wspomniany bohater biblijny powinien zostać jego najlepszym przyjacielem. Uśmiechnięty szeroko Philip, stojący w przejściu dosadnie mu to udowodnił.

To były sekundy, jeden samozachowawczy impuls i cała naręcz niepewności. Próba zamknięcia drzwi skończyła się fiaskiem. Szwajcar był szybszy, jego
parszywa stopa wsunęła się w próg, napawając Yuuriego przerażeniem.

- Yuriś, nie bądź taki niemiły, przyszedłem cię odwiedzić - wymruczał wesoło złotooki, siłą pakując się do apartamentu Japończyka. Przyszedł tu w
konkretnym celu i nie zamierzał mu tak łatwo odpuścić. Zraniona duma i brak ważnego kontraktu były wystarczającym powodem, aby złożyć mu osobistą wizytę. Fisher był niemal pewien, kto jest prowodyrem jego biznesowych niepowodzeń i bardzo mocno chciał, aby Yuri mu za to zapłacił. To, że frustracja wypalała go od środka, było marnym określeniem tego, co czuł naprawdę. Nikt nigdy nie nadepnął mu tak dotkliwie na odcisk, jak Katsuki i odnosiło się to zarówno do teraźniejszości jak i przeszłości.

- Wypad z mojego mieszkania, śmieciu - burknął Japończyk, cofając się lekko w głąb pomieszczenia. Starał się sprawiać wrażenie opanowanego, lecz w głębi duszy drżał zupełnie tak, jak jeszcze kilka lat temu. Ta sytuacja
różniła się nieco od spotkania w miejscu jego pracy. Tutaj nie było nikogo, kto mógł go w razie czego ocalić. Chłopak był zdany tylko i wyłącznie na siebie i aż za dobrze o tym wiedział. Gdyby miał taką możliwość, uciekłby jak najdalej, piszcząc przy tym, jak mała panienka. Jednak wszystkie możliwe drogi ewakuacji, a w zasadzie tylko jedna kluczowa, znajdowały się pod
kontrolą jego napastnika. Na wyjście przez zamknięte już drzwi nie miał co
liczyć.

- Nie, mam do ciebie pewną sprawę skarbie - szepnął, marszcząc gniewnie
brwi. Tak naprawdę ostatkami sił nad sobą panował i gdyby nie to, że
potrzebował informacji, z miejsca by się na niego rzucił.

Widząc wyraźnie wycofanie i uległość w czekoladowych ślepiach, zbliżył się
do niego na odległość kilku centymetrów, zmuszając Yuriego, aby oparł się o ścianę. Brunet przełknął nerwowo ślinę, wzdrygając się, gdy jego plecy, chronione zaledwie przez cienki T-shirt, spotkały się z chłodną powierzchnią.

- Powiedz mi, szepnąłeś Victorovi na uszko, żeby rozwiązał ze mną ten
bardzo ważny i dochodowy kontrakt? - zapytał wprost, mrużąc wściekle
złotawe tęczówki. Już wiedział, że jaka nie byłaby odpowiedź chłopaka to i tak nie potrafiłby powstrzymać się od wymierzenia mu kary. Zdobycie bądź nie zdobycie informacji było teraz czystą formalnością. Oczywistym było dla niego, że to wina Yuriego.

No bo jak inaczej wytłumaczyć tak bezpodstawne i bezrefleksyjne zerwanie z kimś korzystnych interesów?

Tylko osobiste koneksje mogłyby w tym wypadu doprowadzić do takich posunięć.

Katsuki, nie rozumiejąc zbytnio, o co Philip go posądza, uchylił w
zdziwieniu usta, tępo wpatrując się w jego wyraźnie chowające urazę
tęczówki. Jego sumienie w tej sprawie było krystalicznie czyste, a on,
otoczony niewiedzą, znajdował się magicznej strefie komfortu. A
przynajmniej na to liczył Victor, który nie był pewien czy brunet nie
postanowi unieść się dumą i próbować wpłynąć na jego decyzje.

- O czym ty mówisz? - Wychrypiał, poruszając się niespokojnie. Nie miał o tym żadnego pojęcia i ta nieświadomość była właśnie chorobliwie niezdrowa. Obróciła się przeciwko niemu.

