let's make a deal $ cake

By weare5soslol

23.8K 2.9K 785

Luke to student na drugim roku medycyny. Dla niego liczy się tylko nauka. Można rzec, że jest typowym nerdem... More

prolog
rozdział pierwszy
rozdział drugi
rozdział trzeci
rozdział czwarty + 15 faktów o mnie
rozdział piąty
rozdział szósty
rozdział siódmy
rozdział ósmy
rozdział dziewiąty
rozdział dziesiąty
rozdział jedenasty
rozdział dwunasty
rozdział trzynasty
rozdział czternasty
rozdział piętnasty
rozdział szesnasty
rozdział siedemnasty
rozdział osiemnasty
rozdział dziewiętnasty
rozdział dwudziesty
rozdział dwudziesty pierwszy
rozdział dwudziesty drugi
rozdział dwudziesty trzeci
rozdział dwudziesty czwarty
rozdział dwudziesty piąty
rozdział dwudziesty szósty
rozdział dwudziesty siódmy + ważna notka
rozdział dwudziesty ósmy
rozdział dwudziesty dziewiąty
rozdział trzydziesty
rozdział trzydziesty pierwszy
rozdział trzydziesty drugi
rozdział trzydziesty trzeci
rozdział trzydziesty czwarty
rozdział trzydziesty piąty
rozdział trzydziesty szósty
rozdział trzydziesty siódmy
rozdział trzydziesty ósmy
rozdział trzydziesty dziewiąty
rozdział czterdziesty
rozdział czterdziesty pierwszy
rozdział czterdziesty drugi
rozdział czterdziesty trzeci
rozdział czterdziesty piąty
rozdział czterdziesty szósty
rozdział czterdziesty siódmy
rozdział czterdziesty ósmy
rozdział czterdziesty dziewiąty
epilog
soundtrack
ważna notka

rozdział czterdziesty czwarty

356 53 41
By weare5soslol

Poniedziałek/Wtorek, 12/13 sierpnia 2019, godzina 12.59/15.08

Calum

Nawet nie wiecie jak szybko zaczęły mijać mi dni odkąd praktycznie każdy spędzałem z Luke'iem. Tak jakby godziny trwały tylko minuty, a dni były zwykłą godziną.

Nim zdołałem się obejrzeć była już praktycznie połowa sierpnia, a moje życie stało się jednym wielkim żartem.

A tak naprawdę przez te kilka miesięcy praktycznie wszystko zmieniło swój bieg. Zacząłem inaczej podchodzić do – z pozoru – błahych spraw.

W tym wszystkim znalazła swoje miejsce jeszcze moja kochana i wspaniała rodzinka, która zapragnęła bym przyjechał do nich na kilka dni. Napomknęli też, bym zabrał ze sobą osobę, którą dzielę jakąś część swojego życia. Dosłownie takich słów użyła moja mama, gdy jeszcze pół godziny temu ze mną rozmawiała.

Z początku miałem moment zawahania czy zabrać ze sobą Luke'a, który może być narażony na miliony pytań od mojej rodzinki czy jechać tam samemu i wmówić im, że nikogo nie mam.

Wszelkie moje obawy rozwiał telefon od mojego problemu. Wtedy wiedziałem, że muszę go tam zabrać. Mimo wszystko, Luke stał się dużą częścią mojego życia.

Po dość długiej drodze tramwajem w końcu znalazłem się na plaży. Nawet nie musiałem długo czekać, by w oczy rzuciła mi się postać siedzącego blondyna. Cicho podszedłem do niego.

Luke z początku wystraszył się i podskoczył lekko, ale gdy tylko ujrzał moją osobę na jego usta wpłynął uśmiech, który próbował zakryć pod maską zirytowania.

— Nigdy więcej mnie tak nie strasz, jasne? – spojrzał na mnie, zapewne, groźnie.
— Przepraszam, ale gdybyś tylko widział swoją minę.

Zaśmiałem się i usiadłem obok niego. Luke w ułamku sekundy odnalazł moją dłoń i splótł nasze palce.
Typowa przylepa.

— Co się stało? Brzmiałeś jakby ci kota zabili.
— Spotkałem Kimberley – jego głos był pusty, bez wyrazu.

Zmarszczyłem w konsternacji brwi. Co ta kobieta znowu od niego chciała? Czy nie mogła w końcu odpuścić?

— Czego chciała? – tak, zirytowałem się.
— Nie denerwuj się. Po prostu znowu zaczęła te swoje psychologiczne gierki – przysunął się bliżej mnie.

Objąłem go instynktownie ramieniem i pozwoliłem, by wtulił się we mnie. Wdychałem zapach jego lekkich – podchodzących pod damskie – perfum.

— A ty co chciałeś mi powiedzieć?

Z zamyślenia wyrwał mnie zachrypnięty głos Luke'a.

— Moja rodzina chce żebym do nich wpadł na kilka dni.
— No to jedź. Wiesz, że nie musisz pytać się mnie o zgodę.

