-Melody - szepnął ktoś tuż obok mnie - Melody.
Otworzyłam oczy, ale ku mojemu zdziwieniu nie leżałam w moim łóżku przytulona do Nialla.
Nie byłam tam gdzie powinnam.
Leżałam na klatce piersiowej Justina, wtulona w zagłębienie jego szyi.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i odgarnęłam włosy z twarzy, zegar na ścianie wskazywał drugą w nocy.
-Dlaczego nie śpisz? - spytałam wyciągając telefon.
Miałam nieodebrane połączenie i dwie nowe wiadomości, otworzyłam ostatnią z nich, wysłaną przed chwilą.
Pattie: Niall przed chwilą wrócił, ale był lekko niedysponowany (pijany w trzy dupy) więc poszedł od razu spać (musiałam pomóc mu trafić do łóżka). kiedy będziesz? czekam na ciebie.
Podniosłem wzrok znad ekranu.
-Idź do domu - powiedział Justin, przyglądając mi się uważnie.
-Jesteś pewien? - naprawdę chciałam już wracać, ale nie chciałam też, żeby musiał być tu sam.
-Tak, przecież sobie poradzę.
-Okej, ale przyjdę do ciebie po południu, obiecuję.
-Okej - widziałam, że próbował przywołać uśmiech na twarz, ale wyszedł z tego niewyraźny grymas.
Pochyliłam się i delikatnie musnęłam ustami jego policzek.
-Idź spać, jest środek nocy.
Doskonale wiedziałam, że ja sama już nie będę potrafiła zmrużyć oka.
***
-Gdzie do cholery się podziewałaś? - krzyknęła szeptem Pattie, kiedy weszłam do salonu - wiesz jak ja się... - przerwała patrząc na mnie i uniosła brwi.
Nie miałam jak doprowadzić się do porządku, więc wciąż miałam policzki czarne od tuszu, a włosy rozczochrane po tym, jak zasnęłam. Przy Justinie.
Czy ktoś może mnie zastrzelić?
-Co się stało? - przyjaciółka pociągnęła mnie na kanapę, kiedy usiadłyśmy zaczęła przewiercać mnie wzrokiem, jakby w ten sposób mogła dowiedzieć się prawdy.
-No bo Justin...
-Justin? Justin Bieber? Oh, coś czuję, że szykuje się kolejna afera.
Patrzyłam beznamiętnie w czarny ekran telewizora między palcami obracając obrączkę.
-On-on chciał popełnić samobójstwo.
-Co?
-Zadzwonił do mnie, znalazłam go w łazience. Zrobiłam rzeczy, których nie powinnam zrobić. Czuję rzeczy, których nie powinnam czuć - mówiąc to zdałam sobie sprawę w jak wielkim bagnie jestem.
-O cholerka - usta Pattie uformowały się w literkę "o", a ona sama wyglądała, jakby czytała jakaś niesamowicie ciekawą książkę.
-Dokładnie Patience, o cholerka - parsknęłam.
-Co właściwie zrobiłaś?
-Byłam zdecydowanie za blisko, nie pocałowałam go, ale... ugh, nazwałam go "kochaniem" i potem zasnęłam...leżąc na nim - wzniosłam ręce na wysokość twarzy, zawzięcie gestykulując.
-To słabo - pokręciła głową, zapewne kalkulując wszystko w myślach - a co z twoimi uczuciami?
-Nie wiem, kocham Nialla - wymamrotałam opierając się na kanapie - ale Justin...nie jestem pewna. Po prostu kiedy jestem z nim robię rzeczy, które wydają mi się właściwe, kompletnie nie myśląc o konsekwencjach. I cóż, właściwym wydaje mi się całowanie go, nazywanie kochaniem, przytulanie, dotykanie - myślałam, że zacznę wyrywać sobie włosy z głowy.
-To popieprzone.
-Zgadzam się.
Po chwili milczenia Pattie odetchnęła głęboko.
-Cóż, nie ma tu Ashley, więc będziemy musiały jakoś same sobie poradzić - rozłożyła ręce - daj mi trochę czasu, muszę to wszystko przemyśleć.
-Okej - uśmiechnęłam się blado czując minimalną ulgę, że przynajmniej nie zostanę z tym wszystkim sama - dziękuję, że jesteś.
-Od tego przecież są przyjaciółki - wzruszyła ramionami.
-Zostajesz u nas na resztę tej nocy? - spytałam uświadamiając sobie, że Pattie pewnie chciałaby iść już spać.
-Jeśli nie masz nic przeciwko, przespałabym się tutaj na kanapie.
-Przynieść ci pościel?
-Nie, starczy mi to, dzięki. A teraz idź już do Nialla, obawiam się, że mógł spaść z łóżka - przewróciła oczami mówiąc to, a ja wstałam i faktycznie poszłam na górę, wcześniej mówiąc jej jeszcze dobranoc.
