False Accusations/Niewinna [Z...

By Alice6Rachel

25K 1.7K 264

Minęło 35 lat od Ery Lorda Voldemorta tym samym od jego śmierci. Hogwart został oczywiście odbudowany, a uczn... More

Prolog
Rozdział 1 "W pociągu"
Rozdział 2 "Przydzielenie"
Rozdział 3 "Sen"
Rozdział 4 "Potter"
Rozdział 5 "Dziwny dar"
Rozdział 6 "Fałszywy przodek"
Rozdział 7 "Dziedziczka"
Rozdział 8 "Pragnienia"
Rozdział 9 "Zakazany las"
Prawie 300 odsłon!
Special na 50 gwiazdek.
Rozdział 11 "Secret murder"
Special na 300 odsłon (2)
Rozdział 12 "Komnata Tajemnic"
Rozdział 13 "Oskarżycielka"
Rozdział 14 "Wymiana"
Plany, możliwe zwiastuny.
Rozdział 15 "Niczym Sherlock Holmes"
Rozdział 16 "JESTEM NIEWINNA!"
Rozdział 17 „Śnie i marze tylko o jednym.... o zemście"
Rozdział 18 „Mój Wybawca"
Rozdział 19 „Dziękuje"
Rozdział 20 „Najlepsze wakacje"
Rozdział 21 „U Potterów"
Rozdział 22 „Koniec"
Rozdział 23 „Zło ucieka"
Rozdział 24 „Lekcje"
Postacie
Rozdział 25 „Ups!"
Nominacja!
Rozdział 26 "Ojciec"
Rozdział 27 „Welcome home"
Zwiastun
Rozdział 28 "A jednak winna"
Rozdział 29 „Twój strach Cię zabije"
Special 3
Rozdział 30 "Jesteś słaba"
Rozdział 31 "Nie pokonasz mnie"
Rozdział 32 "Życie z hrabią"
Valentine special (4)
Rozdział 32 "Czarna magia"
Rozdział 33 "Nareszcie wolna"
Zwiastun

Rozdział 10 "Wspomnienie"

765 52 7
By Alice6Rachel


Hej, dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze, to bardzo motywujące. Mam nadzieje, że nie będzie Wam przeszkadzał Tom w wersji anime. 

------------------------------------------------------------

- Czy-czy ja przemienię się w wampira?

Zastała chwilowa cisza i wszyscy spojrzeli na pielęgniarkę. Pani Pomfrey patrzyła na mnie przez chwilę jakby w zastanowieniu.

- Nie... - przerwała. - Nie, kochanieńka. Wampir myślał, że zdoła Cię... no zabić. - przełknęła ślinę. - Więc nie wpuścił jadu. Nie masz się o co martwić. - uśmiechnęła się pokrzepiająco.

Odetchnęłam z ulgą. Kobieta poleciła wszystkim wyjść ze skrzydła szpitalnego, abym ja mogła odpocząć. Podała mi eliksir o kolorze żółtym. Kilka minut po położeniu głowy, na miękkich poduszkach zasnęłam.

Koniec roku szkolnego dobiegł bardzo szybko. Pani Pomfrey wypuściła mnie trzy dni po zdarzeniu. Było to zaledwie dwa tygodnie temu. Aż nie mogę uwierzyć, że skończyłam pierwszy rok w Hogwarcie. Niesamowite, ale też smutne. Nie chciałam wracać do sierocińca. No, ale co mogłam poradzić?

Za około pół godziny miała odbyć się uczta z okazji zakończenia roku szkolnego. Ubrana w mundurek i szatę, wyszłam z dormitorium. W pokoju wspólnym czekała grupka Ślizgonów, w tym moje współlokatorki. Razem ruszyliśmy do Wielkiej Sali. W pomieszczeniu panował wielki gwar. Śmiechy i rozmowy rozbrzmiewały na całej powierzchni. Zasiedliśmy do stołu Slytherinu i czekaliśmy, aż dyrektor ogłosi, kto otrzyma Puchar Domów.

- Jak myślisz, zdobędzie go Slytherin? A może Krukoni? - pytała mnie Mary, na co ja wzdrygnęłam ramionami.

Profesor Spor podszedł do mównicy, a wszystkie śmiechy i rozmowy ucichły. Wszystkie oczy skierowane były na dyrektora szkoły, który wygłaszał teraz swoją przemowę na temat zakończenia szkoły, jaki to jest z nas dumny i, że ma nadzieje na jeszcze większą dumę z nas w przyszłym roku.

- A teraz część, na którą wszyscy czekali. Puchar Domów otrzymuje.... - w Wielkiej sali powstała grobowa cisza. - Ravenclaw!

Krukoni wybuchnęli okrzykami radości, a pozostałe domy im klaskały, najżywiej klaskał Slytherin, choć w przeciwieństwie do Gryffindoru były to kulturalne oklaski.

