False Accusations/Niewinna [Z...

By Alice6Rachel

25K 1.7K 264

Minęło 35 lat od Ery Lorda Voldemorta tym samym od jego śmierci. Hogwart został oczywiście odbudowany, a uczn... More

Prolog
Rozdział 1 "W pociągu"
Rozdział 2 "Przydzielenie"
Rozdział 3 "Sen"
Rozdział 4 "Potter"
Rozdział 5 "Dziwny dar"
Rozdział 6 "Fałszywy przodek"
Rozdział 7 "Dziedziczka"
Rozdział 8 "Pragnienia"
Rozdział 9 "Zakazany las"
Rozdział 10 "Wspomnienie"
Prawie 300 odsłon!
Special na 50 gwiazdek.
Rozdział 11 "Secret murder"
Special na 300 odsłon (2)
Rozdział 12 "Komnata Tajemnic"
Rozdział 13 "Oskarżycielka"
Rozdział 14 "Wymiana"
Plany, możliwe zwiastuny.
Rozdział 15 "Niczym Sherlock Holmes"
Rozdział 16 "JESTEM NIEWINNA!"
Rozdział 17 „Śnie i marze tylko o jednym.... o zemście"
Rozdział 18 „Mój Wybawca"
Rozdział 19 „Dziękuje"
Rozdział 20 „Najlepsze wakacje"
Rozdział 21 „U Potterów"
Rozdział 22 „Koniec"
Rozdział 23 „Zło ucieka"
Rozdział 24 „Lekcje"
Postacie
Rozdział 25 „Ups!"
Nominacja!
Rozdział 27 „Welcome home"
Zwiastun
Rozdział 28 "A jednak winna"
Rozdział 29 „Twój strach Cię zabije"
Special 3
Rozdział 30 "Jesteś słaba"
Rozdział 31 "Nie pokonasz mnie"
Rozdział 32 "Życie z hrabią"
Valentine special (4)
Rozdział 32 "Czarna magia"
Rozdział 33 "Nareszcie wolna"
Zwiastun

Rozdział 26 "Ojciec"

408 31 4
By Alice6Rachel

Zanim przejdziecie do czytania chciałam Wam serdecznie podziękować za ponad 1.8k odsłon oraz 148 gwiazdek! Kocham Was <3

"tekst z książki"

_______________________________________________________________________________


Przez ostatni tydzień unikam Thomasa jak ognia. Wciąż jestem niesamowicie zawstydzona tamtą sytuacją. Za to następnego dnia po tym incydencie, gdy tylko wstałam, ubrana w mundurek poszłam do Pokoju Życzeń, aby dowiedzieć się czy to czasem nie mój dziennikowy przyjaciel jest tego organizatorem. Na jego szczęście nie. Na początku był lekko zdenerwowany, że go podejrzewałam oraz tym że Gryfon wparował mi do wanny, ale potem zaczął się ze mnie śmiać, a raczej z całej tej sytuacji. Udałam naburmuszoną, czarnowłosy przeprosił mnie, używając swojego czarującego uśmiechu i obiecał lżejsze lekcje do końca miesiąca. Ta... jasne. Wyobrażacie sobie

Voldemorta, który odpuszcza? Bo ja nie.

- Przecież mówiłeś, że dasz mi spokój na ten miesiąc! - krzyknęłam podczas rzucania niewerbalnego zaklęcia.

- Naprawdę? Kiedy? - odparł mój atak i błyskawicznie zadał kolejny cios, wysyłając mnie w tył.

- Ech, no nie wiem na przykład jakieś trzy tygodnie temu! - wstałam uderzając w niego zaklęciem odpychającym, którego nie zdołał zablokować.

- Ach, tak to. Wiesz myślę, że odpuszczanie jest beznadziejne. Po co odpuszczać, gdy jesteś już tak daleko? Powinnaś od siebie więcej wymagać.

- I tak umiem więcej niż nie jeden uczeń na szóstym roku. - podeszłam do niego.

- I co to źle?

- Nie, ale czy nie mogę trochę odpocząć? Cały czas tylko ćwiczymy, nawet nie rozmawiamy. - dopiero po chwili zrozumiałam, iż powiedziałam to głosem zrezygnowanej dziewczyny, która chce zerwać z chłopakiem. - To znaczy nie żeby mi zależało, znaczy zależy, ale.... Och, po prostu odkąd mnie nauczasz, nie mam to kogo buzi otworzyć. Ostatnio zaczęłam gadać do dziennika. Tom, ja wariuje. Muszę po prostu z kimś pogadać.

- A Twoi przyjaciele?

- Ech, ja nie pasuje do ich rozmów o modnych szatach i towarzystwie szlachty. Tam każdy ma życie jak z bajki i nikt mnie...

- Nie rozumie? - dokończył za mnie i usiadł na sofie.

- Tak. - spuściłam głowę, przysiadając się do Toma.

- Wiesz czym się różnimy?

- Tym że ja nie zabijam każdego kto mi się sprzeciwi, a także tych którzy nawet nie wiedzą o co chodzi i pragnę akceptacji?

