Wtorek, 16 lipca 2019, godzina 21.52
dwa miesiące później
Dwadzieścia trzy lata.
Dwadzieścia trzy lata już chodzę po tej ziemi i przez ten czas nic się w moim życiu nie działo.
Do kwietnia tego roku. Minęły dopiero trzy miesiące, a moje życie zdołało obrócić się o trzysta sześćdziesiąt stopni kilka ładnych parę razy. Na samym początku poznanie Caluma, który miał najwięcej wkładu w cały ten cyrk.
Wśród całego tego bałaganu w ogóle zapomniałem o tym, że zabrałem się za opowiadanie mojej życiowej historii. Trochę to wszystko zaniedbałem to fakt, ale musiałem już finalnie poskładać do kupy wszystkie wątki z mojego życia. Przez te dwa miesiące mojej nieobecność działo się dwa razy więcej rzeczy niż zazwyczaj.
Tak, Kimberley mnie oblała, ale tak jak mówiła Rena – miałem poprawkę i zaliczyłem. I teraz przez najbliższe dwa miesiące mam wolne od jakiejkolwiek nauki, wykładów i kolokwiów. W końcu mam możliwość porządnego wyspania się. Nie ma lepszego uczucia niż to.
Może zacząłem więcej palić i wydawać nie swoich pieniędzy. Może moje uczucia co do Caluma stały się czymś więcej niż tylko umową. Może...
Poza tym Amelia zamieszkała z Michaelem w jakimś małym mieszkanku niedaleko Caluma. A o Gregu nic nie słyszałem od naszej ostatniej konfrontacji. Wiem, że jeszcze kilka razy próbował skontaktować się z Amelią, ale ona perfekcyjnie ignorowała jego telefony i wiadomości.
Ashton, największa królowa dramatu jaką znam zniknął na ponad miesiąc z mojego życiorysu, a jak się później okazało był cały czas z Bryaną i odnawiali "stare uczucie". Wrócili do San Francisco na początku czerwca z nowiną, że spodziewają się dziecka.
Wyobrażacie to sobie? Ashton Fletcher Irwin ojcem!
Sam "związek" z Calumem rozwijał się nieprawdopodobnie szybko i dobrze. Nawet po okresie tylko trzech miesięcy, brunet nie czuł już przy mnie żadnej krępacji czy wstydu. A ja, jak to oczywiście ja – często miewałem jeszcze przed nim napady zażenowania i niemożliwie ogromnego czerwienienia się.
Może to zabrzmieć dziwnie, ale ten facet stał się częścią mojego życia. Był jakimś malutkim elementem, który idealnie wpasowywał się w całą resztę. Tak jakby uzupełniał wszystkie braki jakie we mnie kiedykolwiek były.
O moim skoku w bok z Reną nikt do tej pory nie ma pojęcia. I niech tak zostanie.
— Wszystkiego najlepszego kochanie.
Rozmyślania przerwał mi pocałunek złożony na mojej szyi i czyjeś opalone ramiona owijające się wokół mnie.
Tak, to dzisiaj mija mi dwadzieścia trzy lata. Starzeję się, prawda?
— Przestań mi o tym przypominać. Czuję się staro – uśmiechnąłem się i złapałem dłonie Caluma w swoje i splotłem je razem.
Staliśmy właśnie na balkonie w mieszkaniu bruneta. Calum oparł swoją brodę o moje ramię, a ja bez większego celu i sensu wpatrywałem się w zapadającą w sen panoramę San Francisco. Czułem, że to właśnie jest to. To czego mi tak bardzo brakowało w życiu.
— Tak właśnie myślę – zacząłem niepewnie.
— Tak?
— Chciałem kiedyś żebyś opowiedział mi o tym co zaszło między tobą, a Ashtonem.
— Naprawdę chcesz tego słuchać? Są twoje urodziny, zróbmy coś innego – przyciągnął mnie do siebie bardziej.
— Obciągnę ci później, teraz chcę posłuchać waszej historii.
— Jak ty cholera potrafisz spieprzyć nastrój.
Calum zaśmiał się i pociągnął mnie w stronę salonu. Zostawił mnie tam i zniknął w swojej sypialni. Po chwili wrócił niosąc w lewej dłoni album z fotografiami.
Usiadł obok mnie i położył przedmiot na swoich kolanach. Widziałem, że targają nim sprzeczne emocje i jak wiele kosztuje go cała ta sytuacja. Złapałem jego wolną dłoń w swoją, splotłem nasze palce i delikatnie ucałowałem jego kostki. Brunet odetchnął głęboko i uśmiechnął się lekko, otwierając pierwszą kartę.
— Z Ashtonem znam się praktycznie od urodzenia – wskazał pierwszą fotografię przedstawiającą małego chłopca w wieku około trzech lat i małego, raczkującego bobasa. — Nasze mamy przyjaźnią się ze sobą odkąd pamiętam. Gdy Joy miała rodzić, Ann opiekowała się wtedy Mali. I tak się zawsze wymieniały, gdy coś się działo. W domu Irwinów bywałem częściej niż w swoim własnym. Ashton był takim moim starszym bratem, którego nie miałem.
Calum przewrócił kilka kolejnych stron, a ja miałem okazję przejrzeć całe jego dzieciństwo. Od niemowlaka, po ośmiolatka, aż do dojrzałego dziewiętnastolatka.