Kiedy już wszyscy zjedli. Hogwart opustoszał. Nie został żaden uczeń. Wszyscy wsiedli już do pociągu. Ja ponownie zajęłam ostatni przedział, który jak zawsze był pusty.

~Time skip~

Wielka sala była już zapełniona uczniami od drugiego, do siódmego roku oraz nauczycielami. Teraz czekaliśmy, aż pani Abbott wprowadzi pierwszorocznych. Kilka minut później wielkie drzwi otworzyły się, wpuszczając opiekunkę Gryffindoru oraz nowych uczniów. Na ich twarzach widziałam zdziwienie, zafascynowanie, przerażenie i podniecenia. Każdy odczuwał coś innego. Na ich miejscu czułam się tak samo. Nie wiedziałam co się stało i co się stanie.

Kiedy pierwszoroczni, albo jak to mówi nasz nauczyciel Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami „Pirwszoroczni" (kiedy usłyszałam to za pierwszym razem myślałam, że padnę ze śmiechu), zostali przydzieleni do domów, a uczniowie powoli kończyli jedzenie, nagle ono znikło. Nasz dyrektor wstał i podszedł do mównicy.

- Mam nadzieje, że już wszyscy się najedli i napili, ponieważ przyszedł czas na zaśpiewanie naszego hymnu szkoły!

Uśmiechy nauczycieli momentalnie znikły lub też u niektórych zmieniły się na sztuczne i zdecydowanie mniejsze. Zaś uczniowie, nie licząc nowych złapali się za głowy. Profesor Spor wyjął różdżkę spod szaty, machnął nią delikatnie, a z „patyka" wystrzeliła złota szarfa, która uniosła się wysoko nad stoły i rozwinęła jak wąż w słowa.

- Nie ma tu konkretnej melodii. Każdy śpiewa jak chce! - obwieścił wesoło. - I śpiewamy!

W tym momencie cała szkoła zawyła:

Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart,

Naucz nas choć trochę czegoś!

Czy kto młody z świerzbem ostrym,

Czy kto stary z łbem łysego,

Możesz wypchać nasze głowy

Farszem czegoś ciekawego,

Bo powietrze je wypełnia,

Muchy zdechłe, kurzu wełna.

Naucz nas, co pożyteczne,

Pamięć wzrusz, co ledwie zipie,

My zaś będziemy wkuwać wiecznie,

Aż się w próchno mózg rozsypie!"

Ostatnimi, którzy skończyli, było dwóch Gryfonów. Chyba śpiewali na melodię marszu żałobnego.

Trochę przesadzili. Pomyślałam

- Ach, muzyka – powiedział dyrektor ocierające łzę w oku. - To magia większa od wszystkiego, co my tu robimy! A teraz, pora spania. Biegiem do łóżek.*

Nowi uczniowie poszli za prefektami, a starsi czekali, aż tamci opuszczą salę. Większość Ślizgonów ruszyła do pokoju wspólnego, podobnie jak Krukoni. Gryfoni i Puchoni został jeszcze w sali i rozmawiali. Ja zaś po wyjściu z Wielkiej Sali ruszyłam do biblioteki. Chciałam wziąć parę książek o eliksirach i numerologii, aby trochę się poduczyć. Znalazłszy książki, wróciłam do pokoju wspólnego Slytherinu. Szmaragdowe fotele i kanapa, przy kominku, były zajęte przez Corvusa* Malfoya, starszego o dwa lata brata Mary, Carola Crabba oraz Jonha Lacerta*, którego przezywaliśmy Jaszczur. Dwójka czwartoklasistów grała w szachy. Zdążyłam zauważyć jeszcze trzy osoby czytające książki na szarych fotelach, na końcu pomieszczenia i kilka małych grupek stojących w różnych częściach pokoju, rozmawiających między sobą uczniów. Poszłam do swojego dormitorium, które było puste.

Dziewczyny pewnie jeszcze kręcą się po szkole, albo są u innych Ślizgonek. Położyłam książki na szafce nocnej, spojrzałam na swój kufer. Wyjęłam różdżkę z szaty i rzuciłam zaklęcie rozpakowujące. Po chwili kufer był prawie pusty. Zostały w nim tylko książki, tak samo lektury, jak i te do nauki, nie pomijając te o czarnej magii. Podczas wakacji, nie czytałam tych ostatnich, zajęłam się bardziej numerologią oraz wróżbiarstwem, którego kompletnie nie rozumiałam. Może dla Firenzo to łatwe, w końcu jest centaurem, a dla nich do naturalne, ale ja nie miałam do tego talentu.

Po zakończeniu wieczornego rytuału, czyli prysznica, umycia zębów i zmyciu makijażu, wróciłam do dormitorium, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod zieloną kołdrę. Byłam zmęczona. Schowałam różdżkę do szuflady, a następnie zasnęłam.