- Ej, nie zabijałem nikogo, kto nie wiedział o co chodzi, bo każdy wiedział.

- A mugole?

- To inna bajka.

- W takim razie po winnam ująć to inaczej, na przykład. Nie chcę zabić kogoś kto nie ma zielonego pojęcia o co chodzi.

- O kim mówisz?

- A myślisz, że roczny niemowlak zdaje sobie sprawę, że istnieje jakiś czarnoksiężnik, który chce go zabić?

- Ty nawet nie wiesz czemu to zrobiłem. - jego oczy zaświeciły się lekko na czerwono.

- No to powiedz.

- To przepowiednia. - zaczął. - Mówiła o dziecku, które ma mnie pokonać. Dlatego chciałem się z nim rozprawić pierwszy.

- Wiesz co myślę, że lepsze dal Ciebie byłoby, zabranie go i wychowanie. Miałby do Ciebie zaufanie i nie chciałby cię zabić.

- Albo by to zrobił pod osłoną nocy.

- Słuchaj łatwo to wytłumaczyć.

- Przykład?

- No nie wiem, "Twoi rodzice odebrali mi wszystko, żonę, dziecko, dom, dorobek życiowy, ale Ciebie było mi zbyt żal zabijać i przypominałeś mi mojego syna. Nie chciałem Ci mówić, ponieważ wiedziałem iż byłby to dla Ciebie zbyt duży cios". - wymyśliłam szybko.

- Niezłe. Jednak nie nadaje się na rodzica.

- Ech, no ale mogłeś go oddać do opieki jakiejś rodzince, która miała dziecko.

- Wiesz, gdybym miał zmieniacz czasu to pewnie bym to zrobił.

- Zmieniacz czasu? Super by było mieć takie coś.

- Dobra młoda spadaj już do siebie, zaraz cisza nocna.

- Łał, niemożliwe, Lord Voldemort namawia mnie do dobra. - zaśmiałam się i wyszłam z pomieszczenia.

Będąc pod cieplutką pierzyną sięgnęłam po nowo zakupioną książkę „Lśnienie" Kinga. Kiedyś już czytałam jego twórczość. Jest naprawdę dobry, co ja gadam świetny. Otworzyłam lekturę i zagłębiłam się w treści.

Jack stał w jadalni pod drzwiami barowymi prowadzącymi do salonu Kolorado i nasłuchiwał z przekrzywioną głową. Uśmiechał się blado."*

To były ostatnie słowa jakie przeczytałam. Odłożyłam książkę na szafkę nocną i wtuliłam twarz w miękką poduszkę, po czym szybko zasnęłam.

~Time skip~

Zaczęły się ferie, to znaczy zaczną jutro, ale dzisiaj już wszyscy wyjeżdżają. Ja także muszę. Dyrektor ogłosił, iż w te ferie świąteczne nikt nie może zostać w szkole. Mają zabezpieczać zamek i takie tam. Zamknęłam wielki kufer i westchnęłam ciężko.

- Hej, przeżyjesz te dwa tygodnie, nie będzie tak źle. - pocieszała mnie Mary.

- Taa, dzięki. Zmniejszywszy bagaż, ruszyłam przed szkołę. Wszyscy czekali na łodzie, które pojawiły się już po kilku minutach. Wsiadłam do jednej łodzi z Thomasem Potterem. Relacje między nami nie są już tak odległe. Chłopak przeprosił mnie za swoją ie uwagę. Szybko mu wybaczyłam i przestałam unikać. Patrzyłam w wodę obijającą się o nasz transport. Zaś na swojej osobie czułam dwa spojrzenia. Nie kogo innego jak braci Potter. Odwróciłam wzrok na tą dwójkę i uśmiechnęłam się niewinnie. Wolałam już zostać w tej łódce, niż wracać do sierocińca. Ale cóż poradzić?

- Alice, Alice wstawaj. - obudziłam się pod wpływem potrząsania moim ramieniem oraz nawoływań. Przede mną stała Bella i pochylała się i uśmiechem na twarzy. Zmieniłam pozycję na siedzącą, po czym zrozumiawszy sytuację, złapałam na bagaż podręczny i wyszłam z pociągu.

Teraz tylko do sierocińca. Pomyślałam. Po około pół godzinie stałam przed obskurnym budynkiem, który jest moim domem. Nie znosiłam tego miejsca najbardziej na świecie. Nawet się jakoś specjalnie nie rozpakowywałam. Od razu zajęłam łóżko i poszłam spać.

Minęły dopiero trzy dni, a ja już chce wracać. Nic się nie zmieniło. Wciąż jestem dziwadłem, które należy wyzwać od najgorszego ścierwa jakie tylko może być. Siedziałam właśnie w pokoju i czytałam kolejne rozdziały horroru. Akurat w środku akcji ktoś zapukał do drzwi. Zerknęłam zza lektury, gdy w rogu stanęła dyrektorka tej o to placówki wraz z jakimś mężczyzną. Który spojrzawszy na mnie skinął głową.

- Alice poznaj swojego opiekuna prawnego. To pan Travel. - przedstawiła go kobieta.