Fisher już nie chciał go słuchać po tych słowach, zignorował całkowicie
otoczenie, skupiając się na wściekłości paraliżującej każdy jego mięsień. Pierwszy cios spadł na Yuriego niczym grom, trafiając go boleśnie w delikatną żuchwę. Jego zęby zazgrzytały nieprzyjemnie pod wpływem siły uderzenia. Pierwszy raz dostał od niego tak mocno. Nie zdążył się nawet po tym otrząsnąć, chłodne palce mężczyzny musnęły natarczywie jego szyję, niespodziewanie zaciskając się na niej coraz mocniej. Bolało. Japończyk był
bezradny, cenne powietrze, spazmatycznie łapane do płuc, umykało z jego ust z każdą kolejną sekundą. Takiej formy przemocy nie mógł się spodziewać.

Jego piękne, czekoladowe oczy zaszły łzami, a on sam tak bardzo chciał
wołać o pomoc. Coraz bardziej szumiało mu w głowie, a całe ciało opadało z sił. Nie zdołał jednak stracić przytomności, gdyż do jedno uszu dotarł pojedynczy szczek. Zaalarmowany szamotaniną Brin dostał się do korytarza, wyrywając ze swojego gardła groźny warkot. Zareagował niemal machinalnie,
jednym ruchem masywnych szczęk sprowadzając skołowanego Philipa na ziemię.

Ostre kły zwierzęcia bez przeszkód zatopiły się w przedramieniu Szwajcara, wyrywając z jego ust zbolały jęk. Nie był na to przygotowany, a Yuri postanowił to wykorzystać. Zakaszlał szaleńczo kilka razy, zrywając się z podłogi, na którą osunął się zaledwie kilka chwil wcześniej. Resztkami sił dobiegł do drzwi i z ulgą wybiegł na korytarz.

***

Chłopak nie wiedział, ile ulic zdołał przebiec w panice. Nie zwracał na to
uwagi, ocknął się piętnaście minut później, siedząc na mokrym krawężniku. Wyglądał co najmniej jak siedem nieszczęść. Opuchnięta szczęka i rozcięta warga piekły go nieznośnie, zupełnie tak, jak lekko posiniała szyja. Był w szoku do tego stopnia, że nawet nie zauważył własnego psa, który pobiegł za
nim. Brin trącał go natarczywie mokrym nosem w policzek, skomląc cicho. Nie zamierzał go opuszczać, pilnując nawet wtedy, gdy był względnie bezpieczny.

Japończyk zadrżał, gdy pierwsze kropelki rzęsistego deszczu skapnęły na jego rozgrzany kark. Próbował unormować oddech, lecz nie było to takie proste, jak się zdawało. Problem nie tkwił bowiem w jego fizyczności, a
psychice, która została perfidnie dotknięta. Chciał zadzwonić, usłyszeć w słuchawce kojący głos, zapewnienie, że to wszystko było zaledwie koszmarem.
Nie posiadał jednak telefonu, a numer Victora nie zdążył jeszcze utkwić mu
w pamięci. Wtulony w postawnego Samojeda starał się nie stracić ciepła,
które tak szybko z niego ulatywało. Sytuacja była aż nazbyt zła.
Katsuki w tamtej chwili znów był tym bezradnym dziewiętnastolatkiem,
ciemiężonym przez różne odcienie przemocy.

- Oi, psze pana, wszystko w porządku? - Do jego otumanionego umysłu dotarł
głos, lekko zagłuszony przez ciche powarkiwanie psa. Katsuki nie myśląc
wiele, podniósł głowę w stronę, z której doszły go słowa, obdarzając
młodego chłopaka pustym spojrzeniem. Na początku go nie rozpoznał, ale zaraz potem wszystko stało się dla niego jasne.

- O kurwa... Japoniec! - szepnął zdruzgotany Yurio, wpatrując się w
imitację człowieka, którą miał przed sobą. To nie był Katsuki, jakiego
znał, niczym go nie przypominał. Zaschnięta stróżka krwi widniejąca na kąciku jego ust aż pod brodę, dała mu nad wyraz wiele do zrozumienia. Nie mówiąc już o nienaturalnych odciskach na jego mlecznobiałej szyi. Plisetsky nie zastanawiał się długo nad tym, co należy zrobić, Yuuri był zbyt żałosny, aby zostawić go w tak wielkiej potrzebie. Nie zważając na groźnie wyglądającego psa, blondyn złapał go ostrożnie pod ramię, siłą pomagając mu wstać z chodnika.