— To właśnie z Irwinem zapaliłem pierwszego papierosa. Wypiłem pierwsze piwo i poszedłem na pierwszą imprezę, gdzie spiłem się tak, że znałem na pamięć piosenkę Biebera Baby – zaśmiałem się cicho, brunet mi zawtórował. — Ashton pokazał mi wszystko. Był moim bratem, najlepszym przyjacielem i nawet kilka razy udawanym chłopakiem, gdy chciałem spławić jakąś laskę.
— Wszystko było pięknie, przyjaźniliście się. Wiedzieliście o sobie wszystko. Co poszło nie tak?
— Gdy miałem osiemnaście lat, poznałem dziewczynę. Zakochałem się. Jak pewnie każdy w tym wieku. Nie widziałem poza nią świata. Mogłem zrobić dla niej dosłownie wszystko. Nawet zakończyć szesnastoletnią przyjaźń z facetem, który znał mnie najlepiej – Calum wziął głębszy oddech. Czułem, że dla niego są to nadal świeże rany, które musi teraz rozdrapywać.
— Nie musisz mówić dalej jeżeli nie chcesz – pocałowałem go w czubek głowy.
— Muszę w końcu do tego przywyknąć – zaśmiał się bez humoru. — Coraz rzadziej z nim rozmawiałem. Coraz rzadziej się widywaliśmy, chociaż mieszkaliśmy naprzeciwko siebie. Po kilku miesiącach ta dziewczyna mnie zostawiła i poszła do innego. Wtedy znienawidziłem kobiety. Zacząłem się nimi bawić tak, jak wtedy zabawiła się mną Avril. Zacząłem z nimi sypiać, robić im nadzieję i na końcu je zostawiałem ze złamanym sercem. Wiem, że teraz uznasz mnie za dziwkarza lub cokolwiek gorszego, ale czasami sam tak o sobie myślę.
— Cal. Calum spójrz na mnie – odwrócił twarz w moją stronę i spojrzał w oczy. — Nawet przez myśli mi takie określenia względem ciebie nie przeszły. I ty też tak o sobie nie myśl, okej?
Przyciągnąłem jego twarz bliżej swojej i złożyłem na jego ustach mały pocałunek. Poczułem jak się delikatnie uśmiecha.
— A teraz kończ to, co zacząłeś.
— Znowu spartoliłeś nastrój. Dobra, nie bij mnie – cmoknął mnie w nos. — Ashton dowiedział się o wszystkim i nawet jeśli mnie znienawidził to starał się przemówić mi do rozsądku żebym przestał. Nie słuchałem go. Nadal robiłem swoje, bawiłem się. Potem przyszedł czas na studia, samodzielne życie. Odpowiedzialność. Zerwaliśmy kontakt, a nawet jeśli widywaliśmy się gdzieś przypadkiem, Ashton udawał, że mnie nie zna. Zaczął mną gardzić i brzydzić. Zaakceptowałem to, bo wiedziałem, że zasłużyłem na takie traktowanie. Potem poznałem Megan. Wtedy zrozumiałem, że zachowywałem się jak gówniarz. Zaczynałem wiązać z nią swoją przyszłość, a wtedy pojawiłeś się Ty.
Na jego usta niekontrolowanie wpłynął szeroki uśmiech. Sam doskonale do tej pory pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Mimowolnie i ja się uśmiechnąłem na to wspomnienie.
— Pojawiłeś się ty i wszystko się zmieniło.
— Co to za zdjęcie? – zignorowałem jego wcześniejszą wypowiedź i wskazałem na jedno z ostatnich zdjęć.
— To ja, Ashton i jakichś dwóch innych naszych kolegów. Pamiętam to zdjęcie. Jest z moich siedemnastych albo osiemnastych urodzin. Irwin dał mi wtedy na prezent butelkę wódki i dwie paczki prezerwatyw. Moja mama chciała go zabić.
Calum zaśmiał się i po chwili zamknął album. Odłożył go na stolik przed sobą.
— A teraz dowiaduję się, że mój najlepszy, ale były przyjaciel zostanie ojcem i prawdopodobnie weźmie ślub, a ja nawet nie będę mógł mu pogratulować.
Ścisnąłem lekko jego dłoń na znak, że wszystko jeszcze może się ułożyć.
— Próbowałeś z nim o tym porozmawiać?
— Przestałem szukać kontaktu, gdy wyjechałem na studia. Miałem inne sprawy na głowie niż jego obrażony tyłek.
Zapanowała między nami cisza. W mojej głiwie narodził się pewien pomysł. Wstałem z sofy i pociągnąłem za sobą zdezorientowanego Caluma.
— Co ty wyprawiasz?
— Ubieraj się. Mam pewien pomysł. No dalej księżniczko, ratuję twoją przyjaźń.
Po czym zarzuciłem na ramiona skórzaną kurtkę i wraz z Calumem wyszedłem z mieszkania.
$
hejka kluseczki!
co tam u was? dawno z wami nie rozmawiałam, przepraszam...
mówcie co tam u was, kto was irytuje czy jecie kluski i takie tam.
ten rozdział tak trochę wyjaśnia sprawę między calumem, a ashtonem. mam nadzieję, że się podoba, a poza tym mamy malutki przeskok w czasie.
taki malutki spojler: warto poczekać na rozdział czterdziesty, ale to tyle. więcej nie powiem.
kocham was, kochajcie siebie
~ klauska