Rozdział 33 "Nareszcie wolna"

462 33 4
                                    

Teraz już rozumiałam dlaczego czarna magia mąciła ludziom w głowach. Często słyszałam jakby ktoś namawiał mnie do złego. Dosłownie jakbym miała małego demona na ramieniu, namawiającego mnie do zła. Jednak dzięki treningowi Lucasa, umiałam to ignorować. Wróciłam do Hogwartu, Night Alice dokuczała mi coraz bardziej, czasami zdawało mi się, że widzę jej cień w murach szkoły.

Zbliżała się cisza nocna. Weszłam do jeszcze pustego dormitorium i skierowałam kroki do łóżka. Spojrzałam na szafkę nocną, gdzie leżała zamaskowana książka o czarnej magii, wyglądająca jak mugolska książka. Obok stał mały, kryształowy wazonik, który wyczarowałam, a w nim czarna róża od Toma. Ogniste napisy były teraz starożytnymi, dawno zapomnianymi runami, ale gdy chciałam przypomnieć sobie te słowa, na powrót były normalnymi literami. Delikatnie pogłaskałam płatki kwiatu przypominając sobie miękkie usta Toma i jego lekko zarumienione policzki, kiedy mi to dawał. To aż nie możliwe. Czarny Pan, wielki Lord Voldemort, bezlitosny Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, zarumienił się przeze mnie. To było naprawdę cudowne. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tego.

- Alice, co się stało? - usłyszałam głos przy drzwiach. Podniosłam głowę i zobaczyłam Mary wraz z Bellą i Nicole.

- Ach, nic takiego. - odpowiedziałam szybko.

- Na pewno? Rzadko kiedy uśmiechasz się sama do siebie. - stwierdziła Nicole.

- Nic mi nie jest. - złapałam szybko róże i wyszłam z pokoju żegnając współlokatorki uśmiechem. Usłyszałam jak krzyczą, że zaraz będzie cisza nocna, ale zignorowałam to.

Poszłam do łazienki dziewczyn, zanim jednak otworzyłam Komnatę, zauważyłam że Marta jest niespokojna.

- Marto, czy coś się stało?

- Tak. - podleciała do mnie. - Tu jest coś złego. Ni duch, ni żywy, ni wspomnienie. Ale jest bardzo mroczne.

- O czym ty mówisz? - zaśmiałam się lekko.

- To nie żarty! - krzyknęła. - Tu dzieje się coś złego. Po szkole krząta się mroczna istota, chcąca nieść ból i chaos. Nawet u Toma Riddle'a nie widziałam takiej mrocznej aury.

- Em, dzięki za ostrzeżenie Marto. - rzekłam i wskoczyłam do już otwartego tunelu. Po kilku minutach byłam w Komnatach Slytherina.

Na kanapie spał, lub tylko leżał z zamkniętymi oczami, Tom. Przy biblioteczce stał, a raczej lewitował, duch założyciela.

- Witaj Salazarze. - przywitałam się z miłym uśmiechem na twarzy.

- Witaj Alice. Czy ty nie powinnaś już być w dormitorium? - spytał, trzymając w dłoni jakąś książkę.

- Tak, ale nie mogłam spać. A Tom? Śpi, czy po prostu czeka, aż rzucę na niego aquamenti*? - patrzyłam na czarnowłosego, który poruszył się, po czym zmienił pozycję do siadu. Jego niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie groźnie, lecz po chwili wzrok złagodniał, a na twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Nie śpię, tylko myślałem. - odpowiedział, robiąc mi miejsce na kanapie, które zaraz zajęłam. Salazar zniknął i zostaliśmy sami.

- Szkoda. - zrobiłam smutną minkę.

- Aż tak bardzo chcesz oblać mnie wodą?

- To byłoby świetne. - zaśmiałam się.

- Tak, tak. No dobrze, a teraz co robisz tutaj po ciszy nocnej?

- Nie mogłam spać.

- Nie mogłaś, czy Ci się nie chciało? To jest pewna różnica.

- I to i to. - odpowiedziałam. Przejechałam palcem po płatku róży.

False Accusations/Niewinna [Zakończone]Where stories live. Discover now