~Sen~

Szłam schodami na siódme piętro. Zatrzymałam się przed gobelinu z Barnabaszem Bzikiem i trollami. Ruszyłam do ściany naprzeciw niego. Ta nagle zmieniła się w wielkie, drewniane drzwi, które otworzyły się przede mną. Błądziłam trochę po pomieszczeniu, aż w końcu znalazłam kominek i drewniany stolik. Taki sam jak w śnie na pierwszym roku. Ponownie leżał na nim przedziurawiony dziennik.

Obudziłam się około szóstej czterdzieści. Ubrałam się w mundurek, na który później założyłam szatę i schowałam do niej różdżkę. Podeszłam do toaletki i uczesałam włosy w długi warkocz spadający na prawe ramię. Tak wyszłam z dormitorium, a następnie z pokoju wspólnego domu Węża.

Lekcje już się skończyły, ruszyłam do biblioteki, odrobić lekcje. Jednak męczył mnie mój sen. Zatrzymałam się na szczycie schodów, po chwili namysłu, postanowiłam iść na siódme piętro. Kiedy tam dotarłam, ruszyłam tak jak we śnie. Byłam przy ścianie ze snu. Nic. Nie pojawiły się żadne drzwi, ani nic takiego. Westchnęłam z rezygnacją.

A tak chciałam zobaczyć ten zeszyt, co to jest, czyje to jest i w ogóle. Pomyślałam. Moim oczom ściana zaczęła przybierać kształt drzwi. Stałam chwilę w szoku, ale usłyszawszy czyjeś głosy, szybko przez nie przeszłam. Było tak jak we śnie. Wielki pokój, z wieloma przeróżnym rzeczami. Po kilku minutach szukania, znalazłam sosnowy stolik, podpisany Salazar Slytherin, a na nim czarny przedziurawiony dziennik. Wyglądał jakby ktoś wylał na niego krew, albo raczej jakby to z niego wylała się krew. Gdyby nie wielka dziura w dzienniku, byłby on naprawdę ładny. Czarna okładka ze skóry z pozłacanymi narożnikami. U dołu odznaczający się pasek. Zapewne z imieniem właściciela, ale nie było niestety nic widać. Otworzyła delikatnie zeszyt. Kartki były puste i niczym nie zapisane. To mnie bardzo zastanowiło. Znikąd na stoliku pojawiło się pióro i atrament. Usiadłam na ciemno-zielonej kanapie przy stoliku, wzięłam do ręki pióro i w rogu zeszytu narysowałam węża wspinającego się na kolumnę. Nad moim rysunkiem zaczęły ię pojawiać słabo widoczne litery.

Bardzo ładnie rysujesz

Dziękuje. - odpisałam. - Nazywam się Alice Riddle.

Doprawdy? To zabawne.

Czemu?

Ponieważ ja nazywał się Tom Riddle. Tom Marvolo Riddle.

Naprawdę? Ale jak?

To nie ważne. Alice, czy mogłabyś dla mnie coś zrobić?

Co takiego?

Napraw, proszę mój dziennik.

Ale jak?

Rzuć te zaklęcie „instaurabo libellum, aufero sanguinem"*

Zrobiłam o co mnie prosił. Z dziennika zaczęła znikać zaschnięta krew, a dziury zalepiać się.

- To niesamowite, ale skąd on znał takie zaklęcie? - spytałam samą siebie i dokładnie przyjrzałam się notesowi.

- Wymyśliłem je. - zza mnie odpowiedział męski głos. Odwróciła się i zobaczyłam wysokiego, czarnowłosego chłopaka. Był naprawdę przystojny. W jego błękitnych oczach widział wdzięczność. Mężczyzna wyglądał na dużo starszego. Był ubrany w mundurek i szatę, jaką nosi się w Hogwarcie. Zaś na piersi miał wyszyty godło Slytherinu.

- Ki-kim jesteś? - spytałam zszokowana i przerażona zarazem.

- Nazywam się Tom Mrvolo Riddle. - skłonił się lekko. Ujął moją dłoń i ucałował ją. Przez chwilę poczułam się jak w dziewiętnastowiecznej Anglii. - Jestem Ci niezmiernie wdzięcny, za naprawienie mego dziennika. - niebieskooki wyprostował się i zerknął na zeszyt.

- Nie-nie ma za co. - odpowiedziałam nieśmiało. - Ale chwila. Jakim cudem ty żyjesz?! Przecież wszyscy mówili, że umarłeś i do dobre czterdzieści lat temu.

- Dokładnie czterdzieści siedem. - poprawił mnie.

- No jeszcze lepiej.

