Dream Biggest #3 ✔ 18+

By RozaVioletBarlow

8.4K 1.1K 56

PRZED POPRAWKAMI OPIS NIEOFICJALNY: "Dream" to nigdy nie była historia samej Alice, co najwyraźniej widać... More

Wstęp
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Epilog

Rozdział 24

140 18 0
By RozaVioletBarlow

Dan

Wychodzę spod prysznica, błękitnym ręcznikiem wycierając krople wody, spływające po moim ciele. Nie lubię chłodu, który ogarnia moje ciało, gdy wychodzę spod gorącego strumienia, dlatego nie tracąc czasu zakładam dresowe spodnie i T-shirt, a bluzę narzucam na ramiona.

To nie jest zwyczajna sobota. Dzisiaj moi najstarsi, dziewięcioletni zawodnicy, biorą udział w turnieju. Rywalizują jedynie z dwoma zespołami, więc rozegrane zostaną trzy półgodzinne mecze. Doliczając do tego dziesięciominutowe przerwy między połowami oraz między meczami, zrobią się z tego ponad dwie godziny.

Sam nie wiem, dlaczego, ale od rana czuję się podle. Rzadko miewam aż tak zły nastrój. Powinienem być wypoczęty, szczęśliwy i pełen dobrych myśli, które następnie wypadałoby przekazać podopiecznym. Co mogę jednak poradzić na to, że nawet nie chce mi się wychodzić z domu?

Cieszy mnie przynajmniej to, że Alice wpadnie na mecz. I to, że Millie również będzie mi towarzyszyła. Bez nich byłoby jeszcze gorzej.

Bycie trenerem zdawało się idealnym zajęciem dla byłego piłkarza. Na początku rzeczywiście świetnie się bawiłem. Praca była dla mnie przyjemnością. Niestety im dłużej się tym zajmuję, tym mniej mam ochotę to robić. Jak to się mówi – wypaliłem się zawodowo. To nie tak, że nie lubię pracy z dzieciakami. Jest świetnie, a ich sukcesy napawają mnie dumą. Po prostu wolałem być zawodnikiem, ale skoro z tego zrezygnowałem, ta praca wydaje się jedyną alternatywną, bo nie wyobrażam sobie, że mógłbym zajmować się czymś niezwiązanym z piłką nożną.

Schodzę na dół, gdzie odbywa się rodzinne spotkanie z moim bratem, bratową i moją chrześnicą Niną. Niestety będę dziś zmuszony maksymalnie skupić uwagę na moich zawodnikach, dlatego nie mogę zabrać jej ze sobą.

Przekraczam próg salonu, a ku mojemu zdziwieniu, na fotelu siedzi Mil i ogląda obrazki, które podaje jej Nina. Nie potrafię powstrzymać uśmiechu, który pojawia się na mojej twarzy, dzięki temu uroczemu widokowi.

– Wujek! – krzyczy najsłodsza pięciolatka, jaką kiedykolwiek widziałem.

Millie unosi głowę, a kiedy mnie dostrzega, jej wyraz twarzy nieco się zmienia. Choć już wcześniej była radosna, teraz jest to inny rodzaj zadowolenia. Podchodzę bliżej, a ona podnosi się i wita ze mną pocałunkiem w policzek. Czuję się odrobinę skrępowany, ponieważ robi to na oczach całej mojej rodziny.

– Nie wiedziałem, że już przyszłaś – mówię, wciskając się obok niej na sporych rozmiarów fotel.

– Bo się jak zawsze guzdrałeś. – Stwierdza Deacon, ale wiem, że jego słowa nie mają na celu mnie obrazić.

– Guzdrałeś się, wujku – powtarza Nina, śmiejąc się słodko.

– To nawet lepiej, bo przynajmniej mogliśmy sobie porozmawiać z Millie – mówi mama. – On ją tylko zaprasza, kiedy nas nie ma w domu! – Informuje Deacona i Ruby.

– Nieprawda, tak po prostu wyszło. – Tłumaczę, ponieważ nie chcę, by pomyślała sobie, że próbuję ukrywać naszą znajomość.

– Nie mów tak, Carla, bo Millie pomyśli, że Dan się jej wstydzi, a wcale tak nie jest, bo co nieco nam opowiadał. – Odzywa się tata, jakby czytając mi w myślach.

– Naprawdę? – pyta moja towarzyszka.

Na pewno robi jej się miło, że o niej wspominałem. Lubię rozmawiać z moimi rodzicami, więc wiedzą naprawdę wiele o moim życiu. Czasami tak się przed nimi otwieram, że nawet nie kontroluję tego, co mówię.

– Naprawdę! – odpowiada mama. – Dużo słyszeliśmy o tobie i o Juicy.

Wymienienie imienia jej pieska, sprawia jej pewnie jeszcze więcej przyjemności. Spogląda na mnie i uśmiecha się, pokazując dołeczki w policzkach.