Teraz albo nigdy Hood. Dasz radę.

Wziąłem głęboki wdech.

— Tyle, że ty jedziesz ze mną.

Poczułem jak Luke porusza się w moich ramionach, a po chwili patrzył już na mnie tymi swoimi niebieskimi ślepiami.

— Chyba żartujesz – pokręciłem przecząco głową.  — Cholera, ty nie żartujesz.
— Nie mam powodów do żartów – już czułem jak Luke zbiera się, by mi odmówić, gdy zamiast tego powiedział coś zupełnie innego.
— Co jak mnie nie polubią? Albo co gorsza stwierdzą, że nie jestem dla ciebie odpowiedni?
— Hej, hej. Spójrz na mnie – podniósł na mnie swój wzrok.  — Nie panikuj, okej?
— Okej. Już się uspokajam.
— Zachowujesz się jak typowa nastolatka, która pierwszy raz idzie do rodziców swojego chłopaka – Luke zaśmiał się cicho i schował twarz w moje ramię.  — Polubią cię, jestem tego pewny.
— A jak nie? Co wtedy?
— Jesteś gorszy niż Mali, naprawdę. Przestań marudzić. Pojedziemy tam, posiedzimy z nimi kilka dni i wrócimy tutaj, a wtedy zrobię wszystko co będziesz chciał.
— Zrobimy sobie maraton Star Wars? – jego głos był zniekształcony przez materiał mojej koszulki.
— Nie, błagam cię. Wiesz, że ich niecierpię.
— Calum.
— Okej, zrobimy sobie maraton.

Ucałowałem czubek jego głowy. Wzamian za to otrzymałem mocny uścisk i wesoły śmiech.

— Kiedy masz zamiar jechać?
— Tak jakby dzisiaj wieczorem? – bardziej wyszło to jak pytanie niż stwierdzenie.
— Co?! – z jego ust uciekł mało męski pisk.  — Jak ty chcesz dzisiaj wieczorem znaleźć się w Australii?
— Bilety mam zabukowane. Tylko musimy się spakować.
— Jesteś szalony.
— I za to mnie uwielbiasz.

Luke dźgnął mnie palcem w żebra. Zaśmiałem się i przytuliłem do niego jeszcze bardziej. Wiedziałem, że cała ta podróż to jeden wielki spontaniczny wybryk, ale czułem, że dobrze zrobiłem.

W moim mieszkaniu znaleźliśmy się około godziny siedemnastej. Po drodze zahaczyliśmy o mieszkanie Luke'a, by ten mógł się spakować. Doskonale widziałem, że się stresuje. Sam nie byłem w lepszym stanie jednak starałem się tego nie okazywać. Nie chciałem, by blondyn stresował się jeszcze bardziej niż to konieczne.

— Calum ile można się pakować? – Luke jęknął zrezygnowany. Siedział na podłodze w mojej sypialni i tępo wparywał się w ścianę.
— Nie marudź, okej? Nie wiem którą koszulkę spakować.
— Weź obie i proszę cię jedźmy już na to pieprzone lotnisko, bo się spóźnimy.
— Od kiedy jesteś taki chętny żeby tam jechać?
— Próbuję się nie stresować.

Po kolejnej godzinie pełnej przekleństw w końcu udało się nam dotrzeć na lotnisko. Idealnie pół godziny przed wylotem.

Gdy w końcu znaleźliśmy się wewnątrz samolotu, Luke złapał mocno moją dłoń.

— Boisz się?
— Wcale – spojrzał na mnie niepewnie.
— Spokojnie, jesteś tutaj ze mną, tak? Za kilkanaście godzin znajdziemy się w Sydney i będzie po wszystkim
— Ty nie musisz poznawać rozdziców swojego chłopaka. Wiesz jaki to jest stres? – ponownie ścisnął moją dłoń.

Nie powiedziałem już nic tylko oparłem głowę o jego ramię.

Chłopaka? Jesteśmy parą?

W momencie, gdy miałem się głębiej nad tym zastanowić zapadłem w sen i obudziłem się dopiero gdy znaleźliśmy się kilkanaście kilometrów przed planowanym lądowaniem.

Luke nadal spał oparty o moje ramię i praktycznie ślinił mi koszulkę. Swoją drogą było to nawet urocze.

— Luke, obudź się – musnąłem jego czoło ustami.
— Jeszcze chwilę mamo...
— Chciałbym żebyś nazywał mnie tatusiem, ale jak wolisz.

W momencie blondyn podniósł się i przetarł zaspane oczy. Zaśmiałem się cicho na jego reakcję.

Gdy w końcu wylądowaliśmy i zabraliśmy swoje walizki wyszliśmy przed główne wejście.