Zaraz, że co?! Jak to opiekun? Nie to nie możliwe, a co będzie z moją szkołą, czy ja już tam nie wrócę? Co ze mną będzie? Pytania nieustannie kłębiły się w mojej głowie.

- Alice, prawda? - usłyszałam nieznajomy głos.

W moją stronę była wyciągnięta, męska, lekko pomarszczona dłoń. Spojrzałam w górę i zobaczyłam przyjaźnie uśmiechającą się twarz, która była lekko porośnięta zarostem. Patrzyłam prosto w żółte tęczówki. Biła od niego dziwna aura, lekko magiczna, ale też taka która kazała mu zaufać i podać dłoń, co też podświadomie zrobiłam.

- Tak, nazywam się Alice Riddle.

- Miło mi Cię poznać, nazywam się Lucas Travel i mam nadzieje, że zaakceptujesz mnie jako nowego opiekuna.

Pokiwałam odruchowa głową. Mężczyzna powiedział abym się spakowała. Będąc już przy drzwiach zatrzymałam go i poprosiłam o prywatną rozmowę. Dyrektorka skinęła głową i zostawiła nas samych.

- O co chodzi moja droga?

- Proszę pana, ja chciałam aby pan wiedział zanim pojawię się w pana życiu na dobre. Nie jestem zwyczajną dziewczyną, wręcz przeciwnie mam opinię dziwnej i zwariowanej...

- Wiem o tym dziecko. - przerwał mi. - Nie jesteś dziwna, a wyjątkowa. Tak jak ja. - wystawił dłoń, w której pojawiła się kula ognia. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona.

Czarodziej powtórzył prośbę i wyszedł z pomieszczenia. Włożyłam do kufra wszystkie ubrania oraz książki i inne rzeczy, które rozpakowałam. Po zamknięciu bagażu, wyczarowałam mu kółka i wywiozłam na zewnątrz. Przed budynkiem stał biały samochód, nie znanej mi marki. Lucas wziął mój kufer i zapakował go do bagażnika, po czym zaprosił do auta. (samochód poniżej)

Gdy byłam w środku rozmawiał jeszcze o czymś z dyrektorką, po czym także wsiadł do samochodu i ruszył. Jechaliśmy około pięciu godzin. Auto zatrzymało się przed niewielkim dworkiem. Lucas zaparkował przed na posiadłości nieopodal budynku. Wyszliśmy z samochodu, mój nowy opiekun wyjął kufer z bagażnika po czym podszedł do mnie. Ja natomiast podziwiałam miejsce mojego nowego zamieszkania. Piękny i wielki dom, z białymi ścianami, które idealnie komponowały się ze śniegiem, pokrywającym parcele. Po przekroczeniu bramu witały nas dwa zjazdy, jeden na parking i do garażu, a drugi prosto pod drzwi domu, gdzie było kółko i spokojnie można było zawrócić. W jego środku znajdował się trawnik, a w nim niewielkie drzewko. 

- Podoba Ci się? - spytał mnie. W odpowiedzi skinęłam głową, na co on się uśmiechnął. - Choć do środka.

Ruszyliśmy do wejścia. Weszliśmy po marmurowych, odśnieżonych schodach, które prowadziły do a' la ganku. Nad nami był daszek, podtrzymywany przez białe kolumny. Lucas otworzył mi drzwi, w środku zdjęłam kurtkę, szalik oraz buty i przeszłam do dalszej części budynku. Usłyszałam mocne walnięcie o podłożę. Kufer leżał na ziemi, a Travel zdejmował ubranie wierzchnie.

- Oprowadzę Cię po domu, a później się rozpakujesz i coś zjemy, chyba że chcesz teraz coś przegryźć?

- Nie, dziękuje.

-W takim razie zacznijmy od salonu. Skierowaliśmy swe kroki poza przedpokój i skręciliśmy w prawo. 

_____________________________________________________________________________________

1460

*krótki fragment z książki S. Kinga "Lśnienie" rozdział 43 Drinki na koszt firmy, strona 304, dosłownie początek. Wzięłam z pdf więc nie wiem czy strony takie same, ale raczej tak.

No to na tyle. Wiem, jestem złym Polsatem, ale po prostu bardzo chciałam to już dziś udostępnić, a uznałam że opis domu trochę zajmie więc dam do kolejnego rozdziału. Dziękuje za czytanie moich wypocin.


Continue Reading

You'll Also Like

22.1K 1K 24
Jestem Ann, Bella ,Any, Ana. Czyli mówiąc prościej Anabell. Możecie mnie nazywać jak wam się podoba. W wieku 11 lat zostałam przyjęta do Szkoły Magii...
4.7K 309 13
Zapytacie, czy praca pod przykrywką jest trudna? Nie odpowiem wam na to pytanie. Zapytajcie, czy praca w grupie jest trudna? Kiedy nikt o was nie w...
1.1M 38.1K 63
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...
664K 33.5K 61
A Story of a cute naughty prince who called himself Mr Taetae got Married to a Handsome yet Cold King Jeon Jungkook. The Union of Two totally differe...