– Mamo, mamy z Millie jeszcze chwilę czasu, a ona chętnie posłuchałaby jak grasz na fortepianie. – Kolejny raz ją zaskakuję. Pewnie nie myślała, że zapamiętałem naszą rozmowę, kiedy poprosiła mnie, bym dla niej zagrał.

– Ojej, ale teraz? – Mama przykłada dłoń do klatki piersiowej, chwytając w palce złoty wisiorek. – No, dobrze. Niedawno miałam małą przerwę między zajęciami, więc stworzyłam krótką kompozycję. – Tłumaczy, zmierzając w stronę instrumentu, zajmującego dużą część salonu.

Zauważyłem, że ostatnimi czasy mama coraz częściej tworzy swoje aranżacje. Bardzo mnie to cieszy. Gdy byłem młodszy, o wiele więcej grała. Nie pogniewałbym się za taki powrót do przeszłości.

Po chwili spod wprawnych palców mamy wydobywa się piękna melodia. Na początku jest bardzo radosna, następnie atmosfera zmienia się na nieco groźniejszą, ale ostatecznie utwór kończy się optymistycznym brzmieniem. Millie zaczyna klaskać, a my wszyscy dołączamy do niej, nawet Ninka, która od razu podbiega do swojej babci, kiedy ta kłania się w pas.

– To było absolutnie genialne. Powinna pani wydać płytę z autorskimi kompozycjami. – Stwierdza Millie i zapewne nie mówi tak tylko przez grzeczność.

– Cóż, zdradzę wam sekret, myślałam o tym. Tylko doszłam do wniosku, że same melodie to za mało, więc może uśmiechnęłabym się do mojej dawnej uczennicy – na wzmiankę o Alice moje policzki zaczynają płonąć; Mil nie wie, że mama była jej nauczycielką gry na gitarze – i zgodziłaby się nagrać dla mnie wokal. Nie mówię, że miałybyśmy zaraz koncertować czy udzielać wywiadów, ale wydanie płyty zawsze chodziło mi po głowie. Stworzyłam już tyle kompozycji i kilka tekstów, więc to chyba byłby dobry moment.

– Wydaje mi się, że to świetny pomysł. – Komentuje Ruby. – Gdyby Ally znalazła chwilę... Oni mają chyba studio w domu, prawda Dan?

– Tak – odpowiadam skrępowany.

Unikam patrzenia na Millie, choć wiem, że takim zachowaniem tylko pogarszam sytuację. Powinienem spojrzeć na nią i pokazać, że wszystko w porządku. Nie mogę krępować się na każdą wzmiankę o mojej przyjaciółce.

– Będę pierwsza w kolejce po autograf. – Zapewnia moja towarzyszka.

– Ja też! – krzyczy moja chrześnica.

– Och, bardzo dziękuję – mówi mama, kładąc dłoń na ramieniu Mil. – Ale na razie to tylko sfera marzeń, a nie celów.

– Będziemy się zbierali. – Informuję moją rodziną.

Wszyscy życzą powodzenia mojej drużynie oraz żegnają się z Millie. Rodzice proponują, by wróciła razem ze mną po meczu, ale mówię im, że jesteśmy umówieni na wyjście z Alice do knajpy. Sam nie wiem, jakim cudem się na to zgodziłem, ale Ally jakimś sposobem przekonała mnie, że to dobry pomysł byśmy spędzili czas we trójkę.

Otwieram drzwi od strony pasażera i pomagam Mil wsiąść do mojego pickupa. Sam zajmuję miejsce za kierownicą i wycofuję z podjazdu na jezdnię. Ruszamy przed siebie. Włączam radio, jednak niezbyt głośno, żeby nie zagłuszać ewentualnej rozmowy.

– Więc twoja mama była nauczycielką Alice... – mówi już po chwili.

– Tak – odpowiadam krótko, nie chcąc drążyć tematu. – Nasi rodzice znali się jeszcze zanim przyszliśmy na świat – dopowiadam.

– O, czyli byliście na siebie skazani. Albo sobie pisani.

Milknę na chwilę, z głośników wydostają się właśnie dźwięki jednej z piosenek Taylor Swift, ale nie mogę sobie przypomnieć jej tytułu.

– Millie, czy ty jesteś zazdrosna? – pytam w końcu, a po wypowiedzeniu tych słów moje dłonie zaczynają się pocić.

– Czy możemy omówić tę kwestię po meczu?

Jej głos nie brzmi ani trochę mniej pewnie niż wcześniej. Moje pytanie w żaden sposób jej nie skrępowało.

– A dlaczego nie mielibyśmy omówić jej teraz?

Postanawiam być nieugięty i dokończyć ten temat tu i teraz. Domyślam się odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie, ale chciałbym usłyszeć ją z jej ust.

– Powiedziałam ci już, że mi się podobasz. I nie miałam na myśli tylko tego, że całkiem fajne z ciebie ciasteczko – jej słowa wywołują rumieniec na mojej twarzy – ale również to, że lubię z tobą rozmawiać, bo czuję się wtedy tak swobodnie. Intrygujesz mnie i interesujesz. Jesteś ciekawą osobą. I po prostu czuję to coś, gdy z tobą przebywam...