- Cóż fakt umarłem, ale ja, jestem wspomnieniem z dziennika, które jedenaście lat po mojej pierwszej „śmierci" - w powietrzu narysował cudzysłów. - zostało zniszczone. Jednak teraz dzięki Tobie, znowu żyje. No nie do końca. - uśmiechnął. Wyglądał wtedy tak, no... ech po prostu był niebiańsko przystojny.

- Czy mogę Ci zadać jedno pytanie? - spytałam nieśmiało.

- Czy już tego nie zrobiłaś? - droczył się ze mną, za co skarciłam go wzrokiem.

- A więc, czy-czy ja jestem może two-twoją prawnuczką? - powiedziałam szybko.

Tom zdziwił się, a po chwili zastanowił.

- Cóż jesteś do mnie dosyć podobne. Czarne włosy, - przejechał dłonią tył warkocza. - niebieskie oczy. Cóż mogłabyś nią być.

- Mogłabym?

- Tak, tylko jest mały problem. Ja nie miałem dzieci.

Odetchnęłam z ulgą. Tak się cieszyłam, że nie jestem z nim powiązana krwią. Przynajmniej nie tak bardzo.

- Czy to by było coś złego?

- Cóż, odkąd pojawiłam się w tej szkole, wszyscy się mnie boją. No nie wszyscy, ale zdecydowana większość. Myślą, że jestem Twoją prawnuczką i, że będę taka jak ty. - spuściła głowę i usiadłam na kanapie. - Nie daje mi to spokoju. Kiedy siadam do jakiegoś stołu z innymi uczniami, nie licząc większości Ślizgonów, oni uciekają. - powiedziałam ze smutkiem.

- Cóż opinia publiczna jest okropna, nawet nieudowodniona, to i tak okropna. A jakie mają podstawy, by tak sądzić?

- Nazwisko i to, że jestem wężousta. No i ta różdżka. - wyciągnęłam ją z szaty i pokazałam Tomowi.

- To niesamowite jesteś dziedziczką Salazara. - zachwycił się. - I to w najprostszej linii. Cóż, a więc jesteśmy spokrewnieni.

- Wiem, słyszałam o tym, że i ty jesteś, znaczy byłeś wężousty.

- Powinnaś być z tego dumna. Jesteś dziedziczką jednego z założycieli i masz niezwykle rzadki dar.

- No właśnie. Ja chciałabym być choć raz normalna. Nie chcę się czymkolwiek odznaczać, odstawać od normy.

- A co w tym złego. Oryginalność jest dobra. Ja byłem bardzo oryginalny w czarnej magii.

- To znaczy?

- Miałem dwa żywe horkruksy. Jest to bardzo rzadkie, ale z drugiej strony, to nie planowałem ich.

- Horkruksy? To te z duszą tak? - przytaknął. - Ech, muszę iść do biblioteki, odrobić lekcje. - oznajmiłam.

- Zaczekaj. Może Ci pomogę?

- A czy ty nie jesteś czasem czarnoksiężnikiem?

- Jakbyś nie wiedziała, byłem jednym z najlepszych uczniów na moim roczniku, w dodatku prefektem.

- Kto był na tyle szalony, aby zrobić z Ciebie prefekta? - zaśmiałam się.

- Bardzo śmieszne. Oświecę Cię. Wtedy jeszcze nikt nie podejrzewał, że jestem zły. - szepnął mi do ucha, a ja zachichotałam.

Tom pomógł mi z lekcjami, następnie wytłumaczył, że mogą go zobaczyć tylko osoby spokrewnione z Salazarem lub trzymające dziennik. Jednak jeśli będę chciała z nim porozmawiać, a będę przy ludziach, mogę napisać w dzienniku. Schowałam zeszyt do torby i wróciłam do dormitorium.

___________________________________________

*słowa dyrektora po hymnie są wzięte z książki.

*Corvus - łac. kruk

*Lacerta - łac. jaszczurka

*instaurabo libellum, aufero sanguinem - łac. napraw zeszyt, usuń krew (wzięłam to z tłumacza więc przepraszam, jeśli jest źle)


Normalnie mój rekord 1868 słów samego opowiadania. WOW! No a po za tym. Jak Wam się podoba? Tomi powrócił. Czy sprawi, że nasza Alice będzie zła, czy jednak nie?

Continue Reading

You'll Also Like

1.1M 38.1K 63
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...
22.1K 1K 24
Jestem Ann, Bella ,Any, Ana. Czyli mówiąc prościej Anabell. Możecie mnie nazywać jak wam się podoba. W wieku 11 lat zostałam przyjęta do Szkoły Magii...
25K 1.7K 45
Minęło 35 lat od Ery Lorda Voldemorta tym samym od jego śmierci. Hogwart został oczywiście odbudowany, a uczniowie ponownie przyjmowani do szkoły. Do...
607K 9.4K 87
A text story set place in the golden trio era! You are the it girl of Slytherin, the glue holding your deranged friend group together, the girl no...