— Jak masz zamiar dostać się do domu?
— Mali miała po nas przyjechać, ale chyba jej jeszcze nie ma.
— To jest ta dziewczyna stojąca obok niebieskiego Volvo? – wskazał gestem ręki na osobę, o której mówił.
— Nigdy jej nie widziałeś, a wiesz, że to ona. Jak?
— Jesteście podobni – uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

Złapałem go za dłoń i poprowadziłem w stronę mojej siostry. Gdy tylko nas zauważyła na jej usta wpłynął szeroki uśmiech.

— Calum! Już myślałam, że nie przylecisz – przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła.  — A ty musisz być Luke. Miło w końcu cię poznać. Calum dużo o tobie mówił.
— Och, czyżby? – Luke spojrzał na mnie wymownie, ale uśmiechnął się szeroko i również przytulił do Mali. — Jesteście bardzo podobni do siebie.
— Ale to ja jestem ta ładniejsza i mądrzejsza. Przynajmniej tak zawsze mówiła mama.
— Mama zawsze mówiła, że to ja jestem ten ładniejszy – obruszyłem się, ale na moich ustach nadal tkwił uśmiech.

Po chwilowej drodze w końcu stanęliśmy przed moim rodzinnym domem. Wiem, że naprawdę rzadko w nim bywałem, ale mimo wszystko byłem do niego przywiązany. Przez całą drogę trzymałem Luke'a za dłoń. Widziałem, że w końcu przełamał pierwsze lody i zaczął przyzwyczajać się do obecnej sytuacji.

Teraz tylko rodzice.

— Calum! Ile można na ciebie czekać? Znowu wziąłeś brudne ubrania do prania? – doszedł mnie głos mamy, która krzątała się po kuchni.
— Zamiast ubrań wziąłem coś, a raczej kogoś innego! – odkrzyknąłem. — Chodź, nie denerwuj się – szepnąłem do spiętego Luke'a.

Po minucie w drzwiach kuchni pojawiła się zdezorientowana postać mojej ukochanej mamy. Mimo wszystko na moje usta wpłynął uśmiech na spotkanie po kilku długich miesiącach. Moja mama zamiast przywitać się ze mną, zwróciła się do Luke'a.

— Wiedziałam, że mój syn ma powodzenie, ale nie wiedziałam, że aż takie – kątem oka widziałem jak Luke oblewa się rumieńcem. Zaśmiałem się cicho pod nosem.
— Dzień dobry – blondyn uśmiechnął się nieśmiało.  — Miło panią poznać.

Tym razem zwróciła się do mnie.

— Nawet jest wychowany. Nie to co ty. I on cię chciał Calum?
— Mamo, proszę cię. Nie rób z tego niewiadomo czego.
— Przecież żartuję. Chodźcie tutaj oboje – przyciągnęła nas od uścisku. Zdecydowanie za tym tęskniłem.  — A ty kochany nie mów do mnie na pani tylko Joy.

Luke po raz kolejny uśmiechnął się nieśmiało. Wiedziałem, że zabranie go tutaj było wręcz świetnym pomysłem.

{…}


Nawet nie mam pojęcia jak i kiedy minęło nam te kilka dni. Luke czuł się jak w swoim własnym domu. Moja mama wręcz pokochała go bardziej niż mnie – swojego rodzonego syna.

Czułem się wtedy jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Gdy patrzyłem na to wszystko z boku miałem wszystko – dom, rodzinę i faceta, który stał się dla mnie chyba wszystkim.

Był jak pasujący, zgubiony element układanki. Tam gdzie ja miałem swoje wady, on uzupełniał je swoimi zaletami.

Czułem wtedy, że nic więcej w życiu nie potrzebuję. Wszystko szło jak w bajce.

Z tym wyjątkiem, że nasza bajka w którymś momencie chyba gdzieś zgubiła swoje dobre zakończenie.





$

luka aka nastolatka

p.s
mam pewien pomysł.

niedługo kończymy tę historię i postanowiłam zrobić coś szalonego, a mianowicie – wydać kilka egzemplarzy tego fanficka w formie książki.

i tutaj moje pytanie: czy ktoś z was chciałby taki jeden, unikatowy egzemplarz "let's make a deal" + kilka drobiazgów ode mnie?

lovelywildash i DoDo_x1 dostaną taki prezencik na pewno, więc was nie biorę pod uwagę, ale inni czemu nie.

wybrałabym taką jedną osobę i po nowym roku, jako spóźniony prezent gwiazdkowy otrzymałaby taką paczuszkę.

byłby ktoś chętny? zgłaszajcie się tutaj, a ja potem coś wymyślę jak wylosować kogoś z was.

kocham was,

~ kluska

Continue Reading

You'll Also Like

71.7K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
22.6K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
8.2K 182 7
•°•°•°•°•°Opowieść o Jimin'nie który szuka tatusia i o Namjoon'nie który szuka maluszka•°•°•°•°•° ∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆•∆ Namjoo...
151K 15.7K 69
SeBaek ✔️ zakończone "I give you what you need I give you what you want" Baekhyun pracuje szukając napalonych Daddy w internecie. Podszywa się pod ni...