Rozdział 26 "Ojciec"

407 31 4
                                    

Zanim przejdziecie do czytania chciałam Wam serdecznie podziękować za ponad 1.8k odsłon oraz 148 gwiazdek! Kocham Was <3

"tekst z książki"

_______________________________________________________________________________


Przez ostatni tydzień unikam Thomasa jak ognia. Wciąż jestem niesamowicie zawstydzona tamtą sytuacją. Za to następnego dnia po tym incydencie, gdy tylko wstałam, ubrana w mundurek poszłam do Pokoju Życzeń, aby dowiedzieć się czy to czasem nie mój dziennikowy przyjaciel jest tego organizatorem. Na jego szczęście nie. Na początku był lekko zdenerwowany, że go podejrzewałam oraz tym że Gryfon wparował mi do wanny, ale potem zaczął się ze mnie śmiać, a raczej z całej tej sytuacji. Udałam naburmuszoną, czarnowłosy przeprosił mnie, używając swojego czarującego uśmiechu i obiecał lżejsze lekcje do końca miesiąca. Ta... jasne. Wyobrażacie sobie

Voldemorta, który odpuszcza? Bo ja nie.

- Przecież mówiłeś, że dasz mi spokój na ten miesiąc! - krzyknęłam podczas rzucania niewerbalnego zaklęcia.

- Naprawdę? Kiedy? - odparł mój atak i błyskawicznie zadał kolejny cios, wysyłając mnie w tył.

- Ech, no nie wiem na przykład jakieś trzy tygodnie temu! - wstałam uderzając w niego zaklęciem odpychającym, którego nie zdołał zablokować.

- Ach, tak to. Wiesz myślę, że odpuszczanie jest beznadziejne. Po co odpuszczać, gdy jesteś już tak daleko? Powinnaś od siebie więcej wymagać.

- I tak umiem więcej niż nie jeden uczeń na szóstym roku. - podeszłam do niego.

- I co to źle?

- Nie, ale czy nie mogę trochę odpocząć? Cały czas tylko ćwiczymy, nawet nie rozmawiamy. - dopiero po chwili zrozumiałam, iż powiedziałam to głosem zrezygnowanej dziewczyny, która chce zerwać z chłopakiem. - To znaczy nie żeby mi zależało, znaczy zależy, ale.... Och, po prostu odkąd mnie nauczasz, nie mam to kogo buzi otworzyć. Ostatnio zaczęłam gadać do dziennika. Tom, ja wariuje. Muszę po prostu z kimś pogadać.

- A Twoi przyjaciele?

- Ech, ja nie pasuje do ich rozmów o modnych szatach i towarzystwie szlachty. Tam każdy ma życie jak z bajki i nikt mnie...

- Nie rozumie? - dokończył za mnie i usiadł na sofie.

- Tak. - spuściłam głowę, przysiadając się do Toma.

- Wiesz czym się różnimy?

- Tym że ja nie zabijam każdego kto mi się sprzeciwi, a także tych którzy nawet nie wiedzą o co chodzi i pragnę akceptacji?

- Ej, nie zabijałem nikogo, kto nie wiedział o co chodzi, bo każdy wiedział.

- A mugole?

- To inna bajka.

- W takim razie po winnam ująć to inaczej, na przykład. Nie chcę zabić kogoś kto nie ma zielonego pojęcia o co chodzi.

- O kim mówisz?

- A myślisz, że roczny niemowlak zdaje sobie sprawę, że istnieje jakiś czarnoksiężnik, który chce go zabić?

- Ty nawet nie wiesz czemu to zrobiłem. - jego oczy zaświeciły się lekko na czerwono.

- No to powiedz.

- To przepowiednia. - zaczął. - Mówiła o dziecku, które ma mnie pokonać. Dlatego chciałem się z nim rozprawić pierwszy.

False Accusations/Niewinna [Zakończone]Where stories live. Discover now