Rozdział siedemnasty

3.2K 236 36
                                    

Było niedzielne przedpołudnie, siedziałam sama w salonie i przewijałam kanały w telewizji. Niall musiał jechać załatwić coś ze swoją mamą, nie wiem, nie wnikałam. W każdym razie nie chciało mi się jechać z nimi i teraz wiem, że to był błąd, bo niemiłosiernie mi się nudziło. Ashley, tak jak zapowiedziała podczas wczorajszej rozmowy, miała przyjechać dzisiaj wieczorem. Już nie mogłam się doczekać, bo naprawdę się za nią stęskniłam i byłam podekscytowana wizją wspólnego spędzania czasu. Kiedy zaczęłam oglądać jakiś serial, w którym niestety nie wiedziałam o co chodzi, zadzwonił mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam:
-Cześć kochanie - odezwałam się od razu będąc przekonana, że rozmawiam z Niallem.
Po drugiej stronie usłyszałam jednak chichot, więc odsunęłam komórkę od ucha i spojrzałam na ekran.
Justin Bieber.
Ups.
Justin to stażysta kardiochirurgii w szpitalu, w którym pracuję. Ma 24 lata, jest zabawny i miły i w sumie zdążyliśmy się już zaprzyjaźnić.
-Aw, kochanie, to miłe - usłyszałam w końcu.
-Nie schlebiaj sobie, myślałam, że to ktoś inny - parsknęłam śmiechem i przewróciłem oczami.
-Oh, jak możesz? Dzwonię, bo chciałem urozmaicić twój dzień moim towarzystwem, ale skoro tak... - wyobraziłam sobie jak robi nadąsaną minę.
-Właściwie, to jakie masz dla mnie propozycje? - zaczęłam okręcać kosmyk włosów wokół palca wskazującego, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się mały uśmiech.
-Mam dwa bilety do kina na jakąś komedię - odparł.
Nawet się nie zastanawiałam, wizja spędzenia dnia przed telewizorem ani trochę mnie nie pociągała.
-Pod warunkiem, że po mnie przyjedziesz.
-Będę za czterdzieści minut - odpowiedział od razu i przez ton jego głosu wyczułam, że się uśmiecha.

                                                                                 ***

Wybranie odpowiedniego stroju okazało się być naprawdę ciężką decyzją. Z jednej strony to tylko wyjście do kina z kolegą, ale z niewyjaśnionych powodów chciałam wyglądać szczególnie dobrze. Próbuję coś udowodnić komuś lub sobie samej? Nie wiem, nie pytajcie. Na dworze było duszno, ale pochmurnie, więc możliwe, że później będzie padać. Ostatecznie zdecydowałam się założyć luźną, szarą koszulkę z krótkimi rękawami, które dodatkowo były wywinięte do góry, czarne spodnie i białe buty Air Force. Nic nadzwyczajnego. Kiedy skończyłam układać włosy i robić mój codzinny makijaż, dostałam od Justina sms'a informującego, że już czeka. Upewniłam się, żeby zamknąć za sobą drzwi i wyszłam na zewnątrz. Chłopak stał oparty o swój samochód i robił coś w telefonie. Podniósł wzrok znad ekranu i uśmiechnął się na mój widok.
-Dzień dobry, kochanie - zaśmiał się przebiegle nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy i poczułam, że lustruje mnie wzrokiem. Uh.
-Skończ - przewróciłam oczami i podchodząc do niego bliżej uderzyłam go lekko w ramię, ale mimowolnie się uśmiechnęłam.
Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Kiedy wsiadłam zamknął je za mną, okrążył samochód i sam wsiadł do środka.
-To jak, jedziemy?
-Mhm - mruknęłam wyciągając z torby telefon, ponieważ wydaje mi się, że słyszałam dźwięk oznajmiający nową wiadomość. Miałam rację.

Niall: hej, wszystko w porządku?

Uśmiechnęłam się do siebie i zrobiło mi się cieplej w środku.

Melody: tak, aw, nie martw się ;)

To absolutnie kochane i urocze, że zawsze, gdy nie widzimy się długo on pisze do mnie, żeby sprawdzić, czy wszystko jest okej. Kocham to.
Zanim zablokowałam telefon postanowiłam napisać jeszcze do Ashley.

Melody: o której mniej więcej planujesz być u mnie??

-Jaki to film, tak właściwie? - spytałam Justina, czekając na odpowiedź.
-"Głupi i głupszy bardziej".
-Co? O mój Boże, nie - jęknęłam, uderzając się otwartą dłonią w czoło.
W odpowiedzi dostałam tylko śmiech.