Brunet słabo na to reagował, pozwolił się prowadzić jak bezwładna
marionetka, potykając się raz po raz o własne nogi. Wierny pupil dreptał
zaraz obok nich, łypiąc nieufnie na nowego przybysza, lecz nie zrobił nic,
aby go powstrzymać. Po prostu bardzo uważnie obserwował każdy jego ruch.

- Kto ci to zrobił? - Szepnął cicho nastolatek, licząc, że dowie się
czegokolwiek na temat jego stanu. Nie mógł się bardziej mylić, milczenie
było jednym, czego doświadczył z jego strony. Mężczyzna nadal nie wyrwał
się z szoku nawet pomimo tego, iż kilka kroków dzieliło go od znalezienia się w mieszkaniu Rosjanina. Teoretycznie powinien poczuć się bezpiecznie, ale niestety był o tego daleki.

Plisetsky mimo tego zrobił, co tylko mógł, nakarmił jego psa, ściągnął ze
starszego chłopaka mokre ciuchy, zawinął go w koc, posadził na kanapie, wsuwając mu w dłonie kubek ciepłej herbaty. Tylko tyle był stanie dla niego na tym etapie zrobić, do reszty definitywnie potrzebował swojego zwichrowanego wujaszka. Blondyn nie odzywał się do niego od jakiegoś czasu i jak dotąd nie zamierzał. Sytuacja wymagała jednak poświęcenia, które był w stanie z wielkiej konieczności ponieść. Dzierżąc w dłoni swój telefon,
odziany w uroczy pokrowiec w panterkę, spoglądał ukradkiem na swoje znalezisko, pilnując, aby ten nie zabił się z przerażenia porcelanowym
kubkiem.

- Halo, Yuratchka? - Mocno irytujący głos siwego drania odezwał się w
słuchawce, przyprawiając go o czystą chęć mordu. Nikiforov był takim
kretynem, że ciężko było mu zachować swoisty spokój. Aby się
opanować blondyn wziął dwa głębsze wdechy, rozluźniając nieco swoje spięte ramiona.

- Znalazłem na chodniku coś, co należy do ciebie. Wygląda jak bezdomne japońskie dziecko, które wdało się w bójkę o sto rubli i oczywiście ją przegrało. Nie chce do tego powiedzieć, kto mu to zrobił i jedyne co teraz potrafi to chlać herbatę w ułomnym milczeniu - wymamrotał pokrętnie na jednym tchu. Powiedział wystarczająco dużo, przynajmniej tak mu się wydawało.

I tak nie wiedział wiele więcej, więc co mógł jeszcze dodać?

Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza, tak, jakby jego rozmówca
potrzebował dłuższej chwili, aby przyswoić sobie te informacje. A siwowłosy tak naprawdę był o krok od zawału. Otwierał i zamykał w niedowierzaniu usta, zaciskając mocno dłoń na oparciu kanapy.

Yurio chciał już go opierdolić za tak długie milczenie, ale przeszkodził mu
w tym sam Katsuki. Złapał nastolatka za skrawek bluzy, tłumacząc mu na
migi, aby przekazał mu urządzenie. Miał do przekazania tylko trzy krótkie
słowa.

- Vitya, proszę, przyjedź - wyszeptał, otulając się szczelniej kocem. Tak
bardzo potrzebował drugiego człowieka.

●●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:

A tak się chwaliłam ostatnio, że rozdział był dłuższy.... zapomniałam, że ten nie jest :,)
Ale tylko ten xDD

Mam pytanie, wie ktoś może ile maksymalnie można dostać części do jednej książki?
Byłby przypał jakbym musiała dzielić Korpo na dwie części... bo dużo tego będzie.

Jako, że na pewno będzie dużo agresji pod tym rozdziałem, to sobie to wykorzystam. Ogłaszam mini konkurs na najbardziej wymyślne przekleństwo/wyzwisko/obelgę. Zwycięzcy zdradzę nad czym fajnym, dla was obecnie pracuję :p

Continue Reading

You'll Also Like

17.9K 1.5K 17
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
5.3K 450 46
Wychowany w domu dziecka stara się przetrwać w tym trudnym świecie, nie jest to łatwe jeśli jest się innym... Czy nieoczekiwane uczucie pozwoli mu na...
1.1K 106 4
"Chociaż raz warto umrzeć z miłości. Chociaż raz. A to choćby po to, żeby się później chwalić znajomym, że to bywa. Że to jest. ...Umrzeć. Leżeć w cm...
73.3K 3.8K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...