– Co takiego? – pytam, przerywając jej wypowiedź.

– A co, nie czujesz tego?

Jej odpowiedź pytaniem na pytanie bardzo mnie zaskakuje. Poniekąd zmusiłem ją do wyznań, a ona sprytnie odbiła tę piłeczkę.

– Czuję – odpowiadam, mając świadomość, że wykonuję właśnie wielki krok w kierunku wprowadzenia naszej znajomości na nowy etap.

– Więc też byłbyś zazdrosny. – Podsumowuje.

Uśmiecham się, nie odpowiadając, a próbując wyobrazić sobie odwrotną sytuację. To pewne, że nie byłoby mi zbyt miło, gdyby Millie tak często wspominała o innym mężczyźnie, ale moje intencje w stosunku do Alice są naprawdę całkowicie czyste... Rozumiem, że nie może być przyjemnie mieć świadomość, że wiąże nas tak silna relacja, ale tego nigdy się nie zmieni. Znamy się całe życie i nie chcemy stracić tego, co mamy. Co nie znaczy, że nie możemy mieć swoich własnych partnerów. Ally już od tylu lat układa sobie życie z Jamesem, więc i ja mogę uregulować wreszcie sprawy sercowe. Tylko Mil musi dać radę zaakceptować Alice...

– Dan – mówi niespodziewanie moja pasażerka, odwracając się w moim kierunku – chcę, żeby to było na poważnie.

Rzucam jej przelotne spojrzenie, ale muszę wrócić do obserwowania drogi.

– Ale co?

– My. Chcę, żeby to wszystko dokądś zmierzało, rozumiesz?

Potakuję nieznacznym ruchem, ale uznaję, że to kiepska odpowiedź, dlatego mówię:

– Rozumiem. Też tego chcę.

Trzeba postawić sprawy jasno. Nie mogę pozwolić, by Millie musiała się wszystkiego domyślać. Powinienem jej mówić, że pragnę tego, co ona.

– Chcę... Pragnę... – Jąka się. Jest to chyba pierwszy raz, kiedy brakuje jej słów. – Potrzebuję chyba więcej czułości...

Doskonale wiem, o czym mówi. Nasza relacja jest na razie bardzo koleżeńska. Niemal nie pozwalamy sobie na flirt, a jeśli już to po alkoholu. Rzadko kiedy w ogóle jej dotykam, a co tu dopiero mówić o pocałunku. Cieszę się, że Millie powiedziała mi, jakie ma oczekiwania. Choć spodziewałem się tego, że tak jest, teraz mam pewność, że mogę pozwolić sobie na więcej. Tylko czy jestem na to gotowy?

– To kompletnie beznadziejne... – szepcze Mil, z powrotem opierając się o siedzenie i patrząc na drogę przed nami, która już za chwilę zaprowadzi nas na szkolny stadion.

– Co jest beznadziejne? – pytam, ale zamiast odpowiedzi, otrzymuję milczenie.

Chciałbym wiedzieć, co teraz siedzi w jej głowie i dlaczego jej nastrój uległ pogorszeniu, ale jednocześnie nie chcę jej naciskać. Mam nadzieję, że za chwilę się otworzy, ale jesteśmy już naprawdę blisko celu, a ona nie wygląda, jakby chciała mi wyjaśnić, co miała na myśli.

Wjeżdżamy na szkolny parking i odpinamy pasy. Millie kładzie dłoń na klamce, ale łapię ją za rękę, zanim otwiera drzwi.

– Co jest beznadziejne? – Powtarzam pytanie.

Patrzy na mnie, wyciąga rękę spod moich palców, ale zamiast wysiąść, zapada się w fotelu. Wpatruje się w bliżej nieokreślony punkt za przednią szybą. Wreszcie wzdycha i zaczyna mówić:

– Nie chcę cię wystraszyć... Sama wiem, że to głupie... Znamy się tak krótko, ale... – Przerywa.

– Ale? – dopytuję.

Przenosi spojrzenie ciemnych oczu na moją twarz, waha się jeszcze przez chwilę, po czym wyznaje:

– Zakochuję się w tobie, Dan. 

Continue Reading

You'll Also Like

1.1K 228 32
Emilia nie jest dobra w trygonometrii, ale ma wiele innych zalet, o których nie mówi koleżankom, ale które chętnie pokazuje kolegom. Lena po kolejnej...
307K 12.9K 45
Czy dwa na pozór inne światy może coś połączyć ? Czy możliwa jest miłość między tak różnymi ludźmi ? Czy dziewczyna dowie się co ukrywają przed nią r...
15.1K 269 36
ONA obiecała sobie że nigdy żaden mężczyzna nie zdobędzie jej serca.. One było zarezerwowane tylko dla NIEGO. Gdyby tylko wiedziała że obietnice nie...
45.3K 3.1K 43
Fanfiction z Masonem Dyem. On - nie pamięta, kim jest. Ona - ma zamiar mu pomóc, a potem pozwolić mu odejść, bez niej. Ale on ma inne plany...