Ashley: nie wiem, około 17? czyżbyś miała u siebie jakiegoś przystojniaka i nie chcesz, żebym was przyłapała? a co na to Niall, droga panno?

Parsknęłam śmiechem i wrzuciłam telefon z powrotem do torby.
-To będzie najgłupszy film jaki kiedykolwiek oglądałam - mruknęłam i odwróciłam się twarzą do mojego towarzysza.
Był naprawdę przystojny, jeśli mam być szczera. Mocno zarysowana linia szczęki, perfekcyjnie ułożone włosy, niesamowicie brązowe oczy, no i ten uśmiech. Nieskazitelny.
Nie chciałam, żeby pomyślał, że się na niego gapię, więc odwróciłam wzrok na widok za oknem.
Jakieś dziesięć minut później byliśmy na miejscu. Justin znowu otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść.
Zarzuciłam torebkę na ramię i ruszyliśmy do wejścia.
Wpadłam na pewien pomysł, więc zatrzymałam się w połowie schodów.
-A co jeśli nie chcę iść na ten film? - wydęłam usta czekając na jego reakcję.
-Wtedy bardzo ładnie cię poproszę, żebyś poszła ze mną - odparł podchodząc do mnie bliżej.
-A co mam przez to rozumieć?
Postukał palcem w brodę, udając, że przez chwilę się zastanawia.
-Po filmie kupię ci lody - uśmiechnął się szeroko.
-Skoro tak stawiasz sprawę - zmrużyłam oczy, rozważając jego propozycję - zgadzam się.
-Świetnie, a teraz chodźmy, bo jesteśmy już spóźnieni - złapałam mnie za rękę i pociągnął po schodach do góry.
Poczułam ciepły dotyk jego skóry na mojej i od jego dłoni trzymającej moją zaczął promieniować żar. Nie skomentowałam tego, ani nie zabrałam ręki. Sama nie wiem.
Przepuścił mnie w drzwiach i wyszliśmy do środka. W ostatniej chwili wbiegliśmy do odpowiedniej sali.

                                                                                   ***

Wcale nie było tak źle, jak mogłam pomyśleć, że będzie. W sumie było fajnie, nawet włączając w to film, który faktycznie nie był zbyt ambitny.
-O Boże, powinnaś zobaczyć swoją minę w niektórych momentach - śmiał się Justin, gdy wychodziliśmy z kina - to było jak... - skrzywił się, najprawdopodobniej próbując mnie naśladować.

-Jesteś okropny, wiesz? - chciałam zachować powagę, ale nie udało mi się powstrzymać śmiechu. On zawsze potrafił wywołać mój śmiech, dosłownie.

Pamiętam, jak ostatnio pokłóciłam się z Niallem i poszłam do pracy zła i smutna. Nie chciałam z nikim rozmawiać, ale jeden głupkowaty żart Justina sprawił, że mój nastrój zmienił się diametralnie. Myślę, że jego uśmiech mógłby leczyć choroby.

-Tak, wiem - patrzył na mnie z tym błyskiem w oku o sekundę za długo, więc musiałam odwrócić głowę, żeby nie mógł dostrzec rumieńców na moich policzkach.

Co do cholery się ze mną dzieje? Pomocy.

-Możemy pójść do tamtego parku, mają tam naprawdę dobre lody - Justin wyrwał mnie z zamyślenia.

Zorientowałam się, że stoimy już przy jego samochodzie, a on wyraźnie oczekuje ode mnie decyzji.

-Tak, jasne. Chodźmy - skinęłam głową i uśmiechnęłam się słabo, myślami wciąż będąc gdzieś indziej.

Zaczęłam analizować w głowie wszystko, co się dzieje, ale szybko się za to skarciłam. Zdecydowanie za dużo myślę.

To tylko spotkanie z kolegą, który najzwyczajniej w świecie jest dla mnie miły.

Prawda?


hejka! postanowiłam, że ta część będzie dłuższa od poprzedniej (mam nadzieję, że się cieszycie), ponieważ chcę dodać całkiem nowy, zupełnie nieplanowany wątek. po prostu słuchałam "take you" Justina i pomyślałam "ej, to może być dobre, zrobię to". mała podpowiedzieć: nigdy nie wierzyłam w przyjaźń między chłopakiem i dziewczyną, w tym opowiadaniu nie mam zamiaru zrobić wyjątku od tego ;) więc cóż, przygotujcie się na małe (albo i nie) zamieszanie.
zostawiajcie komentarze/głosy. to największa motywacja jaką mogę mieć i dzięki temu wiem, że doceniacie moją pracę xx




forever together // horan ✔Where stories live. Discover now