Najpierw weszłam do pokoju dziewczynek. Nachyliłam się nad łóżeczkami, spały.
-Nie martwcie się, mama nigdy nie pozwoli was skrzywdzić.
***
-Dzień dobry - weszłam do sali Justina, zastając go tam samego, siedzącego na łóżku - jak się czujesz?
-Nie wiem - spojrzał na mnie przygryzając wargę.
Usiadłam na brzegu łóżka, odkładając torbę obok szafki.
-Wiesz już, kiedy cię wypiszą? - podwinęłam nogę do siebie i odwróciłam się przodem do niego.
-Jutro, tak powiedział ten lekarz - wiercił się niespokojnie na łóżku.
-Powinnam sobie pójść? - spytałam po chwili niezręcznego milczenia.
-Nie. Zostań ze mną, proszę - zaprotestował od razu rzucając mi przestraszone spojrzenie.
-Po to tu przyszłam - wyciągnęłam rękę i opuszkami palców dotknęłam jego policzka.
Nachylił się do mnie i nasze nosy się zetknęły.
-Co z twoim mężem? I dziećmi? - wydawało mi się, że przez sekundę widziałam błysk w jego oczach.
-Jeśli ty możesz na chwilę o tym zapomnieć, to ja chyba też będę potrafiła - powiedziałam niepewnie.
Nie musiałam długo czekać na jego reakcję, chłopak przywarł swoimi ustami do moich, przyprawiając mnie o dreszcze.
Założyłam ręce na jego szyję, żeby przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie.
Całował zupełnie inaczej niż Niall.
-Twoje usta są takie słodkie - mruknął po chwili, a ja nic nie poradzę, że prawie się rozpłynęłam.
Przeniosłam moje ręce wyżej i wplotłam palce w jego włosy, lekko ciągnąc za ich końce, podczas gdy on pocałunkami znaczył ścieżkę na mojej szyi.
-Jesteś idealna - jego dłonie wsunęły się pod moją koszulkę i mogłam poczuć jak opuszki jego palców zahaczają o materiał mojego biustonosza i nazwijcie mnie suką, ale nie miałam zamiaru tego przerywać.
Jednak ktoś inny postanowił przerwać, ponieważ drzwi do sali się otworzyły i do środka wszedł Sam.
Natychmiast odskoczyłam od Justina, prawie spadając z łóżka.
-Uhm, tak - Sam odchrząknął patrząc na sufit.
Wstałam i stanęłam obok łóżka, wyprostowywując ubranie.
-Właściwie to przyszedłem zapytać, jak czuje się mój pacjent, ale z tego co widzę, ma dobrą opiekę - uśmiechnął się pod nosem.
Chyba oboje nie wiedzieliśmy co mu odpowiedzieć, a ja modliłam się, żeby Sam szybko zapomniał o tym wydarzeniu.
Pewnie myślał, że ja i Justin jesteśmy parą, kiedy prawda była drastycznie inna.
-Przygotuję wypis na jutro rano - oznajmił jeszcze zanim wyszedł z sali, mrucząc coś pod nosem.
-Mogę po ciebie przyjechać, poproszę moją teściową, żeby została z dziećmi i odwiozę cię do domu - zaproponowałam.
Nie musiałam się martwić o wymyślanie wymówki na moje dzisiejsze wyjście tutaj, ponieważ Niall odsypiał wczorajszą imprezę, a Maura, która wróciła rano do domu stęskniła się za swoimi wnuczkami i koniecznie chciała je zobacz, co było mi bardzo na rękę.
-Jeśli byś mogła - uśmiechnął się lekko, a ja klasnęłam w dłonie, może zbyt entuzjastycznie.
-W końcu dostałam uśmiech.
Na to jego uśmiech jeszcze się powiększył, ujawniając dwa urocze dołeczki w policzkach.
-Naprawdę podobają ci się moje oczy? - spytał po chwili, jakby coś sobie przypominając.
-Co? Ah, no tak - zorientowałam się, że chodzi mu o wczorajszy wieczór - tak, uważam, że są niesamowite.
Poczułam jak moje policzki robią się nienaturalnie czerwone.
Zachowuję się jak zakochana nastolatka.
hej, jeśli nie wyrzuciliście jeszcze telefonu/laptopa/komputera czy na czym tam teraz czytacie tą notkę, mam nadzieję, że jesteście zadowoloneni z tego rozdziału w równym stopniu do ja (mówię tu głównie to osób, który był za "drugą opcją) i poświęcicie chwilkę, żeby zostawić komentarz. ah, kochane osoby, które były za" pierwszą opcją" mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie i nie przekreślicie tego fanfiction, bo bardzo mi zależy, żebyście byli tu ze mną do końca. kocham mocno xx