Rozdział 25 „Ups!"

459 30 5
                                    

Od razu mówię, ten tytuł jest jak najbardziej trafny do akcji w tym rozdziale. Tak się chichrałam pisząc ją, że po prostu ledwo co mi się to udało. 

Słowniczek: -  mówi Tom

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Minął już miesiąc od „akcji w pociągu", jak to mówią wszyscy i mrożącego krew w żyłach artykułu o nowym czarnoksiężniku w naszym świecie. A raczej o jego prawdopodobnym bycie. Od tamtej pory uczęszczam na dodatkowe zajęcia u profesora Scorpiusa oraz dodatkowe, nieoficjalne i dostępne tylko dla mnie, lekcje u jakże niesławnego Lorda Voldemorta, a raczej u jego wspomnienia z lat młodości, gdy jeszcze miał włosy, nos i nie wyglądał gorzej niż trup. Mimo że chodzę na ćwiczenia do profesora Malfoy'a, to mam tam role asystentki. Nauczyciel stwierdził, że wiem na tyle dużo, iż nie muszę chodzić na te dodatkowe godziny, ale jeśli chcę, to mogę być jego asystentką, pomocnicą. Czyli kiedy pokazuje zaklęcia to na mnie, jeśli nie są one groźne, oczywiście lub jeżeli jakiś uczeń sobie nie radzi, ja im pomagam.

Zbliżała się pora kolacji. Siedziałam w pokoju wspólnym z dziewczynami, Corvusem i Jonhem. Jak się okazało, ta o to dwójka jest w tym roku prefektami. Malfoy i Jaszczur opowiadali jacy to byli z nich dumni rodzice itp. Z tego co wiedziałam to Thomas także został prefektem. Super ma wtyki u trójki prefektów, u dwójki co nawet całkiem niezłe. Cóż jakby nie patrzeć to i Potter i Lacert są we mnie zabujani. Tak, tak, jestem wredna. No, ale coś takiego się wykorzystuje. Po za tym ja traktuje ich jak przyjaciół... no dobra lubię ich i to bardzo, ale nie nazwałabym tego miłością.

- Alice, a ty co sądzisz o tym nowym czarnoksiężniku? - zagadał do mnie Corvus. O wilku mowa. Pomyślałam.

- Sama nie wiem. Byłoby słabo gdyby takowy był. No ale cóż tak już chyba część historii.

- To znaczy? - spytał Jonh.

- No wiecie co jakiś czas pojawia się nowy zły gość. Na przykład, za czasów Voldemorta, to znaczy, kiedy chodził do szkoły, to był Gellert Grindelwald, później za czasów Waszych pradziadków i dziadków, w tym oczywiście sławnego Harry'ego Pottera, był wcześniej wspomniany „Czarny Pan", - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. - a później... nic, przerwa. Najwidoczniej w tym świecie musi być ktoś zły i tyle. - wzdrygnęłam ramionami.

- To czemu za czasów szkolnych, naszych rodziców nikogo takiego nie było? - wtrącił Corvus.

- Ponieważ było dwóch złych i to nie byle jakich. Oboje mieli miano najpotężniejszych czarnoksiężników wszech czasów. - opowiedziałam.

- A myślicie, że on naprawdę będzie taki jak no wiecie, Voldemort? - spytała cicho Bella.

- Jeśli, tak to koniec. No bo kto go powstrzyma?

- Pewnie któryś z tych Potterów. - prychnął białowłosy.

- Mówisz tak, jakbyś coś do nich miał. - powiedziałam.

- Cóż mogę powiedzieć, mam z lekka dosyć tych wszystkich opowiastek o Potterze itp.

- A co dziadek Ci mówił o tym jak to bardzo się przyjaźnił z Harrym Potterem? - zagadnęła Nicole.

- Co? Oczywiście, że nie.

- Nasz dziadek, mało o nim mówił, a jak już to, że nie przyjaźnił się z nim, dopiero pod koniec ich szkolnego życia. Że uratował mu życie, a on mu się tym odwdzięczył. - dodała Mary.

- Serio? Łał, myślałam, że Draco będzie chciał być sławny i w ogóle.

- Czy ty sugerujesz, że nasz dziadek może być sławny, tylko przez niego?! - zdenerwował się Corvus.

False Accusations/Niewinna [Zakończone]Where stories live. Discover now